6 kadencja, 77 posiedzenie, 3 dzień (29-10-2010)
54 punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie Komisji Śledczej do zbadania sprawy przebiegu procesu legislacyjnego ustaw nowelizujących ustawę z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych i wydanych na ich podstawie przepisów wykonawczych w zakresie dotyczącym gier na automatach o niskich wygranych i wideoloterii oraz do zbadania legalności działania organów administracji rządowej badających ten proces (druk nr 3336).
Poseł Beata Kempa (wypowiedź niewygłoszona):
˝Mnie sformułowanie 'afera hazardowa' nie przeszkadza. Tak jest, przez wiele tygodni wiele gorszących aspektów i zachowań różnych ludzi, różnych, w tym urzędników państwowych, moim zdaniem, pozwala na używanie tego typu sformułowania˝ - premier Donald Tusk przed Komisją Śledczą w dniu 4 lutego 2010 r.
Rozdział l
Zdanie odrębne do sprawozdania z prac Komisji Śledczej dotyczącej afery hazardowej w rządzie Donalda Tuska
W toku prac nad rządowym projektem ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych w okresie od lipca 2008 r. do października 2009 r. miał miejsce bezprawny (pozaustawowy) lobbing. Działania o takim pozaprawnym charakterze prowadziły dwie osoby związane z rynkiem hazardowym w Polsce - Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek, wiceprezes Związku Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne.
Żadna z tych osób nie została we wskazanym okresie zgłoszona jako osoba upoważniona do reprezentowania podmiotu zainteresowanego pracami nad projektem ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Zgłoszenie takie było zaś konieczne z uwagi na wymogi określone w art. 7 ustawy z dnia 7 lipca 2005 r. o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa (Dz. U. Nr 169, poz. 1414, ze zm.). W przypadku działań R. Sobiesiaka i J. Koska wymóg ten powinien być dochowany z tego powodu, że celem ich zabiegów było uzyskanie wpływu na ostateczny kształt przepisów rządowego projektu ustawy. Ściślej biorąc, w działaniach R. Sobiesiaka i J. Koska chodziło o doprowadzenie do zmiany stanowiska członków Rady Ministrów biorących udział w procesie przygotowywania projektu ustawy o zmianach ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Zachowanie R. Sobiesiaka i J. Koska mieściło się zatem w kategoriach działalności lobbingowej, o której mowa w art. 2 ust. l cytowanej ustawy (art. 2 ust. 1: W rozumieniu ustawy działalnością lobbingową jest każde działanie prowadzone metodami prawnie dozwolonymi zmierzające do wywarcia wpływu na organy władzy publicznej w procesie stanowienia prawa). Tym samym brak dochowania ze strony R. Sobiesiaka i J. Koska wymogów określonych w art. 7 ustawy oznacza, że podejmowane przez nich działania w okresie od lipca 2008 r. do października 2009 r. w toku prac nad rządowym projektem ustawy były lobbingiem bezprawnym (pozaustawowym).
W proceder ten uwikłani byli także wysocy funkcjonariusze państwowi działający na szkodę interesu ekonomicznego Skarbu Państwa.
W szczególności działania R. Sobiesiaka i J. Koska były ukierunkowane na wywarcie wpływu na ministra sportu i turystyki Mirosława Drzewickiego. R. Sobiesiakowi i J. Koskowi, jako przedstawicielom rynku hazardowego, chodziło o to, aby minister M. Drzewiecki w toku prac nad rządowym projektem ustawy zajął stanowisko zgodne z interesem branży hazardowej. W efekcie uzyskania takiego wpływu minister M. Drzewiecki miał negować potrzebę wprowadzenia do projektu ustawy tzw. dopłat od gier i zakładów wzajemnych, co ostatecznie miało spowodować wykreślenie z rządowego projektu ustawy przepisu o tych dopłatach (tj. art. 47a ust. 2). Zmiana stanowiska ministra sportu i turystyki była o tyle istotna, że dopłaty miały zasilić Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej, z którego planowano finansować m.in. budowę infrastruktury związanej z przygotowaniami do Euro 2012. W ocenie Ministerstwa Finansów, odgrywającego rolę gospodarza projektu ustawy, cel fiskalny wprowadzenia przepisu o dopłatach łączył się ściśle z przygotowaniem infrastruktury na Euro 2012. Tak więc to decyzja ministra M. Drzewieckiego stanowiła najistotniejszą przesłankę tego, czy przepis o dopłatach znajdzie się w projekcie ustawy i w takim kształcie (z dopłatami) zostanie przez rząd skierowany do Sejmu. O znaczeniu decyzji ministra sportu i turystyki w kwestii dopłat dobitnie świadczą zeznania ministra finansów Jana Vincent-Rostowskiego, który na posiedzeniu Komisji Śledczej w dniu 13 stycznia 2010 r. zeznał:
˝Założenia, które były wysłane do szefa kancelarii, zawierały dopłaty. Potem pan minister Kapica zwrócił się do pana ministra sportu z prośbą o to, czy dopłaty są zasadne (...). 25 kwietnia minister finansów dostał pismo od ministra sportu o niecelowości wprowadzenia nowych dopłat. Myśmy na spotkaniu kierownictwa 5 maja akceptowali projekt ustawy bez dopłat, skoro minister sportu pismem z 25 kwietnia wniósł o to, że dopłaty są niecelowe. Ale na spotkaniu z ministrem sportu 6 maja, czyli następnego dnia, to było spotkanie, które miało miejsce w ramach kolejnych spotkań ze wszystkimi ministrami nad oszczędnościami przygotowywanymi do budżetu na 2009 r. (...). I na spotkaniu z ministrem, przepraszam, z ministrem sportu 8 maja, a nie 6 maja, jak w jego liście, ja poprosiłem pana ministra sportu, żeby ponownie zastanowił się nad tą sprawą i że mnie bardzo zależy na tym, żeby te dopłaty były. I na skutek tej naszej rozmowy pan minister sportu przyjął to ustnie i przysłał list, pismo 21 maja 2008 r. o celowości wprowadzenia dopłat. I forma, i na konferencji uzgodnieniowej przyjęliśmy ten wniosek ministra sportu˝.
Zeznania ministra Jana Vincent-Rostowskiego jednoznacznie wskazują na to, że Ministerstwo Finansów tak naprawdę od decyzji ministra sportu i turystyki uzależniało fakt zapisania w projekcie ustawy dopłat od gier i zakładów wzajemnych. Wprawdzie ministrowi Rostowskiemu udało się przekonać w maju 2008 r. ministra M. Drzewieckiego do potrzeby wprowadzenia dopłat, ale i tak dopiero formalne pismo z ministerstwa sportu spowodowało naniesienie stosownych poprawek w projekcie ustawy. Na znaczenie oficjalnego stanowiska ministra sportu i turystyki dla kształtu projektu ustawy, w tym przepisu o dopłatach, zwracał uwagę w swoich zeznaniach także wiceminister finansów Jacek Kapica. Zeznał on przed Komisją Śledczą w dniu 12 stycznia 2010 r., że:
˝W trakcie procedowania, w trakcie tworzenia tego projektu i uzasadnienia okazało się, czy dyskutowaliśmy na ten temat, że jeżeli dopłaty są uzasadniane potrzebą realizacji inwestycji Euro 2012, to musimy mieć potwierdzenie właściwego ministra odpowiedzialnego za realizację organizacyjną i inwestycyjną tego przedsięwzięcia, że takie środki są potrzebne. Bo dla mnie wniosek departamentu jest zbyt małą przesłanką do tego, żeby nałożyć obciążenia fiskalne, jeżeli nie ma uzasadnionego wniosku wydatkowego. I musieliśmy mieć potwierdzenie właściwego ministra. Stąd wystosowałem pismo do ministra sportu i turystyki 11 kwietnia z wnioskiem o potwierdzenie potrzeby dopłat. (...) Stąd potrzeba było takiej, dla urzędniczej przyzwoitości, potwierdzenia ministra właściwego do prowadzenia tej sprawy, że takie wydatki są potrzebne˝.
I dalej wiceminister J. Kapica zeznawał:
˝Te dopłaty nie zostały ujęte w projekcie wysłanym do konsultacji międzyresortowych. Też dla porządku, żeby nie wpisywać elementów, co do których nie jesteśmy pewni. Dla jednostek resortu nie ma znaczenia kwestia dopłat. One raczej opiniują projekt z punktu widzenia swoich kompetencji i swoich doświadczeń. Dyskutowaliśmy o tym z ministrem Rostowskim 22 kwietnia, a kierownictwo Ministerstwa Finansów przyjęło projekt bez dopłat 5 maja, mając na uwadze stanowisko ministra sportu i turystyki˝.
W świetle zeznań ministra Jana Vincent-Rostowskiego i zeznań wiceministra J. Kapicy nie może być wątpliwości, że od decyzji ministra sportu i turystki uzależnione było zamieszczenie w projekcie ustawy przepisu o dopłatach. Zmiana stanowiska w tej materii ministra M. Drzewieckiego, z jaką Ministerstwo Finansów miało do czynienia na przestrzeni kwietnia i maja 2008 r., powodowała adekwatne do tego stanowiska zmiany w projekcie ustawy. Wiceminister Kapica w swych zeznaniach stwierdził zdecydowanie, że przepis o dopłatach musiał mieć swoje odzwierciedlenie w stanowisku ministra sportu i turystyki. Oznacza to, że mimo wiodącej roli w pracach nad projektem ustawy Ministerstwa Finansów w istocie o przyjęciu w nim rozwiązania o dopłatach od gier i zakładów wzajemnych decydował minister sportu i turystyki. Z tego też powodu R. Sobiesiak i J. Kosek swoje działania lobbingowe kierowali wobec ministra M. Drzewieckiego. O pomoc w tym zakresie zwrócili się także do Zbigniewa Chlebowskiego, szefa Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej i przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych, a na pewnym etapie procesu legislacyjnego najprawdopodobniej także do Grzegorza Schetyny, ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz wicepremiera.
Dla osiągnięcia swoich celów, tj. uzyskania wpływu na kształt rządowego projektu ustawy, R. Sobiesiak i J. Kosek wielokrotnie kontaktowali się telefonicznie i bezpośrednio z Z. Chlebowskim i M. Drzewieckim. Częstotliwość tych kontaktów korespondowała z kolejnymi etapami procesu legislacyjnego.
W dniu 17 lipca 2008 r. komitet Rady Ministrów ustalił, że przedmiotem dalszych prac nad projektem ustawy będzie projekt zawierający przepis o dopłatach. Warto w tym miejscu zauważyć, że przepis ten w projekcie ustawy znalazł się w wyniku spotkania ministra Jana Vincent-Rostowskiego z ministrem M. Drzewieckim, który uprzednio negował potrzebę dopłat. Informację o stanowisku przyjętym na posiedzeniu komitetu Rady Ministrów J. Kosek uzyskał na spotkaniu z ministrem J. Kapicą, które odbyło się w budynku Ministerstwa Finansów w dniu 18 lipca 2008 r. Tuż po tym spotkaniu J. Kosek poinformował telefonicznie o decyzji komitetu Rady Ministrów R. Sobiesiaka. Jak zeznał w dniu 19 stycznia 2010 r. przed Komisja Śledczą Mariusz Kamiński, treść tej rozmowy była następująca:
˝18 lipca Jan Kosek spotyka się z ministrem Kapicą na bezpośredniej rozmowie w ministerstwie, dzień po komitecie Rady Ministrów, gdzie dowiaduje się, że są dopłaty. Co więcej, dowiaduje się, że stało się tak w wyniku wniosku, jaki złożył minister sportu. Obaj panowie są w szoku. Jan Kosek, który relacjonuje to Sobiesiakowi, i Ryszard Sobiesiak nie chcą wierzyć, że Mirosław Drzewiecki złożył taki wniosek. Padają słowa, że musimy wyprostować Mirka, że musimy natychmiast się spotkać z Mirkiem i ze Zbyszkiem˝.
W związku z takim obrotem sprawy R. Sobiesiak w dniu 31 lipca 2008 r. spotkał się z ministrem M. Drzewieckim. Następnie w dniu l sierpnia 2008 r. R. Sobiesiak spotkał się z Z. Chlebowskim. W dniu 4 sierpnia 2008 r. doszło z kolei do spotkania R. Sobiesiaka i J. Koska z Z. Chlebowskim w hotelu Bielany pod Wrocławiem. Dziesięć dni później, 14 sierpnia 2008 r., doszło do kolejnego spotkania z udziałem tych samych osób, tym razem w ośrodku Vital & Spa Resort Szarotka, należącym do R. Sobiesiaka. W dniu 28 września 2008 r. R. Sobiesiak kontaktował się telefonicznie z Grzegorzem Schetyną, ministrem spraw wewnętrznych i administracji oraz wicepremierem, w celu umówienia spotkania. G. Schetyną zaproponował spotkanie w dniu następnym w swoim wrocławskim biurze poselskim. W dniu 29 września 2008 r. w rozmowie R. Sobiesiaka z J. Koskiem padły stwierdzenia nawiązujące wprost do planowanego spotkania R. Sobiesiaka z wicepremierem G. Schetyną, a dotyczące procesu legislacyjnego:
˝R. Sobiesiak - Słuchaj, bo idę do tego ważniejszego u nas, wiesz, k..., jak mam z nimi rozmawiać, co mam zakomunikować, że to są pisiory czy co? Ten, ten, ten się nazywa Kawalec, tak?
Jan Kosek - Nie, Kapica.
R. S. - Kapica! K..., ciągle mi się p...
J. K. - Kapica (niezrozumiale).
R. S. - Kapica, dobra. I teraz ty mi powiedz, ta ustawa, mówisz, przeszła, tak?
J. K. - Gdzieś przeszła, poszła do uzgodnień (chodzi o komitet Rady Ministrów, który przyjął w dniu 17 lipca 2008 r. projekt ustawy z dopłatami, i uzgodnienia międzyresortowe - przyp. autorów zdania odrębnego).
R. S. - Co mam mu w dwóch słowach powiedzieć takiego co ten, ten co... bo ma mi Sławek przygotować, ten chudy, ma mi przygotować, k..., takie wyliczanki, co oni tam wyrabiają z tą ustawą, że ona jest kompletnie p..., i nie tędy idą.
J. K. - Kompletnie p...
R. S. - Ale to będą miał później. Co mam mu, k..., pokazać czy dać? Powiem oczywiście o twojej sprawie, k..., no bo to jest ewidentna... Robi komisję bydlak, a później nie...˝.
Ostatecznie R. Sobiesiak w dniu 29 września 2008 r. spotkał się z wicepremierem G. Schetyną nie w biurze poselskim, ale na lotnisku we Wrocławiu. Z zeznań przed Komisja Śledczą R. Sobiesiaka i G. Schetyny wynika, że do spotkania rzeczywiście doszło, ale przedmiotem spotkania były sprawy klubu sportowego Śląsk Wrocław. Należy w tym miejscu zauważyć, że stoi to w zupełnej sprzeczności zarówno z okolicznościami umówienia spotkania, jak i treścią cytowanej już rozmowy telefonicznej, jaką R. Sobiesiak odbył z J. Koskiem tuż przed spotkaniem. Okoliczności umówienia spotkania są przy tym o tyle ważne, że spotkanie miało odbyć się w biurze poselskim, a na lotnisko R. Sobiesiak udał się dopiero wtedy, kiedy okazało się, że na spotkanie w biurze się spóźnił. Spotkanie R. Sobiesiaka z G. Schetyną na lotnisku we Wrocławiu nie było zatem spotkaniem przypadkowym, ale wynikiem zabiegów i wyjątkowej determinacji R. Sobiesiaka. Jak wynika z treści rozmowy telefonicznej zacytowanej powyżej, R. Sobiesiak miał się spotkać z G. Schetyną właśnie w tym celu, aby porozmawiać z nim o tym, co dzieje się z projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych. W okolicznościach, w jakich odbyło się to spotkanie, trudno jest uznać za wiarygodne zeznania R. Sobiesiaka i G. Schetyny, że w dniu 29 września 2008 r. na lotnisku we Wrocławiu rozmawiali tylko na temat klubu sportowego, z którym nic ich formalnie nie łączyło od wielu lat. R. Sobiesiak i G. Schetyną, składając zeznania przed Komisja Śledczą, nie byli w stanie powiedzieć, czego konkretnie dotyczyła rozmowa, do której doszło w tak nietypowych okolicznościach.
Spotkanie G. Schetyny i R. Sobiesiaka w dniu 29 września 2008 r. nie było jedynym bezpośrednim ich kontaktem. Świadczy o tym rozmowa telefoniczna R. Sobiesiaka z J. Koskiem z dnia 2 sierpnia 2008 r., w trakcie której, zgodnie z zeznaniami M. Kamińskiego, R. Sobiesiak stwierdził, że ˝co innego Grzesiek mówi, jak się spotykaliśmy w domu, a co innego oni teraz robią˝. Oznacza to, że do takiego spotkania doszło przed 2 sierpnia 2008 r. Analiza logowań telefonów R. Sobiesiaka i G. Schetyny uprawdopodobnia, że do takiego spotkania w domu u Grzegorza Schetyny we Wrocławiu doszło w dniu 28 lipca 2008 r. Trudno wykluczyć, że do takich bezpośrednich spotkań nie dochodziło częściej, gdyż w materiale przesłanym Komisji Śledczej nie ma pełnych danych dotyczących logowań BTS telefonu służbowego użytkowanego przez G. Schetynę. Prokuratura Okręgowa w Warszawie dostarczyła jedynie dane za okres do 23 stycznia 2009 r., a nie, jak oczekiwała komisja, do 9 października 2009 r. Nie przekazano w ogóle komisji logowań i billingów prywatnego telefonu G. Schetyny, którego używa od lat i z którego mógł kontaktować się z R. Sobiesiakiem. Takie działania prokuratury uniemożliwiają rzetelne i pełne wyjaśnienie afery hazardowej rządu Donalda Tuska. Odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi również przewodniczący Komisji Śledczej M. Sekuła, który nie uczynił nic, by wyegzekwować realizację wniosków kierowanych w tej sprawie do prokuratury.
Ciąg dalszy spotkań R. Sobiesiaka z Z. Chlebowskim, ale także z udziałem ministra M. Drzewieckiego, miał miejsce w okresie od października do grudnia 2008 r. Z. Chlebowski spędził także sylwestra roku 2008 w ośrodku Vital & Spa Resort Szarotka w Zieleńcu, należącym do R. Sobiesiaka. W dniu 10 marca 2009 r. R. Sobiesiak nawiązuje kontakt telefoniczny z Z. Chlebowskim w sprawie, która ich zbulwersowała w związku z nowym rozporządzeniem ministra finansów (chodzi o rozporządzenie wydane przez ministra finansów 24 lutego 2009 r. w sprawie warunków urządzania gier i zakładów wzajemnych (Dz. U. Nr 102, poz. 946, ze zm.). W trakcie rozmowy telefonicznej z R. Sobiesiakiem Z. Chlebowski stwierdził:
˝Ja ci powiem szczerze, Rysiu... ja już nie mam siły sam walczyć z tym wszystkim... jakby Grzegorz, Mirek trochę pomogli mi... przecież wiesz, biegam z tym sam... blokuję sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja zasługa˝.
W dniu 23 marca 2009 r. doszło do spotkania R. Sobiesiaka i J. Koska z Z. Chlebowskim, po którym R. Sobiesiak i J. Kosek w rozmowie telefonicznej między sobą stwierdzili: ˝Zbyszek mówi, że trzeba poczekać - to jest kumaty gościu˝ i że ˝dopłaty nie mają prawa wprowadzić˝.
Jednocześnie R. Sobiesiak w dniu 16 kwietnia 2009 r. w rozmowie ze Sławomirem Sykuckim stwierdził: ˝(...) ustawę wrzucili do uzgodnień międzyresortowych˝, dzięki czemu ˝(...) mamy spokój na pół roku˝, tak ˝ten mi obiecał˝, ˝mieli dać nowe obiekcje i na pewno jest wycofane do uzgodnień jakichś tam˝, ˝wszystko będzie dobrze˝.
W dniu 5 maja 2009 r. S. Sykucki dzwonił do R. Sobiesiaka, stwierdzając, że dopłaty ˝wchodzą w 2010 r., za sześć miesięcy˝. W odpowiedzi R. Sobiesiak stwierdził: ˝przecież te ch... mówili, że jest odłożona˝. W dniu 6 maja 2009 r. R. Sobiesiak poinformował telefonicznie J. Koska, że ˝ten mówił, że odłożyli do kosza, a projekt ustawy jest na stronach internetowych˝. R. Sobiesiak stwierdził także: ˝że jak ta ustawa przejdzie, trzeba będzie zmieniać programy w każdym automacie, a to kosztuje olbrzymie pieniądze˝. W tej sytuacji R. Sobiesiak i J. Kosek postanowili interweniować u Z. Chlebowskiego i ministra M. Drzewieckiego. W dniu 17 maja 2009 r. J. Kosek pytał telefonicznie R. Sobiesiaka, czy rozmawiał w tej sprawie z Z. Chlebowskim. R. Sobiesiak odpowiedział: ˝o... go za to, że mówił co innego, że przynajmniej pół roku spokoju˝. W rozmowie tej R. Sobiesiak poinformował również J. Koska, że jedzie w tej sprawie właśnie do M. Drzewieckiego. Do takiego spotkania doszło w domu M. Drzewieckiego w Łodzi. Po tym spotkaniu R. Sobiesiak w rozmowie telefonicznej z J. Koskiem stwierdził, że: ˝trzeba przygotować plan i przekazać go człowiekowi Mirka, który to poprowadzi˝. W dniu 22 maja 2009 r. R. Sobiesiak w rozmowie z J. Koskiem stwierdził: ˝wycofanie dopłat może nastąpić po jego (wiceministra J. Kapicy) rozmowie z ministrem Drzewieckim˝, ˝to był pomysł Drzewieckiego˝ i dodaje: ˝to już nie ma o czym rozmawiać... panie prezesie - załatwione˝. W dniu 9 czerwca 2009 r. R. Sobiesiak spotyka się z Z. Chlebowskim w Świdnicy. W dniu 6 lipca 2009 r. R. Sobiesiak rozmawiał telefonicznie z S. Sykuckim, który stwierdził: ˝mam na rękach pismo o wycofaniu się Drzewieckiego z dopłat˝.
Minister sportu i turystyki M. Drzewiecki pismo o rezygnacji z dopłat kierowane do wiceministra finansów J. Kapicy podpisał w dniu 30 czerwca 2009 r. W pierwszym zdaniu tego pisma M. Drzewiecki wnosił o ˝wyłączenie rozwiązań zawartych w art. 47a ust. 2 projektu ustawy˝, czyli o wyłączenie przepisu o dopłatach od gier i zakładów wzajemnych. W ten sposób bezprawne zabiegi R. Sobiesiaka i J. Koska zmaterializowały się i przyniosły pożądany przez nich efekt. Wprawdzie przed Komisją Śledczą w dniu 9 lipca 2010 r. M. Drzewiecki zeznał:
˝Znaczy, mogę odpowiedzieć w ten sposób, panie pośle, na to pytanie, że tak jak precyzyjnie starałem się powiedzieć, że nie ja byłem inicjatorem wystosowania tego pisma, nie ja byłem autorem treści tego pisma, w ogóle w żadnym stopniu i w żadnym zakresie nie ingerowałem w powstanie tego pisma, natomiast to, co powiedziałem, podtrzymuję to, to jest nieporozumienie urzędnicze na linii jeden urzędnik, jeden dyrektor i drugi dyrektor. I tak jest. Ten błąd, który został wychwycony 19 sierpnia˝.
Jednak jak wynika z zeznań dyrektorów w Ministerstwie Sportu i Turystyki, przygotowujących pismo z 30 czerwca 2009 r., Bożeny Pleczeluk i Rafała Wosika, pismo to nie było ˝nieporozumieniem urzędniczym˝, ale wręcz odwrotnie. Dokładnie odzwierciedlało treść polecenia, jakie oboje dyrektorzy otrzymali od dyrektor generalnej w ministerstwie Moniki Rolnik, która wydała je po spotkaniu z ministrem M. Drzewieckim.
W piśmie z 30 czerwca 2009 r. nie chodziło zatem o poinformowanie wiceministra finansów J. Kapicę o tym, że ministerstwo sportu nie ma już tytułu do uzyskiwania środków finansowych (poprzez Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej), bo zrezygnowano z II etapu budowy Narodowego Centrum Sportu, ale o spowodowanie wykreślenia z projektu ustawy przepisu o dopłatach. Pismo miało spowodować dokładnie taki skutek, jakiego oczekiwali R. Sobiesiak i J. Kosek. Ich zabiegi w tym zakresie osiągnęły skutek już w tym momencie, kiedy minister M. Drzewiecki podpisał pismo o rezygnacji z dopłat i skierował je do Ministerstwa Finansów. Od strony zachowań R. Sobiesiaka i J. Koska ujmowanych w kategoriach definicji działalności lobbingowej (mimo że ta działalność miała pozaustawowy, bezprawny charakter) należy stwierdzić, że osiągnięto skutek w postaci uzyskania wpływu na stanowisko ministra M. Drzewieckiego. Nie ma bowiem wątpliwości, że przepis ten zostałby z ustawy usunięty. Jasno wynika to z cytowanych już zeznań ministra finansów Jana Vincent-Rostowskiego i wiceministra finansów J. Kapicy.
Należy zauważyć, że pismo ministra M. Drzewieckiego o rezygnacji z dopłat, wysłane rzekomo przez pomyłkę, spowodowało określone przygotowania w Ministerstwie Finansów do wprowadzenia stosownej zmiany w rządowym projekcie ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Wicedyrektor Departamentu Służby Celnej w resorcie finansów Anna Cendrowska w dniu 7 lipca 2009 r. skierowała pismo do wicedyrektora Departamentu Kontroli Celno-Akcyzowej i Kontroli Gier w Ministerstwie Finansów, iż w związku z wycofaniem się ministra sportu z dopłat z projektu ustawy zostaną usunięte dotychczasowe propozycje w tym zakresie. Następnie ponaglała do podjęcia działań w tej sprawie. Jednocześnie rzecznik prasowy wiceministra J. Kapicy Witold Lisicki w oficjalnej wypowiedzi z dnia 7 lipca 2009 r. dla jednej z gazet, poproszony o komentarz do pisma z 30 czerwca 2009 r. ministra M. Drzewieckiego, stwierdził: ˝Akceptujemy wniosek ministra sportu i stosowną zmianę wprowadzimy do projektu ustawy˝. Zeznając przed Komisją Śledczą, W. Lisicki stwierdził, że treść swojej wypowiedzi z dnia 7 lipca 2009 r. ˝ustalił po rozmowie z ministrem Jackiem Kapicą˝.
W logice przedstawionych powyżej faktów należy jednoznacznie stwierdzić, że choć formalnie gospodarzem projektu ustawy był minister finansów, to de facto gospodarzem przepisu o dopłatach od gier i zakładów wzajemnych był minister sportu i turystyki jako ich beneficjent.
Jasno wynika to nawet z ustaleń dokonanych w toku kontroli prowadzonej przez Departament Kontroli Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W świetle tych ustaleń ˝nieprzekonujące są również wyjaśnienia pana Mirosława Drzewieckiego, ówczesnego ministra sportu i turystyki, że pismo z 30 czerwca 2009 r. przekazane było jedynie z zamiarem wycofania z uzasadnienia zapisów o przeznaczeniu środków na budowę kompleksu NCS, a nie zmiany przepisów w samym projekcie. Nie można zgodzić się ze stwierdzeniem, że pozostawienie tych zapisów w uzasadnieniu i wykorzystanie dodatkowych środków na cele statutowe funduszu oznaczałoby wykorzystanie środków niezgodnie z przeznaczeniem. Podstawą wydatkowania środków nie jest bowiem uzasadnienie do projektu ustawy, ale przepisy prawa, w związku z czym przedstawiona przez ministra intencja skierowania pisma nie posiada merytorycznego uzasadnienia. Przede wszystkim jednak intencja taka nie znajduje potwierdzenia w treści pisma, które zawierało jednoznacznie sformułowany wniosek o rezygnację w projekcie ustawy z rozszerzenia dopłat i tak zostało zrozumiane w MF. Celem pisma było więc wycofanie z projektu rozwiązania polegającego na poszerzeniu katalogu gier objętych dopłatami i z takim zamiarem zostało sporządzone przez dyrektora DPK˝.
O zaangażowaniu i pomocy R. Sobiesiakowi i J. Koskowi w osiągnięciu wpływu na kształt projektu ustawy, jaką udzielał im Z. Chlebowski, świadczy treść notatki sporządzonej 14 września 2009 r. przez wiceministra J. Kapicę dla premiera Donalda Tuska. J. Kapica napisał w tej notatce, że ˝zainteresowanie projektem wykazywał przewodniczący Komisji Finansów Publicznych poseł Zbigniew Chlebowski. Przewodniczący Z. Chlebowski interesował się perspektywą procesu legislacyjnego i kształtem projektu ustawy, w tym kwestią dopłat do gier. O tym zainteresowaniu projektem ustawy o grach przewodniczącego Z. Chlebowskiego poinformowałem, jeszcze jesienią ubiegłego roku, swego przełożonego ministra finansów Jacka Rostowskiego. Obecny na spotkaniu minister J. Rostowski potwierdził ten fakt.
Dalej wyjaśniałem, że przewodniczący Z. Chlebowski wyrażał zainteresowanie ustawą o grach zazwyczaj przy okazji spotkań, na których omawialiśmy inne bieżące projekty ustaw procedowane przez Sejm i Komisję Finansów Publicznych (np. projekt ustawy Prawo celne, projekt ustawy o podatku akcyzowym czy projekt ustawy o Służbie Celnej). Przewodniczący Z. Chlebowski wskazywał na możliwość osiągnięcia dodatkowych dochodów do budżetu poprzez wzrost podatku od automatów o niskich wygranych zamiast wprowadzania dopłat. Wyjaśniałem przewodniczącemu, że, po pierwsze, dopłaty zostały wprowadzone do projektu na wniosek ministra sportu i turystyki uzasadnione potrzebami inwestycyjnymi związanymi z Euro 2012. Po drugie, wyjaśniałem, że z podwyżki podatku nie osiągnie się dochodów porównywalnych z wprowadzeniem dopłat. Jednocześnie zajmowałem stanowisko, że Ministerstwo Finansów nie odstąpi od dopłat z własnej inicjatywy, skoro zostały wprowadzone na wniosek MSiT (...).
Premier D. Tusk zapytał, czy wiedziałem, że Ministerstwo Sportu i Turystyki jest skłonne do zrezygnowania z dopłat do gier. Stwierdziłem, że chyba taką sugestię skierował do mnie przewodniczący Z. Chlebowski w kwietniu lub maju br.˝.
Z. Chlebowski w zeznaniach przed Komisją Śledczą swoje zainteresowanie projektem ustawy tłumaczył pełnieniem funkcji przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Trudno jednak uznać tłumaczenia Z. Chlebowskiego za wiarygodne, skoro projekt ustawy był dopiero w uzgodnieniach międzyresortowych, na początkowym etapie procesu legislacyjnego, czyli nie został jeszcze skierowany do Sejmu. Treść cytowanych powyżej rozmów telefonicznych między R. Sobiesiakiem i Z. Chlebowskim wskazuje jednoznacznie na to, że tak naprawdę inspirację zachowań Z. Chlebowskiego stanowiło zupełnie coś innego. Z. Chlebowski interesował się projektem ustawy z bezprawnej inspiracji R. Sobiesiaka i J. Koska i działał w kierunku wykreślenia z projektu ustawy przepisu o dopłatach. Skalę zaangażowania Z. Chlebowskiego w tej sprawie pokazuje w szczególności przywoływana już rozmowa telefoniczna z 10 marca 2009 r. Świadczą o tym słowa, jakie wypowiedział podczas tej rozmowy sam Z. Chlebowski: ˝Ja ci powiem szczerze, Rysiu... ja już nie mam siły sam walczyć z tym wszystkim... jakby Grzegorz, Mirek trochę pomogli mi... przecież wiesz, biegam z tym sam... blokuję sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja zasługa˝. Inaczej tych słów nie można interpretować jak działanie Z. Chlebowskiego na zlecenie i rzecz przedstawicieli branży hazardowej - R. Sobiesiaka i J. Koska. Co przy tym istotne, było to działanie o tyle skuteczne, że doprowadziło do oficjalnej zmiany stanowiska ministra sportu i turystyki w toku prac nad rządowym projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych. W ten sposób działanie Z. Chlebowskiego stanowiło element pozaustawowej działalności lobbingowej, której podjął się on w wyniku bezpośrednich i telefonicznych kontaktów z R. Sobiesiakiem i J. Koskiem.
W dniu 12 sierpnia 2009 r. szef CBA Mariusz Kamiński przesłał do prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska analizę CBA, która zawierała opis ustaleń poczynionych w sprawie bezprawnego lobbingu R. Sobiesiaka i J. Koska w trakcie prac nad projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych. W dniu 14 sierpnia 2009 r. doszło w budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów do spotkania premiera D. Tuska z sekretarzem stanu Jackiem Cichockim i szefem CBA M. Kamińskim. W trakcie tego spotkania szef CBA M. Kamiński nakreślił najważniejsze ustalenia i rekomendacje wynikające z ustaleń CBA i jednocześnie zwrócił się do premiera z prośbą o zabezpieczenie procesu legislacyjnego. M. Kamiński zwrócił przy tym uwagę, że premier może to zrobić, nie ujawniając roli CBA, ale jedynie odwołując się do pisma z dnia 30 czerwca 2009 r. ministra M. Drzewieckiego o wykreśleniu z projektu ustawy przepisu o dopłatach od gier i zakładów wzajemnych. M. Kamiński na spotkaniu u premiera stwierdził też, że zachowania osób biorących udział w lobbingu w toku prac nad rządowym projektem ustawy są zachowaniami bezprawnymi. Opisując przebieg tego spotkania, M. Kamiński przed Komisją Śledczą w dniu 19 stycznia 2010 r. zeznał:
˝W trakcie tej rozmowy kilkakrotnie podkreślałem premierowi, że może to uczynić, nie ujawniając roli Centralnego Biura Antykorupcyjnego w tej sprawie, odwołując się do pisma ministra Drzewieckiego, jawnego pisma ministra Drzewieckiego, do oficjalnych wypowiedzi rzecznika resortu finansów Lisickiego. Powiedziałem, że z punktu widzenia CBA sprawą fundamentalnie ważną jest to, żeby Ryszard Sobiesiak i inni figuranci nie dowiedzieli się, że są pod kontrolą operacyjną CBA, że jest to sprawa fundamentalna, ale że można pogodzić te z pozoru sprzeczne interesy. Premier naprawdę, mając pismo Drzewieckiego, mając jawne wypowiedzi przedstawicieli resortu finansów, mógł podjąć działania. Premier zapytał mnie, jak oceniam pod kątem prawnokarnym zachowania polityków, które były opisane w analizie. Pamiętam, jakiego słowa, jakiego sformułowania użyłem: Kodeks karny będzie miał zastosowanie. Takich słów użyłem: Kodeks karny będzie miał zastosowanie. I powiedziałem, że zleciłem przygotowanie analizy prawnokarnej zachowań poszczególnych osób wymienionych, tych polityków wymienionych w analizie. W piśmie z 12 sierpnia również znajduje się sformułowanie o tym, że taka analiza prawnokarnych zachowań będzie przez CBA sporządzona. Ani razu w rozmowie z premierem nie mówiłem, że są to zachowania nieetyczne, bo nie są to zachowania etyczne, mamy tutaj do czynienia z działaniami nielegalnymi i bezprawnymi˝.
Zeznania M. Kamińskiego są zeznaniami w całej rozciągłości wiarygodnymi. Należy je tak traktować także dlatego, że zostały potwierdzone zeznaniami sekretarza stanu J. Cichockiego. Zeznając przed Komisją Śledczą w dniu 20 stycznia 2010 r., J. Cichocki powiedział: ˝Mariusz Kamiński użył stwierdzenia, że może być tutaj zastosowany Kodeks karny˝. Ponadto w swoich zeznaniach J. Cichocki zwrócił uwagę też na to, że: ˝tutaj bardzo jednoznacznie minister Kamiński podkreślał, że tu, mówię, przywołał to określenie: tarcza antykorupcyjna, i odwołując się do wielu próśb pana premiera, które kieruje do wszystkich szefów służb, żeby docierali do niego z informacją, nim nastąpi jakaś szkoda, a nie po fakcie, tak żeby można było jej zapobiec i że to właśnie taki cel ma ta wizyta i te materiały (...). Nie było dyskusji na temat tego, czy minister Kamiński jest przekonany, że mu dopłaty wypadły już z ustawy, czy nie wypadły itd., nie o tym rozmawialiśmy i ja myślę, że to jest dosyć oczywiste. Jeżeli minister Kamiński, biorąc sobie do serca słowa pana premiera dotyczące tarczy antykorupcyjnej, gdzie premier prosi, żeby przychodzić, żeby przekazywać mu informacje przed szkodą, właśnie przyszedł i mówi: Może być szkoda, może powstać projekt ustawy, w którym nie będzie dopłat, a więc interes ekonomiczny państwa zostanie naruszony. Panie premierze, proszę coś zrobić. No to jakby celem materiału i rozmowy pana ministra Kamińskiego z premierem nie było udowodnienie, czy one już wypadły, czy nie wypadły, tylko pokazanie problemu i pokazanie, że jest taka istotna inicjatywa ze strony jednego z ministrów i zagrożenie˝. Nie było zatem żadnej pułapki na premiera, szef CBA realizował zadania ustawowe i wcześniejsze wytyczne prezesa Rady Ministrów.
W swoich zeznaniach sekretarz stanu J. Cichocki jasno nakreślił zatem kierunek działań, które należało podjąć w celu zabezpieczenia procesu legislacyjnego. Działania te miały mieć charakter profilaktyczny, umożliwiający przeciwdziałanie negatywnym skutkom finansowym dla budżetu państwa, jakie przyniosłoby wykreślenie z projektu ustawy przepisu o dopłatach. Działania o takim właśnie charakterze miał podjąć prezes Rady Ministrów Donald Tusk; taka bowiem była, używając słów J. Cichockiego, istota tzw. tarczy antykorupcyjnej. W tej konkretnej sprawie realizację tej koncepcji premier D. Tusk, jak zeznawał przed Komisja Śledczą w dniu 4 lutego 2010 r., widział w ten sposób, że: ˝Najważniejsze w tego typu procesie, jeśli chodzi o skuteczność obrony przed wpływami, które są wpływami z zewnątrz, jest przede wszystkim gruntowna wiedza, na czym polegał dotychczasowy proces: kto zgłaszał, w jakim trybie, jakie poprawki, jak wygląda obieg korespondencji, czyli zdolność możliwie obiektywnego sformułowania oceny, w czyim interesie różne zdarzenia miały miejsce w procesie legislacyjnym. Czyli, w mojej ocenie, też biorąc pod uwagę rekomendację pana Kamińskiego i materiał, jaki mi przygotował, takimi rozmówcami, co do których intencji zachowania powinienem mieć jak najlepszą orientację, byli ci, z którymi jakby ten proces wyjaśniania czy budowania sobie obrazu rozpocząłem˝.
W tym celu premier D. Tusk w dniach 19 i 26 sierpnia 2009 r. odbył spotkania z członkami rządu oraz innymi osobami, które brały udział w procesie legislacyjnym i których zaangażowanie oraz jego charakter zostały opisane w analizie CBA. W dniu 19 sierpnia 2009 r. odbył spotkanie z ministrem M. Drzewieckim i wicepremierem G. Schetyną. Jak zeznał premier D. Tusk przed Komisja Śledczą, spotkanie to miało i w efekcie przyniosło mu pewną wiedzę o tym, co działo się w toku prac na projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych:
˝Znaczy, precyzyjnie rzecz biorąc, to spotkanie 19 sierpnia w swojej pierwszej części było tą moją pierwszą próbą uzyskania opisu, jak zachowuje się resort sportu i minister Drzewiecki w procesie legislacji, a w drugiej części raczej pojawiał się problem, już w obecności wicepremiera Schetyny, co w sytuacji, kiedy ja bronię jak... z dużą determinacją budżetu przed wydatkami, co zrobić, aby finansowanie przedsięwzięć związanych z Euro 2012, szczególnie stadionu narodowego, było jakoś, znaczy, zapewnione ze świadomością, że budżet jest w krytycznej sytuacji. I jeśli pyta mnie pan, czy wcześniej z Mirosławem Drzewieckim rozmawiałem o dopłatach lub innych szczegółach ustawy hazardowej, jestem - to jest pewność bliska stuprocentowej - że to nigdy nie było tematem rozmowy między mną a ministrem Drzewieckim˝.
Dalej premier D. Tusk zeznawał, iż:
˝Wątek dopłat, tłumaczenia, w jaki sposób dokumentacja i intencje poszczególnych ministrów wyglądały, to ten wątek musiał się pojawić. I jeśli dobrze pamiętam, pojawił się już w pierwszej mojej rozmowie, czyli w tej z ministrem Drzewieckim, wtedy kiedy tłumaczył, dlaczego słał takie, a nie inne pisma w odniesieniu do dopłat, i nie wykluczam, że już wtedy się zorientowałem, że tego efektu końcowego nie ma. Z całą pewnością ta wiedza, tę wiedzę musiałem już sobie skrystalizować po rozmowie czy w efekcie rozmowy z ministrami Rostowskim i Kapicą (...).
Minister Drzewiecki dość długo tłumaczył, jaka jest jego rola w obiegu dokumentów samej, w samym resorcie, i jego tłumaczenie polegało także na tym, że on jako zwierzchnik tego resortu także współpracuje z ludźmi, którzy formułują ostateczne pisma. Tłumaczył coś, co nie do końca jest usprawiedliwieniem dla poszczególnych decyzji, ale raczej dawał do zrozumienia, że kierował się intencjami i głównymi wskazaniami i że nie jest do końca pewien, zresztą dlatego zależało mu także na możliwości zbadania i udokumentowania później, bo ja oczekiwałem także pewnej systematycznej notatki na piśmie, jak wygląda proces legislacyjny z punktu widzenia ministra sportu, więc nie miałem wrażenia w czasie tej rozmowy, że w sposób precyzyjny i szczegółowy jest w stanie mi w czasie tej rozmowy na wszystkie pytania odpowiedzieć. Natomiast w tej konkretnej sprawie dopłat tłumaczył, że jego intencją było wytłumaczenie, że dopłaty rozumiane jako sposób finansowania stadionu narodowego nie mogą być wpisane do ustawy, ponieważ stadion narodowy jest finansowany z innego źródła i że w dodatku dopłaty nigdy tak naprawdę nie mogłyby być skutecznym sposobem... Ja relacjonuję teraz, nie oceniam wartości merytorycznej tej argumentacji, ale ona brzmiała dość, powiedziałbym, przekonująco, że tak naprawdę dopłaty... I stąd brak jego przywiązania do dopłat jako ministra sportu, bo nie on był gospodarzem tej ustawy. On tłumaczył to w ten sposób, że on mógł być zainteresowany dopłatami jako sposobem na finansowanie inwestycji na Euro 2012, gdyby to było realne i możliwe, i że w procesie legislacji te pisma miały tłumaczyć, że dopłaty jako sposób finansowania stadionu nie są z jej punktu widzenia potrzebne˝.
W dniu 26 sierpnia 2009 r. premier D. Tusk odbył spotkanie z ministrem Janem Vincent-Rostowskim i wiceministrem J. Kapicą. W efekcie tego spotkania, jak wynika z zeznań złożonych przed Komisją Śledczą oraz notatki wiceministra J. Kapicy, premier D. Tusk dowiedział się, że na etapie uzgodnień międzyresortowych wiele uwag zgłaszał wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Uwagi zgłaszane przez wiceministra A. Szejnfelda, w ocenie wiceministra J. Kapicy, miały charakter uwag ˝wciągających Ministerstwo Finansów w proces nieustannych konsultacji i uzgodnień w celu przedłużenia procesu legislacyjnego˝. Wiceminister J. Kapica stwierdził też, że ˝minister A. Szejnfeld zawsze wnosił o usunięcie z projektu nowych dopłat od gier˝; a na ostatnim etapie A. Szejnfeld, działający w imieniu ministra gospodarki, ˝zgłosił uwagą, że projekt ustawy powinien podlegać notyfikacji Komisji Europejskiej, co spowodowałoby odsunięcie wejścia jej w życie o co najmniej rok˝. Były to działania sprzeczne z interesem Skarbu Państwa, a wychodzące naprzeciw oczekiwaniom branży hazardowej. A. Szejnfeld przejawiał wyjątkową troskę o dochody przedstawicieli branży hazardowej także w piśmie z dnia 17 lipca 2008 r., w którym podkreśla, że działalność hazardowa - szczególnie prywatna - charakteryzuje się niską rentownością, wobec tego wprowadzenie dodatkowych opłat mogłoby pogorszyć warunki funkcjonowania branży. Stanowisko to stoi w jawnej sprzeczności z wyliczeniami Ministerstwa Finansów.
Jednocześnie podczas spotkania 26 sierpnia 2009 r. wiceminister J. Kapica zwrócił premierowi uwagę na duże zainteresowanie projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych przewodniczącego Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Z. Chlebowskiego. Premier D. Tusk w tym samym dniu, tj. 26 sierpnia 2009 r., spotkał się z Z. Chlebowskim. W spotkaniu uczestniczył także wicepremier G. Schetyna. W trakcie tego spotkania premier uzyskał potwierdzenie tego, że przewodniczący Z. Chlebowski interesował się projektem ustawy i w tej sprawie kilkakrotnie rozmawiał z wiceministrem J. Kapica. Z. Chlebowski w rozmowie z premierem, jak i później w swoich zeznaniach przed Komisją Śledczą, nie ukrywał, że zawsze był przeciwnikiem projektowanego rozwiązania w sprawie dopłat od gier i zakładów wzajemnych.
W dniu 11 września 2009 r. szef CBA M. Kamiński przesłał na ręce premiera D. Tuska drugą analizę (informację) dotyczącą bezprawnego lobbingu w trakcie prac nad projektem ustawy. Jednym z istotnych elementów wiedzy operacyjnej, jaką przekazał w tej analizie szef CBA M. Kamiński premierowi D. Tuskowi, była sprawa starań ministra M. Drzewieckiego oraz szefa jego gabinetu politycznego Marcina Rosoła w sprawie zatrudnienia w Totalizatorze Sportowym córki R. Sobiesiaka - Magdaleny Sobiesiak. Przesłanie premierowi informacji tej treści wynikało z faktu, iż już na spotkaniu 14 sierpnia szef CBA o tej sprawie ustnie informował premiera D. Tuska. Z informacji tych wynikało, że wokół obsady Zarządu Totalizatora Sportowego od jakiegoś czasu trwają nieformalne zabiegi, aby stanowisko jednego z członków zarządu objęła Magdalena Sobiesiak. Tłem tych zabiegów miały być starania R. Sobiesiaka w sprawie znalezienia dla jego córki intratnego zajęcia, przy czym na początku tych starań bez wskazywania konkretnego stanowiska i miejsca jej zatrudnienia. Początkiem starań R. Sobiesiaka była jego prośba skierowana do ministra M. Drzewieckiego w tej sprawie. Minister M. Drzewiecki zgodził się pomóc R. Sobiesiakowi, a pilotowanie sprawy zlecił szefowi swojego gabinetu politycznego M. Rosołowi.
O działaniach prowadzonych przez ministra Drzewieckiego i szefa jego gabinetu politycznego M. Rosoła na rzecz R. Sobiesiaka i jego córki świadczą rozmowy telefoniczne, które prowadzili zarówno M. Rosół, jak i minister M. Drzewiecki z R. Sobiesiakiem w maju i czerwcu 2009 r. W dniu 2 maja 2009 r. R. Sobiesiak pytał M. Rosoła, czy ˝Mirek zaznajamiał go z tym, że zostawił CV swojej córki Magdy...˝. W tym samym dniu R. Sobiesiak rozmawiał również z ministrem M. Drzewieckim, w trakcie to której rozmowy pytał go, czy ˝przekazał dokumenty Magdy Rosołowi˝, na co ten odpowiadał, że ˝w sprawie Magdy musi się zobaczyć z Sobierajską (podsekretarz stanu w Ministerstwie Sportu i Turystyki) i pogadać˝. W dniu 6 maja 2009 r. w sprawie znalezienia posady córce R. Sobiesiak ponownie rozmawiał telefonicznie z M. Rosołem. W trakcie tej rozmowy M. Rosół zapytał R. Sobiesiaka, ˝czy córkę by interesowała posada wicedyrektora Centralnego Ośrodka Sportu...˝; dodał przy tym, że ˝to nie są duże pieniądze, ale bardzo dobra perspektywa...˝. M. Rosół poinformował także R. Sobiesiaka, że ˝zrobiliby ją osobą zarządzającą bazą noclegową na terenie całego kraju...˝. R. Sobiesiak przedstawił natomiast swoje obawy związane z tą propozycją i stwierdził, że ˝myślał raczej o czymś poza resortem˝. R. Sobiesiak podkreślił również, że ˝(...) Mirek proponował dla córki coś poza resortem, jakąś branżę turystyczną˝. W kolejnej rozmowie telefonicznej R. Sobiesiaka z M. Rosołem M. Rosół poinformował R. Sobiesiaka, że ˝ma już pomysł, Mirek tylko musi mu to przyklepać...˝.
Tym pomysłem była koncepcja usadowienia Magdaleny Sobiesiak na stanowisku członka Zarządu Totalizatora Sportowego. O zaangażowaniu M. Rosoła w realizację tej koncepcji świadczy treść korespondencji z dnia 25 czerwca 2009 r. między M. Rosołem a R. Sobiesiakiem, w której M. Rosół pytał się R. Sobiesiaka, czy jego córka nadal chce zmienić pracę, a potem pytał się, czy stanowisko członka Zarządu Totalizatora Sportowego SA będzie dla niej odpowiednie. Następnie R. Sobiesiak zadzwonił do Jana Koska. Poinformował go o możliwości objęcia przez jego córkę Magdalenę Sobiesiak stanowiska członka Zarządu Totalizatora Sportowego. Jednocześnie R. Sobiesiak zwrócił J. Koskowi uwagę na to, że jego córka (Magdalena Sobiesiak) nie chce tej posady. W końcu rozmówcy ustalili, że porozmawiają nie przez telefon, ale Magdalena Sobiesiak musi przyjąć tę propozycję. Po tej rozmowie telefonicznej R. Sobiesiak poinformował M. Rosoła, że Magdalena Sobiesiak przyjmuje propozycję.
Jeszcze dalej idącym przykładem działań M. Rosoła, które podejmował na rzecz Magdaleny Sobiesiak, jest mail wysłany przez niego w dniu 26 czerwca 2009 r. do wiceministra skarbu państwa Adama Leszkiewicza. W treści tej korespondencji M. Rosół użył następujących słów: ˝W załączeniu przesyłam CV osoby rekomendowanej przez Ministerstwo Sportu i Turystyki do zarządu totalizatora. Napisz, proszę, w jakim terminie może nastąpić wybór˝. Załączone do maila CV dotyczyło Magdaleny Sobiesiak, co oznacza, że szef Gabinetu Politycznego Ministra Sportu i Turystyki rekomendował w imieniu ministerstwa właśnie tę osobę na stanowisko członka Zarządu Totalizatora Sportowego. Należy podkreślić, że M. Rosół, wysyłając maile tej treści, przekroczył swoje uprawnienia jako urzędnika Ministerstwa Sportu i Turystyki. Z całą pewnością była to próba wpłynięcia na wynik postępowania konkursowego, który miał gwarantować wybór Magdaleny Sobiesiak na stanowisko członka Zarządu Totalizatora Sportowego.
W rozmowach telefonicznych R. Sobiesiaka ze Sławomirem Sykuckim, prowadzonych w tamtym czasie, uzgodniono, że Magdalena Sobiesiak jak najszybciej musi zbyć swoje udziały z Golden Play sp. z o.o. oraz zrezygnować ze stanowiska wiceprezesa zarządu Casino Polonia-Wrocław sp. z o.o., jako spółkach konkurencyjnych wobec Totalizatora Sportowego. Temat ten pojawił się również w jednej z rozmów R. Sobiesiaka z M. Rosołem. W nawiązaniu do stwierdzeń R. Sobiesiaka M. Rosół mówił: ˝Jak ją (Magdalenę Sobiesiak) wybiorą 2 września (2009 r.), to lepiej, żeby nie miała udziałów w firmach, które są konkurencją dla totalizatora...˝. W dniu l lipca 2009 r. w trakcie rozmowy z S. Sykuckim R. Sobiesiak stwierdził: ˝(...) wybrali nową radę nadzorczą. Wybrali jedną dziewczynę od Drzewka (chodzi o Monikę Rolnik - dyrektora generalnego w Ministerstwie Sportu i Turystyki, wybraną do Rady Nadzorczej Totalizatora Sportowego w dniu 30 czerwca 2009 r.) tak nie do końca zgodnie z prawem, ale wybrali...˝.
W wyniku powyżej opisanych zabiegów, w tym zacytowanych rozmów telefonicznych R. Sobiesiaka, Magdalena Sobiesiak złożyła do Totalizatora Sportowego swoją aplikację w dniu 17 sierpnia 2009 r. W dniach od 24 do 30 sierpnia 2009 r. odbywały się rozmowy z kandydatami na stanowisko członka Zarządu Totalizatora Sportowego. Decydująca rozmowa Rady Nadzorczej Totalizatora Sportowego z Magdaleną Sobiesiak - jako kandydatką na członka zarządu - miała odbyć się w dniu 26 sierpnia 2009 r.
W rozmowie z dnia 22 sierpnia 2009 r. R. Sobiesiak relacjonował M. Rosołowi, że jego córka ma w dniu 26 sierpnia 2009 r. rozmowę kwalifikacyjną w siedzibie Totalizatora Sportowego. M. Rosół stwierdził w trakcie tej rozmowy, że rozmawiał z Magdaleną Sobiesiak i umówili się na bezpośrednie spotkanie w poniedziałek, tj. 24 sierpnia 2009 r. Następnego dnia 23 sierpnia 2009 r. w rozmowie z ojcem M. Sobiesiak mówiła, że ˝dużo czyta, opracowuje strategię na rozmowę kwalifikacyjna z radą nadzorczą totalizatora˝. W dniu 24 sierpnia 2009 r. R. Sobiesiak rozmawiał przez telefon ze Sławomirem Sykuckim. W trakcie tej rozmowy S. Sykucki poinformował R. Sobiesiaka, że ˝ma kolejne głosy w radzie nadzorczej˝ (sugerował, że chodzi o osoby wybrane do rady nadzorczej jako przedstawiciele pracowników spółki), na co R. Sobiesiak odpowiedział: ˝To nie powinno być problemu...˝. S. Sykucki dodał w tym kontekście, że ˝boi się, że będzie kandydował ktoś z centrali, ale liczy jeszcze na głos dziewczyny od Drzewka˝ (chodzi o członka rady nadzorczej - Monikę Rolnik).
Tego samego dnia R. Sobiesiak rozmawiał z córką, która poinformowała go, że ma jeszcze 60 km do Janek pod Warszawą i że wieczorem spotyka się z Marcinem Rosołem. R. Sobiesiak w trakcie tej rozmowy instruował córkę, aby najpierw ˝(...) pogadała z nim, a potem on (...) będzie się widział z tym. Wiesz...˝. Do spotkania Magdaleny Sobiesiak i Marcina Rosoła doszło w restauracji Pędzący Królik przy ul. Moliera 8 w Warszawie. Tuż przed tym spotkaniem M. Sobiesiak jeszcze dwa razy rozmawiała telefonicznie z R. Sobiesiakiem. W trakcie tych rozmów R. Sobiesiak prosił córkę, aby przekazała M. Rosołowi: ˝Jak będzie (M. Rosół) się dziś widział z panem, to niech powie, że ja już jestem...˝, a także zapytała go (M. Rosoła) ˝(...) o lokal na Mickiewicza, bo miał pilotować, a tam jest nowy przetarg...˝ (chodzi o lokal w dzielnicy Żoliborz w Warszawie, w którym R. Sobiesiak starał się o zezwolenie na wykonywanie działalności hazardowej).
W dniu 25 sierpnia 2009 r. we wczesnych godzinach porannych M. Sobiesiak spotkała się z R. Sobiesiakiem w pokoju hotelowym w hotelu Hilton w Warszawie. W efekcie tego spotkania R. Sobiesiak przeprowadził rozmowę telefoniczną ze Sławomirem Sykuckim. W jej trakcie R. Sobiesiak stwierdził, że ˝(...) zmienia się koncepcja (...) Magda rezygnuje...˝; po tym stwierdzeniu R. Sobiesiak dodał, że za chwilę zadzwoni z innego telefonu, to będą mogli swobodnie porozmawiać. Tego samego dnia o godz. 13.26 R. Sobiesiak rozmawiał także z Ryszardem Bedryjem, adwokatem z Wrocławia. W pewnym momencie tej rozmowy R. Sobiesiak stwierdził: ˝Magda wycofała się z projektu po wczorajszym spotkaniu. Miała najlepsze papiery, ale tatusia niedobrego...˝. W dniu 26 sierpnia 2009 r. R. Sobiesiak odbył rozmowę z Lechem Janczym (byłym wójtem Czorsztyna i wiceprzewodniczącym zarządu powiatowego Platformy Obywatelskiej). W tej rozmowie L. Janczy prosił R. Sobiesiaka o interwencję u Z. Chlebowskiego i M. Drzewieckiego, na co R. Sobiesiak stwierdził: ˝Naciskaj na Andrzeja (chodzi o Andrzeja Czerwińskiego - posła Sejmu z Platformy Obywatelskiej), bo ja mam teraz zakaz dzwonienia, bo tam jakieś sprawy załatwialiśmy i nie chcę dzwonić, żeby nas, k..., nie kojarzyli˝. W dniu 27 sierpnia 2009 r. R. Sobiesiak rozmawiał również z Janem Koskiem. W jej trakcie R. Sobiesiak zakomunikował: ˝(...) wycofałem Magdę, bo tam KGB, CBA. (...) jak się spotkamy, to ci powiem - donosów było tyle, że k..., wiesz... ze względu na mnie oczywiście...˝. J. Kosek odpowiedział: ˝Oczywiście˝. Następnego dnia, tj. 28 sierpnia 2009 r., R. Sobiesiak przeprowadził rozmowę telefoniczną z Ryszardem Preschem, w trakcie której stwierdził: ˝(...) wycofałem Magdę, ale jak się spotkamy, to powiem dlaczego. Tam się już jaja zaczęły dziać. Już donosy, ale ten... nie na telefon rozmowa. Jak się spotkamy, to pogadamy...˝. Kolejnego dnia, 29 sierpnia 2009 r., R. Sobiesiak telefonował do Adama Stocha. W rozmowie tej stwierdził, że ˝(...) w tym tygodniu mieli się spotkać...˝ (chodzi o spotkanie M. Drzewieckiego i Z. Chlebowskiego), ˝wiesz, ja tam miałem... - jak się spotkamy, to ci powiem - z Magdą miałem w Warszawie gdzieś tam ją włożyć, nie chciałem do nich, k..., dzwonić, bo zaczęli gdzieś pisać, gadać głupoty...˝. W dniu 31 sierpnia 2009 r. R. Sobiesiak telefonował do Zbigniewa Chlebowskiego. W rozmowie tej Z. Chlebowski pytał R. Sobiesiaka, ˝o której może być... we Wrocławiu, tam na Bielanach...˝. Po krótkiej rozmowie R. Sobiesiak i Z. Chlebowski umówili się na spotkanie na godz. 15.30. W kolejnej rozmowie tego dnia, prowadzonej z Ryszardem Bedryjem, R Sobiesiak stwierdził, że ma dzisiaj spotkanie we Wrocławiu o 15.30 i dlatego może być niedostępny przez jakiś czas. Po tej rozmowie R. Sobiesiak połączył się telefonicznie z Józefem Forgaczem, który poinformował go: ˝Rysiu, dzwonił nasz kolega (chodzi z całą pewnością o Z. Chlebowskiego) i prosił, bym ci przekazał... prosił o dyskrecję i żebym przekazał ci, że to spotkanie o 15 z Marcinem w Marcinowicach na CPN-ie... o 15˝ (R. Sobiesiak w tym momencie zapytał zdziwiony: ˝Nie o 15.30?˝). R. Sobiesiak zaskoczony dopytywał J. Forgacza: ˝Ale kiedy dzwonił?˝, na co J. Forgacz odpowiadał: ˝Przed chwilą do mnie dzwonił, powiedział, żebym nie gadał i żebym przekazał ci informacją, żeby dyskrecję zachować...˝, po czym dodał, że spotkanie ma się odbyć w Marcinowicach na stacji benzynowej. R. Sobiesiak zdziwiony stwierdził: ˝Ale on dzwonił do mnie do Wrocławia pół godziny temu...˝, na co J. Forgacz odpowiedział: ˝prosił, żebym nie gadał, tylko przekazał˝. O godz. 15.06 R. Sobiesiak ponownie dzwonił do J. Forgacza i dopytywał, ˝czy na pewno ten (czyli Z. Chlebowski) mówił, że o 15˝. J. Forgacz potwierdził i dodał: ˝(...) powiedział Marcinowice... ta sprawa o 15˝. R. Sobiesiak, będąc już na miejscu na stacji w Marcinowicach, dzwonił do J. Forgacza zaniepokojony: ˝Ale ja się z nim wcześniej umówiłem o wpół do czwartej gdzie indziej (...) jeszcze go tu nie ma, ja czekam...˝, na co J. Forgacz odpowiedział: ˝(...) czekaj spokojnie. Specjalnie do mnie mówił, żeby zachować dyskrecję...˝.
R. Sobiesiak, zgodnie z instrukcjami J. Forgacza, oczekiwał na Z. Chlebowskiego na stacji benzynowej Lukoil w miejscowości Marcinowice przy drodze prowadzącej do Wrocławia. Z. Chlebowski nie dołączył do niego w tym miejscu, ale podjechał na parking pobliskiego cmentarza parafialnego. R. Sobiesiak dołączył do niego i obaj udali się na teren cmentarza. Spotkanie R. Sobiesiaka i Z. Chlebowskiego na cmentarzu trwało ok. 20 minut. Z uwagi na to, że inicjatywa spotkania w dniu 31 sierpnia 2009 r. wyszła od Z. Chlebowskiego, a przede wszystkim nietypowy (konspiracyjny) sposób jego umówienia i przebieg, wskazuje na chęć przekazania w sposób tajny istotnych informacji R. Sobiesiakowi przez Z. Chlebowskiego. W tym kontekście ważne jest też to, że Z. Chlebowski był już po spotkaniu u premiera D. Tuska, które odbyło się w dniu 26 sierpnia 2009 r.
Z treści rozmów telefonicznych, jakie przeprowadził w dniach 25-31 sierpnia 2009 r., oraz okoliczności umówienia spotkania w dniu 31 sierpnia 2009 r. z Z. Chlebowskim wynika, że R. Sobiesiak w tym właśnie okresie posiadł wiedzę o zainteresowaniu jego osobą Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Ustalony ciąg zdarzeń, w szczególności harmonogram spotkań premiera D. Tuska, które odbył w celu uzyskania wiedzy o zaangażowaniu poszczególnych osób w prace nad projektem ustawy, pozwala przyjąć z wysokim stopniem prawdopodobieństwa, że R. Sobiesiak dowiedział się o tym zainteresowaniu od ministra M. Drzewieckiego. Wiedzę uzyskał za pośrednictwem swojej córki Magdaleny Sobiesiak, która dowiedziała się o tym od Szefa Gabinetu Politycznego Ministra Sportu i Turystyki M. Rosoła w trakcie spotkania w dniu 24 sierpnia 2009 r. Analiza logowań BTS wskazuje, że w dniu 25 sierpnia 2009 r. doszło w godzinach porannych do bezpośredniego spotkania Magdaleny Sobiesiak z ministrem M. Drzewieckim. Wynika z niej, że właśnie tego dnia między godz. 8.26 a 8.36 numery telefonów użytkowanych przez Magdalenę Sobiesiak i M. Drzewieckiego logowały się pod tym samym adresem BTS, tj. przy ul. Kruczej 28 w Warszawie. Oznacza to, że Magdalena Sobiesiak i M. Drzewiecki odbyli najprawdopodobniej w dniu 25 sierpnia 2009 r. osobiste spotkanie, po którym Magdalena Sobiesiak spotkała się ze swoim ojcem R. Sobiesiakiem w hotelu Hilton w Warszawie. Przybycie Magdaleny Sobiesiak do hotelu na spotkanie z ojcem uruchomiło następnie serię rozmów telefonicznych, które przeprowadził R. Sobiesiak.
Na taki obraz przebiegu zdarzeń w szczególności wskazuje to, że decyzję o rezygnacji z ubiegania się o stanowisko członka Zarządu Totalizatora Sportowego Magdalena Sobiesiak podjęła z 24 na 25 sierpnia 2009 r. O tym zaś fakcie R. Sobiesiak informował 25 sierpnia 2009 r. S. Sykuckiego i J. Koska, z którymi wcześniej uzgadniał kandydowanie swojej córki do władz Totalizatora Sportowego. R. Sobiesiak, przekazując tę informację swoim rozmówcom, jako powód decyzji swojej córki wskazywał wprost na zainteresowanie CBA. Warto też zaznaczyć, że wszystko to rozgrywało się po spotkaniu premiera D. Tuska w dniu 19 sierpnia z ministrem M. Drzewieckim, na którym według zeznań premiera minister szczegółowo przedstawiał swoje stanowisko w kwestii dopłat od gier i zakładów wzajemnych oraz powody sporządzenia i wysłania pisma z 30 czerwca 2009 r. do wiceministra J. Kapicy. To z kolei oznacza, że premier na spotkaniu 19 sierpnia z ministrem M. Drzewieckim wykazywał zainteresowanie tymi właśnie zagadnieniami. Już chociażby z przebiegu tego spotkania, tak jak relacjonował je przed Komisją Śledczą premier D. Tusk, minister M. Drzewiecki mógł się zorientować, że sprawa jego zaangażowania w sprawę wykreślenia z projektu ustawy przepisu o dopłatach jest przedmiotem jakiegoś postępowania wyjaśniającego. W tych zaś okolicznościach naturalne było podjęcie przez ministra decyzji o zaprzestaniu jakichkolwiek (osobistych i telefonicznych) kontaktów z R. Sobiesiakiem.
Tego rodzaju decyzja ministra M. Drzewieckiego po spotkaniu 19 sierpnia 2009 r. u premiera D. Tuska była prostym sposobem ukrycia rzeczywistych powodów, dla których podpisał jako minister sportu i turystyki w dniu 30 czerwca 2009 r. pismo wnioskujące o wykreślenie z rządowego projektu przepisu o dopłatach. Zerwanie kontaktów z R. Sobiesiakiem, który wpływał w tym zakresie na ministra M. Drzewieckiego, dawało szansę na to, że treść pisma z 30 czerwca będzie można przedstawiać jako ˝urzędnicze nieporozumienie˝. W tym celu M. Drzewiecki musiał jednak w jakiś sposób poinformować o tym R. Sobiesiaka, ale tak, aby nikt niepożądany o tym się nie dowiedział. Wszystkie fakty wskazują na to, że wybrał pośrednictwo szefa swojego gabinetu politycznego M. Rosoła, który co najmniej od 25 czerwca 2009 r. pilotował sprawę wyboru córki R. Sobiesiaka na członka Zarządu Totalizatora Sportowego i który w dniu 22 sierpnia umówił się z nią na bezpośrednie spotkanie w Warszawie na dzień 24 sierpnia 2009 r. W wyniku tego spotkania rano dnia następnego M. Sobiesiak zrezygnowała z dalszego ubiegania się o posadę członka Zarządu Totalizatora Sportowego, a jej ociec R. Sobiesiak poinformował o tym osoby wtajemniczone w plan usadowienia córki w totalizatorze (S. Sykuckiego i J. Koska), podając jako powód rezygnacji zainteresowanie jego osobą CBA.
W kontekście precyzyjnego wskazania przez R. Sobiesiaka na CBA jako służbę interesująca się jego osobą zasadne jest pytanie: Czy źródłem tej informacji był minister M. Drzewiecki? Z wysokim prawdopodobieństwem można przyjąć, że wyjątkowe jak na dotychczasową praktykę zainteresowanie premiera D. Tuska projektem ustawy, w tym kwestią dopłat od gier i zakładów wzajemnych, mogło uzmysłowić M. Drzewieckiemu, że prowadzone są jakieś działania w tej sprawie. Jeśli dać wiarę zeznaniom premiera złożonym przed Komisją Śledczą, to Drzewiecki nie mógł wiedzieć, że działanie te prowadzi CBA. Chyba że jednak premier D. Tusk w dniu 19 sierpnia 2009 r. wskazał na CBA jako źródło i przyczynę swojego zainteresowania sprawą prac na projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych.
Za takim właśnie scenariuszem przemawia przekazana Sobiesiakowi informacja o konieczności zawieszenia jawnych kontaktów z Drzewieckim i Chlebowskim. Dowodem tego jest rozmowa R. Sobiesiaka z L. Janczym z dnia 26 sierpnia 2009 r., w której mówi on dobitnie o zakazie tych kontaktów. Jeżeli minister M. Drzewiecki nie musiał i nie chciał ukrywać kontaktów z R. Sobiesiakiem, to mógł oficjalnie kontynuować tę znajomość. Tymczasem minister M. Drzewiecki po 19 sierpnia 2009 r. nie rozmawiał przez telefon z R. Sobiesiakiem (nawet kiedy on do niego dzwonił). Tylko raz w dniu 14 września 2009 r. M. Drzewiecki odebrał telefon od Sobiesiaka, który wykonał to połączenie z telefonu na kartę prepaid, z numeru nieznanego Drzewieckiemu. M. Drzewiecki, kiedy zorientował się, że rozmówcą jest Sobiesiak, uciął rozmowę. Ponadto umawiał się na bezpośrednie spotkania z R. Sobiesiakiem za pośrednictwem innych osób, zachowując przy tym nadzwyczajne środki ostrożności. Spotkanie o takim charakterze miało miejsce w dniu 22 września 2009 r. w Warszawie. Tego dnia R. Sobiesiak przebywający na Dolnym Śląsku został w trybie pilnym wezwany do Warszawy. W trakcie umawiania spotkania, w rozmowie telefonicznej między R. Sobiesiakiem i wspólnym znajomym jego i ministra M. Drzewieckiego, ze strony znajomego padły stwierdzenia, że istnieje jakiś problem i że Mirosław Drzewiecki się boi. Najpierw spotkanie miało odbyć w jednej z restauracji przy placu Teatralnym, następnie nastąpiła nagła zmiana miejsca spotkania - z restauracji na pokój nr 607 w hotelu Radisson w Warszawie. Tam też doszło do bezpośredniego spotkania M. Drzewieckiego z R. Sobiesiakiem, przy czym przed wejściem do hotelu M. Drzewiecki oddał nieznajomej osobie swój telefon komórkowy. Bezpośrednio po tym spotkaniu R. Sobiesiak w rozmowie telefonicznej ze swoją żoną wzburzony i zaskoczony stwierdził, używając wulgarnych słów, że są prowadzone jakieś intrygi. W ocenie autorów zdania odrębnego mogło chodzić o to, że jest objęty zainteresowaniem operacyjnym przez CBA, którego skali się nie spodziewał.
Trudno w okolicznościach, w których odbywało się spotkanie ministra M. Drzewieckiego z R. Sobiesiakiem w dniu 22 września 2009 r., uznać za wiarygodne ich zeznania przed Komisją Śledczą. Wprawdzie M. Drzewiecki i R. Sobiesiak potwierdzili fakt spotkania, ale jednocześnie stwierdzili, iż dotyczyło ono turnieju golfowego. Oceniając charakter tego spotkania, warto też zwrócić uwagę, że w dniu 18 września 2009 r. (w piątek) w godzinach popołudniowych trafiły do kancelarii tajnych konstytucyjnych organów państwa pisma szefa CBA z informacją o aferze hazardowej. Adresaci zapoznali się z tą korespondencją dopiero w dniu 21 września 2009 r. (w poniedziałek), co mogło stanowić bezpośrednią przyczynę wywołania przez M. Drzewieckiego spotkania w dniu 22 września 2009 r. z R. Sobiesiakiem.
Całkowicie niewiarygodna jest próba zmiany zeznań R. Sobiesiaka przed Komisją Śledczą, dotyczących jego spotkania odbytego po wybuchu afery hazardowej z M. Drzewieckim w Stanach Zjednoczonych na Florydzie. W swych zeznaniach R. Sobiesiak najpierw stwierdził, że widział się na Florydzie z M. Drzewieckim i że rozmawiali o aferze hazardowej, a następnie, będąc już w Stanach Zjednoczonych, zmienił te zeznania. Świadczy to o tym, że M. Drzewiecki i R. Sobiesiak, zeznając przed Komisją Śledczą, nie mówili prawdy.
W tym miejscu należy również odnieść się do faktu postawienia zarzutów karnych szefowi CBA M. Kamińskiemu, co nastąpiło bezpośrednio po tym, jak poinformował on premiera D. Tuska o aferze hazardowej. Decyzja o postawieniu zarzutów zapadła przy tym na naradzie, jaka odbyła się w dniu 25 sierpnia 2009 r. w Prokuraturze Krajowej z udziałem jej szefa Edwarda Zalewskiego. Postawienie zarzutów posłużyło z kolei premierowi za pretekst do usunięcia M. Kamińskiego ze stanowiska szefa CBA przed upływem jego czteroletniej kadencji. Taka decyzja D. Tuska, o usunięciu M. Kamińskiego, zdezorganizowała działania CBA i uniemożliwiła dogłębne wyjaśnienie afery hazardowej. Mamy do czynienia z sytuacją, w której szef służby, realizując zadania nałożone na niego przez ustawę, wykrył nielegalne działania wysokich urzędników państwowych i polityków obozu rządowego. Został za to odwołany bez podstaw prawnych, z naruszeniem przepisów w zakresie procedury (brak opinii prezydenta RP).
Konkluzje i wnioski:
I. Opisane powyżej zachowania R. Sobiesiaka i J. Koska, jakich dopuszczali się w okresie od lipca 2008 r. do sierpnia 2009 r. w toku prac nad rządowym projektem ustawy o grach i zakładach wzajemnych, można kwalifikować jako działania bezprawne. Cecha bezprawności wynika z tego, że mimo ustawowego obowiązku zgłoszenia swojego udziału w pracach nad projektem ustawy na zasadach lobbingu prowadzili działalność lobbingową bez takiego zgłoszenia. Celem tej działalności było spowodowanie wykreślenia z projektu ustawy przepisu o dopłatach od gier, co planowali osiągnąć poprzez wpłynięcie na stanowisko ministra sportu i turystyki M. Drzewieckiego, jakie minister ten był uprawniony zajmować podczas prac nad rządowym projektem ustawy. Założony cel R. Sobiesiak i J. Kosek osiągnęli w dniu 30 czerwca 2009 r., kiedy minister M. Drzewiecki podpisał pismo do wiceministra J. Kapicy w sprawie wykreślenia z projektu ustawy przepisu o dopłatach (art. 47a ust. 2).
Zeznania R. Sobiesiaka i J. Koska, składane przed Komisją Śledczą, były w ocenie autorów zdania odrębnego zeznaniami niewiarygodnymi. W szczególności w tym zakresie, w którym dotyczyły okoliczności i przebiegu spotkań, jakie R. Sobiesiak i J. Kosek odbywali w okresie od lipca 2008 r. do listopada 2009 r. z Z. Chlebowskim, M. Drzewieckim i G. Schetyną. Zachodzi tutaj uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa składania fałszywych zeznań przez R. Sobiesiaka i J. Koska i z tego powodu powinno zostać przeprowadzone śledztwo w kierunku art. 233 Kodeksu karnego.
II. W ocenie autorów zdania odrębnego postępowanie ministra M. Drzewieckiego w toku prac nad rządowym projektem o grach i zakładach wzajemnych było działaniem obliczonym na zabezpieczenie interesów R. Sobiesiaka i J. Koska, a nie ekonomicznego interesu państwa. Polecenie przygotowania, a następnie podpisanie i skierowanie na ręce wiceministra J. Kapicy pisma z dnia 30 czerwca 2009 r. należy uznać za działanie na szkodę interesu publicznego. W tym też zakresie minister M. Drzewiecki dopuścił się co najmniej niedopełnienia swoich służbowych obowiązków, a tym samym swoim zachowaniem wyczerpał znamiona ustawowe przestępstwa nadużycia władzy (tj. czynu z art. 231 § l i 2 Kodeksu karnego). W ocenie autorów zdania odrębnego M. Drzewiecki mógł działać na rzecz R. Sobiesiaka i J. Koska i w istocie w celu przysporzenia im korzyści majątkowej, a tym samym umniejszenia wpływów do budżetu państwa. Jak wynika z danych oszacowanych przez Ministerstwo Finansów i zawartych w ocenie skutków regulacji projektu ustawy działania M. Drzewieckiego mogły spowodować zmniejszenie tych wpływów nawet w wysokości 469 mln zł rocznie. Ponieważ dopłaty miały obowiązywać do roku 2015, byłby to uszczerbek w finansach państwa rzędu 2,5 mld zł. Wyliczenia spodziewanych zysków dla budżetu zostały przeprowadzone w Ministerstwie Finansów w maju 2009 r. Jednocześnie, oceniając zeznania M. Drzewieckiego, jakie składał przed Komisja Śledczą, należy stwierdzić, że są one nieprawdziwe, co powinno skutkować jego odpowiedzialnością z art. 233 Kodeksu karnego jako stanowiące przestępstwo składania fałszywych zeznań.
III. W przedsięwzięciach, które R. Sobiesiak i J. Kosek podejmowali w ramach swojej bezprawnej działalności lobbingowej, pomagał im wydatnie Z. Chlebowski, poseł na Sejm, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Charakter i okoliczności udzielanej przez Z. Chlebowskiego pomocy wskazują na duży stopień uzależnienia posła od R. Sobiesiaka i J. Koska, wynikający z pewnej jasno zarysowanej wspólnoty interesów Z. Chlebowskiego, R. Sobiesiaka i J. Koska. Istotne w tym kontekście jest również to, że R. Sobiesiak i J. Kosek wpłacali pieniądze na fundusz wyborczy Platformy Obywatelskiej. W wypadku J. Koska była to wpłata na kampanię wyborczą Z. Chlebowskiego. Jednocześnie niektóre zachowania Z. Chlebowskiego, w tym stwierdzenia wypowiadane przez niego w trakcie rozmów telefonicznych prowadzonych z R. Sobiesiakiem, pozwalają uznać, że mamy do czynienia z podejrzeniem popełnienia przez Z. Chlebowskiego przestępstwa nadużycia władzy (tj. czynu z art. 231 § l i 2 Kodeksu karnego). Z. Chlebowski, działając na rzecz R. Sobiesiaka i J. Koska, działał w istocie w celu przysporzenia im korzyści majątkowej, a tym samym umniejszenia wpływów do budżetu państwa. Jak wynika z danych oszacowanych przez Ministerstwo Finansów i zawartych w ocenie skutków regulacji projektu ustawy, działania Z. Chlebowskiego mogły spowodować zmniejszenie tych wpływów nawet w wysokości 469 mln zł rocznie. Ponieważ dopłaty miały obowiązywać do roku 2015, byłby to uszczerbek w finansach państwa rzędu 2,5 mld zł. Wyliczenia spodziewanych zysków dla budżetu zostały przeprowadzone w Ministerstwie Finansów w maju 2009 r. Za niewiarygodne należy uznać zeznania Z. Chlebowskiego, które składał przed Komisją Śledczą w zakresie dotyczącym okoliczności i przebiegu jego spotkań z R. Sobiesiakiem i J. Koskiem. Z tego też powodu zasadne jest pociągnięcie Z. Chlebowskiego do odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań z art. 233 Kodeksu karnego.
IV. Działania M. Rosoła jako szefa Gabinetu Politycznego Ministra Sportu i Turystyki zdecydowanie wykraczały poza przysługujący mu zakres uprawnień. Wysłanie zaś maila w ramach służbowej korespondencji z wiceministrem skarbu państwa z ministerialną rekomendacją dla Magdaleny Sobiesiak było nadużyciem władzy, czyli przestępstwem z art. 231 Kodeksu karnego. Zeznania M. Rosoła złożone przed Komisją Śledczą są przy tym niewiarogodne, co powinno skutkować odpowiedzialnością karną z art. 233 Kodeksu karnego.
V. Zeznania złożone przed Komisją Śledczą przez G. Schetynę na temat jego kontaktów i przebiegu spotkań z R. Sobiesiakiem należy uznać za niewiarygodne, co powinno skutkować odpowiedzialnością karną z art. 233 Kodeksu karnego.
VI. Ponadto w toku prac Komisji Śledczej ustalono, że szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów T. Arabski przekroczył swoje uprawnienia, wydając w dniu 21 lutego 2008 r. zarządzenie nr 3 w sprawie zakresu zadań osób zajmujących kierownicze stanowiska w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Analiza tego aktu wskazuje na to, że szef kancelarii, nie mając do tego podstawy prawnej, przyznał sekretarzowi stanu J. Cichockiemu kompetencje w zakresie koordynacji i nadzoru nad służbami specjalnymi, które ustawowo przysługują prezesowi Rady Ministrów. Przekazanie tych kompetencji J. Cichockiemu mogło nastąpić tylko w wyniku odpowiedniej decyzji samego premiera. Taką decyzję premier D. Tusk mógł podjąć, wydając zarządzenie nr 139 w sprawie nadania statutu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z dnia 19 grudnia 2007 r. Tak się jednak nie stało, co stanowi niedopełnienie obowiązków i rodzi odpowiedzialność karną z art. 231 Kodeksu karnego.
VII. Harmonogram i przebieg spotkań, jakie w sierpniu 2009 r. odbyły się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w celu potwierdzenia informacji przekazanych premierowi przez szefa CBA, uprawniają do formułowania twierdzenia, że przyczyną uzyskania przez R. Sobiesiaka wiedzy o zainteresowaniu jego osobą CBA mogło być postępowanie premiera D. Tuska. W szczególności postępowanie M. Drzewieckiego po spotkaniu z premierem w dniu 19 sierpnia 2009 r. wskazuje na to, że już wtedy M. Drzewiecki miał wiedzę o działaniach CBA. Świadczą o tym: konspiracyjny charakter spotkań, jakie po 19 sierpnia odbywał z R. Sobiesiakiem, wycofanie córki Sobiesiaka Magdaleny z konkursu w Totalizatorze Sportowym, a także treść rozmów telefonicznych, jakie prowadził R. Sobiesiak w dniu 25 sierpnia 2009 r. (np. stwierdzenie R. Sobiesiaka, że interesuje się nim ˝KGB, CBA˝ oraz to, że ma zakaz dzwonienia do M. Drzewieckiego i Z. Chlebowskiego). Wbrew temu, co zeznali D. Tusk i M. Drzewiecki przed Komisją Śledczą, w trakcie tego spotkania premier najprawdopodobniej nie zachował wystarczającej ostrożności, o którą apelował szef CBA M. Kamiński. Całkowicie niezrozumiałe jest także to, że w pierwszej kolejności premier spotkał się z M. Drzewieckim, a nie z wiceministrem J. Kapicą, odpowiedzialnym za procedowanie nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych. Taka kolejność spotkań byłaby działaniem logicznym i zgodnym z rekomendacją szefa CBA przedstawioną premierowi w dniu 14 sierpnia 2009 r. Fakt takiej rekomendacji potwierdził w swoich zeznaniach sekretarz stanu J. Cichocki. Nie można jednak wykluczyć wersji, że D. Tusk działał absolutnie świadomie i nie miał zamiaru tej ostrożności w ogóle zachowywać. Na rzecz tego twierdzenia przemawia szczególna pozycja M. Drzewieckiego w Platformie Obywatelskiej. Jako współzałożyciel PO i jej skarbnik należał do najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników D. Tuska.
Dokładnie te okoliczności musi szczegółowo zbadać prokuratura, gdyż zachodzi podejrzenia popełnienia przestępstwa przez premiera D. Tuska polegającego na ujawnieniu tajemnicy państwowej osobie nieuprawnionej (tj. czynu z art. 265 Kodeksu karnego).
Rozdział 2
Prace nad nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych w okresie trwania V kadencji Sejmu RP
W dniu 31 października 2005 r., po jesiennych wyborach parlamentarnych, zaprzysiężony został gabinet pod przewodnictwem prezesa Rady Ministrów Kazimierza Marcinkiewicza. W momencie przejęcia władzy przez PiS wiele spółek z udziałem Skarbu Państwa znajdowało się w niekorzystnej sytuacji finansowej, dlatego też poprawę jakości zarządzania majątkiem narodowym uznano za kwestię priorytetową.
W ówczesnym okresie w szczególnie dramatycznej sytuacji finansowej znajdował się Totalizator Sportowy, czyli realizująca monopol państwa w dziedzinie gier liczbowych i loterii pieniężnych spółka ze stuprocentowym udziałem Skarbu Państwa. Zeznając w dniu 9 lutego 2010 r. przed Komisją Śledczą Grzegorz Maj, były pełnomocnik Zarządu Totalizatora Sportowego do spraw organizacyjno-prawnych oraz były dyrektor działu prawnego Totalizatora Sportowego, przytoczył następujące dane: ˝Jeszcze w 2003 r. państwowy monopolista miał ponad 50% udziału w rynku gier. Dwa lata później już tylko 35%. Tendencja ta do roku poprzedniego jeszcze dramatycznie się pogorszyła. A trzeba pamiętać, że z całego rynku hazardu ponad 70% dochodów budżetu pochodziło w 2006 r. właśnie z Totalizatora Sportowego. Ta dysproporcja wynikała z przyjętych rozwiązań w kolejnych nowelizacjach ustawy o grach i zakładach wzajemnych, które dyskryminowały własność Skarbu Państwa, tworząc preferencyjne warunki do rozwoju sektora prywatnego. Te nowelizacje dotyczyły nie tylko automatów o niskich wygranych, ale też uniemożliwiały rozwój Totalizatora Sportowego, np. zabraniając mu innej działalności niż gry losowe. A przypomnę, że wcześniej przez ponad 30 lat Totalizator Sportowy prowadził z powodzeniem zakłady piłkarskie. Zgłoszona w ostatniej chwili poprawka do ustawy w poprzednich latach odebrała państwowej firmie cały sektor działania˝. Informacje przekazane przez Grzegorza Maja potwierdziły zeznania byłego prezesa Zarządu Totalizatora Sportowego Jacka Kalidy z dnia 19 marca 2010 r.: ˝Obejmując funkcję prezesa w Zarządzie Totalizatora Sportowego, dynamika przychodów spółki, liczona rok do roku, była ujemna i wynosiła minus 6%, a udział państwowego monopolisty w całości legalnego rynku hazardu w Polsce stale malał i w 2006 r. wynosił zaledwie 28,4%. Dodam, iż rok wcześniej było to 36,33%, natomiast trzy lata wcześniej, tj. w 2003 r., spółka miała ponadpięćdziesięcioprocentowy udział w rynku, dokładnie 50,74%. Na taki stan rzeczy wpływ miała długotrwała stagnacja w Totalizatorze Sportowym przy jednocześnie stale rosnącej konkurencji podmiotów sektora prywatnego, w szczególności w zakresie automatów o niskich wygranych. (...) Szanowni państwo, w tych okolicznościach sprawą priorytetową dla ówczesnego zarządu było odwrócenie spadkowego trendu i stopniowe odzyskiwanie dominującej pozycji przez Totalizator Sportowy, co dla budżetu państwa oznaczało zwiększenie wpływów z tytułu gier i loterii. Stąd też już w 2006 r. podjęto intensywne działania w zakresie strategii rozwoju spółki. Prace te były wielopłaszczyznowe, a ich efekty widoczne były już w 2007 r., kiedy to spółka odnotowała w grach liczbowych i loteriach pieniężnych dwudziestotrzyprocentowy wzrost w stosunku do roku 2006 oraz blisko czterdziestoprocentowy wzrost zysku netto, tj. o ok. 100-120 mln˝. Jednym z elementów podjętych w roku 2006 działań Totalizatora Sportowego zmierzających do poprawy sytuacji finansowej spółki było opracowanie projektu nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych zawierającego rozwiązania zwiększające wpływy do budżetu państwa.
Na przełomie czerwca i lipca 2006 r. ówczesny prezes Totalizatora Sportowego zwrócił się do podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów Mariana Banasia z prośbą o ewentualne rozpatrzenie przygotowanego przez Totalizator Sportowy projektu ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. W celu wstępnego, roboczego zaopiniowania przedłożony projekt Marian Banaś przekazał p.o. zastępcy dyrektora Departamentu Służby Celnej w Ministerstwie Finansów Annie Cendrowskiej. Marian Banaś w dniu 12 stycznia 2010 r. zeznał: ˝Przekazała mi opinię, że on jest niekompletny ten projekt i w związku z tym ja zdecydowałem, że najlepiej będzie, jeżeli to nie jest nasz projekt, że go przekażę właśnie do klubu PiS, wiceprzewodniczącemu Jurgielowi, żeby po prostu klub PiS zdecydował, co dalej robić z tą ustawą - czy ją będą procedować jako ustawę klubową i pracować nad nią, czy też przekażą ją do Ministerstwa Finansów i po prostu my wtedy normalną rozpoczniemy procedurę nad tą ustawą. Jakkolwiek wcześniej, wypowiadając się w sprawie sytuacji ministerstwa i resortu, stwierdzam, że jeszcze w tym czasie nie były dokończone reorganizacje u nas w ministerstwie, i ja uważam, że jeszcze ministerstwo nie jest w pełni gotowe do tego, żeby podjąć prace nad tą ustawą˝. Decyzja Mariana Banasia była zgodna z ustalonymi wcześniej zasadami współpracy Rady Ministrów z koalicyjnym zapleczem parlamentarnym, co potwierdził Krzysztof Jurgiel, zeznając w dniu 16 lutego 2010 r.: ˝(...) jako zastępca przewodniczącego Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości pełniłem przede wszystkim funkcją koordynatora pionu legislacyjnego. Do moich obowiązków należały następujące czynności: po pierwsze, nadzór nad przebiegiem procesu legislacyjnego z ramienia KP PiS, nad projektami ustaw od chwili ich wpłynięcia do laski marszałkowskiej do momentu ich uchwalenia, wyznaczenie posłów sprawozdawców projektów ustaw, wyznaczenie posłów występujących w imieniu KP PiS w debatach nad projektami ustaw, ocena zgłaszanych przez posłów PiS projektów ustaw i uchwał i wyrażanie zgody na ich przedstawianie na prezydium KP PiS, a także przygotowanie klubowych projektów ustaw, koordynacja kontaktów KP PiS z Radą Ministrów (...)˝. Dalej Krzysztof Jurgiel zeznał: ˝Znaczy, w połowie lipca to było, zgłosił się do mnie przedstawiciel Rady Ministrów, w tym przypadku minister, wiceminister, przepraszam, finansów Marian Banaś, i przedstawił projekt, w zasadzie założenia czy projekt ustawy, właśnie zmiany ustawy o grach i, o grach losowych i zakładach wzajemnych, stwierdzając, że projekt ten może przynieść dochody do budżetu państwa, a także zlikwiduje pewne nieprawidłowości, szczególnie w grach dotyczących Internetu, i prosił, żeby zastanowić się nad tym, czy klub nie przedstawiłby to jako inicjatywy ustawodawczej klubu, co jest oczywiście zgodne i z regulaminem Sejmu, i z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Ja ten projekt przyjąłem, było to, odbyło się to w klubie parlamentarnym. Zawsze w swoich rozmowach z przedstawicielami, którzy zgłaszali się z propozycjami zmian czy w tych ustawach, które były w Sejmie, czy ustawach i innych inicjatywach, to odbywałem rozmowy w klubie parlamentarnym. Przypomnę, że w tym czasie, w czasie tamtej kadencji zgłosiliśmy, pomimo że byliśmy w opcji rządowej, prawie 120 projektów ustaw, bardzo, niektóre bardzo ważne. Obecnie w klubie opracowaliśmy prawie 200 projektów ustaw, tak że była to jedna z propozycji, z wielu propozycji, jakie były zgłaszane do klubu. Ja ten projekt przyjąłem i stwierdziłem, że przeanalizujemy to w klubie i udzielimy odpowiedzi co do jego dalszych losów. I zgodnie z taką procedurą postępowania, w zasadzie po wstępnym zapoznaniu się z projektem, po pierwsze, stwierdziłem, że nie mamy w tym zakresie ekspertów, bo klub dysponował i dysponuje pewną bazą ekspertów, którzy w przypadku różnych inicjatyw przedstawiają opinie do poszczególnych propozycji zgłaszanych do klubu przez różne podmioty. Tutaj nie mieliśmy ekspertów, ale też zgodnie z przyjętą zasadą pozwoliłem sobie zgłosić czy też konsultować ten projekt, zgłosić do ówczesnego ministra pana Przemysława Gosiewskiego, no, żeby po prostu przekonsultować tę propozycję˝.
W dniu 26 lipca 2006 r. doszło do rozmowy wiceprzewodniczącego Klubu Parlamentarnego PiS Krzysztofa Jurgiela oraz Anny Cendrowskiej z ministrem - członkiem Rady Ministrów i przewodniczącym stałego komitetu Rady Ministrów Przemysławem Gosiewskim. Z przebiegu spotkania Przemysław Gosiewski sporządził w dniu 2 sierpnia 2006 r. notatkę służbową, w której napisał: ˝Pan wiceprzewodniczący Krzysztof Jurgiel oświadczył, że otrzymał od pana Mariana Banasia, podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów, projekt nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych, z prośbą o skierowanie go jako projektu klubowego. Pani Anna Cendrowska stwierdziła, że zastępuje na spotkaniu pana ministra Mariana Banasia, zaś powodem wniesienia powyższego projektu jako inicjatywy poselskiej jest fakt, że departament zajmujący się grami losowymi jest 'uwikłany' i że złożenie tego projektu jako przedłożenia rządowego byłoby w związku z tym niemożliwe, zaś jego ocena - stronnicza. Pan wiceprzewodniczący Krzysztof Jurgiel i pani Anna Cendrowska uzasadniali swoje działania w tym przedmiocie faktem, że ustawa ma przynieść dochody dla budżetu państwa z tytułu gier losowych˝. Zgodnie ze złożoną w trakcie spotkania zapowiedzią w dniu 27 lipca 2006 r. Przemysław Gosiewski przekazał otrzymany projekt ustawy ministrowi finansów Stanisławowi Kluzie z prośbą o zaopiniowanie. Część projektu zawierającą zapisy dotyczące ustawy o wyścigach konnych skierowano z kolei do podsekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa Michała Krupińskiego (na podstawie notatki służbowej w sprawie zmiany ustawy o grach i zakładach wzajemnych, sporządzonej w dniu 2 sierpnia 2006 r. przez Przemysława Gosiewskiego).
Na podstawie zebranego materiału dowodowego stwierdzić należy, że Przemysław Gosiewski nie wpływał na proces legislacyjny nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych w sposób przekraczający jego kompetencje - podjął jedynie działania wynikające wprost z obowiązków koordynatora prac Rady Ministrów, co wyjaśnił, zeznając w dniu 12 lutego 2010 r. przed Komisją Śledczą: ˝(...) chciałbym tutaj przywołać moje rozporządzenie atrybucyjne, bo takie rozporządzenie zostało wydane w dniu 26 lipca 2006 r. Prezes Rady Ministrów, pan prezes Jarosław Kaczyński, udzielił mi wówczas kompetencji, bo byłem członkiem Rady Ministrów bez teki. I między innymi, proszę państwa, w § 2 w pkt 4 tego rozporządzenia czytamy, że do mojej kompetencji było koordynowanie działań dotyczących współpracy Rady Ministrów i prezesa Rady Ministrów z Sejmem Rzeczypospolitej Polskiej, z Senatem Rzeczypospolitej Polskiej i innymi organami w zakresie prac legislacyjnych i innych spraw zleconych przez prezesa Rady Ministrów. Dlatego też było też zawarte porozumienie między rządem a Klubem Parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości, że wszystkie projekty, które są przygotowywane przez klub, zanim zostaną zgłoszone, powinny być uzgodnione z rządem. Ta praktyka była praktyką normalną, dlatego że rząd udziela opinii do wszystkich projektów, które są również poselskie. I chodziło o to, żeby nie znalazła się sytuacja, w której rząd by zawarł jakąś opinię negatywną do projektu składanego przez klub rządzący. W związku z tym porozumieniem osobą upoważnioną w klubie parlamentarnym do kontaktów ze mną, po mojej rezygnacji z przewodniczącego klubu parlamentarnego, został pan poseł Krzysztof Jurgiel, który był wiceprzewodniczącym klubu, odpowiadał za sprawy legislacyjne˝. Po otrzymaniu projektu ustawy, nie dysponując wiedzą odnośnie do faktycznego pochodzenia dokumentu ani nie analizując zawartości merytorycznej projektu, Przemysław Gosiewski oficjalnie przekazał dokument do zaopiniowana organom właściwym ze względu na podział działów administracji rządowej, czyli ministrowi finansów oraz ministrowi skarbu państwa. Zeznając na powyższą okoliczność w dniu 12 lutego 2010 r., Gosiewski stwierdził: ˝Ta informacja została mi przedstawiona i oczywiście uznałem, że ważną sprawą jest to, żeby projekt - i tu postąpiłem zgodnie z procedurą określoną w regulaminie prac Rady Ministrów, no, skierowałem do właściwych ministrów, czyli, jak pan doskonale wie, zostało skierowane to do pana ministra Kluzy, on tu był najważniejszy, dlatego że to jest jego dział rządowy, no i tam był taki fragment dotyczący tej ustawy, jak mi tu mówiono, że po prostu do ministra skarbu państwa˝. Należy podkreślić, iż w toku prac Komisji Śledczej nie stwierdzono istnienia żadnych dowodów ani okoliczności mogących wskazywać na niestandardowe, wykraczające poza przypisany zakres kompetencji zainteresowanie Przemysława Gosiewskiego nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych na jakimkolwiek etapie prac legislacyjnych.
Przekazany przez Przemysława Gosiewskiego projekt ustawy w dniu 31 lipca 2006 r. został przez p.o. zastępcy dyrektora Departamentu Kontroli Celno-Akcyzowej i Kontroli Gier w Ministerstwie Finansów Pawła Jakubowskiego skierowany do wewnątrzresortowego zaopiniowania. Zawarte w projekcie rozwiązania zmierzały do likwidacji związanej z szarą strefą gier na automatach patologii na rynku gier i zakładów wzajemnych. Projekt zawierał rozszerzenie ustawowego katalogu gier, doprecyzowanie dotychczasowych definicji, określenie warunków podjęcia działalności w zakresie wprowadzonych gier, ustalenie zasad opodatkowania wprowadzonych gier oraz objęcie gier nowym systemem monitorowania, nadzoru i kontroli - zmierzał również do uczynienia opłacalnym uruchomienia na polskim rynku wideoloterii. Jednak, jak w dniu 4 grudnia 2009 r. zeznała Anna Cendrowska, po powrocie z urlopu Marian Banaś polecił przerwać procedowanie nad dokumentem i rozpocząć od podstaw prace nad zupełnie nowym projektem ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych, co w złożonych w dniu 12 lutego 2010 r. zeznaniach potwierdził Przemysław Gosiewski: ˝(...) otrzymałem informację od ministrów, a od pana ministra Kluzy pisemną, od pana ministra Jasińskiego. Jeżeli dobrze sobie przypominam, to otrzymałem je już we wrześniu, po powrocie z urlopu. Obaj ministrowie stwierdzili, że rząd nie jest zainteresowany pracą nad tym projektem ustawy, i oczywiście tę informację przekazałem panu przewodniczącemu Jurgielowi, i uznałem, że cała sprawa jest zamknięta˝.
Ze względu na pozyskanie podczas spotkania w dniu 26 lipca 2006 r. informacji o możliwych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu jednego z departamentów Ministerstwa Finansów (tzw. uwikłanie departamentu), Przemysław Gosiewski podjął decyzję o przekazaniu sporządzonej przez siebie w dniu 2 sierpnia 2006 r. notatki służbowej prezesowi Rady Ministrów Jarosławowi Kaczyńskiemu. Relacjonując przebieg rozmowy, Gosiewski zeznał w dniu 12 lutego 2010 r.: ˝Myślę, proszę państwa, że właśnie tego 2 sierpnia, tak sobie przypominam, w ramach relacji spraw, które przedstawiałem panu premierowi, również poinformowałem o spotkaniu i przekazałem notatkę. Pan premier przeczytał tę notatkę, ja tam użyłem chyba jednego czy dwóch słów dodatkowego komentarza do tych danych i pan premier przy mnie dokonał osobistej adnotacji na tej notatce. Nie przypominam sobie do końca treści tej adnotacji, ale ona się wiązała ze skierowaniem tego do Centralnego Biura Antykorupcyjnego i przy mnie pan premier ręcznie na kartce dołączonej do tej notatki podpisał to, a następnie po prostu złożył podpis pod tą notatką. (...) Jak wspomniałem, kiedy przedstawiłem tę notatkę, ułożyłem dwa słowa komentarza. No, po pierwsze, chyba, jeżeli dobrze sobie przypominam, powiedziałem, że właśnie, no, wizyta pana posła Jurgiela wiązała się z tym porozumieniem, które było między klubem i rządem, no, i że po prostu tę sprawę, tak jak powiedziałem to w notatce, skierowałem do zainteresowanych ministrów. I myślę, że, proszę państwa, moja rozmowa z premierem na ten temat więcej nie trwała niż 2-3 minuty. Pan premier podjął adnotację, która była na tym dokumencie, i przeszliśmy do innych spraw˝. Zeznając przed Komisją Śledczą w dniu 5 lutego 2010 r., Jarosław Kaczyński wyjaśnił powody skierowania notatki Przemysława Gosiewskiego do CBA: ˝Co mnie zaniepokoiło, w jakim momencie interweniowałem? Otóż zaniepokoiła mnie sytuacja, w której ustawa o hazardzie, no a hazard to jednak jest sfera delikatna, wrażliwa, jak to niektórzy mówią, kiedy ustawa o hazardzie znalazła się w ręku ministra Gosiewskiego, który mnie o tym poinformował, drogą poprzez klub, poprzez klub parlamentarny, i wtedy uczyniłem następujące posunięcie, znaczy, napisałem taką króciutką notatkę, żeby zajęło się tym CBA. Z jakich powodów? Powody były dwa: no, po pierwsze, dlaczego przez klub tego rodzaju ustawa, bo gdyby to była ustawa dotycząca np. rolnictwa, to nie miałbym żadnych wątpliwości, no ale tu, powtarzam, jest sfera delikatna, a po drugie, tam była mowa o jakimś uwikłanym departamencie, więc chciałem to jakoś wyjaśnić, bo w tym momencie jeszcze nie wiedziałem, o co chodzi. Później się dowiedziałem, skądinąd wcale nie tylko przez CBA, innymi drogami dowiedziałem się, o jaki departament chodzi, o tym, że to jest departament już rozwiązany, jakie były podstawy, że to był raport NIK, no, krótko mówiąc, że to jest sprawa jasna. No ale kiedy to przeczytałem, to wtedy miałem pewne wątpliwości i wtedy sprawę skierowałem. Następnie, po jakimś czasie uzyskałem odpowiednie wyjaśnienia. (...) We wrześniu, to był prawdopodobnie wrzesień roku 2006, rozmawiałem w tej sprawie z panem ministrem Kamińskim i on mi powiedział, że generalnie rzecz biorąc, tutaj nie doszukano się niczego, co byłoby przedmiotem zainteresowania, czy to prawnokarnego, czy nawet jakiegoś wynikającego ze złamania norm moralnych. Ja zresztą dowiadywałem się o tę sprawę także innymi kanałami, także partyjnymi. I czego się dowiedziałem, panie pośle? Otóż dowiedziałem się, że pan Jurgiel, jako wiceprezes czy wiceprzewodniczący klubu od spraw legislacyjnych, otrzymał od pana ministra Banasia ten projekt i zgodnie z ustaloną procedurą przekazał go do konsultacji ministrowi Gosiewskiemu, który go przekazał do dalszych konsultacji. Myśmy ustalili, żeby projekty, które idą przez klub, były zawsze przekazywane do rządu, do konsultacji, żeby nie powstawało zamieszanie. I tutaj wszystkie procedury były przestrzegane. Ja chcę bardzo mocno podkreślić, że wszystkie te działania, które w tej sprawie prowadziliśmy, były w zgodzie z obowiązującymi procedurami. Ta procedura doprowadziła do tego, że minister Kluza dał w ostateczności, po jakichś, zdaje się, wewnątrzresortowych konsultacjach, negatywną opinię do tego projektu i sprawa w ten sposób się zakończyła. (...) No, po drugie jeszcze, to doprowadziło do tego badania przez CBA, bo ja chciałem sobie wyjaśnić, czy tam przypadkiem ktoś nie ma jakichś niewłaściwych związków ze światem prywatnego hazardu czy hazardu w ogóle. Okazało się, że nie ma. I w tym była rzecz˝.
Z zebranego materiału dowodowego wynika, że Jarosław Kaczyński dołożył wszelkich starań w celu wyjaśnienia kwestii ewentualnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu jednego z departamentów Ministerstwa Finansów. Skierowanie notatki Przemysława Gosiewskiego do CBA zainicjowało proces weryfikacji informacji, który zakończył się wyjaśnieniem wszelkich okoliczności i stwierdzeniem braku zagrożenia dla procesu legislacyjnego, co w złożonych zeznaniach potwierdził w dniu 19 stycznia 2010 r. Mariusz Kamiński: ˝(...) pamiętam, że na samym początku, jak tylko powstawało CBA, w pierwszych tygodniach taka notatka do mnie trafiła. Oczywiście ona jest na tyle intrygująca, jakby taka nietypowa, że dlatego to zapamiętałem. Natomiast będę musiał pana rozczarować. Ja, jak otrzymałem tę notatkę - tam jest słowo: o uwikłanym departamencie - natychmiast sprawdziłem, o co chodzi, co to za departament. Uzyskałem informację, że jest to departament rozwiązany, że szef tego departamentu jest poza instytucją i przy okazji najbliższego spotkania z premierem Jarosławem Kaczyńskim, najprawdopodobniej w pierwszej połowie września, ale oczywiście nie jestem w stanie tego precyzyjnie odtworzyć, na pewno rozmawiałem z premierem, jaka była jego intencja. Premier mówi, że był to materiał sygnalny, że on zdaje sobie sprawę, że to są pierwsze tygodnie funkcjonowania instytucji startującej od zera. Ponieważ pojawiło się słowo: uwikłany departament, uznał, że sygnalnie wyśle mi tę notatkę. Rozmawialiśmy o tym, że departament jest rozwiązany, że tutaj to niebezpieczeństwo jakby nie istnieje˝.
Wznowienie prac nad projektem ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych stało się przedmiotem zainteresowania opinii publicznej i znalazło odzwierciedlenie w licznych publikacjach prasowych. W konsekwencji Zarząd Analiz i Ewidencji Wydział II Centralnego Biura Antykorupcyjnego sporządził datowaną na 4 czerwca 2007 r. ˝Analizę materiałów przekazanych (...) dot. prac nad nowelizacją ustawy o grach liczbowych i zakładach wzajemnych˝, zwanej dalej analizą CBA. Materiałami przekazanymi do analizy były artykuły prasowe z ˝Pulsu Biznesu˝ oraz z ˝Przeglądu˝, projekty nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych z lat 2006-2007, anonimowa analiza jednego z projektów nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych, kopia pisma z dnia 30 maja 2007 r. dotyczącego zgłoszonych do jednego z projektów nowelizacji ustawy uwag legislacyjnych, opracowanie pt. ˝Korzyści dla budżetu państwa wynikające z wdrożenia wideoloterii w Totalizatorze Sportowym sp. z o.o.˝ oraz anonimowa analiza studium biznesowego projektu wideoloterii oraz gier internetowych i interaktywnych, przedstawionego przez Totalizator Sportowy sp. z o. o., na tle planowanej nowelizacji ustawy o GL i ZW.
Celem przeprowadzenia przez CBA analizy wymienionych wyżej materiałów było: ˝1) Ustalenie, czy w przekazanych do analizy materiałach znajdują się zdarzenia uprawdopodobniające zaistnienie przestępstwa, w tym zwłaszcza będące w ustawowych zadaniach CBA; 2) wskazanie w dotychczasowych projektach nowelizacji ustawy o grach liczbowych i zakładach wzajemnych zapisów mogących powstać na skutek lobbingu lub innych działań, w tym bezprawnych działań korupcyjnych, jak to miało miejsce w przypadku prac nad projektem nowelizacji ustawy medialnej˝. Cytat z ˝Analizy materiałów przekazanych (...) dot. prac nad nowelizacją ustawy o grach liczbowych i zakładach wzajemnych˝, str. 2.
Komisja Śledcza nie przesłuchała analityka, który sporządził analizę CBA. O wartości dowodowej analizy CBA zeznawał natomiast w dniu 19 stycznia 2010 r. przed komisją były szef CBA Mariusz Kamiński: ˝Jest to zupełnie roboczy materiał sporządzony na bardzo niskim etapie tzw. sita, znaczy, są wydziały analityczne w CBA, które analizują to, co się dzieje w mediach, tzw. biały wywiad, wychwytują jakieś rzeczy w danym momencie, które mogą być istotne i starają się dokonać takiej wstępnej analizy. I jeżeli chodzi o jej zawartość, to jednoznacznie mogę powiedzieć: tam nie ma żadnych własnych ustaleń CBA. Cała ta analiza oparta jest na podstawie anonimów. I z treści tych anonimów jasno może wynikać, że moglibyśmy spokojnie je podpisać: Ryszard Sobiesiak czy Jan Kosek. Przecież tam są wprost postulaty, prawda, coś, co się nazywa: analiza ustawy, ale są postulaty, żeby zmniejszyć obciążenia, zmniejszyć ryczałt, dla jednorękich bandytów itd. Po prostu analityczka, która to robiła, opisała, co jest w tych materiałach, co jest w materiałach prasowych, bo gros to są materiały prasowe, które ukazywały się w różnych gazetach i wyciągnęła takie wnioski, jakie potrafiła wyciągnąć na użytek swojego wydziału, które nie wskazywały na przestępstwo. Gdyby analityczka uznała, że jest materiał przestępczy i przełożeni podzieliliby jej poglądy w takiej sprawie, na pewno taką analizę bym dostał. Ta analiza jest rzeczywiście materiałem bardzo roboczym, wewnętrznym wydziału˝.
W procesie oceny wiarygodności dowodowej analizy CBA należy uwzględnić również zeznania byłego ministra koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna z dnia 28 grudnia 2009 r.: ˝To są wybiórczo, wybiórczo dokonane wyjątki z anonimów przysyłanych przez tych, którzy walczyli konkurencyjnie na rynku hazardowym, i pewien zbiór czterech czy pięciu artykułów prasowych. Wszystkie jednoznacznie opowiadają się po stronie właścicieli jednorękich bandytów. Nie były to informacje ani weryfikowane, ani informacje wiarygodne. Proszę także zwrócić uwagę, bo oczywiście w materiałach komisji zapoznałem się z tą analizą, że ona się kończy w ten sposób, że w związku z tym, że ten projekt w ogóle nie wszedł w życie, nie ma żadnych podstaw do tego, żeby nadawać jakikolwiek bieg, bo się nie stwierdza ani korupcji, ani nielegalnego lobbingu, w związku z tym nie ma żadnej podstawy do tego, żeby to się na zewnątrz gdzieś przedostawało˝.
Należy stwierdzić, iż zawarte w sporządzonej na podstawie anonimowych donosów analizie CBA informacje nie znalazły potwierdzenia w zgromadzonym materiale dowodowym. Pozyskana dokumentacja oraz zeznania świadków wykazały, że w latach 2006-2007 prace nad nowelizacją ustawy hazardowej prowadzone były zgodnie z prawem oraz przy dochowaniu wszelkich procedur, a proponowane rozwiązania uwzględniały interesy ekonomiczne państwa.
Analizując zawarty w sprawozdaniu opis prac legislacyjnych nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych w okresie od września 2006 r. do listopada 2007 r., wskazać należy, że opis ten przygotowany jest w sposób budzący poważne wątpliwości co do jego rzetelności i obiektywizmu.
Zawarte w sprawozdaniu stwierdzenie, że ˝pismem z dnia 29 sierpnia 2006 r. minister Przemysław Gosiewski zwrócił się do ministra skarbu państwa Wojciecha Jasińskiego z pierwszym oficjalnym wystąpieniem w sprawie rozpoczęcia procesu przygotowywania projektu nowelizacji ustawy o grach liczbowych˝ jest przekłamaniem sugerującym, że ww. pismo dotyczyło przede wszystkim sprawy nowelizacji ustawy o grach liczbowych. W rzeczywistości była to prośba o opinię ministra skarbu państwa w przedmiocie projektu programu wieloletniego ˝Budowa Narodowego Centrum Sportu˝.
Potwierdził to podczas przesłuchania przed komisją świadek Przemysław Gosiewski, który powiedział: ˝A mianowicie, proszę państwa, skąd w ogóle sprawa pomysłu prac nad nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. A mianowicie pamiętam, to był początek sierpnia albo koniec lipca, pan minister Lipiec przedstawił panu premierowi pewną ważną ideą. Tą ideą była budowa Narodowego Centrum Sportu. I, panie pośle, ta sprawa została mi też przekazana przez pana premiera, że taka była inicjatywa i żebym w tej sprawie mógł przede wszystkim pomóc, aby taki projekt uchwały, związany z decyzją Rady Ministrów o ustanowieniu wieloletniego programu ˝Budowa Narodowego Centrum Sportu˝, został przygotowany. W tej sprawie, tak jak przejrzałem swoje kalendarze, odbyłem spotkanie, jeżeli pan poseł pozwoli, 4 sierpnia 2006 r. Miałem 10-minutową rozmowę z panem ministrem Grzegorzem Schreiberem - to był wiceminister sportu, który przedstawił mi założenia do projektu uchwały Rady Ministrów o ustanowieniu wieloletniego programu. I następnie te założenia zostały uzupełnione w dniu 25 sierpnia, jak wróciłem z wakacji, w trakcie 20-minutowej rozmowy z panem ministrem Tomaszem Lipcem˝.
Według założeń większość środków finansowych na budowę NCS miała pochodzić z Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, co znalazło potwierdzenie w przyjętym przez Radę Ministrów 21 listopada 2006 r. programie. Mówił o tym cytowany w sprawozdaniu minister sportu i turystyki w rządzie Donalda Tuska Mirosław Drzewiecki: Inwestycje planowane w r. 2006 miały być sfinansowane poprzez tzw. montaż finansowy środków pochodzących z trzech źródeł: z budżetu miasta stołecznego Warszawy - 240 mln, z budżetu państwa - 160 mln i dopłat do gier - 525 mln.
W kwestii formalnej wyjaśnić należy, że Totalizator Sportowy jest spółką, której jedynym udziałowcem jest Skarb Państwa. Dochody firmy pochodzące z dopłat do stawek w grach losowych przekazywane są na Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej, którego dysponentem jest minister sportu i turystyki.
W związku z powyższym zwrócenie się przez ministra Przemysława Gosiewskiego do ministra skarbu państwa Wojciecha Jasińskiego o wydanie opinii w przedmiocie projektu, który w 2/3 miał być finansowany ze środków wypracowanych przez Totalizator Sportowy, a więc spółkę podległą MSP, było dopełnieniem obowiązujących procedur.
Potwierdza to cytowany w sprawozdaniu fragment pisma ministra Przemysława Gosiewskiego wskazujący, że projekt budowy NCS zakłada ˝nowelizację ustawy o grach i zakładach wzajemnych poprzez podniesienie stawki dopłaty. Zmiany te mają istotny wpływ na działalność spółki Skarbu Państwa Totalizatora Sportowego. Zwracam się do Pana Ministra jako do organu wykonującego uprawnienia właścicielskie Skarbu Państwa wobec Totalizatora Sportowego o przekazanie mi opinii w przedmiocie projektu programu˝. Minister Przemysław Gosiewski w swoim piśmie wskazał, że założeniem nowelizacji powinno być ˝podniesienie stawki dopłat do ceny losu w grach liczbowych z 25% do 37% oraz w wideoloteriach, loteriach pieniężnych i grze telebingo z 10% do 22%˝.
Podniesiona w piśmie sprawa podniesienia stawki dopłat w oczywisty sposób związana jest z koniecznością pozyskania środków finansowych na budowę NCS. Jak stwierdziliśmy wcześniej, skierowanie do ministra Wojciecha Jasińskiego prośby o ocenę programu i powiązanej z tym kwestii nowelizacji ustawy hazardowej postrzegać należy jako dopełnienie obowiązku skonsultowania z organem wykonującym uprawnienia właścicielskie nad Totalizatorem Sportowym rozwiązań mogących mieć istotny wpływ na kondycję spółki.
Odnosząc się do zamieszczonego w raporcie stwierdzenia, że podniesienie stawki dopłat do ceny losu w grach liczbowych z 25% do 37% oraz w wideoloteriach, loteriach pieniężnych i grze telebingo z 10% do 22% ˝oznaczało, że podniesienie dopłat w nierównomiernym stosunku dla wskazanych rodzajów gier˝ jest całkowicie niezrozumiałe. W obu przypadkach stawki dopłat miały wzrosnąć o 12%.
W kontekście powyższych ustaleń i zważywszy na fakt, że obowiązkiem ministra skarbu państwa jest dbałość o interes ekonomiczny podległych mu spółek, nie może dziwić przywołane w sprawozdaniu stanowisko ministra Wojciecha Jasińskiego oraz sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa Pawła Szałamachy, którzy w piśmie z dnia 21 września 2006 r. negatywnie odnieśli się do propozycji zwiększenia dopłat od gier: ˝Ministerstwo Skarbu Państwa sądzi, że proponowane w założeniach programu wieloletniego ˝Budowa Narodowego Centrum Sportu˝ znaczne zwiększenie dopłat do stawek do gier liczbowych i loterii spowoduje dalsze obniżanie przychodów ze sprzedaży Totalizatora Sportowego, a tym samym spadek przychodów do budżetu Państwa z tytułu dywidendy oraz podatków˝.
Stwierdzenie, że ˝w późniejszym etapie prac zdanie ministerstwa skarbu zmieniło się diametralnie i na etapie uzgodnień międzyresortowych popierało ono rozwiązania, które pierwotnie skrytykowało˝, jest oczywistą nieprawdą.
Sprawozdanie w dalszej części stwierdza, że rozbieżności podczas prac nad ustawą ˝nie mogły zostać usunięte w trybie uzgodnień międzyresortowych i (Marian Banaś) poprosił minister (Zytę Gilowską) o ich akceptacją oraz przedłożenie projektu w zaproponowanej przez zespół formie, tj. bez uwzględniania propozycji odrębnych, w szczególności Ministerstwa Skarbu Państwa, do rozpatrzenia przez stały komitet Rady Ministrów˝. Kwestia ta zostanie szerzej omówiona w dalszej części niniejszego dokumentu.
W tym miejscu należy podkreślić, że sprawozdanie jest pełne sprzeczności podobnych do powyższej. Zawarte w dokumencie wzajemnie wykluczające się zapisy świadczą albo o braku umiejętności logicznego myślenia autora, albo o działaniu polegającym na celowym zaciemnianiu prawdziwego obrazu wydarzeń. Brak wewnętrznej logiki, posługiwanie się nieznajdującymi oparcia w faktach insynuacjami oraz stawianie wzajemnie przeczących sobie twierdzeń spowodowane jest prawdopodobnie przyjęciem z góry pewnej, korzystnej dla Platformy Obywatelskiej tezy, którą próbuje się, w sposób zaprzeczający logice i zdrowemu rozsądkowi, w sposób nieudolny oraz miejscami narażający autora na śmieszność, udowadniać.
Biorąc pod uwagę, iż tak jak wykazaliśmy powyżej, nie było zmiany stanowiska MSP odnośnie do projektu ustawy, kolejne zdanie sprawozdania: ˝W ocenie komisji ta zmiana stanowiska zbiegła się czasie z intensyfikacją kontaktów przedstawicieli Totalizatora Sportowego, w szczególności Grzegorza Maja, z ministerstwem˝ jest nieprawdziwe i powinno być traktowane jako pomówienie.
Doprecyzowania wymaga zawarte w sprawozdaniu stwierdzenie, że ˝podczas opracowywania projektu ustawy hazardowej zespół Zyty Gilowskiej brał pod uwagę również rozwiązania zawarte w projekcie przygotowanym przez Totalizator Sportowy˝.
Cytat ze sprawozdania. Przesłuchiwana przez komisję Anna Cendrowska na pytanie: ˝Co się stało z projektem nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych? Myślę tu o tym tajemniczym projekcie, który zaniosła pani ministrowi Gosiewskiemu po objęciu funkcji ministra finansów przez profesor Zytę Gilowską, tj. projekcie, który, jak się wskazuje w sprawozdaniu, miał być projektem Totalizatora Sportowego˝ odpowiedziała: ˝No, tak jak mówię, minister Banaś kazał nam zaprzestać nad nim prac i kazał nam rozpocząć prace nad nowym projektem (podkreślenie autorów). Z tym że były pewne wytyczne, żeby skorzystać z tego dokumentu i, tak jak mówię, no, przejęliśmy niektóre instytucje, szczególnie jeśli chodzi o kwestie techniczne, ponieważ nie mamy ekspertów technicznych, którzy sporządziliby definicje gier interaktywnych czy gier internetowych, i te poszczególne instytucje przejęliśmy do projektu, który my sporządziliśmy, plus obniżone opodatkowanie wideoloterii w wysokości 30%, bo takie były wytyczne˝.
Świadek Anna Cendrowska w zacytowanym fragmencie mówi w sposób jasny o wydanym przez ministra Banasia poleceniu rozpoczęcia prac nad nowym projektem. Tak więc zespół Zyty Gilowskiej przejął jedynie część kwestii technicznych, które z samej definicji nie mają żadnego znaczenia dla wartości merytorycznej projektu. Podkreślenia wymaga fakt, że świadek powołuje się tu na przeszkody natury obiektywnej: ˝nie mamy ekspertów technicznych˝. Można z tego wnioskować, że zespół przygotowujący projekt nie kontaktował się z przedstawicielami branży hazardowej, w tym przedstawicielami TS.
Odnosząc się do udziału Totalizatora Sportowego w pracach nad projektem ustawy, należy zauważyć, że sugestie wynikające ze sprawozdania jakoby zespół przyjmował w sposób bezkrytyczny uwagi zgłaszane przez Totalizator Sportowy, cytat: ˝Z treści protokołu z dnia 21 listopada 2006 r. wynika, że była zgoda na zaproponowane przez TS rozwiązanie w przedmiocie dopłat˝ lub ˝Postulaty Totalizatora Sportowego w opisywanym powyżej zakresie faktycznie zostały zrealizowane. Projekt nowelizacji ustawy z dnia 18 kwietnia 2007 r. zawierał przepisany z pism TS schemat stopniowego podwyższania podatków przy wyjściu z poziomu 20%. Likwidował również obowiązek uiszczania dopłat od wideoloterii˝ są irrelewantne z uwagi na fakt, iż projekt ustawy nie został ostatecznie uzgodniony ani uchwalony.
Autorowi sprawozdania należałoby zadać pytanie, jaką logiką należałoby się posłużyć, aby tak jak on połączyć sugestie o rzekomym bezkrytycznym przyjmowaniu przez zespół uwag zgłaszanych przez Totalizator Sportowy ze stwierdzeniem zawartym w sprawozdaniu, iż ˝w dniu 13 grudnia 2006 r. TS zdecydował o wycofaniu swoich przedstawicieli z prac nad nowelizacją ustawy o grach liczbowych, wskazując, że powodem takiej decyzji jest (...) brak realizacji wstępnych założeń dotyczących nowelizacji ustawy, które miały otworzyć TS nowe możliwości w kierunku przysporzenia Skarbowi Państwa dodatkowych środków. Sformułowano również zarzut, że zespół nie dostosowuje projektowanych przepisów do planów biznesowych TS˝.
Podkreślić należy, że sam fakt udziału przedstawicieli Totalizatora Sportowego, jak również jednostek administracji publicznej, w pracach nad treścią ustawy jest zwykłym, standardowym działaniem, zmierzającym do ustalenia treści przepisów prawnych w sposób zabezpieczający w najwyższym stopniu interes Skarbu Państwa. Udział TS przedstawiony został natomiast, co wykazaliśmy wcześniej, w sposób wyjątkowo nierzetelny.
Do najbardziej irracjonalnych tez zawartych w sprawozdaniu należy uznać zarzut dotyczący udziału szefa Kancelarii Prezydenta RP w pracach nad projektem ustawy. Już sam tytuł podrozdziału 4.8.: ˝Interwencja szefa Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej˝ budzi zdziwienie, wziąwszy pod uwagę fakt, że treść tak sensacyjnie zatytułowanego podrozdziału sprowadza się do opisu działań podejmowanych przez zastępcę szefa Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej polegających na przekazywaniu pism do właściwych jednostek, w tym przypadku do ministra finansów pani Zyty Gilowskiej.
Ponadto w omawianym zakresie wypada zwrócić uwagę na dwie nieścisłości:
- wynikającą z tytułu podrozdziału i wskazująca na udział szefa Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w procesie uzgodnieniowym ustawy, podczas gdy w treści jest mowa o panu Robercie Drabie, który w tym czasie piastował funkcję zastępcy szefa Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej;
- sugerująca, że pan Robert Draba pismem z dnia 12 marca 2007 r. zwrócił się do podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów pana Mariana Banasia, podczas gdy z zeznań pani minister Zyty Gilowskiej wynika, że przedmiotowe pismo zostało skierowane do ministra finansów, który następnie skierował je do ministra Banasia.
Wracając do meritum, tj. do kwestii przekazywania pism przez zastępcę szefa Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polski do właściwych jednostek, wskazać należy, że działania takie w niczym nie naruszają ustalonych zasad i trybu działania organów administracji publicznej. Przykładowo, zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania administracyjnego, art. 65 § l, in initio: Jeżeli organ administracji publicznej, do którego podanie wniesiono, jest niewłaściwy w sprawie, niezwłocznie przekazuje je do organu właściwego. Nie można zatem nazwać takiego działania interwencją. Zgodnie z definicją ˝Słownika języka polskiego˝ wyd. PWN interwencja to wywieranie na kogoś wpływu w celu uzyskania określonego efektu, też: zabiegi z tym związane. Literalna wykładnia tego pojęcia potwierdza, że przekazanie pisma do innej, właściwej jednostki w żadnym razie nie może być uznane za interwencję.
W kontekście powyższych ustaleń manipulacją jest zawarte w sprawozdaniu zdanie: ˝Niezrozumiałe było dla świadka zaangażowanie kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego w prace nad ustawą na etapie komitetu stałego˝.
Opis działań podejmowanych przez ministra koordynatora ds. służb specjalnych pana Zbigniewa Wassermanna zawiera szereg nieścisłości i potraktowany jest w sposób całkowicie wybiórczy. Dodatkowo autor sprawozdania nie zadaje sobie trudu, aby wyjaśnić logikę przyjętego rozumowania, jak również nie uzasadnia, dlaczego części dowodom (zeznaniom świadków) daje wiarę, a innym wiarygodności odmawia.
W sprawozdaniu wskazuje się, że do ministra Zbigniewa Wassermanna wpłynęły w dniu 30 maja 2007 r. od szefa CBA cztery uwagi. Z tych czterech uwag w sprawozdaniu wspomina się tylko o jednej. Uwaga trzecia otrzymała brzmienie: ˝Brak (w ustawie) zapisu, który w swoich założeniach miał spowodować obniżenie opodatkowania wideoloterii˝. Należy tu postawić co najmniej dwa pytania: Jakiej treści były pozostałe uwagi zgłoszone przez szefa CBA, a także w jakim znaczeniu została przytoczona trzecia uwaga i czego ona dowodzi?
Zgodnie ze sprawozdaniem ˝komisja ustaliła, że na podstawie uwag zgłoszonych przez CBA Zbigniew Wassermann sformułował odmienne stanowisko, uwzględniając jedynie zmiany dotyczące art. 4 ust. 4 i art. 24a ust. 4 ustawy w pozostałym zakresie, w tym obejmującym wideoloterie pominął postulaty zgłoszone przez CBA˝ oraz ˝dnia 31 maja 2007 r. uwagi do projektu ustawy przesłał członek Rady Ministrów i koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann. Pierwsza z tych uwag miała charakter merytoryczny i dotyczyła zakresu nadzoru Ministerstwa Finansów nad rynkiem hazardu, druga z nich zawierała propozycję zmian o charakterze redakcyjnym˝.
Sprawę te wyjaśnia w sposób klarowny świadek Zbigniew Wassermann, który podczas przesłuchania przed komisją stwierdził: ˝Ja opiniowałem ten projekt na podstawie opinii przekazanej mi przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Tam były zawarte cztery uwagi. No, ponieważ są panowie z Biura Legislacyjnego, to myślę, że będzie można zweryfikować zasadność tego, co stało się z tymi uwagami. Dwie uwagi nie budziły żadnych wątpliwości i mieściły się bardzo wyraźnie w rozporządzeniu premiera - regulujące moje kompetencje, nakazujące mi działać w sferze bezpieczeństwa. Jedna z nich była taka, że sugerowałem, żeby nadzór nad rynkiem hazardowym był sprawowany nie tylko przez ministra skarbu, ale także przez ministra finansów, bo rozważano odstąpienie od nadzoru przez ministra finansów. Druga była uwagą o charakterze podniesienia standardu prawnego, lepsze pojęcie prawne dotyczące tych cech dokumentu. I te dwie uwagi zostały przekazane. Trzy następne były uwagami, które nie powinny być przekazane, dlatego że się nie mieściły, naruszały system prawa. Pierwsza z nich dotyczyła zaproponowania środka procedury odwoławczej od decyzji urzędu finansowego i celnego. Nie wprowadzało się tego do szczegółowych ustaw, bo to regulowała Ordynacja podatkowa i Kodeks postępowania administracyjnego. To byłby błąd natury prawnej. Druga sugerowała, że zlikwidowanie pewnego przepisu doprowadzi do wprowadzenia 10-letniej karencji. To była bezzasadna uwaga, bo skreślenie tego przepisu wcale nie prowadziło do takiego wniosku, a do tego czasu karencja w ogóle nie była przewidywana. To było bezsensowne, bezsensowna propozycja. I trzecia, która budzi ogromne zainteresowanie członków komisji, to jest ta uwaga, która stwierdzała, że w projekcie nie ma zapisu dotyczącego podatku dotyczącego wideoloterii. No, nie było, projekt nie przewidywał takiej instytucji. W związku z tym, w związku z tym, no, nie było sensu tego typu uwagi, która ani nie była postulatem - należy przywrócić podatek albo konieczne jest zapisanie podatku. To było stwierdzenie: nie ma w tym projekcie tego typu rozwiązania. Z tego powodu, ponieważ jestem prawnikiem, podpisuję się pod takim pismem. W mojej kancelarii były dwa zespoły prawnicze z ludźmi o cenzusie doktorów prawa. Pozwalaliśmy sobie właśnie na tego typu czasami reagowanie korekcyjne w sensie poprawiania języka prawniczego, prawidłowości zachowania systemu prawnego, i temu służyły te uwagi˝.
Tak więc po dokonaniu korekty zawartych w opinii CBA wad prawnych i z pominięciem zapisu dotyczącego obniżenia opodatkowania wideoloterii jako postulatu niezwiązanego bezpośrednio z przedłożonym projektem Zbigniew Wassermann przekazał opinię CBA do Ministerstwa Finansów.
W sprawozdaniu wskazuje się również, że minister Zbigniew Wassermann otrzymał cztery opinie, z których ˝jedynie opinia, przedstawiona przez CBA, została przeredagowana i przedstawiona do resortu finansów˝. Podobnie jak wyżej należy zapytać, co wynika z tego opisu, jaka jest konkluzja.
Wyjaśnień należy ponownie szukać w zeznaniach świadka Zbigniewa Wassermanna: ˝Były również poprawki Służby Kontrwywiadu Wojskowego, które były przesłane w ostatnim momencie. Do 30 maja pan minister nadzorujący wprowadzenie tej ustawy dał termin poprawek. Nie pozostawało już nic innego, jak szybkie przekazanie ich panu ministrowi, bo byłyby złożone po terminie i nie miałyby już żadnego znaczenia. I trzecia kwestia dotyczyła Agencji Wywiadu. Agencja Wywiadu, to się zdarzało, że minister wnioskodawca, minister finansów powiadamiał służby o tym, że prosi ich o projekt, o opinię do projektu, jakby zapominając, że jest minister koordynator. Jak panowie patrzyliście na rozdzielniki, a myślę, że tak, to na rozdzielniku były 32 podmioty, które opiniowały ustawy. Ja pamiętam, że minister koordynator w tamtym czasie opiniował kilkadziesiąt ustaw, około 40-50, z których ta wcale nie była największa i najważniejsza, w tym okresie czasu tylko. I chciałem powiedzieć, że ta praktyka, kiedy minister finansów przesyłał do szefa służb prośbę o opiniowanie, powodowała, tak jak w przypadku Agencji Wywiadu, że szef wywiadu napisał od razu do ministra finansów: nie mam uwag, a mnie dał do wiadomości to pismo. Tak strasznych nieprawidłowości dopuszczał się minister koordynator przy opiniowaniu tych ustaw˝.
Kolejnym kuriozum jest zamieszczone w sprawozdaniu, w odniesieniu do fragmentu pisma z dnia 31 maja 2007 r. dyrektora Departamentu Instytucji Finansowych MSP adresowanego do dyrektora Departamentu Prawnego MSP, stwierdzenie, że: ˝Przytoczona treść pisma pozwala bezsprzecznie ustalić, że w trakcie trwania prac nad projektem nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych Ministerstwo Skarbu Państwa w pewnym zakresie było promotorem pomysłów Totalizatora Sportowego, który za jego pośrednictwem wpływał na kształt projektu aktu prawnego, który miał zostać ustanowiony˝.
Na jakiej podstawie autor sprawozdania stawia taką tezę? Pismo, do którego cytat się odwołuje, w żadnym razie nie uprawnia do takich wniosków. Warto też zwrócić uwagę, że w tym samym sprawozdaniu, w podrozdziale 4.7.: ˝Udział w pracach zespołu ds. nowelizacji ustawy o grach liczbowych i zakładach wzajemnych przedstawicieli Totalizatora Sportowego˝ autor sformułował inny wniosek. Otóż wskazał, iż to pomysły Totalizatora Sportowego były w całości uwzględniane. Dla przypomnienia, postulaty Totalizatora Sportowego w opisywanym powyżej zakresie faktycznie zostały zrealizowane.
Biorąc pod uwagę wskazane nieścisłości, należy podkreślić, że sprawozdanie zostało przygotowane w sposób niechlujny, nieprofesjonalny, bez należytej staranności, wskutek czego jest dokumentem jednostronnie i tendencyjnie relacjonującym proces legislacyjny, niewiarygodnym, a w związku z tym niezasługującym na poparcie.
Zawarty w sprawozdaniu opis ˝dalszego toku procesu legislacyjnego nad ustawą o grach liczbowych i zakładach wzajemnych˝ również potwierdza, że proces ten odbywał się on w sposób niebudzący żadnych wątpliwości co do jego prawidłowości. W toku procedowania swoje propozycje i opinie zgłaszały, w kształcie odpowiadającym zakresowi ich kompetencji i obszarów działalności, właściwe dla materii ustawy resorty oraz inne podmioty administracji państwowej.
Natomiast należy stanowczo podkreślić, iż podmioty prywatne działające w branży hazardowej nie miały możliwości oddziaływania na kształt ustawy. Dowodzi tego zacytowane w sprawozdaniu stwierdzenie: ˝W toku prac nad projektem dużą aktywnością wykazywały się organizacje skupiające przedstawicieli branży hazardowej. Związek Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne, pismem z dnia 17 sierpnia 2007 r. zwrócił się do Mariana Banasia i przedstawił swoją opinię w przedmiocie proponowanych zmian. Negatywnie ocenił brak reakcji ministerstwa na proponowane przez siebie pytania˝.
Odnosząc się do zawartego w cytowanym powyżej liście stwierdzenia, iż Związek Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne ˝negatywnie odniósł się do projektowanych zmian mających na celu uprzywilejowanie wideoloterii kosztem innych gier, szczególnie w zakresie zniesienia limitów lokalizacyjnych˝, wskazać należy, iż ta treść nie ma żadnego pokrycia w faktach. Na tej samej stronie sprawozdania w pierwszym akapicie autor wskazuje, że ˝projekt powstały w Ministerstwie Finansów, datowany na dzień 12 lipca 2007 r., nie zawierał zmian w zakresie wysokości podatków od wideoloterii, tj. pozostawiał stawkę 45% oraz obejmował je obowiązkiem uiszczenia dopłat˝.
Całkowitym absurdem jest twierdzenie jakoby ˝minister Zyta Gilowska wyraziła zgodę na ustępstwa w zakresie obniżki podatków dla wideoloterii oraz zwolnienie tych gier z obowiązku uiszczania dopłat˝. Jak wskazuje się w sprawozdaniu w toku procedury legislacyjnej, Ministerstwo Skarbu Państwa postulowało obniżenie podatków od wideoloterii i wyłączenie w jej przypadku obowiązku dopłat. Tak jak podkreślano wcześniej, było to działanie podyktowane obowiązkiem dbania o interesy spółek podległych ministrowi skarbu państwa. W związku z rozbieżnościami, których nie usunięto w trybie uzgodnień międzyresortowych, Marian Banaś w dniu 3 września 2007 r. zwrócił się do Minister Zyty Gilowskiej o ˝akceptację oraz przedłożenie projektu w zaproponowanej przez zespół formie, tj. bez uwzględnienia propozycji odrębnych, w szczególności Ministerstwa Skarbu Państwa, do rozpatrzenia przez stały komitet Rady Ministrów. (...) Na piśmie Mariana Banasia Zyta Gilowska sporządziła odręczną notatkę: Zgoda! (osobiście nie zgadzam się na ustępstwa w sprawie opisanej w pkt l niniejszego pisma)˝. Absurdalne jest więc twierdzenie, że wyrażenie zgody przez minister Gilowską dotyczyło obniżki podatków dla wideoloterii oraz zwolnienie tych gier z obowiązku uiszczania dopłat, wprost przeciwnie - minister Gilowska wyraziła zgodę na wnioskowane przez Mariana Banasia przekazanie projektu ustawy do rozpatrzenia przez stały komitet Rady Ministrów bez uwzględniania propozycji odrębnych Ministerstwa Skarbu Państwa, tj. bez uwzględnienia obniżki podatków od wideoloterii i zwolnienia z dopłat.
Potwierdzeniem tego jest przekazanie w dniu 6 września 2007 r. projektu ustawy wraz z protokołem rozbieżności do rozpatrzenia przez komitet Rady Ministrów. Należy również zadać pytanie, jak do przytoczonego w sprawozdaniu stwierdzenia: ˝Minister Zyta Gilowska wyraziła zgodę na ustępstwa w zakresie obniżki podatków dla wideoloterii oraz zwolnienie tych gier z obowiązku uiszczania dopłat˝ ma się zapis, że projekt z 5 września 2007 r. ˝przewidywał dopłaty oraz brak obniżki podatków, tj. pozostawienie progu 45%, co oznaczało utrzymanie barier wejścia na rynek wideoloterii˝.
Z całą mocą należy tu podkreślić, że sprawozdanie w omawianej kwestii dalece mija się z prawdą - twierdzi, że wyrażenie zgody przez minister Gilowską w odpowiedzi na pismo ministra Banasia oznaczało, iż ˝minister Zyta Gilowska rekomendowała przedłożenie projektu do rozpatrzenia Radzie Ministrów, wstępnie zgadzając się na ustępstwa w zakresie obniżki podatków, przy jednoczesnym sprzeciwie w przedmiocie rezygnacji z instytucji dopłat do wideoloterii˝.
Tymczasem, jak wykazaliśmy wcześniej, była to zgoda na przekazanie projektu ustawy do rozpatrzenia przez stały komitet Rady Ministrów bez uwzględniania propozycji odrębnych Ministerstwa Skarbu Państwa, tj. bez uwzględnienia obniżki podatków od wideoloterii i zwolnienia z dopłat.
Zasadnicze pytanie, które należy zadać, dotyczy podstawy, na której autor sprawozdania w sposób niedopuszczalny interpretuje stanowisko minister Gilowskiej. W treści nie podano żadnego dowodu, który taką interpretację by uprawdopodobnił. W żadnej mierze nie można jej więc uznać za wiarygodną.
Kolejna wersja projektu ustawy powstała w dniu 20 września 2007 r., po zdjęciu dotychczasowego projektu z porządku obrad w dniu 19 września 2007 r.: ˝Projekt ten zakładał pozostawienie podatków od wideoloterii na dotychczasowym poziomie 45% i wprowadzał obowiązek uiszczania dopłat do tych gier˝. Cytat ze sprawozdania. Fragment o wprowadzeniu obowiązku uiszczania dopłat jest zaprzeczeniem cytowanego wcześniej fragmentu, projekt z 5 września ˝przewidywał dopłaty oraz brak obniżki podatków, tj. pozostawienie progu 45%, co oznaczało utrzymanie barier wejścia na rynek wideoloterii˝. Projekt z 20 września nie mógł więc wprowadzić czegoś, co było już obecne w projekcie z 5 września. Manipulacja ta jest oczywistą konsekwencją kłamliwej interpretacji stanowiska minister Zyty Gilowskiej, o czym pisaliśmy powyżej.
Należy przy tym zwrócić uwagę, że autor sprawozdania sam gubi się w datach i terminach, gdyż po informacji o przygotowaniu w dniu 20 września 2007 r. nowej wersji projektu ustawy, pisze: ˝Ostateczna wersja projektu ustawy datowana jest na dzień 5 września 2007 r.˝. Należy zapytać, który zatem z projektów jest ostateczny, albo jaką datę miał projekt, który autor sprawozdania przedstawia jako ostateczny.
W związku z nieścisłościami, nieudowodnionymi sugestiami i bezzasadnymi tezami stawianymi w sprawozdaniu, w toku prac komisji zgłoszono szereg poprawek mających na celu uzupełnienie i skorygowanie treści sprawozdania w taki sposób, aby opisywane w nim zdarzenia odpowiadały stanowi faktycznemu. Ze względów politycznych wielu poprawek nie zdołano wprowadzić, aczkolwiek jedna z nich, przyjęta przez komisję, stanowi podsumowanie prac legislacyjnych trwających w latach 2006-2007 i wskazuje, że: ˝Na podstawie zebranego materiału dowodowego komisja ustaliła, że toczące się w latach 2006-2007 prace nad nowelizacją ustawy hazardowej były prowadzone zgodnie z prawem. Prace zostały jednak przerwane na skutek przyspieszonych wyborów parlamentarnych. W dniu 7 września 2007 r. odbyło się w Sejmie głosowanie nad ustawą zwiększającą ryczałt od automatów do gier o niskich wygrany z dotychczasowego poziomu 125 euro do 180 euro miesięcznie. Zgodnie z protokołem ustaleń stałego komitetu Rady Ministrów z dnia 8 listopada 2007 r. przewodniczący komitetu Przemysław Gosiewski zobowiązał ministrów do wycofania projektów dokumentów przyjętych przez stały komitet Rady Ministrów, w tym projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych˝.
Podsumowanie prac nad nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych w okresie trwania V kadencji Sejmu RP
W toku weryfikacji zgromadzonego materiału dowodowego należy uznać zeznania złożone przez Jarosława Kaczyńskiego, Przemysława Gosiewskiego, Zbigniewa Wassermanna, Mariusza Kamińskiego, Krzysztofa Jurgiela, Zyty Gilowskiej i Mariana Banasia za całkowicie wiarygodne, logiczne, spójne, wzajemnie zgodne oraz znajdujące potwierdzenie w istniejącej dokumentacji oraz zeznaniach pozostałych świadków.
Dokonując oceny procesu legislacyjnego w okresie trwania V kadencji Sejmu RP, nie stwierdzono żadnych przypadków niestandardowego i niejasnego postępowania przy tworzeniu przepisów prawa. Na podstawie zebranego materiału dowodowego ustalono, że toczące się w latach 2006-2007 prace nad nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych prowadzone były zgodnie z prawem oraz wszelkimi obowiązującymi procedurami. Prace zostały przerwane na skutek zarządzenia przyspieszonych wyborów parlamentarnych.
W dniu 7 września 2007 r. w Sejmie RP odbyło się głosowanie nad ustawą zwiększającą ryczałt od automatów do gier o niskich wygranych z dotychczasowego poziomu 125 euro do 180 euro miesięcznie. Zgodnie z protokołem ustaleń stałego komitetu Rady Ministrów z dnia 8 listopada 2007 r. przewodniczący komitetu Przemysław Gosiewski zobowiązał ministrów do wycofania projektów dokumentów przyjętych przez stały komitet Rady Ministrów, w tym również projektu nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych.
Rozdział 3
Ocena formalna prac komisji
Zgodnie z art. 111 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz art. l ust. 2 ustawy z dnia 21 stycznia 1999 r. o sejmowej komisji śledczej (Dz. U. z 2009 r. Nr 151, poz. 1218) komisję powołuje się do zbadania określonej sprawy. Zawarcie podstawy dla działalności komisji śledczej w ustawie zasadniczej wskazuje na jej szczególną rangę, jak również na szczególny cel. Zakres działania komisji obejmuje sprawy istotne z punktu widzenia interesu publicznego. Oznacza to, że na członkach komisji spoczywa obowiązek zachowania szczególnej staranności w pracach mających na celu ustalenie prawdy i wyjaśnienie wszystkich okoliczności danej sprawy. Działanie komisji odpowiadające wspomnianym standardom wynika nie tylko z litery prawa, ale jest również społecznie oczekiwane. Dążenie przez komisję śledczą do odkrycia prawdy obiektywnej przyczynia się do wzrostu zaufania obywateli do państwa i prawa.
Niestety w pracach Komisji Śledczej do zbadania sprawy przebiegu procesu legislacyjnego ustaw nowelizujących ustawę z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych i wydanych na ich podstawie przepisów wykonawczych w zakresie dotyczącym gier na automatach o niskich wygranych i wideoloterii oraz do zbadania legalności działania organów administracji rządowej badających ten proces standardy, o których wspomniano powyżej, nie zostały zachowane.
Zgodnie z paremią łacińską nemo iudex in causa sua oraz dobrym obyczajem dotychczas stosowanym w praktyce sejmowych komisji śledczych przewodniczącym komisji badającej daną sprawę nie powinna być osoba reprezentująca rządzącą partię polityczną. Jest to podstawowy warunek bezstronności organu rozstrzygającego sprawę.
W przypadku komisji hazardowej - pierwszy raz w historii Sejmu III RP - przewodniczącym komisji został członek partii rządzącej. Należałoby zadać pytanie, dlaczego Platforma Obywatelska podjęła taką decyzję. Pytanie jest tym bardziej uprawnione, że również prezydium komisji zostało wybrane w sposób naruszający standardy jej funkcjonowania. W prezydium nie byli reprezentowani posłowie największej partii opozycyjnej - Prawa i Sprawiedliwości, co w dotychczasowej historii działalności Sejmu RP nie miało miejsca. Prezydium komisji w składzie 2-osobowym: przewodniczący Komisji Śledczej poseł Mirosław Sekuła oraz poseł Bartosz Arłukowicz podejmowało decyzje we wszystkich najważniejszych sprawach związanych z organizacją jej prac oraz kwestiami proceduralnymi. Do dobrych praktyk działania komisji sejmowych należy funkcjonowanie prezydiów komisji w składach nieparzystych, minimum 3-osobowych. Zgodnie bowiem z Regulaminem Sejmu RP w przypadku równości głosów decyduje głos przewodniczącego. Przy parzystej liczbie członków komisji de facto to przewodniczący Mirosław Sekuła zawsze jednoosobowo decydował o pracach komisji. Skutkiem tego był brak możliwości wpływania przez posłów opozycji na kierunek prac komisji, co czyniło ich rolę w tym kolegialnym organie iluzoryczną.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że już na początku działania Komisji Śledczej doszło do wykluczenia z uczestniczenia w jej pracach posłów opozycji Beaty Kempy oraz Zbigniewa Wassermanna. Odwołanie posłów z komisji nie miało żadnych podstaw merytorycznych, miało charakter czysto polityczny i znacząco przedłużyło prace komisji, stanowiło też próbę utrudniania działania komisji, a co za tym idzie, wyjaśnienia kwestii związanej z tzw. aferą hazardową. Podstawę odwołania posłów z komisji mogła stanowić, jak się wydaje, nieskuteczna próba wywarcia przez przewodniczącego Sekułę nacisku na posłankę PiS Beatę Kempę, aby zrezygnowała z wniosku dowodowego o dostarczenie billingów Grzegorza Schetyny i innych polityków Platformy Obywatelskiej. Sprawą odwołania posłów opozycji z Komisji Śledczej zainteresował się sam premier rządu RP, który zażądał stosownych wyjaśnień od przewodniczącego Komisji Śledczej. Ostatecznie Sejm RP nie potwierdził zarzutów kierowanych pod adresem posłów PiS i ponownie powołał ich w skład Komisji Śledczej.
Zgodnie z art. 151 pkt 3 regulaminu Sejmu obradami komisji sejmowych kieruje przewodniczący. Również ustawa z dnia 21 stycznia 1999 r. o sejmowej komisji śledczej w art. 10 nakłada na przewodniczącego szczególne obowiązki, których rzetelne wypełnianie stanowi podstawę sprawnej i dobrze zorganizowanej pracy komisji. Tym samym procedowanie komisji w dużej mierze zależy od sposobu prowadzenia obrad przez przewodniczącego oraz sposobu reprezentacji przez niego komisji na zewnątrz.
Największe zastrzeżenia kierowane pod adresem przewodniczącego Mirosława Sekuły dotyczą jednakże tempa prac komisji. Należy podkreślić z całą stanowczością, że nie można preferować zasady szybkości postępowania kosztem niekorzystnych skutków w postaci nienależytego wyjaśnienia sprawy. Codzienne maratony przesłuchań nie zostawiały członkom komisji czasu na rzetelne zapoznanie się z dokumentami. Zasada szybkości postępowania nie powinna mieć charakteru nadrzędnego z uwagi na fakt, że podstawą dla rozstrzygnięcia danej sprawy powinny być prawdziwe ustalenia faktyczne.
Zasada szybkości postępowania, którą w niezrozumiały dla nas sposób realizował pan przewodniczący, jest zasadą występującą zarówno w polskiej procedurze cywilnej, jak i karnej. Jako że do działania komisji śledczej stosuje się pomocniczo przepisy procedury karnej, warto zwrócić uwagę na ujęcie tej zasady w Kodeksie postępowania karnego z powodu całkowicie mylnego sposobu pojmowania jej przez przewodniczącego. Sens zasady szybkości postępowania wyraża się w tym, że obliguje ona ustawowo jej adresatów, tj. organy procesowe, do dokonywania czynności bez zbędnej zwłoki. Zasada szybkości postępowania wyrażona w art. 2 § l pkt 4 K.p.k. stanowi, że jednym z celów postępowania jest takie ukształtowanie postępowania, aby rozstrzygnięcie nastąpiło w rozsądnym terminie, tj. możliwie jak najkrótszym. W doktrynie zwraca się jednakże uwagę, że zasada ta nie ma charakteru nadrzędnego oraz że przy tempie pracy organów należy mieć także na uwadze art. 2 § 2 K.p.k., tj. że: podstawę wszelkich rozstrzygnięć powinny stanowić prawdziwe ustalenia faktyczne. I tak przykładowo w książce ˝Wykład prawa karnego procesowego˝ pod red. prof. dr. hab. Piotra Kruszyńskiego czytamy:
˝Zasada szybkości oznaczająca prowadzenie postępowania w krótkim czasie niesie w sobie zagrożenie dla realizacji wielu zasad procesowych, w tym przede wszystkim: zasady prawdy, prawa oskarżonego do obrony, kontradyktoryjności oraz bezpośredniości postępowania dowodowego. Wydaje się, iż postulatowi szybkości procesu nie można przypisywać charakteru totalnego (...). Jego realizacja nie może kolidować z zasadą prawdy materialnej, bo w konsekwencji negatywnie rzutowałoby to na jakość orzeczenia i prawa uczestników procesu. Organy procesowe winny kontrolować szybkość procesu i panować nad jego zakresem (...). Dlatego bardziej trafne wydaje się mówienie o zasadzie szybkości jako dyrektywie (postulacie) postępowania, a nie podstawowej zasadzie procesu, co wydatniej eksponuje jej instrumentalny (techniczny) charakter, który nie powinien ograniczać merytorycznych celów procesu˝ (Wykład prawa karnego procesowego pod red. prof. dr. hab. Piotra Kruszyńskiego, Białystok 2004, str. 77).
Należy mieć przede wszystkim na uwadze, że to zasada prawdy materialnej (obiektywnej) określa bezpośredni i podstawowy cel procesu karnego, a także działania komisji śledczej, tj. wydanie orzeczenia rozstrzygającego o przedmiocie procesu w przypadku procesu karnego, a w przypadku komisji sporządzenie rzetelnego raportu z działań komisji - w oparciu o prawdziwe ustalenia faktyczne.
˝W systemie zasad procesu karnego zasada prawdy materialnej zajmuje pozycję kluczową i nadrzędną. (...) Wszelkie inne zasady są jej podporządkowane, a ich rola sprowadza się do stworzenia optymalnych warunków dla osiągnięcia celów procesu˝ (Wykład prawa karnego procesowego pod red. prof. dr. hab. Piotra Kruszyńskiego, Białystok 2004, str. 95).
Takie stanowisko potwierdzają liczne wyroki sądów, w tym orzeczenia Sądu Najwyższego.
Brak wystarczającej ilości czasu do należytego przygotowania się do pracy w komisji wydaje się dotyczyć także samego przewodniczącego komisji wbrew temu, co sam twierdzi. Jak wynika z książki zapoznań z aktami prokuratorskimi znajdującej się w sekretariacie Komisji Śledczej, zarówno pan przewodniczący Sekuła, jak i jego asystent nie zapoznali się w należyty sposób z kluczowymi materiałami nadesłanymi w połowie stycznia przez prokuraturę, związanymi z tzw. aferą hazardową. Pan przewodniczący nie znał więc materiału dowodowego zgromadzonego przez prokuraturę, w tym przesłuchań świadków i stenogramów będących w dyspozycji Komisji Śledczej. Samemu przewodniczącemu brakowało więc czasu na zapoznanie się z aktami, bo trudno wnioskować, że jako członkowi PO nie zależało na wyjaśnieniu sprawy będącej przedmiotem badania komisji. Według książki zapoznań z aktami (stan na dzień 24 lutego 2010 r.):
˝Ani pan przewodniczący, ani jego asystent nie zapoznali się do tego czasu (w tym przed najważniejszymi przesłuchaniami świadków w badanej przez komisję sprawie) z głównymi materiałami związanymi z tzw. aferą hazardową, które liczą kilkanaście tomów˝ (sygn. akt V Ds. 182/09).
Pan Mirosław Sekuła tylko raz, a mianowicie w dniu 8 lutego 2010 r., zapoznawał się z aktami postępowania o sygn. V Ds. 201/09 dotyczącymi tzw. przecieku stenogramów z rozmów głównych bohaterów afery hazardowej do mediów. Zapoznanie zajęło panu przewodniczącemu 25 minut (16.50-17.15), akta zaś liczą łącznie 7 tomów. Jego asystent zapoznawał się z tymi samymi aktami także jednokrotnie, tj. w dniu 9 lutego 2010 r. (11.34-12.25).
Warto także dodać, że żaden z członków Komisji Śledczej nie zadał sobie trudu, aby dokonać przejrzenia i analizy wnioskowanych przez komisję billingów znajdujących się w kancelarii tajnej - w części zastrzeżonej (według książki zapoznań). Można jedynie domyślać się, że wynikało to z braku czasu na te czynności. Tempo prac Komisji Śledczej, jak wyżej wskazano, budzi zasadnicze zastrzeżenia członków komisji.
Stwierdzić także należy, że podczas ostatnich posiedzeń komisji przewodniczący Sekuła podejmował działania zmierzające do jak najszybszego zakończenia jej prac (pomimo terminu zakończenia prac komisji wyznaczonego przez Sejm RP na dzień 30 września 2010 r.). Nie uwzględniał przy tym protestów innych członków komisji, którzy wskazywali, iż komisja ma jeszcze dwa miesiące na rzetelne przygotowanie sprawozdania.
Przykładem nagannych praktyk stosowanych przez przewodniczącego Mirosława Sekułę było wysłanie członkom komisji w godzinach nocnych, o godz. 0.30, projektu sprawozdania, który w tym samym dniu miał być - i był - przedmiotem dyskusji na posiedzeniu komisji. Oznaczało to, że członkowie komisji na zapoznanie się z ok. 300-stronicowym dokumentem mieli ok. 10 godzin przypadających w porze nocnej. Analogicznie przewodniczący Mirosław Sekuła postąpił, wyznaczając członkom komisji 24-godzinny termin na złożenie zdań odrębnych.
Standardem działania wszystkich komisji sejmowych (a w szczególności komisji śledczych) jest uczestniczenie w ich pracach doradców, którzy posiadając odpowiedni zasób wiedzy z zakresu prawa i funkcjonowania organów Sejmu, są w stanie na bieżąco merytorycznie wspomagać działania komisji. Z zastrzeżeniem zdania następnego, przez cały okres funkcjonowania Komisji Śledczej doradcy nie zostali powołani, mimo że o ich powołanie wnioskowali posłowie PiS już na pierwszych posiedzeniach przedmiotowej komisji. Jedyny ekspert, rekomendowany przez przewodniczącego Mirosława Sekułę Waldemar Gontarski 18 grudnia 2009 r. zrezygnował z prac w komisji hazardowej w związku zakwestionowaniem przez członków komisji jego kwalifikacji.
Brak niezależnych doradców w komisji utrudniał znacząco jej funkcjonowanie oraz powodował, że to przewodniczący, bez konsultacji z ekspertami, podejmował często bardzo istotne decyzje, które miały znaczenie przy wyjaśnianiu sprawy badanej przez komisję i przy sporządzaniu raportu z prac komisji.
Wykładnikiem stylu prowadzenia obrad przez pana przewodniczącego Mirosława Sekułę było ostentacyjne zachowanie podczas posiedzenia komisji w dniu 21 stycznia 2010 r., kiedy to pan przewodniczący, nie dotrzymując wcześniej wyznaczonej przez siebie 10-minutowej przerwy, zakończył przesłuchanie wezwanego świadka podczas nieobecności pozostałych członków komisji. Stanowiło to nie tylko naruszenie przepisów regulaminowych, które nakładają na komisję obowiązek podejmowania decyzji z zachowaniem kworum, ale było również złamaniem dobrego zwyczaju wypracowanego przez wiele lat działalności wszystkich komisji sejmowych, nie tylko śledczych.
Kolejnym skandalicznym przykładem działania przewodniczącego było osobiste dostarczenie przez posła Sekułę na posiedzenie komisji pisma adresowanego do niego, a pochodzącego od świadka Mirosława Drzewieckiego. Pismo dotyczyło prośby świadka o zmianę terminu przesłuchania z powodów zdrowotnych. Początkowo przewodniczący nie chciał odpowiedzieć na liczne pytania członków komisji związane z pismem, w tym pytanie o to, kto dostarczył przewodniczącemu Sekule ww. pismo, w końcu przewodniczący przyznał, że zostało mu przekazane przez jednego z posłów niewchodzących w skład komisji - sekretarza klubu PO Sebastiana Karpiniuka. Istotne jest, że świadek w żaden sposób nie uwiarygodnił swojej choroby, chociażby poprzez przedstawienie komisji zwolnienia lekarskiego. Przewodniczący nie uznał jednakże tego za potrzebne. Przesłuchanie świadka Mirosława Drzewieckiego było pierwotnie zaplanowane na dzień 22 stycznia 2010 r. Już w dniu 21 stycznia 2010 r. przewodniczący komisji wiedział o tym, że świadek jest rzekomo chory i nie stawi się na przesłuchanie. Członkowie komisji dowiedzieli się jednakże o tym fakcie dopiero w dniu 22 stycznia 2010 r. od dziennikarzy. W wyniku takiego działania przewodniczącego przesłuchanie ważnego świadka zostało przesunięte na kolejny tydzień.
Wymaga także podkreślenia w zdaniu odrębnym procedura, jaką przyjął pan przewodniczący podczas przesłuchania przez wysoką komisję świadka Ryszarda Sobiesiaka w dniu 11 lutego 2010 r. Po złożeniu przez świadka wniosku o przesłuchanie go w trybie posiedzenia zamkniętego i w konsekwencji odrzucenia tego wniosku przez wysoką komisję, co stanowiło wyczerpanie procedury z art. 11c ust. l pkt 3 w zw. z art. 11c ust. 3 ustawy o sejmowej komisji śledczej, pan przewodniczący w trakcie przesłuchania świadka złożył analogiczny wniosek w trybie art. 156 pkt l regulaminu Sejmu, co spowodowało zamknięcie posiedzenia przedmiotowej komisji.
W ocenie członków komisji, jak również dużej części opinii publicznej, zachowanie to nie miało żadnego oparcia w przesłankach ustawowych. Zgodnie bowiem z ww. art. 11c ustawy o sejmowej komisji śledczej świadek może żądać, aby przesłuchano go na posiedzeniu zamkniętym, jeżeli treść zeznań mogłaby narazić jego lub osobę dla niego najbliższą, w rozumieniu art. 115 § 11 Kodeksu karnego, na hańbę. Dyspozycja ta ma chronić świadka i osoby dla niego najbliższe przed narażeniem na ujawnienie okoliczności, które mogą przynieść im wstyd, ujmę albo doprowadzić do utraty tzw. dobrego imienia. Ustawodawca miał zatem na celu uchronienie świadka przed publicznym ujawnieniem takich okoliczności dotyczących jego lub osób dla niego najbliższych, które w odczuciu społecznym poniżają osobę, która zachowała się w określony sposób. Nie sposób tym samym uzasadnić takie działanie pana przewodniczącego, które zmierzało do zamknięcia posiedzenia, gdyż naraża się ono automatycznie na zarzut oceny składanych zeznań przez świadka, jego stanu wiedzy oraz jego odpowiedzi na zadawane pytania, tudzież wkraczanie w jego osobiste uprawnienia wynikające wprost z ustawy. Ustawodawca zawęził wprost katalog podmiotów mogących wnosić o spowodowanie zamknięcia posiedzenia do osoby wezwanej przez komisję. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że przepisy ustawy o sejmowej komisji śledczej stanowią lex specialis w stosunku do innych norm prawnych regulujących materię przesłuchiwania świadka, tj. Kodeksu postępowania karnego, jak również sposobu procedowania komisji sejmowych, tj. regulaminu Sejmu.
Ustawa o sejmowej komisji śledczej w sposób kategoryczny określa sytuacje, w których komisja zobligowana jest do zamknięcia posiedzenia. Art. 11h wspomnianej ustawy ma charakter normy gwarancyjnej, a jego celem jest ochrona informacji stanowiących tajemnicę ustawową. Ustawodawca nałożył na komisję obowiązek zamknięcia posiedzenia, na którym przesłuchiwane mają być osoby obowiązane do zachowania tajemnic określonych w art. 11e ust. l (tajemnica państwowa), art. 11f (tajemnica ustawowo chroniona inna niż tajemnica państwowa), art. 11g ust. l (tajemnica notarialna, adwokacka, radcy prawnego, lekarska, dziennikarska). Żadna z powyższych dyspozycji w tej sytuacji nie została wypełniona, w konsekwencji złożenie wniosku przez pana przewodniczącego o spowodowanie zamknięcia posiedzenia, zwłaszcza w trakcie przesłuchania, kiedy świadek udzielał odpowiedzi na zadawane pytania, jest oparte na błędnej interpretacji przepisów zarówno ustawowych, jak i regulaminu Sejmu, i - co znamienne - staje w sprzeczności z wolą komisji wyrażoną w głosowaniu nad odwołaniem świadka od decyzji przewodniczącego o oddaleniu wniosku o zamknięcie posiedzenia komisji. Powoływanie się w tym miejscu na chęć uzyskania większej liczby odpowiedzi, a tym samym odpowiedzi o innej treści, aniżeli padające z ust osoby przesłuchiwanej, co stanowiło uzasadnienie wniosku pana przewodniczącego Mirosława Sekuły, jest w świetle obowiązującego prawa, jak również wypracowanego zwyczaju, niedopuszczalne.
Zgodnie z Regulaminem Sejmu RP to przewodniczący komisji odpowiadał za organizację prac komisji. Przewodniczący Mirosław Sekuła nie realizował wniosków dowodowych składanych przez posłów oraz nie monitorował nadsyłania przez organy państwa oraz prokuraturę żądanych przez komisję materiałów niezbędnych do prac powołanej uchwałą Sejmu RP komisji.
Pomimo precyzyjnego wskazywania przez członków komisji brakującego materiału dowodowego przewodniczący uporczywie odmawiał podjęcia działań zmierzających do jego pozyskania. Skutkiem odmowy przez przewodniczącego udostępnienia członkom komisji materiału dowodowego w postaci billingów połączeń telefonicznych Grzegorza Schetyny było złożenie przez członka komisji poseł Beatę Kempę do samego zainteresowanego, marszałka Sejmu RP Grzegorza Schetyny, wniosku o przekazanie przedmiotowych billingów.
W tym miejscu należy wspomnieć także o skandalicznym wyznaczaniu kolejności przesłuchiwanych świadków i ustalaniu porządku dziennego posiedzeń, w wyniku którego niejednokrotnie świadkowie zmuszeni byli składać zeznania po kilkunastogodzinnym oczekiwaniu.
Sprzeciw części członków składu osobowego komisji budził również sam sposób prowadzenia obrad, który to ewidentnie odbiegał od standardów bezstronności i obiektywizmu. Na krytyczną uwagę zasługuje także ciągłe przerywanie, poprawianie i zakazywanie posłom opozycji zadawania pytań świadkom.
Przykładem złej organizacji pracy przewodniczącego komisji może być wezwanie przez komisję w charakterze świadka pana Marka Oleszczuka, który oczekiwał na swoje przesłuchanie 7 godzin, po czym na polecenie przewodniczącego wręczone zostało mu wezwanie na inny termin (stenogram z 31. posiedzenia Komisji Śledczej z dnia 18 lutego 2010 r., str. 305).
Marek Oleszczuk:
˝Od momentu, kiedy państwo zdecydowaliście o wezwaniu mnie przed komisję, współpracowałem z sekretariatem, byłem w stałym kontakcie, uzgadnialiśmy terminy, które będą dogodne dla mnie, ale też dla państwa, i uważam, że... ponadto wiedzieliście państwo już dokładnie co najmniej tydzień temu, jak będzie wyglądało przesłuchanie pana Marcina Rosoła, że będziecie mieli państwo bardzo dużo pytań do świadka. Wobec tego wydaje mi się, że jeżeli państwo oczekujecie od świadka pełnej współpracy z komisją, to jako świadek po prostu oczekiwałbym prostej rzeczy, po prostu szacunku. Dziękuję bardzo˝.
Sytuacji takich, godzących w powagę komisji, a tym samym Sejmu RP, było niestety znacznie więcej. Przykładowo można wymienić wezwanie w charakterze świadka Piotra Gadzinowskiego, któremu posłowie PO zadawali pytania niezwiązane z przedmiotem badania komisji, czy wezwanie w charakterze świadka pana Ryszarda Maraszka, do którego brak było w ogóle pytań. Należy jeszcze raz podkreślić, że to przewodniczący odpowiada za organizację prac komisji. Wnioski dowodowe składane przez członków komisji, które nie zawierają należytego uzasadnienia, w tym wskazania okoliczności, które mają być udowodnione zgodnie z art. 169 K.p.k., nigdy nie powinny podlegać merytorycznemu rozpoznaniu, a już na pewno przyjęciu przez komisję.
Liczne zastrzeżenia budził też sposób, w jaki przewodniczący zwracał się do członków komisji. Pomimo wielokrotnych uwag ze strony członków komisji odnoszących się do prac komisji, adresowanych do pana przewodniczącego Sekuły, pan przewodniczący nie zmienił swojego postępowania, w związku z czym uniemożliwiał prawidłowe funkcjonowanie prac komisji.
Opisane powyżej zastrzeżenia dotyczące sposobu pracy pana Mirosława Sekuły dowodzą, że nie sprawdził się on w roli przewodniczącego Komisji Śledczej do zbadania sprawy przebiegu procesu legislacyjnego ustaw nowelizujących ustawę z dnia 29 lipca 1992 r. o grach i zakładach wzajemnych i wydanych na ich podstawie przepisów wykonawczych w zakresie dotyczącym gier na automatach o niskich wygranych i wideoloterii oraz do zbadania legalności działania organów administracji rządowej badających ten proces.
Rozdział 4
Pozostałe wnioski zdania odrębnego i zalecenia
1. Na mocy politycznej decyzji rządzącej koalicji prace Komisji Śledczej zostały zakończone przed wyczerpaniem wszystkich możliwości zgromadzenia niezbędnego materiału dowodowego. Komisja nie otrzymała całości wnioskowanej dokumentacji, co nie spotkało się z żadną interwencją ze strony przewodniczącego komisji. Wiele uzasadnionych merytorycznie i niezbędnych dla wyjaśnienia wszystkich aspektów afery hazardowej wniosków zgłaszanych przez opozycyjnych członków Komisji Śledczej zostało odrzuconych głosami koalicyjnej większości. W świetle powyższego nie sposób uznać etapu gromadzenia materiału dowodowego za zamknięty pod względem merytorycznym. Wskazane okoliczności uniemożliwiają całościowe zbadanie i wyjaśnienie wszystkich okoliczności tzw. afery hazardowej, niemniej jednak pozyskana dokumentacja oraz zeznania świadków wskazują na poważną możliwość naruszenia przez poszczególne osoby - wskazane w zdaniu odrębnym - przepisów prawa. Dlatego też koniecznym jest skierowanie do prokuratury zawiadomień o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Należy wyrazić nadzieję, że niezależne i rzetelnie prowadzone postępowania prokuratorskie doprowadzą ostatecznie do kompleksowego wyświetlenia splotu powiązań oraz działań składających się na tzw. aferę hazardową.
2. Prowadzenie działań lobbingowych stanowi nieodłączną część składową współczesnej demokracji. Podejmowany zgodnie z przepisami prawa oraz z zasadami współżycia społecznego lobbing stanowi reprezentację interesów różnych podmiotów i niejednokrotnie wnosi do procesu legislacyjnego wartościowe pod względem merytorycznym propozycje. Z kolei lobbing nielegalny, oparty na korupcji oraz splocie niejasnych towarzysko-biznesowych powiązań stanowi poważne zagrożenie dla państwa i winien być stanowczo ścigany przez odpowiednie organy.
Kluczową dla uregulowania działań lobbingowych kwestią jest przyjęcie właściwych rozwiązań prawnych. Za dalece niewystarczający należy uznać gwarantowany przez obowiązujące obecnie regulacje prawne stopień ochrony procesu legislacyjnego przed pozaprawnymi wpływami. W kontekście podejmowania przez uczestników afery hazardowej prób nielegalnego wywierania wpływu na zapisy zawarte w projekcie ustawy o grach i zakładach wzajemnych rozważyć należy:
a) uchylenie jako niewystarczającej i nieskutecznej ustawy z dnia 7 lipca 2005 r. o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa (Dz. U. z 2005 r. Nr 169, poz. 1414 oraz Dz. U. z 2009 r. Nr 42, poz. 337) oraz wprowadzenie ustawy o ochronie procesu legislacyjnego - kompleksowego aktu prawnego zawierającego specjalne rozwiązania blokujące nielegalny lobbing, w tym:
- precyzyjnie określony tryb działania wszystkich podmiotów lobbujących na rzecz zapisów w projektach aktów prawnych na wszystkich możliwych etapach procesu legislacyjnego,
- zasady prowadzenia ewidencji podmiotów lobbujących,
- dotkliwe sankcje za nieprzestrzeganie zawartych w ustawie przepisów;
b) dokonanie zmian w uchwale Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 lipca 1992 r. Regulamin Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, stanowiącej załącznik do obwieszczenia marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 21 stycznia 2009 r. (M.P. z 2009 r. Nr 5 poz. 47) w zakresie zwiększenia stopnia transparentności procedur legislacyjnych na wszystkich etapach prac parlamentarnych, w szczególności zawarcie w uchwale:
- obowiązku rejestrowania za pomocą urządzeń utrwalających głos przebiegu posiedzeń wszystkich podkomisji sejmowych,
- wymogu udostępniania opinii publicznej stenogramów z przebiegu posiedzeń podkomisji sejmowych,
- obowiązku szczegółowej rejestracji proponowanych i wprowadzanych do aktów prawnych poprawek wraz z określeniem źródła ich pochodzenia;
c) wprowadzenie do ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora (Dz. U. z 2003 r. Nr 221, poz. 2199; Dz. U. z 2004 r. Nr 116, poz. 1202; Dz. U. z 2004 r. Nr 210, poz. 2135; Dz. U. z 2005 r. Nr 48, poz. 446; Dz. U. z 2005 r. Nr 169, poz. 1414; Dz. U. z 2006 r. Nr 104, poz. 708; Dz. U. z 2009 r. Nr 144, poz. 1177; Dz. U. z 2009 r. Nr 178, poz. 1375) dodatkowych rozwiązań regulujących kontakty parlamentarzystów z podmiotami podejmującymi działalność lobbingową, a w szczególności obowiązku ujawniania przez parlamentarzystów w rejestrze korzyści wszystkich kontaktów z podmiotami lobbującymi za wprowadzeniem określonych rozwiązań prawnych w dowolnych rodzajach aktów prawnych;
d) znowelizowanie uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 lipca 1998 r. Zasady etyki poselskiej (M.P. z 1998 r. Nr 24, poz. 338).
3. Nagminne wykorzystywanie przez przewodniczącego Komisji Śledczej ustawowych regulacji w sposób sprzeczny z intencją ustawodawcy wymaga postawienia wniosku o dokonanie nowelizacji ustawy z dnia 21 stycznia 1999 r. o sejmowej komisji śledczej (Dz. U. z 2009 r. Nr 151, poz. 1218), w szczególności:
- wprowadzenia wzorowanej na rozwiązaniu stosowanym w pracach sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych instytucji rotacyjnego przewodniczenia pracom komisji śledczej,
- precyzyjnego określenia terminu wnoszenia do stanowiska komisji zdania odrębnego członków komisji śledczej,
- wprowadzenia zasady, zgodnie z którą w skład prezydium komisji śledczej wchodzić będzie przedstawiciel każdego klubu parlamentarnego,
- ustanowienie trybu odwoławczego od decyzji prezydium komisji śledczej, czyli możliwości odwołania się członka komisji do całości składu komisji.
4. W toku prac Komisji Śledczej ujawniono szereg okoliczności wskazujących na zaistnienie poważnych, negatywnych dla bezpieczeństwa państwa konsekwencji decyzji prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska o rezygnacji z powołania koordynatora służb specjalnych. Nie można wykluczyć, iż podjęta decyzja może skutkować naruszaniem przepisów prawa. W świetle zgromadzonego materiału dowodowego należy postawić wniosek o pilne powołanie koordynatora służb specjalnych.
Przebieg posiedzenia