2 kadencja, 28 posiedzenie, 3 dzień (02.09.1994)
14 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o Państwowym Monopolu Tytoniowym (druk nr 435).
Poseł Bogdan Pęk:
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! No i mamy bombową atmosferę w bardzo poważanej debacie, która w gruncie rzeczy jest nie tyle dyskusją na temat kształtu ustawy o Państwowym Monopolu Tytoniowym, ile zasadniczym sporem o dalszy kierunek prywatyzacji w Polsce. Przysłuchując się szczególnie uważnie tej debacie - a wcześniej, jak do żadnej, przygotowałem się bardzo sumiennie - odnoszę wyjątkowo przykre wrażenie, że poszczególni mówcy w żaden sposób nie odnoszą się do szerokiej, precyzyjnej i fachowej argumentacji, jaka została przedstawiona przez posła Bondyrę, sprawozdawcę komisji. Być może, w dalszej części, wybitniejsi eksperci z tej branży zechcą podzielić - lub podważyć - w sposób szczegółowy, perfekcyjny i fachowy proponowane przez kolegę Bondyrę rozwiązania i podane przez niego informacje.
Wysoka Izbo! O co właściwie chodzi w tej debacie? Polskie Stronnictwo Ludowe jest przeciwne prywatyzacji kapitałowej przemysłu tytoniowego w Polsce. Najcelniej przedstawił ten problem, przemawiający w imieniu PPS, poseł Ikonowicz, który stwierdził, że w gruncie rzeczy chodzi o to, czy będziemy mieli rodzimy monopol kontrolowany przez państwo polskie, czy należący do obcych korporacji ponadnarodowych. Nie ma właściwie innego rozwiązania.
Wysoka Izbo! Wszystkim obrońcom zatrudnionych w tym przemyśle pragnę przypomnieć, że według ekspertów związanych z przemysłem tytoniowym - i pracowników tego przemysłu, którzy dzisiaj nie chcą wystąpić publicznie, ponieważ boją się, że zostaną zwolnieni; tak potężne jest już dzisiaj lobby proprywatyzacyjne - po prywatyzacji kapitałowej siedmiu funkcjonujących zakładów, oddanych pod kontrolę poszczególnych firm, które się o to ubiegają, na polskim rynku będzie miejsce najwyżej na dwa. Najprawdopodobniej utrzyma się jedynie przedsiębiorstwo krakowskie i łódzkie. Przepraszam, i poznańskie oczywiście. Przywoływane tutaj wielokrotnie przedsiębiorstwo łódzkie nie jest zakładem charakterystycznym dla sytuacji panującej w tej branży. Nie chciałbym tego tematu rozwijać.
Wysoka Izbo! Jest jeden podstawowy spór, mam nadzieję, że merytoryczny, mianowicie o to, jaki kapitał inwestycyjny jest potrzebny, aby poczynić w polskim przemyśle tytoniowym niezbędne inwestycje, dostosowujące go do światowej konkurencji. Czy w ogóle jest możliwe, żeby polski przemysł tytoniowy mógł współzawodniczyć z wielkimi monopolami światowymi bądź rywalizować na polskim rynku wewnętrznym. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w tej walce główną wartością nie są polskie firmy tytoniowe, jako podmioty produkujące papierosy, ani towarzyszące zespoły gospodarcze (np. fermentownie), jak również jednostki badawcze stworzone w wyniku wieloletniego trudu przez państwo polskie. Głównym przedmiotem uwagi jest - drugi co do wielkości - polski rynek konsumencki. Istnieje poważny spór o to, czy chodzi o 4 mld dolarów, 3,5; 3, a może 4,5 mld dolarów. Trzeba by to bardzo precyzyjnie wyliczyć. To określałoby chłonność tego rynku. I jest to wyliczalne. Problem polega na tym, że te potrzeby inwestycyjne, o których jeszcze parę miesięcy temu krzyczano donośnym głosem, że wynoszą co najmniej miliard dolarów, dzisiaj, jak przyznają przedstawiciele rządu, wynoszą już 500 mln dolarów. Według mnie nie ma żadnych podstaw, żeby Wysoka Izba miała przyjąć tę liczbę jako rzeczywiście wiarygodną. Otóż mam materiały dotyczące przemysłu tytoniowego, z których wynika, że koszt niezbędnych potrzeb modernizacyjnych kształtuje się w granicach od 150 do 200 mln dolarów, przy czym osiągnięcie tego górnego pułapu stawiałoby polski przemysł tytoniowy na poziomie technologicznym równorzędnym z tym, jaki osiągają najlepsze koncerny zachodnie. Biorąc pod uwagę osiągane tam obecnie zyski bez dokapitalizowania, przemysł ten generuje możliwości inwestycyjne z własnych zysków rzędu 35 mln dolarów rocznie. Zakładając, że możliwości organizacyjne i inwestycyjne wynoszą około 50 mln dolarów, można przyjąć, że około 15 mln dolarów rocznie brakowałoby na inwestycje, by osiągnąć ten najwyższy poziom.
Wysoka Izbo! Z miejsca nasuwa się pytanie: Skąd brać środki? Są dwie możliwości, które pozwalają w sposób prosty i beznakładowy uzupełnić braki, ba, osiągnąć dodatkowe środki finansowe pozwalające na ekspansję na wschód, na wielką kampanię promocyjną etc. Pierwsza związana jest z akcyzą. Mówił o tym jeden z moich przedmówców. Nikt nie zechciał z tym polemizować. Łączna marża handlowa związana z obrotem w przemyśle tytoniowym wynosi dzisiaj 19%. Marżę handlową w oczywisty sposób może kontrolować producent, bo on daje albo nie daje do odpowiednich hurtowni określone ilości papierosów. Dlaczego tak się dzieje, że marża jest na tak wysokim poziomie? Dlatego, że ludzie związani z tym przemysłem są udziałowcami bądź właścicielami wielu hurtowni (oni wprost lub ich rodziny) i nie są zainteresowani, by pomniejszać zyski w obrocie. Gdyby tę marżę zmniejszyć tylko o 5% łącznie, to zysk przemysłu tytoniowego w skali branży zwiększyłby się o 100%, co nie tylko pokryłoby te potrzeby, o których tu była mowa, ale zapewniłoby dodatkowe środki na potężną kampanię promocyjną i ewentualną ekspansję na wschód.
Następna sprawa, o której wielokrotnie tu mówiono, dotyczy jakości polskiego tytoniu i polskich papierosów. Czy są jakieś rzeczywiste, formalne bariery techniczne, technologiczne, bo o finansowych już mówiłem, które nie pozwalają w bardzo krótkim czasie produkować w Polsce na przykład wysokiej klasy papierosów Marlboro? Nie, główną barierą jest zapotrzebowanie polskich palaczy. To rynek określa jakość i rodzaje papierosów, bo konsument po prostu wybiera to, co chce palić. Jeżeli dzisiaj zapotrzebowanie na najwyższej jakości papierosy wynosi około 6-8%, i te gusta konsumenckie będą się zmieniać, to przemysł bez wielkich nakładów szybko dostosuje się do tych wymogów. I nie w tym rzecz, na Boga. Nieprawdą jest również upowszechniane z uporem przekonanie, że polskie tytonie są właściwie skazane na przegraną, bo ich jakość, zawartość ciał smolistych, nikotyny ect. jest taka, że nie pozwala na produkcję czegokolwiek na odpowiednim światowym poziomie.
Wysoka Izbo! Polska myśl naukowa związana z przemysłem tytoniowym stoi na bardzo wysokim poziomie. Dzisiaj produkujemy i jesteśmy w stanie tworzyć, bo tworzymy je na bieżąco, jedne z najlepszych na świecie odmian tytoniu w swojej klasie. Nie będę mówił o tytoniach ciemnych, które stanowią pewien wkład jako niezbędny wypełniacz wszelkich gatunków papierosów, ale powiem o gatunku wirginia, który jest uprawiany w najbiedniejszych rejonach naszego kraju na glebach lekkich i którego areał upraw, zdaniem ekspertów, można zwiększyć w krótkim czasie o 100%. Ten tytoń jest głównym składnikiem papierosów lżejszych, typu light, i nie ma żadnych przeciwskazań, żeby to robić. Musi być tylko zapotrzebowanie ze strony przemysłu, a to z kolei jest regulowane potrzebami palaczy i żadnych ponadto tajemnic tu nie ma.
I wreszcie kwestia związana z potrzebą inwestycyjną. Wysoka Izbo, chciałbym, aby na życzenie posłów rząd polski dostarczył parlamentowi obiektywnych informacji na temat rzeczywistego stanu branży. Pomimo wielokrotnych monitów nie ma dotychczas ani jednego badania systemowego, badania całej branży, które przedstawiałoby jej stan w chwili obecnej. Owszem, jest kilka badań sprzed 2 lat, poczynionych na zlecenie poprzednich ekip, a dokonanych przez znane światowe firmy consultingowe i doradcze. Jeżeli jest tak, jak bywało z pozostałymi consultingami w tej mierze, to dziękuję uprzejmie Wysokiej Izbie i tym, którzy się posługują takimi danymi. Okazują się one zwykle niewiarygodne, znakomicie zabezpieczają interesy zewnętrzne, jakimś cudem pomijając interesy naszego państwa.
Wysoka Izbo! Jeżeli prawdą jest to, że za kilka lat być może nie będziemy w stanie dorównać konkurencji zachodniej, która dzisiaj proponuje nam zdezelowane maszyny, bo nie wprowadza najnowocześniejszych technologii, jak np. firma Reynolds, która sprowadziła maszyny po remoncie kapitalnym, których wartość technologiczna jest porównywalna z tym, co my mamy (pozostałe firmy sprowadzają właściwie złom i nie są w stanie konkurować z kimkolwiek, nie mówiąc już o polskim przemyśle tytoniowym), jeżeli jest prawdą, że za kilka lat będziemy zmuszeni poszukiwać innych rozwiązań i będzie to zależało od środków finansowych, to proponuję również drugie rozwiązanie. Sądzę, że gdyby dzisiaj rozpisać powszechną subskrypcję na akcje tego przemysłu, lub jego części, w ofercie publicznej, to zapewniam Wysoką Izbę, że społeczeństwo polskie wykupiłoby te akcje na pniu, stojąc w dawno nie widzianych kolejkach. Byłby to prosty sposób na znalezienie własnego kapitału, bez potrzeby wpuszczania inwestorów z zewnątrz, których interesy - w oczywisty sposób - są sprzeczne z naszymi interesami. I nie ma w tym nic nagannego. Muszę powiedzieć, że podziwiam wieloletnie działania wielu tych firm, które są zainteresowane polskim rynkiem. Robią to perfekcyjnie, wykorzystując do tego nasze środki masowego przekazu. Tak to się dzieje na świecie. Tak więc gdybyśmy się nawet zdecydowali na tę prywatyzację, musimy się nauczyć liczyć i tak działać, aby ta złota kura, o której tu wielokrotnie mówiono, i to złote jajko przynosiły nam korzyść.
Wysoka Izbo! Zapewne wiele jeszcze powiemy na ten temat, jednak na jedną sprawę chciałbym szczególnie zwrócić uwagę, mianowicie...
Przebieg posiedzenia