6 kadencja, 22 posiedzenie, 3 dzień - Przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Jerzy Kropiwnicki

6 kadencja, 22 posiedzenie, 3 dzień (19-09-2008)

26 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o przywróceniu Święta Trzech Króli (druk nr 826).


Przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Jerzy Kropiwnicki:

    Moje uszanowanie, panie marszałku.

    (Głos z sali: Zmienił się dochód narodowy.)

    Właśnie, panie pośle.

    Kiedy mieliśmy upomnieć się o przywrócenie Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy? Czy wtedy, kiedy Polska ma porządną dynamikę wzrostu gospodarczego, kiedy już wiemy, że wolne soboty nie spowodowały żadnej wyrwy w naszym dochodzie narodowym, kiedy widzimy, że ta maszyna po prostu posuwa się lepiej niż w jakimkolwiek innym kraju europejskim? Zaręczam panu, jeżeli pan pójdzie o taki zakład, że jeżeli wprowadzimy ten dzień świąteczny, to dochód narodowy na mieszkańca panu nie drgnie. Pójdzie w górę. (Oklaski) Nie będzie pod tym względem żadnego zachwiania. Przypominam, wprowadziliśmy 52 dni wolne od pracy, m.in. przy wielkim wsparciu pana Arama Rybickiego. I co się stało w gospodarce? Jest 100 razy wyżej, niż była wtedy. Chciałbym zwrócić uwagę...

    (Poseł Marek Matuszewski: Wydajność wzrosła.)

    Tak, oczywiście. Są rezerwy, jeśli chodzi o wydajność, ale nie o długość pracy. Dzisiaj na całym świecie problemem jest wydajność pracy, a nie jej długość. (Oklaski) Wszędzie. Proszę to sprawdzić. Wiem, co mówię, bo tego wymagam na egzaminach od studentów.

    Druga rzecz: nie wolno liczyć dochodu narodowego wyłącznie w sferze produkcji materialnej. Oczywiście, jak jest dzień wolny, to rur ani futer od tego nie przybędzie. Ale jeżeli bierzemy pod uwagę to, że bogactwo narodowe zgodnie z dzisiejszym rozumieniem ekonomii, makroekonomii, jest tworzone zarówno w sferze produkcji materialnej, jak i w sferze usług, to nie można przeprowadzić dowodu, że przez to dochód narodowy zmaleje. Na dodatek uwzględnijmy to, co w dzisiejszej ekonomii dla każdego ekonomisty jest oczywiste, że przeszliśmy od tzw. rynku producenta czy rynku sprzedawcy do rynku nabywcy w tym sensie, że sprzedawca dzisiaj ma problem, żeby znaleźć nabywcę. Producent nie ma problemu z tym, żeby wytworzyć o 10-20% więcej, niż ma. (Oklaski) Dlaczego nie produkuje? Bo się boi, że nie znajdzie zbytu. To jest dla niego problem. Tyle jest produkcji, ile jest możliwości zbytu. Mocy wytwórczych jest znacznie więcej, także w Polsce.

    Teraz, jeżeli wracamy do tego święta - jestem panu bardzo wdzięczny za to pytanie, panie pośle - to proszę zauważyć, że przed każdym świętem mamy nacisk na sklepy, magazyny, supermarkety, hipermarkety - są one otwarte przez całą noc. Ludzie idą kupować. Jest jakieś takie sprzężenie, że jak idą święta, to trzeba robić różnego rodzaju zakupy i zapasy, ludzie idą z dziećmi, dzieci marudzą i dostają dodatkowe zabawki.

    (Poseł Michał Wojtkiewicz: Czasem lanie.)

    (Poseł Elżbieta Rafalska: Kupuje się lepsze rzeczy.)

    Tak, kupuje się rzeczy, nad którymi od dawna się zastanawiało: kupić czy nie kupić, a może przeznaczyć pieniądze coś innego? To jest raj dla sprzedawców, każdy dzień przedświąteczny jest rajem dla sprzedawców i wobec tego także dla producentów. To łatwo zobaczyć. Czy w takim razie można nie znać ekonomii? Nie, ekonomię trzeba znać, dlatego że trzeba wiedzieć, co trzeba liczyć i jak liczyć, nie popełniać takich banalnych błędów. To, że pod pismem jest pieczątka bardzo szanowanej przeze mnie instytucji pracodawców, jeszcze nie przesądza o tym, co jest w środku. Po prostu będę musiał pogadać z pewnymi tamtymi panami, których znam, żeby zażądali zwrotu pieniędzy od tych, co przygotowali takie ekspertyzy.

    (Poseł Stanisław Szwed: Tak jest, brawo.)

    To jest stanowczo niepotrzebne. Jeszcze raz apeluję o to, żeby zwracać uwagę na znaczenie, i to jest, panie pośle Kulas, jeszcze jedno moje wejście w tę sferę, o którą pan apelował. Nawet pomijając w tym momencie to, czy ktoś chodzi do tego czy innego kościoła, czy w ogóle tego nie robi, chodzi o to, żeby zastanowić się nad znaczeniem, jakie ma dzień wolny, święto poświęcone refleksji i przeżyciom religijnym, a także jest zakorzenione w tradycji naszego narodu, jakie ono będzie miało znaczenie w dzisiejszej Europie, kiedy będziemy się musieli ścierać i znajdować własne miejsce w tej rodzinie europejskiej, podlegając różnego rodzaju wpływom i naciskom. Nie wiem, czy Francja ze swoich problemów etnicznych nie wyszłaby lepiej, gdyby była bardziej świadoma siebie i swoich korzeni. (Oklaski)

    Dzisiaj Sarkozy, prezydent Francji, twierdzi, że błędem było, iż z tego zapisu w preambule zrezygnowano, gdyż to - wobec całkiem bezpośrednich, różnego rodzaju odczuwalnych problemów dnia dzisiejszego - być może stawiałoby społeczność francuską w lepszej sytuacji niż ta, w jakiej znajduje się ona dzisiaj. Być może inaczej przebiegałyby linie napięć społecznych, być może w inny sposób te napięcia by się uzewnętrzniały, być może inny byłby ich charakter i inne reakcje społeczne na zło, które się rodzi.

    Proszę państwa, mam problem z pytaniami pana posła Andrzeja Nowakowskiego, który zadał mi dwa pytania. Pierwsze: Jaki wpływ na polską gospodarkę miałoby to święto w kontekście światowego kryzysu? (Wesołość na sali) Nie wiem i nikt na świecie tego nie wie, nikt nawet nie wie, w jaki sposób światowy kryzys przełoży się na sytuację w Polsce. Klika razy ekonomiści pod tym względem popełnili błąd. Już kilka razy zapowiadano, że kryzys w Stanach Zjednoczonych lada moment przeniesie się na teren Polski, a to nie nastąpiło. Kiedyś mówiono, że dobra koniunktura na Zachodzie miała gwarantować również dobrą koniunkturę w Polsce, ale nie gwarantowała. Czasami jest ten związek, czasami go nie ma. Na razie to, co można zobaczyć, to że kryzys giełdowy, jaki jest w Stanach Zjednoczonych, przełożył się wprawdzie na załamanie giełdy w Rosji.

    (Poseł Michał Wojtkiewicz: Ale nie u nas.)

    Daj Boże, żeby tak dalej było, na razie nie ma śladów paniki na giełdzie warszawskiej, więc nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, nikt na świecie nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć, tak że jestem w specyficznej sytuacji.

    Czy nie warto byłoby zrobić święta w Wielki Piątek, a może nawet lepiej by było w Wielki Piątek? Nie wiem. Jestem pełnomocnikiem inicjatywy przywrócenia Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy. Nie jest tak, że moja inicjatywa wyczerpuje cały obszar życia publicznego. To jest jednocześnie odpowiedź na pytania tych, którzy pytali, dlaczego dopiero teraz, a nie wcześniej. No, to mogę odwrócić to pytanie. Jeżeli państwo uważaliście, że należało to zrobić wcześniej, to przecież ja wam nie zabraniałem. (Oklaski)

    (Poseł Jerzy Materna: Właśnie.)

    Jeżeli ktoś uważa, że można to zrobić później, to ja mogę zadać pytanie: No dobrze, dlaczego można było to zrobić wtedy, kiedy dochód na obywatela w Polsce wynosił jedną setną tego, co dzisiaj, a nie można teraz? Nie rozumiem tego. Dlaczego nie można tego było zrobić w poprzednim Sejmie? No, jest tutaj kilka osób z tej kadencji Sejmu, w którym ja zasiadałem w ławach poselskich. Te kilka osób, które siedzą tutaj na tej sali, w tym także poseł Jan Kulas, na pewno mnie zwolnią od tej odpowiedzi. (Wesołość na sali)

    (Poseł Jan Kulas: Co dobre, to pamiętamy.)

    Pamiętamy, pamiętamy, wprawdzie udało nam się wtedy powiesić krzyż nad drzwiami, ale można powiedzieć, że z wielkim trudem udało nam się ratyfikować konkordat.

    (Poseł Jan Kulas: Z wielkim trudem.)

    Z wielkim trudem. (Oklaski)

    Pan poseł Węgrzyn, czy można zmienić tytuł? Można, dlatego że - jeszcze raz mówię - projekt ten w swojej istocie dotyczy przywrócenia Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy i wszystko to, co jest tam napisane, tego dotyczy. Dlaczego wobec tego taki tytuł? Dlatego że on się odnosi do ustawy państwowej nie do dokumentów kościelnych. W dokumentach kościelnych on zawsze był. Czy nas na to stać? Stać. Jakie będę skutki budżetowe? Nie będzie. (Wesołość na sali) Co będzie z PKB?

    (Poseł Jerzy Materna: Wzrośnie.)

    W moim przekonaniu, jeżeli nastąpi wzrost wydajności pracy, to może się okazać, że podobnie jak to było po wprowadzeniu innych dni wolnych od pracy, dochód narodowy wzrośnie, a nie zmaleje. (Oklaski) Zależy to... Zawsze są dwie rzeczy. (Gwar na sali)

    Panie pośle, nie chcę sobie robić żartów z pana wypowiedzi.

    Są dwie rzeczy: długość czasu pracy i wydajność pracy. Pytanie: W jakim stopniu ułożą się w stosunku do siebie te dwie wielkości? Na razie - obydwaj to wiemy - przykłady i z Polski, i z całej Europy dowodzą, że wydajność pracy w Polsce rośnie.

    (Głos z sali: Nieprawda.)

    No jak to nieprawda? To niech pan policzy, mogę panu podać metodologię. Pójdzie pan, panie pośle, do Biblioteki Sejmowej i na kalkulatorze pan policzy, że rośnie. Naprawdę, do tego nawet nie musi pan do mnie przyjść na wykład. (Wesołość na sali)

    Jeżeli chodzi o pana Szweda, który mówił o tym, czy są bezsensowne przywileje pracownicze, odnosząc się z kolei do czyjejś innej wypowiedzi...

    (Poseł Stanisław Szwed: Do wypowiedzi Rybickiego.)

    Nie bardzo rozumiem, co oznacza pojęcie ˝bezsensowne przywileje pracownicze˝. Mogę powiedzieć jedno. Doskonale pamiętam, iż nam - i panu Kulasowi, i panu Aramowi Rybickiemu, i jeszcze kilku osobom z Platformy, a także całemu PiS-owi oraz PSL-owi i wielu osobom z lewicy - brzmią nadal w uszach słowa Jana Pawła II powtarzane w różnych miejscach: nie nos dla tabakiery, nie robotnik dla pracy; praca dla robotnika, praca dla pracownika. (Oklaski)

    Jak na razie nie widać, żeby czy to z uprawnień urlopowych, czy z uprawnień emerytalnych, czy z innego powodu wynikała jakaś szkoda dla Polski. Czy się obawiam, że nie zostanie przekroczona ta granica? Tak, obawiam się. Jest gdzieś ten punkt, po przekroczeniu którego pójdziemy za daleko i może się okazać, że będzie to antyprodukcyjne. Związki zawodowe w Stanach Zjednoczonych odgrywały wspaniałą rolę. Związek zawodowy transportowców, kiedyś potęga, która była w stanie wymusić na rządzie wszystko, doprowadziła do wprowadzenia stawek 2 razy większych niż przedtem. I zapracował na własną zgubę. O krok od nas na zachód - zjednoczenie Niemiec, które doprowadziło do tego, że płace zostały zbliżone, a wydajność pracy nie. Przywileje zostały rozciągnięte, a w wydajności pracy nic się nie zmieniło. I mamy taką sytuację, że jak się bywa na terenie landów wschodnich, w dawnym NRD, to tam się z zazdrością mówi o Polsce. Można usłyszeć: wy macie dynamikę, wy macie przyszłość, wy się świetnie rozwijacie.

    Nie lekceważę tego, że w którymś momencie mogłoby nastąpić przegięcie, ale na tyle, na ile znam moich kolegów związkowych z NSZZ ˝Solidarność˝, a także partnerów związkowych, z którymi jako prezydent muszę się spotykać, mogę zaręczyć, że nie mamy w Polsce do czynienia ze związkami roszczeniowymi. Na razie nie widzę takiego niebezpieczeństwa - być może w następnym pokoleniu, w tym pokoleniu nie - żeby nastąpiło przegięcie pod tym względem.

    Wszystkie trzy związki zawodowe, które wyraziły pozytywną opinię lub przynajmniej nie wyraziły negatywnej opinii w stosunku do tego projektu ustawy, wiem, że nie podejmowały tej decyzji automatycznie, tylko dyskutowały, także w kategoriach uprawnień pracowniczych, w kategoriach tego, co będzie z punktu widzenia ich przyszłych dochodów.

    Zbliżam się już do końca.

    Chciałbym podziękować kolejnym mówcom, ale pani Elżbiecie Rafalskiej nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w wypowiedziach posłów pochodzących z kół liberalnych jest tyle przekłamań co do liczby świąt. Może jest tak, że każdy widzi to, co chce zobaczyć. Natomiast nie zawsze, jak widać, ma to związek z prawdą, którą łatwo jest osiągnąć, bo jest to w oficjalnych dokumentach Unii Europejskiej, m.in. dlatego zachęcałem panów posłów z Platformy Obywatelskiej, żeby skorzystali, gdyż mają w Parlamencie Europejskim niezwykle dobrych, kompetentnych przedstawicieli; PiS ma nie gorszych, ale oni mają bardzo dobrych, zresztą bardzo dobrych mają także pozostałe kluby. Można zasięgnąć informacji u źródła, bo to jest w tamtych biuletynach, to jest w tamtych informacjach. Nie ma co tworzyć jakichś dziwnych konstrukcji, które do niczego się nie odnoszą.

    Dlaczego następowała zmiana szacunków rządu, nie mam pojęcia.

    Dlaczego nie poszliśmy drogą poselską, już odpowiadałem.

    Dlaczego Episkopat, pani Izabela Jaruga-Nowacka, nie uwzględnił tej inicjatywy?

    (Poseł Izabela Jaruga-Nowacka: Nie tej inicjatywy, tego święta w konkordacie.)

    Tego święta w konkordacie. Ksiądz biskup Budzik, sekretarz Episkopatu Polski, na pewno pani poseł odpowie, jeżeli pani poseł zwróci się do niego w tej sprawie.

    (Poseł Izabela Jaruga-Nowacka: A pan nie wie?)

    Nie jestem rzecznikiem Episkopatu Polski. Występuję jako przedstawiciel komitetu inicjatywy, wobec tego mogę odpowiadać na inne pytanie, dlaczego drogą inicjatywy, a nie drogą petycji. Powtórzę raz jeszcze. Dlatego że w układzie jest dwóch partnerów, tym drugim partnerem jest państwo, a to jest najważniejsza instytucja państwowa, więc idę tą drogą. Jako wolny człowiek mam prawo wyboru. (Oklaski)

    Czy wykasować święto 1 Maja? Nie mam kompetencji ani upoważnień do wypowiadania się w tej sprawie.

    Jeśli chodzi o propozycję Lewicy, aby rozważyć kwestię dodatkowego dnia urlopu - nie mam kompetencji w tej sprawie.

    Czy próbowaliśmy rozmawiać z rządem? Nie, na tym etapie - to jest pytanie pana Jacka Falfusa - to byłoby nieuzasadnione, dlatego że, jeszcze raz powtarzam, chcieliśmy przeprowadzić czystą inicjatywę obywatelską i z naszymi postulatami dojść do marszałka Sejmu, u którego tę inicjatywę zakotwiczyliśmy. Czy wobec tego będziemy próbowali rozmawiać? Tak. Z klubami parlamentarnymi, mam nadzieję, że każdy po kolei będzie chciał spotkać się z przedstawicielami naszej inicjatywy i podyskutować w bardziej komfortowych warunkach, tak bym to ujął.

    Pan Waldemar Wrona z PiS, jak zagłosują członkowie Platformy, którzy byli w ZChN? (Wesołość na sali) Mam nadzieję, że za. (Oklaski)

    Pan Jan Religa, pan poseł z PiS-u. Czy te wyliczenia to nie jest wciskanie kitu? Otóż nie użyłbym tego słowa w Wysokiej Izbie. (Wesołość na sali) Natomiast jeżeli pan poseł ma na myśli to, że są to wyliczenia mało wiarygodne, to do takiego stanowiska bym się przychylił. (Wesołość na sali, oklaski)

    Pan poseł Tadeusz Tomaszewski - znowu to pytanie o mnożenie nonsensownych świąt pracowniczych. Nie uważam, żeby inicjatywy dotyczące ustanowienia Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy było mnożeniem nonsensownych świąt pracowniczych. O tym już mówiłem, zresztą wiem, że pan Tadeusz Tomaszewski nie opowiadał się za tym zdaniem, pytał, co ja na ten temat sądzę.

    Pan poseł Szymon Giżyński podczas wypowiedzi popierającej moją wypowiedź i wniosek złożony w imieniu komitetu w pewnym momencie przez pewne skojarzenia przypomniał mi jedno ze słynnych stwierdzeń towarzysza Wiesława Gomułki. Otóż w którymś momencie na forum najwyższych władz zgłoszono postulat, żeby coś zrobić z płacami w handlu, bo pracownicy byli słabo wynagradzani. Wieść powszechna niosła, że towarzysz Wiesław w związku z tym strasznie się zdenerwował i powiedział: Po co im podnosić płace, jak i tak kradną? (Wesołość na sali)

    Tu powracam do tych, którzy mówią, że skoro ludzie świętują to święto, to nie warto robić z tego dnia wolnego od pracy. Warto. Po to, żeby świętowali nie ukradkiem, tylko godnie, żeby mieli czas na to, żeby było możliwe wspólne pójście do kościoła, wspólne zjedzenie posiłków w domu, żeby był to element i formacji duchowej, i życia rodzinnego. Warto. Z tego powodu warto. (Oklaski) A to, że Polacy z tego nie zrezygnowali, to jest właśnie argument, dlaczego podjąłem tę inicjatywę - jeden z pierwszych argumentów, jaki przyszedł mi do głowy. (Oklaski) Proszę zauważyć, minęło 50 lat i Polacy nie chcą zrezygnować z czegoś, co wykreślono. Nic chcą zrezygnować z czegoś, co wykreślali. To może czas, żeby im to przywrócić? Tak by się mogło wydawać. Tak w każdym razie postanowiłem.

    Czy wobec powyższego nie próbowałbym tego zrobić najpierw w swoim własnym mieście? - padło jedno z pytań. Jak miałbym takie uprawnienie, tobym spróbował. (Wesołość na sali) Tak że jak państwo dacie samorządom lokalnym prawo do ustanawiania świąt na swoim terenie, dni wolnych od pracy, nie tych zastępczych za coś tam, tylko ustanawiania dni wolnych od pracy, to niewykluczone, że z tego skorzystam, jak nie przy tej, to przy innej okazji. Na przykład być może zrobię dniem wolnym od pracy dzień założenia miasta Łodzi. Dlaczego nie? Chętnie to zrobię, tylko niech mam do tego prawo. (Oklaski) I na swoją odpowiedzialność.

    Co natomiast w tej sprawie? Otóż utwierdziłem się w przekonaniu, że to, co Gomułka zrabował, trzeba narodowi oddać. Kiedy w pierwszym roku po objęciu funkcji prezydenta miasta Łodzi zaproponowałem moim sąsiadom - nie obaj byli z mojej opcji politycznej, dla jasności, jeden chyba był z Platformy - czy nie moglibyśmy się na dzień Trzech Króli wybrać do księdza arcybiskupa i dla przypomnienia Trzech Króli...

    (Głos z sali: Trzy flaszki wypić.)

    ...przyjść do szopki, która stała przed katedrą, i wręczyć arcybiskupowi, złożyć u żłóbka, kadzidło, mirrę i taką malutką sztabkę złota, zakupioną leganie w Narodowym Banku Polskim. W pierwszym roku ja fundowałem te trzy dary, okazało się, że w następnym ufundował to prezydent Zgierza, a w kolejnym roku Pabianic, i tak to poszło. I za każdym razem to wydarzenie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem społecznym. Był tylko jeden problem - nie mogli brać w tym udziału ludzie, którzy w tym dniu pracowali w zakładach pracy.

    (Głos z sali: Po południu mogli.)

    Wie pan, można mieć różne pomysły, ale po co.

    Jasne, że naród polski jest wyszkolony w tym, że jak mu czegoś nie pozwalają, to robi to w inny sposób. Ale na ogół czynił to wtedy, kiedy władały nim siły obce, wrogie i kiedy musiał uciekać się do podstępu i do oszukiwania sił wrogich. A my tu mamy nasze państwo i naszą władzę, i nasz Sejm, i nasz interes narodowy. (Oklaski)

    Pan Michał Wojtkiewicz, poseł PiS, pyta, skąd się wzięły te 4 mld. Nie wiem.

    Pani Anna Sikora z PiS, dlaczego zbieraliście podpisy. Chcieliśmy zobaczyć, pani poseł, jaki jest rzeczywisty zakres poparcia dla dnia wolnego, bo może rzeczywiście to już jest tak, że tylko nam się wydaje, tym, którzy są przekonani, oraz tym wójtom i burmistrzom, którzy się zebrali na opłatku, reprezentując miasta papieskie, że to należałoby przywrócić, a tak naprawdę to może ludziom to wisi... Przepraszam - może dla ludzi nie jest to ważne.

    Przepraszam najmocniej, panie marszałku.

    A więc postanowiliśmy to sprawdzić. Każdy, kto zbierał podpisy w ramach akcji ulicznych, nie posługując się strukturami organizacji, bo to jest zupełnie inna sprawa, ale właśnie wśród ludzi, wie, że napotyka tam co najmniej trzy bariery. Pierwsza bariera polega na tym, że nie ma takiej możliwości, żeby ludzi skrzyknąć w jedno miejsce i żeby tam podpisywali, tylko oni ˝kapią˝. Czasami stoi się i jest 10 osób na godzinę, czasami są dwie na godzinę, a czasami jest 30 na godzinę. Czasami stoi kolejka, a innym razem człowiek denerwuje się, że nikogo nie ma. I tak to było także tym razem. Druga sprawa - jak znaleźć tych, którzy za darmo będą stali przy tych listach i zbierali podpisy. Jeżeli inicjatywa nie zyskuje poparcia społecznego, to tu jest jej kamień nagrobny. Nie znajdzie się ludzi, którzy będą chcieli stać dłużej niż przez pierwszy dzień. Na pierwszy ich się namówi, a potem już nie. Trzeba wierzyć w sens tego, co się robi, żeby zbierać. Uwierzyłem, kiedy się okazało, że wtedy, kiedy chcieliśmy zebrać pierwszy tysiąc do zarejestrowania komitetu, zebraliśmy 3 tys., mimo że chcieliśmy sami sobie postawić barierę. Ludziom chciało się zbierać, zbierali. Proszę zauważyć, że złożyliśmy nasz wniosek 24 czerwca, choć mogliśmy czekać do 7 lipca. Z góry założyliśmy sobie, że jak do 24 czerwca nie zbierzemy, nie będziemy chodzić po ulicach - po prostu nie. I proszę zajrzeć do komunikatów, nadal wiszą jeszcze na naszej stronie internetowej, wyraźnie tam powiedzieliśmy: 24 czerwca koniec. A dla lokalnych środowisk wyznaczyliśmy termin o tydzień wcześniejszy, żeby nie znaleźć się w takiej oto sytuacji, że dowiezie albo nie dowiezie, połowa dobrze, połowa źle. Dlatego wszystkie podpisy, które trafiły do marszałka, były sprawdzane pod względem formalnym co do kropki i co do przecinka. Ale tę szybkość i tę łatwość zbierania podpisów miałem prawo potraktować jako wyraźny dowód, że naród tego chce - że naród tego chce i że tutaj tylko funkcja czasu i funkcja wydolności decydowała o ilości tych podpisów. Gdyby bowiem można było powiedzieć tym, którzy je zbierali po różnych miastach, że będzie jeszcze jakaś możliwość, by ci, co przyszli bez dowodów osobistych i PESEL-u, mogli gdzieś zadzwonić i to uzupełnić, to mielibyśmy tych podpisów więcej. Ale my byliśmy komitetem obywatelskim, nie mieliśmy swoich siedzib w każdym powiecie. Gdzieniegdzie, gdzieś tam kątem, mieliśmy adres, ale w sumie opierało się to wyłącznie na ludziach, którzy chcieli to robić za darmo i bez jakiegokolwiek zaplecza technicznego. Jedyne zaplecze techniczne, jakie mogli otrzymać od tych stowarzyszeń, które w tym wzięły udział, to było to, że dostawali wzorzec karty, na której się zbierało podpisy. Ale już odbitki musieli sobie zrobić sami. A więc także i to proszę wziąć pod uwagę, bo te 700 tys. podpisów to jest także taki stos papieru.

    Zbliżam się do końca, panie marszałku, bo też i niewiele już głosów mi zostało.

    Dziękuję panu Zbigniewowi Dolacie, panu Tomaszowi Lenzowi, panu Tadeuszowi Cymańskiemu. Pan Cymański zadał bardzo ważne pytanie (i tutaj jest duża zgodność między mną, panem Cymańskim i Aramem Rybickim): Czy Gomułka wykreślił święto kościelne? Nie, takiej mocy i takiej władzy nie miał. Natomiast co wykreślił? Wykreślił święto państwowe, wykreślił dzień wolny z kalendarza państwowego. I przywrócenia tego my się domagamy. A poza tym pana posła Cymańskiego jak zwykle słuchałem z wielką przyjemnością estetyczną.

    Dziękuję za występ panu Stanisławowi Pięcie, panu Tomaszowi Latosowi, pani Marii Zubie, panu Jackowi Kurskiemu.

    Chciałbym także serdecznie podziękować osobom, które być może, przekładając te karty, pominąłem.

    Serdecznie dziękuję raz jeszcze za całą tę dyskusję. Ona była dla mnie bardzo pouczająca.

    Mogę odpowiedzieć jeszcze na jedno pytanie: Dlaczego zdecydowałem się przyjść z tym do tego Sejmu? A do jakiego miałem przyjść? Jeżeli, patrząc na skład tego Sejmu, widzę Prawo i Sprawiedliwość, organizację patriotyczną i wierną wartościom chrześcijańskim, jeżeli widzę Platformę Obywatelską, formację, którą traktowałem jako wierną tradycjom narodowym i chrześcijańskim, jeżeli widzę PSL, formację wierną tradycjom narodowym i chrześcijańskim - po raz pierwszy taki Sejm! - to się odważyłem z tym przyjść, bo w takim Sejmie jest szansa, że to zostanie przyjęte. Przecież proszę zauważyć, że ten Sejm jest pod tym względem tak dobry, że jak pamiętam wypowiedzi niektórych posłów lewicy, to mogę powiedzieć, że także i z tego punktu widzenia struktura Sejmu jest lepsza niż kiedykolwiek do tej pory. (Oklaski) No, mam nadzieję, że się nie pomyliłem.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowni Państwo! W imieniu nie tylko owych 700 tys. Polaków, którzy podpisali ten wniosek, ale także wszystkich tych, którzy to święto z uporem świętują, pokonując wszelkie trudności życia codziennego, zwracam się o przyjęcie tej ustawy i oddanie narodowi tego, co mu komuna zrabowała. (Długotrwałe oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia