6 kadencja, 52 posiedzenie, 3 dzień (23-10-2009)
32 i 33 punkt porządku dziennego:
32. Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o sporcie (druk nr 2313).
33. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o sporcie (druk nr 2374).
Poseł Jerzy Szmajdziński:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Nasz projektu, który klub Lewica przedkłada dzisiaj Wysokiej Izbie, wynika z inspiracji, jaką były igrzyska w Pekinie. Wydaje się, że wtedy wspólny był pogląd, że trzeba zmian, trzeba stworzyć lepsze warunki do uprawiania kultury fizycznej, ponieważ wyniki w Pekinie mogą być ostatnimi na takim poziomie, jeśli nie podejmiemy wysiłku, aby dokonać koniecznych systemowych zmian.
Proponujemy projekt ustawy o sporcie, dzięki któremu chcemy stworzyć jak najlepsze warunki do rozwoju sportu, unowocześnić jego strukturę, doprowadzić do tego, aby struktura ta, używając języka z dziedziny informatyki, stała się kompatybilna z międzynarodowymi organizacjami sportowymi, na nowo określić rolę państwa i organów władzy publicznej, uczynić kolejny krok w kierunku upodmiotowienia samorządów przez zwiększenie ich możliwości, otworzyć się na inicjatywy obywatelskie i stworzyć warunki partycypacji obywateli w rozwoju sportu, otworzyć nowe możliwości finansowania sportu, zdecydowanie poprawić standardy zarządzania w sporcie i jednocześnie zwiększyć odpowiedzialność zarządów związków sportowych i członków tych zarządów, poprawić status zawodnika, sędziego i przede wszystkim trenera.
Chodzi także o to, aby - mówiąc obrazowo - nasi medalowi sportowcy nie musieli ćwiczyć pod mostem, a dzieci, uprawiając jakikolwiek sport, jaki - to bez znaczenia, nie musiały oglądać przez płot pustych boisk i hal, lecz mogły się tam znaleźć, i to nieodpłatnie.
Chcemy pójść nie jeden, ale wiele kroków dalej. Sport traktujemy w tej ustawie integralnie. Nie dzielimy go pod względem finansowania i opieki państwa na dziecięcy, młodzieżowy, amatorski, wyczynowy ani w żaden inny sposób. Proponujemy spójne, całościowe myślenie o sporcie. Proponujemy też takie rozwiązania prawne, które tworzą czyste reguły wykluczające sytuacje konfliktu interesów.
Nie dążymy do połączenia już istniejących ustaw, lecz do przyjęcie jednej, integralnej ustawy proponującej nowe spojrzenie, także z intencją uproszczenia prawa i możliwości dostępu do niego, o czym nie zawsze pamięta się w tej Izbie.
Naszemu projektowi towarzyszy inicjatywa rządowa. Patrzymy na nią ze zrozumieniem, z zainteresowaniem i nadzieją, że także w sporcie idzie nowe, że struktury organizacyjne sportu zostaną uwolnione od nadmiernej ingerencji administracji państwowej, że w pełni będą mogły korzystać ze swej samorządności, a państwo będzie ową samorządność wspierać, upraszczać drogi do sukcesów, z których potem wszyscy jesteśmy dumni.
Po wysłuchaniu przedłożenia rządowego i przeczytaniu uzasadnienia do rządowego projektu muszę jednak stwierdzić, że nowe co prawda idzie, ale trop w trop za nim całkiem żwawo kuśtyka stare. Swoją drogą to dosyć niezrozumiałe, że środowiska zapisane w podręcznikach historii jako te, które otworzyły Polskę na demokrację, co rusz objawiają tendencję do swoistego autorytaryzmu w myśl zasady ˝demokracja - tak, ale bez przesady˝.
Rząd uzasadnia potrzebę nowych uregulowań w obszarze sportu, odwołując się do konstytucji. Mówił o tym pan minister Adam Giersz, i słusznie, w pełni podzielam zdanie, że punkt wyjścia, jakim jest zapis w konstytucji, jest dobry. Ręce same składają się do oklasków, zwłaszcza gdy rzucimy okiem na towarzyszące tym szczytnym stwierdzeniom tło historyczne. Cytuję za rządowym projektem: analiza obecnie obowiązujących ustaw dotyczących kultury fizycznej pozwala stwierdzić, że realizują one zasady wolności obywatelskich i praw w sposób nieodpowiedni, gdyż cechuje je charakterystyczny dla minionego ustroju szeroki i pogłębiony zakres regulacji. W istocie ustawy te stanowią swoiste instrukcje organizowania i uprawiania kultury fizycznej, w tym sportu, przez obywateli. Powinny one więc być zastąpione nową ustawą opartą na całkowicie odmiennych założeniach konstytucyjno-aksjologicznych. Koniec cytatu.
Intencja dobra, chociaż metoda poniewierania przy każdej okazji peerelowskich poprzedników jest mocno nieświeża i czasem prowadzi na manowce, bo gdy spojrzymy, co rząd proponuje sportowi w tych całkowicie odmienionych okolicznościach konstytucyjno-aksjologicznych, to w części poświęconej Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu czytamy: Polski Komitet Olimpijski i Polski Komitet Paraolimpijski będą ustalać składy reprezentacji, odpowiednio olimpijskiej i paraolimpijskiej, w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw kultury fizycznej. Wprowadzenie tego wymogu wynika z faktu, że szkolenie zawodników, którzy następnie znajdują się w składzie reprezentacji, jest finansowane ze środków publicznych w ramach umów zawieranych przez polskie związki sportowe z ministrem właściwym do spraw kultury fizycznej.
Skoro rząd płaci, to wymaga. Z tego zapisu wynika, że rząd rości sobie prawo do decydowania o składzie reprezentacji na olimpiadę, dajmy na to, w pływaniu, tenisie stołowym, konkurencjach lekkoatletycznych czy w piłce nożnej. Nie przypominam sobie, żeby w dawnych okolicznościach konstytucyjno-aksjologicznych I sekretarz albo biuro polityczne ustalali skład drużyny Kazimierza Górskiego czy Huberta Wagnera. Trener Górski naprawdę samodzielnie o tym decydował. Co najwyżej I sekretarz przyjmował triumfatorów, składał im gratulacje, odznaczał, czyli robił to samo, co robią dzisiejsi notable funkcjonujący w nowych założeniach konstytucyjno-aksjologicznych.
W moim przekonaniu ten artykuł, ten przepis jest niezgodny z Kartą Olimpijską, którą Polski Komitet Olimpijski musi realizować. W tej sprawie idziemy w przeciwną stronę niż rząd, a mianowicie wzmacniamy podmiotową rolę Polskiego Komitetu Olimpijskiego. PKOl, poza utrzymaniem dotychczasowej pozycji wyłącznego reprezentanta Polski w międzynarodowym ruchu olimpijskim, ma stać się organizacją reprezentującą w szerokim zakresie interesy polskiego sportu wobec organów administracji rządowej i samorządowej oraz organizacji, których cel działania jest istotny dla upowszechniania, popularyzacji i rozwoju sportu.
Dla realizacji tego celu proponujemy nadanie PKOl-owi uprawnień do współpracy z prezydentem, Sejmem, Senatem oraz organami administracji we wszystkich sprawach dotyczących sportu, zwłaszcza przy opracowaniu i realizacji strategii jego rozwoju, a także programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla rozwoju sportu w Rzeczypospolitej. Chcemy, aby rząd był zobowiązany do zasięgnięcia opinii Polskiego Komitetu Olimpijskiego co do projektu budżetu państwa w części dotyczącej sportu, zaś minister właściwy do spraw sportu był zobowiązany do zasięgania opinii PKOl-u we wszystkich sprawach istotnych dla upowszechniania, popularyzacji i rozwoju sportu. Proponujemy także, by Polski Komitet Olimpijski miał kompetencje do opiniowania projektów aktów prawnych z zakresu sportu. Te propozycje przedkładamy, czynię to ze szczególną przyjemnością jako były wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
W naszej ocenie projekty rządowy i Sojuszu Lewicy Demokratycznej różnią się także zasadniczo co do sposobu rozumienia samorządności polskich związków sportowych, a w konsekwencji także co do postępowania w sytuacjach konfliktowych, które, jak wiemy z doświadczenia, mogą się zdarzać. Różnica jest taka: rząd mówi o samorządności, my chcemy ją respektować.
W projekcie rządowym oprócz zaklęć co do praw obywatelskich i reguł zgodnych z normami europejskimi znajdujemy zapisy zgoła z innej bajki. Rząd stawia sprawę jasno: samorządność samorządnością, ale na każde żądanie ministra właściwego do spraw kultury fizycznej związek sportowy musi udostępnić wszystkie dokumenty i na piśmie udzielać wyjaśnień dotyczących działalności polskiego związku sportowego.
Dotychczas władze polskiego związku sportowego miały obowiązek dostarczyć w wyznaczonym terminie odpisy uchwał z zebrań członków lub delegatów. Władze domagają się prawa do ingerencji w statut związków sportowych. Opisano nawet te żądania, które zdaniem rządu spełnione być muszą: kadencyjność władz, ograniczenie, jeśli chodzi o pełnienie funkcji prezesa zarządu związku, obowiązek corocznego rozpatrywania przez walne zgromadzenie członków albo delegatów sporządzonego przez zarząd sprawozdania z działalności zarządu oraz sprawozdania finansowego ocenianego przez biegłego rewidenta.
Władze życzą sobie, by liczba członków zarządu polskiego związku sportowego nie przekraczała 12 osób. Ich zdaniem obecne zarządy nierzadko liczą od kilkunastu do kilkudziesięciu osób, głównie delegatów terenowych, którzy nie są zaangażowani w bieżącą działalność związków i faktycznie nimi nie zarządzają. Żąda się równocześnie ograniczenia długości kadencji zarządu polskiego związku sportowego do maksymalnie 4 lat, zaś prezes zarządu takiego związku nie może być prezesem dłużej niż 2 kadencje. Czyli, trawestując znane powiedzonko, samorządność - tak, ale rząd chce ponadto, żeby przy Polskim Komitecie Olimpijskim nadal działał Trybunał Arbitrażowy do Spraw Sportu. Na wniosek ministra właściwego do spraw kultury fizycznej będzie on mógł zawiesić w czynnościach poszczególnych członków władz polskiego związku sportowego albo całe władze. Wtedy, tak jak dotychczas, będzie wyznaczać kuratora, który będzie obowiązany do przeprowadzenia wyborów nowych władz związku. Od orzeczenia wydanego przez trybunał będzie przysługiwała skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego.
Dalej jest podobnie. Minister właściwy do spraw kultury fizycznej będzie nadal uprawniony do weryfikacji działalności związku i interwencji w przypadku niezgodności z przepisami prawa i postanowieniami statutu. Jeśli minister dojdzie do wniosku, że prawo zostało złamane, będzie mógł: udzielać władzom związku sportowego upomnienia i żądać od nich podejmowania działań zapewniających stan zgodny z prawem; zawieszać wykonanie decyzji władz związku i wzywać do ich zmian lub uchylenia w określonym terminie; skierować do Trybunału Arbitrażowego do Spraw Sportu wniosek o zawieszenie w czynnościach poszczególnych członków władz polskiego związku sportowego lub o zawieszenie władz polskiego związku sportowego; wreszcie będzie mógł cofnąć zgodę na utworzenie polskiego związku sportowego.
Nie tak dawno słyszeliśmy wszystkie te żądania; rząd, a nawet dwa rządy adresowały je do Polskiego Związku Piłki Nożnej. Ostatecznie ze względu na międzynarodowe naciski nic z tego nie wyszło. Oczywiście rozumiemy traumę, jaką przeżywają władze na skutek porażek w wojnach wypowiedzianych Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Również uważamy, że to, co dzieje się z piłką nożną, nie jest dobre. Symbolem tego była porażka Wisły Kraków z Levadią, symbolem tego była żółta piłka, którą grano w meczu ze Słowacją, bo nie wiadomo, dlaczego nie chciano grać piłką czerwoną, chociaż to częściowo rozumiem, ale dlaczego nie chciano grać piłką ciemnoniebieską...
(Poseł Jakub Rutnicki: Pomarańczową.)
(Poseł Piotr Tomański: Bo było tam słowo: ciemno.)
...to tego już nie rozumiem, przecież ona byłaby znakomita.
To są takie symboliczne kwestie, które ważą o tym, że kibice ogromnie się denerwują, i słusznie. Część decyzji, działań, prowadzi w sumie do stanu, o którym można powiedzieć, że jest prawie na granicy masakry, to oczywiste. Nie zamierzamy też bronić leśnych dziadków, tylko chcemy bronić zasad. Bronimy prawa i zasad. Jako były piłkarz, choć nie tak dobry jak Roman Kosecki, ciągle liczę na to, że Grzegorz Lato i trenerzy, którzy przejęli władzę po sędziach, i słusznie, bo czas rządzenia przez sędziów...
(Poseł Artur Ostrowski: Minął.)
...minął. Panie sędzio Garbowski, z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że to doprowadziło nas do stanu, w jakim jesteśmy. (Wesołość na sali)
Piłkarze i trenerzy jak najbardziej powinni kierować tego typu związkiem i wierzę w to, że dadzą sobie jednak radę, że zostaną uznane apele tysięcy młodych ludzi organizujących protest w Internecie. To są znaczące głosy, sytuacja jest naprawdę poważna, nie warto tego lekceważyć. Program naprawczy, program sanacji jest niezbędny, konieczny, a lekceważenie tego nie jest dobre.
(Poseł Andrzej Orzechowski: A jak nie uznają?)
Apelujemy o to również z tego miejsca.
W kwestii nadzoru nasz projekt ustawy zasadniczo różni się od projektu rządowego. Rezygnujemy z instrumentów, które w praktyce nie miały jakiegokolwiek znaczenia lub po prostu okazały się rozwiązaniami fikcyjnymi. Zaliczamy do nich: obowiązek zatwierdzania statutu i wszystkich jego zmian przez ministra właściwego do spraw kultury fizycznej; możliwość prowadzenia przez ministra sportu skomplikowanych i długotrwałych kontroli działalności związku, przy jednoczesnej możliwości prowadzenia kontroli, często w bardzo podobnym zakresie, przez Najwyższą Izbę Kontroli, organy kontroli podatkowej czy organy ścigania. Proponujemy utrzymać zasadę, że nadzór nad działalnością polskiego związku sportowego sprawuje minister właściwy do spraw sportu poprzez prawo żądania wyjaśnień, uchylania decyzji. Jednak kluczowe decyzje dotyczące przyszłości związku, zawieszenia władz czy rozwiązania związku oddajmy w ręce niezawisłego sądu. Takie rozwiązania obowiązują w przypadku wszystkich innych stowarzyszeń, wszystkich innych organizacji pozarządowych.
W naszym projekcie rezygnuje się w całości z instrumentów pozwalających na ingerencję organów administracji w sprawy personalne związku, i to zarówno w stosunku do poszczególnych członków władz, jak i jego organów in corpore. Uważamy ponadto, iż zniknąć powinna możliwość zaskarżania orzeczeń wydawanych przez trybunał poprzez wnoszenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. W ogóle chcemy znieść kompetencje trybunału do zawieszania członków władz polskich związków sportowych oraz ustanawiania kuratora. Od tego są sądy powszechne, a w przypadku przestępstw - prokuratura. Godna uznania działalność prokuratury wrocławskiej udowadnia, że państwo ma instrumenty do przywracania porządku prawnego także w sporcie.
Wysoka Izbo! Potrzeba uporządkowania otoczenia prawnego i organizacyjnego, w którym funkcjonuje polski sport, nie podlega dyskusji. Należy jasno określić rolę państwa w zakresie wspierania rozwoju, upowszechniania, popularyzacji sportu, gdyż rola ta nie może ograniczyć się wyłącznie do finansowania przygotowań olimpijskich. Jest pilna potrzeba szerszego otwarcia możliwości finansowania sportu przez podmioty gospodarcze oraz stymulowania współpracy podmiotów gospodarczych i organizacji sportowych przez system zachęt podatkowych. Trzeba wspierać finansowanie sportu dzieci i młodzieży przez rodziców. Takich wyzwań i konieczności jest więcej.
W naszym projekcie proponujemy konkretne instytucje: umożliwienie otrzymania dotacji celowej z budżetów jednostek samorządu terytorialnego oraz z budżetu państwa przez kluby, związki sportowe i interdyscyplinarne stowarzyszenia sportowe; zdecydowane obniżenie opłat z tytułu użytkowania wieczystego gruntów zajętych pod obiekty sportowe; zwolnienie od podatku od nieruchomości gruntów, budynków i budowli stanowiących obiekty sportowe; obowiązek nieodpłatnego udostępniania obiektów sportowych na cele szkolenia dzieci i młodzieży przez jednostki samorządu terytorialnego, szkoły i wyższe uczelnie. Dzisiaj klub akademicki akademii wychowania fizycznego płaci uczelni na godziny spędzone na treningach, a także wtedy, kiedy odbywają się zawody sportowe.
Jeśli chodzi o kwestie finansowe, rozumiemy problem ministra Giersza, który polega na tym, że w rządzie jest jeszcze minister finansów, który się nazywa Jan Vincent-Rostowski. Wszystkie propozycje, które pan minister przedłożył, lub prawie wszystkie zostały wyprowadzone z tego projektu. Otóż chcemy stworzyć konstytucję sportu i żeby to zrobić - wierzę, że z tych dwóch projektów, które w wielu miejscach się uzupełniają, nie wykluczają się, tylko uzupełniają, możemy ją stworzyć - musimy mieć trwałe podstawy finansowe, to jest warunek.
Rząd obiecuje, deklaruje - co jest cechą charakterystyczną tego rządu - że będzie trzyletnia prognoza finansowa, będzie przedstawiona koncepcja wyjścia z deficytu budżetowego i z czegoś innego. Proponuję, żeby nie ustawiać się na ˝nie˝, jak mówi pan Rostowski, tylko cierpliwie i spokojnie o tym porozmawiać, wpisać te instrumenty, a być może wprowadzenie ich w życie rozłożyć na lata. Ale nie zrezygnować z nich dzisiaj, bo one tak naprawdę decydują o tym, czy będzie możliwe powszechne uprawianie sportu, czy będzie dostęp do sportu.
Drugi obszar dotyczy trenerów. Po pierwsze, proponujemy przekazanie ministrowi właściwemu do spraw sportu nadzoru nad działalnością uczelni wychowania fizycznego, bo chcielibyśmy, żeby to były prawdziwe kuźnie kadr i żeby minister miał wpływ na politykę w zakresie kształcenia w akademiach wychowania fizycznego, oczywiście przy zachowaniu obecności akademii wychowania fizycznego, a w przyszłości pewnie uniwersytetów, w całym środowisku rady szkolnictwa itd., we wszystkich instytucjach, w których przedstawiciele tych uczelni powinny być.
Proponujemy likwidację podziału na zawód trenera i instruktora. Nikt nie mówi: panie instruktorze. Wszyscy mówimy do swoich trenerów: panie trenerze. Proponujemy jeden zawód trenera, wprowadzając instrumenty zachęcające trenerów do podejmowania pracy w szkole, a także zachęcające nauczycieli wychowania fizycznego do podnoszenia kwalifikacji i uzyskiwania stopni trenerskich, z czym związany byłby awans w ramach szkoły. Wyższe kwalifikacje - a nie liczba lat spędzonych w szkole - to szybszy awans na kolejne stopnie wtajemniczenia nauczycielskiego. Kolejne kwestie to wprowadzenie określonych standardów zatrudniania trenerów z określeniem minimalnego wynagrodzenia - wstydliwa jest ta kwota 200, 300 czy 400 zł, która na tym najniższym poziomie jest tak naprawdę powszechna - oraz warunków wykonywania tych funkcji.
Kończąc, panie marszałku, chciałbym prosić o to, aby ten nasz projekt był procedowany razem z projektem rządowym, żeby z tych dwóch propozycji stworzyć jedną kompleksową konstytucję sportu polskiego, taką, która będzie tworzyła warunki do tego, abyśmy mieli usportowione społeczeństwo i mogli jako kibice przeżywać wzruszenia wynikające z osiągania fantastycznych wyników przez zdolną polską młodzież. Wszystkiego dobrego. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia