2 kadencja, 88 posiedzenie, 2 dzień - Poseł Władysław Adamski

2 kadencja, 88 posiedzenie, 2 dzień (12.09.1996)


15 punkt porządku dziennego:
Interpelacje i zapytania.


Poseł Władysław Adamski:

    Panie Ministrze! Starałem się pana wysłuchać, starałem się znaleźć w pańskiej wypowiedzi rzeczowe racje i naprawdę starałem się uwierzyć, że pan wierzy w to, co mówi. Nie ma w tym złośliwości, bo jak ktoś kiedyś słusznie powiedział, wybór pomiędzy większym a mniejszym dobrem to utopia, wybór zaś pomiędzy większym a mniejszym złem to polityka. Dyplomacja, której pan jako szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest tutaj reprezentantem, w moim odczuciu uosabia chyba to, co w polityce jest najbardziej kontrowersyjne.

    Sądzę, że zabiegi i te dyplomatyczne tańce - takiego obrazowego określenia tu użyję - wokół konkordatu mogą to jedynie potwierdzić. Dziwi mnie, panie ministrze, że swoją odpowiedź na interpelację zaczyna pan od stwierdzenia, iż korespondencja pomiędzy posłem interpelującym a panem właściwie zaczęła się znacznie wcześniej, gdy pan jeszcze nie zasiadał na fotelu szefa resortu spraw zagranicznych. Nie wiem, czemu to ma służyć, bo jeżeli pan utożsamia się z poglądami swoich poprzedników, to po co w ogóle ta uwaga, a jeśli pan się nie utożsamia, to po co z kolei te wszystkie gesty, o których mówiła przed chwilą moja siedząca obok koleżanka. Po co te gesty w sprawie ratyfikacji konkordatu i tylko gesty, bo o żadnych wątpliwościach ze swej strony pan w żadnym momencie nie mówił w sposób tak zdecydowany i stanowczy.

    Mówił pan też o misji kościoła katolickiego w świecie. Rozumiemy oczywiście tę misję, wielokrotnie do niej nawiązują przedstawiciele kościoła. Przypominam sobie niedawną wypowiedź prymasa Polski Józefa Glempa, który powiedział, że kościół powinien szerzyć wiarę w środowiskach niereligijnych, nawet wbrew woli samych zainteresowanych.Tylko, gdy mówimy w tym aspekcie o konkordacie, jako niosącym określone konsekwencje dokumencie prawnym, czy w tym kontekście punktem wyjścia dla pana jako ministra powinna być dbałość o misję kościoła, o interesy obcego kraju czy też o interesy własnego państwa?

    Panie Ministrze! Może jednak przez chwilę odłóżmy na bok, jeśli to tylko możliwe, uwarunkowania dyplomatyczne i spróbujmy sobie odpowiedzieć. Po pierwsze, co zyska przeciętny obywatel na przyjęciu konkordatu? Czy mu się polepszy, czy też przyjęcie konkordatu polepszy tylko, niestety, samopoczucie rozbudzonego ambicjonalnie kleru? W końcu, jak konkordat wpłynie w perspektywie na polskie prawo - co jest przecież meritum interpelacji. Jeśli wpłynie pozytywnie, to proszę nam powiedzieć, jak. Jeśli negatywnie - to po co konkordat ratyfikować? A jeśli nie wpłynie w ogóle - to po co sobie, panie ministrze, w ogóle zawracać tą sprawą głowę? Jeśli bowiem zobowiązania finansowe spadają tylko na Polskę... Nie unikajmy tego tematu, mówmy prawdę: za konkordat zapłaci Polska, nie Watykan. Jeśli przyjęcie konkordatu sprzyja - co widać po reakcjach - bardziej interesom kleru niż państwa, to musimy sobie odpowiedzieć, jaką instytucję tutaj reprezentujemy? Zasiadamy w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej, pan jest ministrem Rzeczypospolitej, a zatem nie bądźmy adwokatami obcych spraw, ale raczej każdą sprawę, panie ministrze, oceniajmy przez pryzmat korzyści prawnych, finansowych i obywatelskich własnego kraju.


Powrót Przebieg posiedzenia