4 kadencja, 62 posiedzenie, 3 dzień - Poseł Elżbieta Radziszewska

4 kadencja, 62 posiedzenie, 3 dzień (27.11.2003)


25 punkt porządku dziennego:
Informacja bieżąca.


Poseł Elżbieta Radziszewska:

    Dziękuję bardzo, panie marszałku.

    Panie Ministrze! Posłowie na tej sali, na całej sali unaocznili panu dramat, jaki dzisiaj się dzieje w całej Polsce, w wielu powiatach. I dane uśrednione, które nam pan dzisiaj podał, to są dane tylko uśrednione. Bo jeżeli w podstawową opiekę zdrowotną włączymy usługi pielęgniarskie, położnicze, higieny szkolnej, rehabilitacji, stomatologii, to może i ta średnia tak wyjdzie. Natomiast jeżeli realnie przyjrzymy się tym ofertom złożonym do konkursu ofert, to niestety rzeczywistość nie jest taka różowa. Czy pan minister zastanowił się, dlaczego ci świadczeniodawcy nie przystąpili do takiego konkursu ofert, że przecież był powód, bo jak lekarz podstawowej opieki zdrowotnej ma wziąć odpowiedzialność za własnego pacjenta, zapewnić mu swoją opiekę przez cały dzień i całą noc, zwłaszcza w gminach wiejskich, gdzie jest co najwyżej dwóch lekarzy, a często jeden na 2 tys. czy na 1,5 tys. mieszkańców? Czy ci lekarze nie mają racji, jeśli mówią, że my nie jesteśmy w stanie rzetelnie naszym pacjentom powiedzieć: bierzemy za was odpowiedzialność; bo wiedzą, że okaże się, iż w czerwcu zabraknie pieniędzy, wystawią własnych pacjentów do wiatru, nie mogą wobec nich postąpić rzetelnie. A więc szkoda, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie przeprowadził analizy.

    Ale chciałabym powiedzieć jeszcze, że problemy są nie tylko w podstawowej opiece zdrowotnej. Mamy przykłady, że 100% stomatologii nie złożyło ofert do konkursu, np. 50% albo 80% w Raciborzu nie przystąpiło do konkursu ofert ze specjalistyki. I tu też wszyscy lekarze będą udzielać porad specjalistycznych? Panie ministrze, to jest dramat. Ale z drugiej strony słyszymy, że są czynione przez dyrektorów Narodowego Funduszu Zdrowia naciski na świadczeniodawców, by już teraz, po czasie składali oferty, by te oferty były andydatowane - przecież to jest przestępstwo. Poza tym usłyszałam, że ma iść po linii politycznej namawianie, by wójtowie, burmistrzowie i prezydenci z SLD, starostowie i marszałkowie na siłę zakładali jako samorząd POZ-y, a wojewodowie w trybie ekspresowym rejestrowali nowo powstające placówki służby zdrowia publicznej, by zabezpieczyć jako samorządy tego typu rzeczy. To ja nie wiem, czy my żyjemy w państwie wojskowym SLD, że w ten sposób ma być? Mam nadzieję, że ta wizja się nie sprawdzi.

    Dlaczego pan powiedział, że pan rozmawiał z panem prezesem Panasem, by rozmawiał ze świadczeniodawcami? Panie ministrze, w ramach nadzoru myślę, że pan zna odpowiedź na to pytanie, dlaczego nie rozmawiał, bo to jest dziwne; powinien podjąć rozmowy, pan go prosił, a on nie podjął.

    To, że ustawa o Narodowym Funduszu Zdrowia jest zła, to wszyscy już wiedzą, nie tylko my mówimy, ale już wszyscy to wiedzą i na własnej skórze już dzisiaj to odczuwają. Nie dość, że szpitale toną w długach, do specjalisty czeka się cztery, siedem miesięcy, rozmontowane zostało do końca ratownictwo medyczne, to teraz trzeba jeszcze zniszczyć to, co jakoś działa, czyli podstawową opiekę medyczną, niepubliczne ZOZ-y pod ziemię zakopać, bo to, co niepubliczne, dla Socjaldemokracji jest złem, które należy zniszczyć.

    My czekamy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który tę ustawę uzna w całości lub w części za niekonstytucyjną i będziemy wiedzieć, co wyrzucić do kosza. Ale dzisiaj, panie ministrze, jest już czas zbyt gorący i warto w ramach tego prawa, które niestety obowiązuje, zacząć rozmawiać, zacząć prowadzić dialog. Ta ustawa przewiduje unieważnienie konkursu ofert, bo jest tragedia, i przeprowadzenie rokowań; albo przychylić się do propozycji naszej i PSL i aneksować stare ustawy, ale negocjujące ze świadczeniodawcami oferty na rok i umowy na rok 2004, podpisać umowy z nowymi świadczeniodawcami i uciszyć niepokój, jaki jest wśród pacjentów, wśród lekarzy, wśród pielęgniarek, bo dosyć mamy ciężkiego życia w ogóle, to jeszcze tutaj, w zdrowiu trzeba nam dołożyć. Myślę, panie ministrze, że nie pora i nie ma potrzeby, ani też prezydent zgodnie z konstytucją nie ogłosił nam stanu wojennego, tworzyć od stycznia roku 2004 medycyny stanu wojennego. Bo aż boję się myśleć, że w każdym powiecie powstanie coś, co się nazywa, o czym każdy lekarz uczył się na studiach - batalionowe punkty udzielania pomocy. A selekcje kto będzie robił? Przeszkoleni sanitariusze np. ze straży pożarnej, z pogotowia ratunkowego? Po prostu ja sobie tego nie wyobrażam. To nie jest czas wojny, panie ministrze. Ważne jest, żeby dzisiaj pan prezes Panas - i żałuję jeszcze raz, że go dzisiaj tutaj z nami nie ma - przestał potrząsać szabelką jako wojskowy, przestał się nadymać i zaczął w końcu rozmawiać dla dobra pacjentów, którzy dzisiaj są zagubieni, mają poczucie tragedii, która się może wydarzyć. Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia