1 kadencja, 37 posiedzenie, 1 dzień - Poseł Włodzimierz Cimoszewicz

1 kadencja, 37 posiedzenie, 1 dzień (11.02.1993)


1, 2 i 3 punkt porządku dziennego:

   1. Sprawozdanie Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów oraz Komisji Ustawodawczej o projekcie ustawy budżetowej na 1993 r. (druki nr 598, 598-A, 598-B, 598-C, 598-D i 745).
   2. Sprawozdanie Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów oraz Komisji Ustawodawczej o projekcie założeń polityki pieniężnej na 1993 r. wraz z raportem o stanie pieniądza (druki nr 601, 601-A i 747).
   3. Sprawozdanie Komisji Przekształceń Własnościowych oraz Komisji Ustawodawczej o projekcie podstawowych kierunków prywatyzacji w 1993 r. (druki nr 628 i 744).


Poseł Włodzimierz Cimoszewicz:

    Wysoki Sejmie! Po wystąpieniu mojego przedmówcy z uznaniem muszę się odnieść do faktu rozszerzania się koalicji popierającej budżet państwa.

    Sytuacja naszego kraju jest wyjątkowo trudna. Większość obywateli odczuwa stale postępujący spadek swoich realnych dochodów, wielu znalazło się w nędzy. Niezależnie od tego, jak głośny byłby śmiech niektórych posłów, jakim reagują oni na informacje o zdarzających się wśród dzieci w szkołach przypadkach omdleń wywołanych głodem, faktem jest, że niedożywienie staje się udziałem rosnącej liczby rodzin. Charakterystyczne dla najbardziej zacofanych państw trzeciego świata skrajne dysproporcje w osiąganych dochodach budzą zrozumiały i uzasadniony protest. Światek naszej polityki uwikłany jest coraz bardziej w beznadziejną i destrukcyjną szamotaninę, spełniającą rolę draperii skrywającej pustkę programową, egoistyczne ambicje i prywatę. W tych warunkach miarą odpowiedzialności ludzi mających w swoich rękach władzę jest przede wszystkim wola posługiwania się nią w interesie tej większości, której nie starcza na mieszkanie, lekarstwa, książkę, a często i żywność. Miarą tej odpowiedzialności jest gotowość do dzielenia wyrzeczeń ze społeczeństwem, jest wreszcie wola poszukiwania kompromisu zarówno między grupowymi interesami, jak i wyrażającymi je reprezentacjami politycznymi i zawodowymi. Licząc na to, że rząd spróbuje dowieść tak rozumianej swojej odpowiedzialności, posłowie lewicy poparli wniosek o skierowanie projektu budżetu do komisji. Niestety, wynik jest całkowicie rozczarowujący.

    Wzorem swoich poprzedników rząd dał kolejny przykład buty, pewności siebie, nie zaakceptował żadnych poważniejszych kompromisów i dzisiaj, wspierany pogróżkami prezydenta, stawia Sejmowi ultimatum. Być może taka taktyka przyniesie doraźny sukces, być może część posłów świadomych tego, że w żadnych uczciwych wyborach nie mają już szans, będzie się bała bardziej groźby rozwiązania Sejmu niż swoich oszukanych wyborców. (Oklaski) Jednak nawet jeżeli tak się stanie, będzie to sukces krótkotrwały. Utarczki sejmowe i denerwujące głosowania to tylko przedsmak rzeczywistych problemów, które nieuchronnie zostaną wywołane lub wzosną na skutek polityki rządu. Nie da się bezkarnie sięgnąć po raz kolejny do kieszeni uboższych grup społecznych po to, by pokryć skutki błędnej polityki gospodarczej. Nie da się rzetelnie wytłumaczyć powodów stałego oporu przed stosowaniem w polityce finansowej środków ożywiania produkcji. Dlaczego rząd nie chce łączenia wzrostu podatku od najwyższych dochodów z ulgami na rzecz inwestycji produkcyjnych? Dlaczego nie można zastosować powszechnych ulg podatkowych równych zasiłkowi dla bezrobotnych w przypadku tworzenia nowych miejsc pracy dla osób pobierających te zasiłki?

    Przecież to nic nie kosztuje, a sprzyja aktywnemu zwalczaniu bezrobocia. Z uporem godnym lepszej sprawy obroniono wysoki wzrost wydatków na administrację państwową i naczelne urzędy władzy. Z wyjątkiem wymuszonego w komisjach sejmowych ograniczenia wybujałych planów Belwederu, niewiele się zmieniło. Wydatki na administrację rosną dwa razy szybciej od przeciętnych, zaś na naczelne władze, w tym na Sejm i Senat, blisko trzykrotnie szybciej. Na tle tego podniesienie wydatków na oświatę o niespełna 1,5%, na ochronę zdrowia o niespełna 1% w stosunku do pierwotnego projektu zakrawa na ironię. Podobnie do rangi symbolu urasta fakt zarezerwowania w budżecie państwa 52 mld zł dotacji dla ˝Solidarności˝, ukrytej pod eufemistycznym określeniem ˝zwrot majątku˝. Jest to kwota większa niż koszt dofinansowania tanich posiłków w barach. Również Kościół nie zrezygnował ani ze złotówki z 93 mld przyznanych na fundusz kościelny.

    Niestety, trzeba wyraźnie powiedzieć, że Sejm akceptując ten budżet dołączy do rządu i innych instytucji obozu władzy demonstrujących brak solidarności z tymi wszystkimi, którym tak lekko odbiera się należne wedle prawa bądź zwykłego rozsądku środki.

    Wiele osób wypowiadających się w tej i poprzedniej debacie wskazywało na bezpośrednie i przyszłe społeczne i ekonomiczne skutki pasywnej, ograniczającej się jedynie do cięć w wydatkach, polityki rządu. Z drugiej strony nie padły żadne merytoryczne kontrargumenty. Odpowiedź ogranicza się jedynie do bezradnego rozkładania rąk i stwierdzenia, że nie ma pieniędzy. Rząd, który sprowadza swoją rolę do funkcji kasjera, a za cnotę ma wyrzeczenie się obowiązków gospodarza pomnażającego majątek narodowy, nie mógł oczywiście przedstawić innego budżetu. Dlatego też jeżeli w wyniku ewentualnego odrzucenia rozpatrywanej ustawy miałby on podać się do dymisji, należałoby to uznać za dodatkowy argument za taką decyzją Sejmu. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia
pozostałe kryteria makroekonomiczne zostały przez fundusz przyjęte w tej właśnie wielkości.

    Jeżeli rozmiary deficytu budżetowego w 1993 r. są wyrazem jakiegokolwiek dyktatu, to jest to tylko dyktat surowej rzeczywistości -