3 kadencja, 43 posiedzenie, 3 dzień - Poseł Stanisław Kracik

3 kadencja, 43 posiedzenie, 3 dzień (22.01.1999)


20 punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie głównego inspektora pracy z działalności Państwowej Inspekcji Pracy w 1997 r. (druk nr 474) wraz ze stanowiskiem komisji (druk nr 825).


Poseł Stanisław Kracik:

    Panie Marszałku! Panie Posłanki i Panowie Posłowie! Chciałbym mówić nie o związkach zawodowych i o działalności Sejmu, ale o sprawozdaniu głównego inspektora pracy. To, co chcę powiedzieć, dedykuję zarówno Radzie Ochrony Pracy, jak i głównemu inspektorowi. I chciałbym powiedzieć nie o tym, co tu jest, ale o tym, czego tutaj nie ma. Bo ja rozumiem, honoruję i respektuję zasadę, że sprawozdanie musi dotyczyć zdania sprawy z tego, czego wymagają ustawy i co wynika z planu pracy ustalanego przez Radę Ochrony Pracy. W związku z tym ten dokument inny być nie może. Ale chciałbym prosić o wspólną refleksję nad tym, jakie jest przełożenie pomiędzy sprawozdaniem Głównego Inspektora Pracy a następnym planem pracy. Tu jeden z posłów, chyba z klubu AWS, bardzo racjonalnie zwracał uwagę na to, że mamy roczne opóźnienie i sprawozdanie nie ma po prostu prawie żadnego wpływu na kolejny plan pracy, bo ten plan ma dotyczyć już nowej rzeczywistości. Wydaje się, że bez spełnienia postulatu, aby przynajmniej w I półroczu następnego roku było rozpatrywane to sprawozdanie i następowało wyciąganie wniosków do planu pracy na rok następny, takie, które niosłoby ścisłą korelację pomiędzy tym, co wynika ze sprawozdania, a tym, co trzeba zrobić, wpływ ten jest niewielki. To jest uwaga pierwsza.

    Uwaga druga dotyczy właśnie bardziej tego planu pracy. Ze sprawozdania można wyczytać to, o czym tu już do tej pory była tyle razy mowa, i dość jednoznacznie pozytywną opinię, że rośnie liczba narzucanych planem pracy kontroli. Można to przeliczać różnie, np. uwzględniać, że kontrola trwa dwa dni, że w efekcie, biorąc pod uwagę urlopy itd., może jeszcze krócej, że z powodu tego, że się jednak udziela poradnictwa, tych kontroli efektywnie na jednego przypada około 100, a nie ponad 70. To wszystko jest w sprawozdaniu i nie chcę z tym polemizować.

    Natomiast wydaje mi się, że trzeba by postawić kilka pytań. Pierwsze dotyczy proporcji, jeśli chodzi o to, co nazywa się poradnictwem - nie szkoleniem, bo ze szkoleniami wiąże się niebezpieczeństwo, o którym mówiła pani posłanka Liszcz. Ja uważam, że to jest zupełnie inna kwestia. Trzeba licencjonować firmy, które szkolą, natomiast na pewno nie budować niejasnych związków między inspektorami a szkoleniem. Chodzi tu więc o poradnictwo, które jest bezpłatne, chodzi o coś, co ja bym nazwał profilaktyką. Ile jej powinno być? W sprawozdaniu jest informacja o tym, ile osób - ilu pracowników, ilu pracodawców - skorzystało z tych porad. Ale jaka powinna być relacja pomiędzy funkcją inspekcyjną, czytaj: policyjną, kontrolną, a edukacyjną, prewencyjną? To nie jest dla mnie jasne. I powiem wprost: wydaje się, że bez odpowiedzi na pytanie, komu radzić i kiedy radzić, doradzać, tego dylematu się nie rozstrzygnie. Mianowicie to jest tak, że jeżeli ktoś projektuje i buduje nowy zakład, to musi uzyskać opinie tzw. branżowe, w tym opinię strażacką i bhp-owską, i inne. Można powiedzieć, że w odniesieniu do pewnego standardu bezpieczeństwa i warunków jest to już na etapie projektowym sprawdzone i po zbadaniu zgodności wykonania z projektem wszystko jest jasne. Ale pytanie, komu radzić, jest, wydaje mi się, bardzo istotne. Otóż tak się jakoś niepostrzeżenie zmieniło w Polsce, że samorząd terytorialny stał się dzisiaj największym pracodawcą. Jeżeli w tym uwzględnimy dyrektorów szkół i nauczycieli podległych gminom, to okaże się, że jest on niekwestionowanie największym pracodawcą. I właściwie kto, w jaki sposób, jeśli chodzi o inspekcję pracy, pracuje z przedstawicielami samorządów, z zarządami gmin, dzisiaj też powiatów i województw samorządowych? To jest pole do zagospodarowania. Nie mówię tego po to, by krytykować, tylko po to, by w kolejnym planie pracy - a może plan na ten rok da się jeszcze zmodyfikować - ta problematyka się znalazła. Wydaje się, że tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której trudno zarzucać złą wolę ludziom podejmującym decyzje w samorządach, ale równocześnie z całą pewnością ludzie ci, ponieważ pochodzą z wyborów, nie zawsze są fachowcami w tych dziedzinach, za które odpowiadają, i dla nich doradztwo jest rzeczą nie do przecenienia.

