5 kadencja, 41 posiedzenie, 2 dzień (09.05.2007)
19, 20 i 21 punkt porządku dziennego:
19. Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o ograniczeniach związanych z pełnieniem funkcji publicznych (druk nr 1569).
20. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o samorządzie gminnym oraz niektórych innych ustaw (druk nr 1526).
21. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o samorządzie gminnym oraz o zmianie niektórych innych ustaw (druk nr 1677).
Poseł Alfred Budner:
Panie Marszałku! Panie Premierze! Wysoka Izbo! Czystość i przejrzystość życia publicznego to sprawa dla nas bardzo ważna. Jesteśmy chyba wszyscy przekonani o tym, że tak być powinno, i nikt nie ma co do tego wątpliwości. Natomiast jest to tylko jedna strona medalu. Druga strona medalu to zmora grosza publicznego: przetargi, przetargi i jeszcze raz przetargi tylko z nazwy publiczne. Tak naprawdę przetargi bowiem odbywają się w zaciszu gabinetów, gdzie otwierane są koperty, przekreśla się jedno, dopisuje się drugie, i taki przebieg mają te przetargi. Inne koperty w związku z tymi przetargami przekazuje się w innym miejscu. To musimy, panie premierze, zwalczać przede wszystkim. Chcę podać przykład. W moim powiecie jest bardzo bogata, kopalniana gmina Kleczew i miejscowość Budzisław Kościelny, gdzie wybudowano już dosyć dawno, w poprzedniej kadencji, gimnazjum na 250 uczniów za ok. 10 mln zł. W mojej gminie zaś szkołę na 450 uczniów wybudowano za niecałe 5 mln zł. Czy w gimnazjum w Budzisławiu Kościelnym są złote żarówki albo złote klamki? Chyba nie. To jest to zło, drążące nasze życie publiczne. Oczywiście zgłaszałem ten przypadek do izby obrachunkowej. I cóż z tego? Mam pytanie: Co zrobić, żeby można się było przyjrzeć pracy izb obrachunkowych, temu, co one robią? W związku z tym pytam: Ile przestępstw wskazały izby obrachunkowe, ile osób zostało skazanych na ich wniosek, bo chyba nie tak wiele?
Kolejna sprawa to prokuratury. Z uporem maniaka, jeżeli miałem sygnały od społeczeństwa, składałem wnioski do prokuratury, zawiadamiając o danym przestępstwie. Jak do tej pory nic się w związku z tym nie wydarzyło. Panie premierze, może żartobliwie, ale proponuję, aby pan zebrał jednego dnia w Warszawie wszystkich prokuratorów rejonowych najniższego szczebla i zrobił losowanie, wysyłając każdego z nich w nowe, inne miejsce w Polsce. Nie potrzeba nikogo zwalniać. Trzeba rozwalić sitwę prokuratorską raz na zawsze, wtedy będzie porządek, będzie miał kto naprawdę szukać winnych. Inaczej nic z tego nie będzie.
Kolejna sprawa dotyczy kont zagranicznymi. Jak możemy się dowiedzieć, czy rekiny finansowe - nie jakiś tam wójt czy burmistrz - transferują pieniądze za granicę, bo jest to ważna sprawa? Tam są pieniądze, o których nigdy się nie dowiemy. Tu jest na pewno pole do popisu. Najważniejsze zaś jest to, jak rozwalić polskie porozumienie ponad podziałami, bez żadnych szyldów politycznych. W każdej niemalże gminie, w każdym mieście, powiecie, a może i w województwie jest tzw. polska sitwa, która ma się dobrze. Będzie ona istniała tak długo, jak długo obywatele tego kraju na to pozwolą i jak długo będzie zapotrzebowanie na tego typu usługi, a na razie ono jest. Jak to działa? Bardzo prosto. W gminie jest jeden przedsiębiorca żyjący z przetargów gminnych. Gdy przychodzą wybory, inwestuje on w aktualnego wójta, burmistrza, ponieważ tak jest najprościej, wiadomo, że się znają i nadal będą swoje ugrywać. To jest jak zakała i bardzo nas to boli.
Jestem za bezwzględną konfiskatą mienia, jeżeli ktoś coś zdefraudował. Nie mogą być w tym wypadku żadną obroną tzw. rozwody ekonomiczne. Nie powinny one chronić przed utratą mienia, nawet gdy są to rozwody uwiarygodnione, tak jak na załączonym wczoraj obrazku, przyjaźnią podobno platoniczną. (Wesołość na sali)
Panie pośle Skwierczyński, mówił pan, że Samoobrona walczyła z korupcją. Ma pan rację: walczyła. Wydaje mi się jednak, że chyba już nie walczy. Mówię tu o panu pośle Maksymiuku, głównym rozdającym w Samoobronie, znanym przekręcie - mówię to jasno i otwarcie - który Samoobronę traktuje jako cichą, niezatapialną przystań, w której nie dosięgną go żadne burze sprawiedliwości i jakoś przetrwa. Ma pan rację, w 1999 r. też stałem w obronie polskich rolników na przejściu w Świecku, a pan Maksymiuk, parafrazując słowa premiera, stał wtedy tam, gdzie stało ZOMO. Dziękuję bardzo.
Przebieg posiedzenia