6 kadencja, 51 posiedzenie, 1 dzień (07-10-2009)
Oświadczenia.
Poseł Józef Rojek:
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Kilka dni temu na moje biurko trafił dokument, który może być kolejnym przykładem tego, jak realizacja polityki oszczędzania za wszelką cenę pozostaje w sprzeczności z interesem społecznym i jakąkolwiek logiką. Nie od dzisiaj wiadomo, że tam gdzie próbujemy się kierować tylko i wyłącznie regułami ekonomii, niejednokrotnie wygrywa zwyczajna głupota. Wspomniany dokument to opracowany przez ministerstwo kultury projekt założeń do projektu ustawy o zmianie ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, w którym znalazł się zapis zezwalający na łączenie bibliotek publicznych, czyli de facto bibliotek gminnych, na przykład z domami kultury.
Nieznającym bliżej tego problemu przypomnę tylko, że na podobne łączenie bibliotek z innymi instytucjami kultury zezwalała ustawa z 1997 r. Niektórzy samorządowcy szybko to wykorzystali i tym samym podległe im biblioteki gminne stały się instytucjami zajmującymi się przede wszystkim dożynkami, festynami, parafiadami czy też zawodami ochotniczej straży pożarnej. Ponadto niektórzy wójtowie uznali, że bibliotekarze z braku innych ważnych zajęć mogą redagować gazetkę gminną, opisującą oczywiście wspaniałe dokonania wójta i jego ekipy.
W związku z powyższym w tych bibliotekach, a właściwie już jakichś pseudobibliotecznych tworach o równie dziwolągowatych nazwach (na przykład Centrum Kultury i Bibliotek), bardzo często brakuje środków na automatyzację procesów bibliotecznych czy też w ogóle zatrudniani do innych prac bibliotekarze nie realizują podstawowych zadań biblioteki. W rezultacie tych złych doświadczeń, na wniosek ekspertów ze środowisk bibliotekarskich, ustawa została znowelizowana. Od 2001 r. bibliotek z żadnymi instytucjami łączyć już na szczęście nie można.
Propozycję ministerstwa kultury przyjąłem z dużym zaskoczeniem, tym większym, że zaledwie w ubiegłym roku, gdy kilku posłów Platformy Obywatelskiej w interpelacji skierowanej do ministra kultury domagało się przywrócenia możliwości łączenia bibliotek z innymi instytucjami kultury, ministerstwo zareagowało na nią poprawnie, czyli dało odpór temu ˝fantastycznemu˝ pomysłowi, pisząc między innymi: Fakt połączenia biblioteki z inną instytucją w wielu wypadkach skutkował silnym ograniczeniem, a nawet praktyczną likwidacją działalności bibliotecznej w gminie.
Obecnie, jak widać, w ministerstwie zwyciężyła inna, niestety gorsza koncepcja. Wygrywa ekonomia, bo w razie zmiany ustawy niektóre samorządy bardzo szybko przekalkulują i połączą. Czym to zaskutkuje? W tym miejscu zacytuję wybitnego polskiego bibliotekoznawcę profesora Jacka Wojciechowskiego. Mówił: ˝To oznacza zniszczenie tego, co udało się w swoim czasie osiągnąć. W rzeczywistości jest to krok ku zagładzie bibliotek wiejskich. Nikt - poza Rosjanami - tego na świecie nie zrobił˝. Profesora Wojciechowskiego i innych naszych bibliotekoznawców nikt nie posłuchał.
Nie chciałbym być posądzony o złośliwość, ale wobec tego samo nasuwa się pytanie: Czy ten rząd jeszcze słucha ekspertów? Dlatego proszę w imieniu środowiska polskich bibliotekarzy, aby pan minister jeszcze raz przeanalizował ten projekt, i apeluję do wszystkich posłów, żeby tej sprawy tak łatwo nie odpuścili. Tutaj kończy się polityka, a chodzi o interes małych, biednych, wiejskich bibliotek i tym samym ich czytelników. A jakie to jest ważne, to ja państwu nie muszę przecież tłumaczyć. Dziękuję. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia