Poprzedni dokument Następny dokument

4 kadencja, 27 posiedzenie, 1 dzień - Poseł Bogdan Pęk

4 kadencja, 27 posiedzenie, 1 dzień (23.07.2002)


1 i 2 punkt porządku dziennego:

1. Sprawozdanie Komisji Finansów Publicznych o sprawozdaniu z wykonania budżetu państwa za okres od 1 stycznia do 31 grudnia 2001 r. wraz z przedstawioną przez Najwyższą Izbę Kontroli analizą wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej w 2001 r. oraz komisyjnym projektem uchwały w przedmiocie absolutorium (druki nr 522, 571 i 688).
2. Sprawozdanie z działalności Narodowego Banku Polskiego w 2001 r. (druk nr 540).


Poseł Bogdan Pęk:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Debata na temat budżetu jest zawsze znakomitą okazją do głębszej myśli na temat polityki makroekonomicznej państwa. W tym przekroju od 1989 r. widać znakomicie, jaki wpływ mają decyzje budżetowe, a także nietrafione decyzje Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej na rozwój gospodarczy kraju oraz na poziom życia ludności. Ten budżet, który był już budżetem ultrazałamania, a właściwie dramatu, był schyłkowym elementem polityki, która rozpoczęła się po dojściu do władzy koalicji AWS-Unia Wolności. Wtedy to nasz znakomity demiurg polskich finansów pan profesor Balcerowicz, pełniący wówczas obowiązki ministra finansów i wicepremiera, uznał i ogłosił wszem i wobec, że przy rozwoju gospodarczym, jaki zostawiła poprzednia koalicja, rzędu prawie 7% PKB rocznie, gospodarka jest gwałtownie przegrzana i należy ją bezzwłocznie schłodzić.

    (Głos z sali: Zamrozić!)

    Oczywiście chłodzenie skończyło się zamrożeniem, które w rezultacie spowodowało ten dół budżetowy, w wyniku czego omal nie wywróciły się polskie finanse publiczne ze skutkami trudnymi do przewidzenia. W każdym razie była to konsekwencja świadomej, zamierzonej polityki państwa, za którą odpowiedzialność ponoszą konkretni ludzie. Była to intelektualna decyzja popierana przez ówczesną większość parlamentarną. I teraz w dzisiejszej rzeczywistości społeczno-politycznej obserwujemy prawie że obronę Częstochowy - niesłusznie jakoby atakowanej Rady Polityki Pieniężnej i znakomitego Narodowego Banku Polskiego, z jeszcze znakomitszym szefem panem profesorem Balcerowiczem, którzy to jakoby są strażnikami niezawisłości tego banku, strażnikami wyższych wartości, strażnikami wręcz jakiegoś dziedzictwa intelektualnego.

    (Głos z sali: Dziedzictwa złotówki.)

    Przyjrzyjmy się z bliska konkretnym decyzjom i konkretnym prognozom, za które ci panowie ponoszą odpowiedzialność. Żadna z prognoz, zarówno co do stopy inflacji - a więc tego głównego celu - jak i innych założonych przez Radę Polityki Pieniężnej celów, nie sprawdziła się. Natomiast przy okazji nasuwa się pytanie, jak sądzę do pana Balcerowicza: jak to jest, że w tym budżecie przyrost wynagrodzeń pracowników Narodowego Banku Polskiego przy zamrożeniu płac budżetowych wyniósł 40 mln zł, tj. stopa wzrostu 14%? Coś tam, że tak powiem, szło w górę. Prognozy się nie sprawdzają, wpływ na gospodarkę negatywny, 14% wzrostu, 40 mln, drobne pieniądze, przy okazji. Gdy dzisiaj trwa debata, czy należy zmienić, skorygować nieco politykę Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej odnośnie do samej polityki pieniężnej czy oprocentowania stóp, to podnoszą się głosy licznych obrońców, zwłaszcza z Zachodu, zwłaszcza wypróbowanych instytucji finansowych, a także niektórych elitarnych ośrodków, których prognozy od niepamiętnych czasów nigdy nie trafiały: larum grają, brzydcy posłowie, niedobra koalicja chce złamać zasady, zamach na konstytucję, zamach na niezawisłość itd. A cóż jest główną przyczyną tego, że dzisiaj jesteśmy na skraju załamania gospodarczego? Czy nie gwałtowne ochłodzenie gospodarki, zupełnie sztuczne? Czy nie zamrożenie dopływu pieniądza do gospodarki? Czy nie wykreowanie najdroższego kredytu we współczesnym świecie w stosunku do stopy inflacji?

    (Głos z sali: To jest lichwa.)

    Taki kredyt to oczywiście lichwa. Ale jak lichwa, to ktoś zarabia. Kto zarabia? Przyjrzyjmy się, kto zarabia i kto czyich interesów tutaj broni. Zarabiają inwestorzy krótkoterminowi, zwani potocznie spekulantami międzynarodowymi, którzy wywożą z kraju kapitał, którego brakuje u nas. I nie wystarczy o tym powiedzieć, nie wystarczy przytoczyć faktów i niepodważalnych cyfry, nie wystarczy przekonać części opinii publicznej, bo pan prezes Balcerowicz z Radą Polityki Pieniężnej twierdzi, że i tak swojej polityki nie zmieni, i tak będzie kreować część parametrów makroekonomicznych, jak uważa za stosowne, co będzie powodować negatywny wpływ na potencjalne ożywienie rozwoju gospodarczego. To pytam grzecznie: Czy ci panowie, którzy uważają, że stoją poza prawem i ponad prawem, są enklawą, która może nie odpowiadać przed nikim i realizować swoją własną politykę, popieraną przez liczne media sponsorowane, jak sądzę, przez owych spekulantów, bo oni jedynie na tym korzystają, a polski parlament, polski rząd nie ma na to wpływu? I podejmowana jest co rusz to silniejsza obrona. Nie jest to w porządku. W chłopskim slangu można by powiedzieć, panie profesorze Balcerowicz - zmieńcie się albo odejdźcie, bo zadanie was przerosło. Taka jest prawda.

    Wysoka Izbo! Gdy dzisiaj odnosimy się do tamtego budżetu i do kolejnych budżetów, to widać wyraźnie, że dynamika wzrostu gospodarczego - a przecież bez wzrostu gospodarczego nie ma poprawy życia większości polskiego społeczeństwa - zależna jest, w znacznej mierze, nie tylko od uwarunkowań międzynarodowych, na które nie mamy większego wpływu, ale także od naszych własnych pomysłów na rozwiązania gospodarcze, ekonomiczne itd. Widać to szczególnie w wypadku następnego elementu, który próbował wprowadzić PSL do polityki obecnego rządu i obecnej koalicji, mianowicie podatku importowego. Gdy był niewielki podatek importowy, bo przecież on był od 5 do 3%, to, po pierwsze, z tytułu tego podatku wpływały duże pieniądze, bo aż prawie 20 mld w ostatnim okresie, gdy był 3-procentowy, od kilku miliardów w pierwszym okresie, gdy był 5-procentowy, i nie było tak olbrzymiego deficytu w obrotach zwłaszcza z Unią Europejską. Nie załamał się obrót gospodarczy, gospodarka funkcjonowała, stopa rosła, bezrobocie spadało, ludziom się żyło dostatnio. Tak było. A teraz nagle się okazuje, że ten pomysł, jakże racjonalny przy tak ogromnym deficycie, jaki obecnie mamy, jest pomysłem niebezpiecznym. Pytam więc z wysokiej trybuny: Dla kogo niebezpiecznym? Dla Unii Europejskiej, która jest potęgą gospodarczą i która wyżyłowała Polskę prawie że do cna w okresie przedakcesyjnym? Czy może dla potężnego lobby importerów, którzy nie sieją, nie orzą, a zbierają, sprowadzając towary z Zachodu i rozprowadzając je tu kosztem wzrostu bezrobocia i załamania produktywności naszych sił wytwórczych, szeroko rozumianych.

    Zatem gdy się mówi o budżecie i ocenie poprzednich koalicji i budżetów, warto myśleć także o przyszłości, bowiem nie ma żadnego innego racjonalnego sposobu wyjścia z tego kryzysu, w którym żeśmy się znaleźli, poprawy życia większości polskiego społeczeństwa jak wprowadzenie kraju na ścieżkę szybkiego rozwoju. Przy takiej polityce NBP i Rady Polityki Pieniężnej będzie to niesłychanie trudne, a być może niemożliwe. Natomiast niewykorzystywanie nauk z przeszłości i wiara, że Unia Europejska, do której być może wejdziemy - jak na razie stawiane warunki są fatalne, wręcz nie do przyjęcia - rozwiąże nasze problemy, gdy już będziemy jej członkiem, jest to naiwność przekraczająca granice przyzwoitości i zdrowego rozsądku. Pod takimi rozumowaniami nikt rozsądny i racjonalnie myślący podpisać się nie może.

    Mówiąc te słowa, podkreślam także na koniec, że ja i wielu siedzących na tej sali posłów mówiliśmy o tym od dawna. Przytaczamy te fakty nie po to, żeby komuś szkodzić i kogoś obrażać, ale po to, żeby wreszcie poszło echo po Rzeczypospolitej, że są sprawy, które rozwiązać musimy sami, i jeśli ich nie rozwiążemy, nie zapiszemy się w historii pozytywnie. (Oklaski)

    (Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz)


Powrót Przebieg posiedzenia