    Myślę, że warto byłoby w analizie dotyczącej tego sprawozdania zawrzeć jeszcze dwie kwestie.

    Pierwsza dotyczy nie tylko takiej statystyki: 121 tys. wypadków. Wiem, że cierpienia mierzyć nie można, ale da się policzyć koszty ponoszone, w sumie ze środków publicznych, w wyniku tych wypadków. Trzeba byłoby zważyć i zestawić, na ile nakłady na inspekcję - zwłaszcza, powiadam, w tej warstwie prewencyjnej, doradczej, nie tylko policyjno-kontrolnej - mogłyby być w budżecie państwa zwiększone, po to, aby uniknąć strat. Taki rachunek trzeba zrobić. Tego rachunku tutaj nie dostrzegam.

    Wydaje mi się też - i to jest druga uwaga, w tej drugiej części - bez pewnej perspektywicznej analizy dotyczącej kierunku rozwoju nowych rodzajów miejsc pracy dobre układanie planu pracy, dobre przygotowanie się do tego, aby inspekcja pełniła swoją, jakże ważną misję, nie będzie do końca efektywne. Chcę powiedzieć o bardzo miłych, sympatycznych działaniach - o których nie mówi się w tym sprawozdaniu - np. krakowskiej inspekcji pracy, która dla poszczególnych niejako branż i rodzajów wykonywanych prac opracowuje i wydaje bezpłatnie prosty poradnik, dzięki któremu nie musisz być specjalistą, żebyś mógł wiedzieć, jakie są twoje obowiązki, kiedy się umawiasz z wykonawcą o jakąś pracę, żebyś wiedział, jakie są twoje obowiązki, kiedy kogoś zatrudniasz, a jak się zatrudniasz, jakie są twoje uprawnienia.Wydaje się, że taka funkcja dydaktyczna, poszerzanie z własnej inicjatywy swojej wiedzy istotnie sprawia, że obraz inspekcji pracy również w oczach pracodawców się zmienia.

    Nie do końca zgadzam się z tymi wszystkimi wypowiedziami wskazującymi na przypadki a to przekupstwa, a to stronniczości, a to czegoś tam jeszcze. W moim odbiorze, również jako pracodawcy, inspekcja pracy jawi się coraz bardziej jako instytucja pożądana.

    Kończę taką refleksją, i to jest piąta sprawa. Pani posłanka Liszcz pytała, czy są zakłady, w których nie było kontroli przez lata? Regionalne izby obrachunkowe, prowadząc kontrolę działalności samorządu terytorialnego, mają obowiązek w ciągu 4 lat dokonać kontroli kompleksowej. Wiem, że tego się nie da zrobić we wszystkich zakładach pracy, np. w małym zakładzie fryzjerskim, ale być może warto by postawić pytanie o dolny próg ilości zatrudnionych i pewien minimalny okres, w którym taki zakład powinien być poddany jakiejś kompleksowej kontroli, nie tylko jednodniowej. I to też polecam państwa uwadze. Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia