2 kadencja, 103 posiedzenie, 1 dzień - Poseł Artur Smółko

2 kadencja, 103 posiedzenie, 1 dzień (19.03.1997)


6 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie:
   1) poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (druk nr 2203),
   2) poselskiego projektu uchwały w sprawie powołania Komisji Nadzwyczajnej Sejmu do rozpatrzenia projektów ustaw o zmianie ustawy Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (druk nr 2209).


Poseł Artur Smółko:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chcę zacząć od smutnej konstatacji, przedstawiając w imieniu Unii Pracy projekt ustawy o zmianie ordynacji wyborczej. Otóż gdy popatrzymy na badania opinii publicznej, które mówią o zaufaniu do polskiej klasy politycznej, do polskich partii i do instytucji, które te partie w końcu obsadzają, oczywiście w imię dobra wspólnego, swoimi ludźmi, to ta konstatacja musi być smutna, albowiem polskie społeczeństwo twierdzi, że nie ufa politykom. Znaczna część ankietowanych uważa, że politycy, posłowie są w parlamencie czy w urzędach po to, żeby właściwie reprezentować tylko własne interesy. Wydaje mi się, że ta smutna konstatacja powinna przynieść nam refleksję, że nie jesteśmy bez winy. I źle się dzieje, jeżeli w tej sprawie sami nic nie potrafimy zrobić. Jest tak, że polscy politycy są oskarżani o korupcję. Czasami nie jest to oskarżenie bezzasadne. Jest tak, że w Polsce spotkanie świata gospodarki i świata polityki jest rzeczywiście po prostu korupcjogenne. I niestety nie ma dzisiaj tak skutecznego ustawodawstwa, by można było powiedzieć, że jako Sejm, jako ludzie odpowiadający za prawo w Polsce, zrobiliśmy jakiś krok, dobry krok we właściwym kierunku, by zapobiec takim sytuacjom, które powodują korupcję, które wywołują zarzuty, często, niestety, słuszne.

    Chcę przypomnieć, że parę miesięcy temu Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął projekt apelu do partii politycznych, by ujawniły one źródła środków finansowych wydatkowanych w kampaniach wyborczych, by ujawniły swoje finanse. Tak się składa, że dzisiaj jest tylko jedna partia polityczna, która ujawniła swoje finanse. Dosłownie jedna.

    (Poseł Gwidon Wójcik: Bo inne nie mają środków.)

    To partia, która jest podpisana pod tym projektem zmiany ustawy. I w imię takich samych poglądów, jakie legły u podstaw naszego wniosku o apel Sejmu w sprawie jawności, zgłaszamy dzisiaj projekt zmiany ordynacji wyborczej.

    Myślę, że dość naturalna będzie konstatacja, że polska ordynacja wyborcza, polskie prawo wyborcze jest, niestety, niesprawiedliwe, jest po prostu nieuczciwe. Jeżeli przyjrzymy się skutkom działania prawa wyborczego przyjętego w 1993 r., to musimy dojść do kilku zasadniczych wniosków. Otóż właśnie to prawo doprowadziło do sytuacji, w której ugrupowanie, które uzyskiwało 20% głosów wyborców przy frekwencji 50%, otrzymywało ponad 36% miejsc w parlamencie, czyli praktycznie dwa razy tyle. Jest też oczywiste stwierdzenie, że polskie prawo wyborcze jest obok różnych standardów europejskich, które np. określają limity środków, jakie można wydać na kampanię wyborczą; tych standardów, które precyzują sprawy etyki. Niestety, w Polsce z etyką polityki jest nie najlepiej.

    Chciałbym w imieniu Unii Pracy stwierdzić, że w naszej ocenie etyka w takim samym stopniu odnosi się do aktywności politycznej, jak do każdej innej aktywności ludzkiej. Stąd ten projekt ustawy. Jest to projekt na rzecz przyzwoitości, dlatego że chcemy uregulować sprawy, które mogą być, i są, przedmiotem zarzutu; chcemy uregulować sytuacje, w których jakby nie zapobiega się w sposób należyty temu spotkaniu świata polityki i świata gospodarki.

    W ustawie tej najistotniejsze są trzy sfery: pierwsza dotyczy finansów partyjnych, druga - sposobu uzyskiwania refundacji z budżetu państwa (tego, który został wpisany do ustawy o ordynacji wyborczej w 1993 r.), trzecia zaś odnosi się do tego, żeby spróbować jednak tak określić prawo wyborcze, by parlament stanowił wierniejsze odbicie tego wyboru, jakiego Polacy dokonają w dniu głosowania.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chcę na wstępie stwierdzić, iż ta zmiana nie niesie propozycji rewolucyjnych, jeśli chodzi o samą pracę Państwowej Komisji Wyborczej. Wiemy, że zbliżają się terminy związane z kalendarzem wyborczym, i wiemy też, że przedmiotem ataku na nas stanie się oczywiście ta kwestia: jak to jest, że w kampanii wyborczej, a właściwie w roku wyborów zmienia się prawo wyborcze. Chciałbym w imieniu Unii Pracy stwierdzić, że na przyzwoitość nigdy nie jest za późno, i nawet ci, którzy niekoniecznie przyzwoicie postępowali wcześniej, mają jeszcze czas na zmianę swojego stanowiska także w tej sprawie. Jak już mówiłem, proponujemy zatem zmienić ordynację wyborczą bez rewolucji. Nie chcemy ruszać progów wyborczych, ani jeśli chodzi o partie polityczne, ani jeśli chodzi o koalicje, ani dla listy krajowej.

    Chcemy jednak przede wszystkim zmierzyć się z problemem związanym z finansami partyjnymi, stąd postulujemy wprowadzenie do projektu ustawy nowego art. 151a. Artykuł ten mówi o limicie wydatków ponoszonych przez komitety wyborcze w związku z wyborami. Stoi za tym artykułem klarowna, jak sądzę, i uczciwa motywacja. Zdaniem Unii Pracy to nie liczba srebrników wyrzuconych na kampanię wyborczą, ale wiarygodność osób kandydujących, atrakcyjność i realność propozycji politycznej, z jaką zwrócą się partie polityczne do wyborców, powinny decydować o wyniku wyborów. Nie mogą to być srebrniki, różne lobby, przemysłowe i biznesowe, które przyjdą do partii politycznych po to, by później, w zamian za te srebrniki, nawet przeciwko interesowi publicznemu podejmować różne działania, także ustawodawcze. Proponujemy wobec tego, by art. 151a ust. 1 precyzyjnie określał limit dla komitetów wyborczych. Postulujemy, by był to milion nowych złotych, czyli 10 mld starych złotych. To nie jest kwota - jak sądzimy - szczególnie zaniżona, choć w tej sprawie jesteśmy gotowi do negocjacji. Art. 151 reguluje kwestie, jak i jakie pieniądze będą mogły zostać użyte w ramach tych funduszy na kampanię telewizyjną. Nie ma tutaj nic rewolucyjnego, nowego, takie zapisy w polskim prawie wyborczym już były i z nie znanych nam powodów zostały skreślone wraz ze zmianą prawa wyborczego w roku 1993.

    Proponujemy także, w imię zmiany sfery finansowej prawa wyborczego, wprowadzenie jednego - dla nas fundamentalnego - zapisu. Uznajemy, jako Unia Pracy, że finanse partyjne, wydatki na kampanię polityczną muszą być jawne. W tej sprawie nie może być cienia wątpliwości. Dlatego postulujemy konkretny zapis art. 151 i będziemy go tak uszczegółowiać, żeby nie było w tej sprawie żadnych wątpliwości. Kiedy dziennikarz przyjdzie do sztabu wyborczego - jeśli uchwalimy tę zmianę - powoła się na art. 151 i zażąda dokumentacji związanej z wyborami, z rachunkami, panowie, to będzie musiał te wszystkie rachunki otrzymać. Dziennikarz będzie reprezentantem interesu publicznego i będzie miał prawo poinformować opinię publiczną, skąd partie polityczne czerpią środki na swoją wyborczą aktywność. Jawność, tego chcemy, nie chcemy dużo.

    Kolejna sprawa wiąże się właśnie z refundacją. Chciałbym przypomnieć jeszcze raz: w roku 1993 do ustawy Ordynacja wyborcza została wpisana zasada refundacji ze środków budżetowych kosztów, jakie ponoszą partie polityczne w związku z prowadzeniem kampanii wyborczej. Dzisiaj jest tak, proszę państwa, że ta refundacja jest dość wysoka. Nie jest tajemnicą, że polski budżet z kolei nie jest budżetem łatwym. Wobec tego taki wydatek, choć konieczny - zgadzamy się, tak powinno być - musi być wydatkiem racjonalnym i kontrolowanym. Dlatego postulujemy, by składane po wyborach sprawozdania finansowe komitetów wyborczych mogły być kontrolowane przez Najwyższą Izbę Kontroli. Uważamy, że jeżeli komitety wyborcze sięgają po finanse podatnika, to opinia publiczna ma prawo wiedzieć, jak to jest z tymi sprawozdaniami.

    Chcemy zmierzyć się z jeszcze jednym problemem w związku z refundacją. Tak to jest w Polsce, proszę państwa, że partia polityczna niezależnie od tego, czy jest winna budżetowi państwa pieniądze, czy płaci czynsze za lokale, które wcześniej zdobyła, czy ma jakieś długi wobec gmin, skarbu państwa ma prawo wyciągać rękę po wyborach po następne pieniądze. Uznajemy, że jest to stan nieprzyzwoity: nie może być tak, że partia, która jest dłużnikiem budżetu państwa, otrzymuje z tego samego budżetu, w którym jest zadłużona, kolejne pieniądze. Tak być według nas nie powinno. Dlatego postulujemy wpisanie warunków uzyskiwania refundacji. Takim warunkiem jest właśnie rozliczenie się z budżetem państwa ze swoich długów. Sądzimy, że jest to rozwiązanie uczciwe i tak naprawdę być może da ono szansę na rozpoczęcie poważnych rozmów o oddłużeniu niektórych partii. Chciałbym powiedzieć, że w tej sprawie będziemy bardzo konsekwentni. W tej sprawie głosowanie, nawet mimo użycia takich trików, jak odwoływanie się do ˝małej konstytucji˝, zasłanianie się rzekomo wyższym interesem publicznym, będzie przez nas jednoznacznie odebrane właśnie jako głosowanie przeciwko interesowi publicznemu. Będzie głosowaniem, które powie dokładnie wyborcom: tak, sfero budżetowa, tak, nauczycielki, nauczyciele, lekarze...

    (Poseł Gwidon Wójcik: Lekarki.)

    ...tak, wszyscy pracownicy budżetówki, jesteśmy wam dzisiaj winni na przykład 200 mld zł, ale po wyborach weźmiemy jeszcze 30. Taki będzie sens odrzucenia tego zapisu i trzeba mieć tego świadomość, zwłaszcza jeżeli się będzie w kampanii wyborczej mówiło o prawach budżetówki, o wynagrodzeniach sfery budżetowej. Tyle, jeżeli chodzi o stronę finansową.

    Sfera kolejna jest związana ze sposobem przeliczania na liczbę mandatów wyniku wyborczego. Jak już powiedziałem, Wysoka Izbo, jest tak, że wybory w roku 1993 obnażyły, na czym polega tak naprawdę istota tego mechanizmu, który został wpisany do tamtej ordynacji. Otóż mamy Sejm, który jest niereprezentatywny, jeżeli weźmiemy pod uwagę różne tendencje, jeżeli weźmiemy pod uwagę procent głosów, jakie padły na dane ugrupowanie. Wobec tego, chcąc, po pierwsze, wypełnić wymogi art. 3 ustawy konstytucyjnej z dnia 17 października 1992 r. - tego przepisu, który mówi o tym, że wybory są proporcjonalne, nie niby-proporcjonalne, ale proporcjonalne - proponujemy zmianę algorytmu, który daje liczbę mandatów wyniku wyborczego. Chcemy tą zmianą i zmianą następną, o której będę mówić, doprowadzić do takiej sytuacji, by wyborcy mieli większy wpływ na to, kto zasiądzie w tych ławach, a w mniejszym stopniu jednak by ten wpływ był wywierany przez aparaty partyjne, bo to one przy takiej jakby nadreprezentacji decydują o tym, kto jest w parlamencie, to aparaty partyjne określają składy list. Dlatego proponujemy zmianę art. 110 i 118 ustawy ordynacja wyborcza, wprowadzając tzw. metodę Sainte-Lague'a. To jest metoda, która pozwoli, by był wierniej oddawany wybór, jaki będzie udziałem polskiego społeczeństwa na przykład we wrześniu w tych wyborach. Chcemy, by ta zmiana miała zastosowanie zarówno do list okręgowych, jak i do listy krajowej. Uważamy, że jest to po prostu rozwiązanie lepsze, sprawiedliwsze.

    Sprawa kolejna: jest tak dzisiaj, proszę państwa, że osoby, które uzyskają bardzo duże poparcie w swoim okręgu wyborczym, a na przykład są skonfliktowane z jakimś aparatem partyjnym, mimo uzyskania bardzo dobrego wyniku w wyborach nie mają szansy na zdobycie mandatu poselskiego. Było kilka takich przypadków w wyborach roku 1993. Chciałbym powiedzieć, że chcemy też w tej sprawie zrobić mały krok - jak sądzimy - w dobrym kierunku. Chcemy dać szansę ludziom, którzy uzyskają znaczne poparcie u siebie w okręgu, którzy są autorytetami dla znacznej części swoich środowisk, dla znacznej części wyborców. Chcemy im dać szansę, chodzi o to, by ci kandydaci łamali próg wyborczy samodzielnie. Stąd propozycja zapisu nowego art. 111a, który mówi o tym, że jeżeli kandydat w okręgu wyborczym uzyska więcej głosów, niż stanowi średnia proporcjonalna głosów w okręgu, uzyskuje mandat z listy krajowej. Z tym się wiążą oczywiście zmiany w innych artykułach, które są wpisane do projektu ustawy. Ale jest to według nas przepis bardzo ważny, bo daje szansę na to, że to wyborcy w większym stopniu będą decydować o tym, kto jest w parlamencie, a trochę w mniejszym stopniu aparaty partyjne.

    Średnia proporcjonalna okręgu, która według nas powinna stanowić barierę przeciw nadużywaniu tej metody łamania progu, jest poprzeczką wysoko postawioną. Waha się ona w różnych okręgach wyborczych od 5,88% do 33,3%. Trzeba mieć jednak świadomość, że te 5,88% ma zastosowanie tylko wówczas, kiedy jest to okręg aż 17-mandatowy, czyli bardzo duży, a 5 czy 6% głosów w tym okręgu to jest, proszę państwa, około 70 tys. głosów. My, Unia Pracy, nie mamy odwagi powiedzieć tym ludziom: tak, państwo wybrali, ale kandydat państwa nie może być w parlamencie, mimo że darzycie go takim dużym zaufaniem. Oczywiście wiemy, że w tej sprawie Sojusz Lewicy Demokratycznej będzie podnosił kwestię sprzeczności, teoretycznej sprzeczności, z art. 3 ˝małej konstytucji˝. Jest jednak w tej sprawie już jeden dobry precedens. Związany jest on ze startem w wyborach komitetów wyborczych mniejszości narodowych, co też przecież łamie zasadę proporcjonalności. Łamie tę zasadę, albowiem żaden z komitetów mniejszości narodowych nie ma szansy - co tu dużo mówić - na przekroczenie progu 5%. Wobec tego polski ustawodawca w 1993 r. stworzył rozwiązanie, by próg 5% nie miał zastosowania do komitetów wyborczych mniejszości narodowych. Dlatego chcemy wnosić o to, by przyjąć zasadę, aby osoby bardzo popularne w swoim środowisku, niekoniecznie partyjne, mogły łamać próg. Sprawdziliśmy, co by oznaczało na przykład zastosowanie takiego zapisu o średniej proporcjonalnej głosów okręgów, o tym łamaniu zasady progu, w wyborach 1993 r. Oznaczałoby po prostu jeden mandat więcej do parlamentu. Wydaje mi się, że nie może być mowy o dziesiątkach kandydatów, dziesiątkach posłów korzystających z takiego zapisu. To będzie jedna, dwie, góra - trzy osoby, ale pewnie osoby ważne dla tych społeczności. My jako Unia Pracy nie mamy odwagi mówić wyborcom, którzy stanęli za tymi kandydatami: wasz głos się nie liczy, bo mamy w ordynacji takie metody, byście nie mogli mieć swego przedstawiciela.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Przedstawiony projekt ustawy dotyczy według nas przede wszystkim pewnej uczciwości. Jeżeli z problemami etycznymi nie możemy sobie poradzić bez prawa, jeżeli by się dowiedzieć, jaki majątek ma dana partia, trzeba aż decyzji sądu, to musimy po prostu szukać zabezpieczeń ustawowych i regulacji, które wymuszą zachowania etyczne - dadzą szansę na jawność finansów, być może pozwolą zyskać na wiarygodności klasie politycznej. Takie były przesłanki dla złożenia tego projektu ustawy, o którego poparcie bardzo Wysoką Izbę proszę.

    I jeszcze jedno. Chodzi o projekt uchwały z druku nr 2209, uchwały o Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw o zmianie ordynacji.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Według Unii Pracy tylko powołanie Komisji Nadzwyczajnej daje szanse na szybkie zakończenie pracy nad zmianą ordynacji wyborczej, stąd w uchwale został określony termin: komisja przedstawi sprawozdanie w sprawie zmiany ustawy do dnia 31 marca 1997 r. Chciałbym złożyć autopoprawkę: proponujemy w niej termin 10 kwietnia z uwagi na spiętrzenie różnych prac w parlamencie. Chcę też przypomnieć, że do tej pory parlament pracował nad ordynacjami wyborczymi, nad prawem wyborczym, powołując Komisję Nadzwyczajną, nie jest to więc żaden precedens.

    Dlatego zwracam się do Wysokiej Izby z prośbą o poparcie projektu uchwały Sejmu o powołaniu Komisji Nadzwyczajnej, jednocześnie zgłaszając wniosek o przejście w tej sprawie do drugiego czytania. Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia