1 kadencja, 38 posiedzenie, 4 dzień - Poseł Roman Andrzejewski

1 kadencja, 38 posiedzenie, 4 dzień (03.03.1993)


17 punkt porządku dziennego:
Informacja rządu na temat okoliczności i powodów powołania tzw. Euroregionu Karpaty.


Poseł Roman Andrzejewski:

    Panie Marszałku! Panie i Panowie Posłowie! Zapewne wielu z państwa jechało drogą Poznań - Warszawa. I jeśli bylibyście państwo uważni, pośrodku drogi między Koninem a Poznaniem dostrzeglibyście takie miejsce, w którym przekraczacie granicę dwóch światów. Widać to w sieci osadniczej, w infrastrukturze technicznej, w infrastrukturze społecznej, socjalnej, pod każdym względem to widać. Ekstremalnie, skrajnie przedstawił to pan Hańcza, który przed wojną, jadąc pociągiem z Warszawy do Poznania, powiedział, że wjeżdża jakby z kuchni do salonu. Proszę państwa, na tych terenach, chodzi o zabory austriacki i pruski, są drogi, które dzisiaj prowadzą donikąd, autentycznie donikąd - szerokotorowe koleje. Jest to następstwem granicy zaborów w środku Polski. Przez siedem lat, mimo usilnych starań władz lokalnych, przyznam także - i centrum, chcących zlikwidować w Wielkopolsce różnice w poziomie rozwoju... Nam się to nie udało. Ci, co się na tym znają, uważają, że będą wyrównywali to jeszcze przez całe dziesięciolecia.

    Sądzę, że ta granica w środku Polski nie jest taka groźna. Katastrofą jest bowiem, jeśli granica administracyjna wojewódzka, powiatowa czy gminna, a także państwowa, jest granicą myślenia. I taką katastrofę obserwujemy dzisiaj. Z granicą myślenia wskutek kilkudziesięciu powojennych lat stykamy się na terenie Gór Izerskich, lasów karkonoskich, tzw. worka żytawskiego, to są właśnie obszary katastrofy ekologicznej spowodowanej brakiem współpracy międzygranicznej. I dlatego wszystkie wypowiedzi, które brzmiały tak dramatycznie i zupełnie niekompetentnie, odnoszące się do działań pana ministra Skubiszewskiego, oceniam niezwykle nagannie, bo one po prostu szkodzą Polsce w układzie zewnętrznym.

    Chciałbym się odnieść - na co już pan minister Skubiszewski zwrócił uwagę - do definicji. Straszna definicja, to nie jest żaden euroregion, to jest normalna współpraca międzyobszarowa, na obszarach stykowych państw, która wszędzie i w normalnych państwach się odbywa. Tylko nazwa trochę rzeczywiście budzi... Tak już jednak jest, że nie tylko w układzie lokalnym samorządu terytorialnego Polski, ale także europejskim, jest za dużo ludzi nauki, a za mało praktyków. Praktycy bowiem nie wymyśliliby takiej nazwy, praktycy normalnie współpracują i koordynują działania: żeby drogi się schodziły, w zakresie ochrony środowiska... Nie będę tutaj tego państwu wymieniał, bo byłoby to wręcz niestosowne.


Powrót Przebieg posiedzenia