IV kadencja
Interpelacja nr 804
do ministra pracy i polityki społecznej
w sprawie orzecznictwa o inwalidztwie prowadzonego przez lekarzy orzeczników ZUS
Szanowny Panie Ministrze! Aktualnie orzecznictwo o inwalidztwie prowadzą lekarze powoływani przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Osoby starające się o przyznanie grupy inwalidzkiej stają przed jednoosobową komisją lekarza orzecznika. Najczęściej polega to na przejrzeniu dokumentacji dotyczącej przebiegu leczenia, ewentualnie na pobieżnych oględzinach pacjenta. Następnie delikwent odsyłany jest do domu. Po kilku tygodniach otrzymuje decyzję z oddziału wojewódzkiego ZUS podtrzymującą lub cofającą istniejące świadczenia. Okres ostatnich trzech lat zapisał się w annałach ZUS masowym odbieraniem świadczeń lub przeszeregowaniem z wyższej do niższej grupy inwalidzkiej. Niewątpliwie ZUS poczynił znaczne oszczędności finansowe. Ilość świadczeń drastycznie spadła lub też przyznane uległy obniżeniu.
W odczuciu społecznym sytuacja ta jest niezrozumiała. Nie ma przejrzystych kryteriów orzekania o inwalidztwie. Na ogół opinia publiczna sądzi, że dziurę budżetową po raz kolejny łata się kosztem najsłabszych. Sam fakt, że orzecznictwo prowadzone jest przez ZUS, który jednocześnie jest płatnikiem, budzi spore wątpliwości.
Wprowadzenie jednoosobowego orzecznictwa o grupie inwalidzkiej spowodowało lawinę odwołań do sądów pracy i ubezpieczeń społecznych. Przykładowo: w woj. kujawsko-pomorskim ilość odwołań w minionych latach kształtowała się następująco:
Rok Ilość spraw 1997 3349 1999 8057 2000 12 300 2001 12 617 Do 07.02.2002 r. wpłynęło 1 040 spraw. Sądy pękają w szwach. Nie są w stanie rozpatrzyć napływających skarg możliwie szybko. Często od momentu wpłynięcia zażalenia na decyzję ZUS do wydania wyroku upływa cały rok. Powstaje paradoks, albowiem orzeczenie ZUS na ten okres opiewa. Sędziowie muszą powoływać zespoły biegłych lekarzy, bo orzecznik ZUS pomija część schorzeń. Rosną koszty w resorcie sprawiedliwości. Sądy zalegają z opłatami za ekspertyzy specjalistyczne. W 2001 r. w przypadku ponad 12 000 rozpatrzonych spraw w 2785 przypadkach zmieniono decyzję ZUS, dlatego że były źle orzeczone.
Sprawa następna. Osoby starające się o przyznanie grupy inwalidzkiej najczęściej korzystają z usług lekarzy specjalistów. Często wizyty takie trzeba zamawiać z dużym wyprzedzeniem, np. do neurologa pacjent dostaje się po dwumiesięcznym oczekiwaniu, podobnie jest z chirurgami naczyniowymi, kardiologami, endokrynologami i urologami. Dodatkowo każdorazowa wizyta u specjalisty musi być poprzedzona skierowaniem od lekarza prowadzącego, co tylko wydłuża cały proces. Przykłady takie można mnożyć. Wniosek jest taki, że popełnione są błędy w samym procesie kontroli leczenia.
Dlatego kieruję pytanie do dwóch resortów: zdrowia i polityki społecznej. Jakie działania będą podjęte, aby oddzielić orzecznictwo o inwalidztwie od ZUS? Mogłaby to być niezależna komórka działająca przy ministrze zdrowia lub ministrze pracy i polityki społecznej, ale niezależna od ZUS.
Kwestia następna to wprowadzenie zrozumiałych dla ludzi kryteriów przyznających grupę inwalidzką. Nie chodzi o to, aby renty były łatwo dostępne i otrzymywały je osoby, którym nie przysługują, ale decyzja o ich przyznaniu lub odmowie nie budziła wątpliwości.
Z poważaniem
Poseł Marcin Wnuk
Inowrocław, dnia 19 lutego 2002 r.