VI kadencja
Interpelacja nr 9353
do ministra nauki i szkolnictwa wyższego
w sprawie dostosowania oferty edukacyjnej uczelni wyższych do zmieniających się potrzeb rynku pracy
Szanowna Pani Minister! W przeciągu ostatnich kilkunastu lat szkolnictwo wyższe w Polsce przeżyło prawdziwy rozkwit. Z jednej strony rozwój gospodarczy kraju, wzrost zamożności Polaków, powstanie ponad 300 prywatnych szkół wyższych czy wreszcie otwarcie wieczorowych i zaocznych studiów na państwowych uczelniach w sposób radykalny podniosły dostęp do kształcenia wyższego. Z drugiej zaś wymogi zatrudnienia w ogromnym w Polsce sektorze publicznym (jedna czwarta wszystkich pracujących), przeobrażenia gospodarcze lat 90., rozwój gospodarki opartej na innowacyjności i wiedzy, a co za tym idzie wzrost zapotrzebowania na bardziej wykwalifikowaną kadrę - do tego silnie konkurującą ze sobą na rynku pracy - wymusiły na Polakach znacznie większe zainteresowanie uzyskaniem dyplomu wyższej uczelni. Podczas gdy jeszcze w 1990 r. liczba studentów w Polsce wynosiła nieco ponad 400 tys., w roku akademickim 2007/2008 zbliżyła się do poziomu 2 mln. Wprawdzie ten wzrost liczby uczelni wyższych oraz liczby samych studentów daje duże powody do zadowolenia, jednak równie ważny jest rozwój jakościowy szkolnictwa wyższego - poprawa jakości nauczania, wprowadzanie nowoczesnych metod oraz regularne modyfikacje oferty edukacyjnej, będące odpowiedzią na potrzeby stale zmieniającego się rynku pracy, który niestety w Polsce nie następuje tak szybko, jak można by sobie tego życzyć.
Dowodem na to jest fakt, że pomimo znacznego przyrostu absolwentów uczelni wyższych wielu pracodawców w dalszym ciągu zgłasza niezrealizowane zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników. Ich ogromny deficyt w niektórych zawodach i specjalnościach jest prostą konsekwencją nieprzygotowania przez polskie uczelnie odpowiedniej kadry. Jak pokazują wyniki opublikowanego pod koniec zeszłego roku raportu ˝Szkolnictwo wyższe a wyzwania rynku pracy˝, aż 23% osób studiujących w roku akademickim 2007/2008 stanowili studenci ekonomii i administracji, 14% wybrało kierunki społeczne, 12% - pedagogiczne, natomiast tylko 6,7% osób studiowało na kierunkach technicznych; na wszystkich kierunkach ścisłych było to 33,7%. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat ta niepokojąca dysproporcja pomiędzy studentami kierunków inżynieryjno-technicznych i humanistycznych stale się pogłębiała. Skutek jest taki, iż obecnie rynek pracy przesycony jest humanistami, a - co potwierdzają wyniki badań przeprowadzonych przez Międzyresortowy Zespół do Prognozowania Popytu na Pracę, jak i samo Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego - brakuje ok. 50 tys. inżynierów. Liczba wakatów wśród stanowisk, na których wymagany jest tytuł inżyniera, może w szybkim czasie sięgnąć nawet 80 tys. - dane te wśród przedsiębiorców wywołują prawdziwą panikę.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Po pierwsze, niechęć uczniów do kierunków ścisłych, powszechnie uważanych za trudne -niewykluczone, że praprzyczyną tego zjawiska mogło być usunięcie matematyki jako obowiązkowego przedmiotu na maturze. Po drugie, wzrost liczby miejsc na kierunkach humanistycznych, będący naturalną reakcją na zwiększone zainteresowanie ze strony maturzystów - reguły podaży i popytu obowiązują także uczelnie publiczne. Po trzecie, ten sam powód skłania uczelnie publiczne do otwierania płatnych studiów wieczorowych i zaocznych, wśród których programów próżno szukać matematyki czy fizyki. Po czwarte, kierunki humanistyczne uczelnie otwierają wyjątkowo chętnie także dlatego, że kształcenie na nich jest znacznie tańsze niż na kierunkach ścisłych - tym samym bardziej opłacalne tak dla uczelni prywatnych, jak i publicznych. Po piąte, ze znanych już powodów niemal żadna z ponad 300 otwartych w ostatnich latach uczelni niepublicznych nie zdecydowała się na umieszczenie w swojej ofercie kierunków ścisłych. Po szóste, zwiększająca się liczba studentów na kierunkach innych niż ścisłe wymusiła na uczelniach wyższych przygotowywanie odpowiedniej kadry nauczycieli akademickich, co obecnie może przyczyniać się do dalszego rozwijania nierynkowych kierunków w celu znalezienia zajęcia dla tej kadry, a w przyszłości bardzo utrudni ich ˝wygaszanie˝. I po siódme wreszcie, do deficytu inżynierów w Polsce przyczyniła się także emigracja wielu z nich do krajów, gdzie oferowane są im większe zarobki.
Tak więc od wielu lat można zaobserwować zjawisko podnoszenia wskaźnika scholaryzacji - rzec by można - za wszelką cenę. Korzyści płynące z tych starań są coraz bardziej wątpliwe, a i widoczne są już pierwsze szkody. Owszem, im większy odsetek absolwentów wyższych uczelni, tym lepiej, niezmiernie ważne jest jednak przy tym, by legitymowali się oni takimi dyplomami, jakich oczekują od nich pracodawcy - w przeciwnym razie ich nawet najlepsze wykształcenie na nic się nie zda.
Mając więc na uwadze wymienione wyżej przyczyny obecnego niedopasowania oferty edukacyjnej uczelni wyższych do potrzeb zmieniającego się rynku pracy, należy wreszcie rozpocząć zdecydowane działania, których celem będzie zmiana tego stanu rzeczy. Niezbędne wydaje się wprowadzenie rozwiązań zachęcających maturzystów do wyboru ścisłych kierunków studiów, a uczelnie - do otwierania takich właśnie kierunków oraz zwiększania liczby miejsc na już otwartych i uatrakcyjniania ich programu. Dla osiągnięcia tych celów należy przede wszystkim zastosować od dawna już rozważane bodźce finansowe, takie jak stypendia dla studentów kierunków, których absolwentów brakuje na rynku pracy, oraz finansowe nagrody dla uczelni za otwieranie i rozwijanie kierunków zgodnych z potrzebami gospodarki. Ponadto uczniowie szkół średnich muszą wiedzieć i rozumieć, że to właśnie dzięki matematyce czy fizyce będzie im w przyszłości łatwiej znaleźć dobrze płatną pracę. Warto więc zastanowić się nad kampaniami informacyjnymi i innymi sposobami skutecznego przekonywania ich o tym. Należy też wypracować metody zachęcania uczelni wyższych do kształtowania oferty edukacyjnej w oparciu o analizy rynku pracy, prognozy jego rozwoju, oraz w oparciu o jak najszersze konsultacje z przedsiębiorcami - to przecież ci ostatni wiedzą najlepiej, jakich potrzebują pracowników. Bez bliskiej współpracy między uczelniami wyższymi oraz przedsiębiorstwami w zakresie właśnie tworzenia oferty kierunków na studiach wyższych, polska gospodarka będzie rozwijała się znacznie poniżej swoich możliwości, a jednocześnie bezrobocie będzie coraz częstszym zjawiskiem również wśród ludzi z wykształceniem wyższym.
W związku z powyższym zwracam się do Pani Minister z następującym pytaniem:
Jakie działania podejmuje Pani Minister, aby dostosować ofertę edukacyjną uczelni wyższych do zmieniających się potrzeb rynku pracy?
Z wyrazami szacunku
Poseł Łukasz Gibała
Kraków, dnia 20 kwietnia 2009 r.