6 kadencja, 45 posiedzenie, 2 dzień - Poseł Antoni Macierewicz

6 kadencja, 45 posiedzenie, 2 dzień (01-07-2009)

13 i 14 punkt porządku dziennego:

  13. Pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o przywróceniu dnia wolnego od pracy w Święto Trzech Króli (druk nr 2063).
  14. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o przywróceniu dnia wolnego od pracy w Święto Trzech Króli (druk nr 2068).


Poseł Antoni Macierewicz:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Myślę, że wszyscy jesteśmy zarówno pod wrażeniem, jak i pełni podziwu dla wielkiej pracy, jaką wykonał zespół skupiony wokół pana prezydenta Kropiwnickiego, ale też przede wszystkim dotyczy to rzeszy Polaków, obywateli polskich, którzy zaangażowali się w ten wielki ruch społeczny tak niesłychanie intensywnie i z olbrzymim poświęceniem. Oni nie korzystali, jak państwo świetnie wiecie, ze wsparcia wielkich mediów. Nikt nie robił im wielkich reklam na billboardach, nie spadał na nich deszcz nagród ani nie otrzymywali za to żadnych innych rekompensat. Oni po prostu wiedzieli, że tego wymaga od nich religia i tego wymaga godność narodowa Polaka.

    W imieniu Prawa i Sprawiedliwości, panie marszałku, mam zaszczyt zgłosić projekt ustawy o przywróceniu Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy. Jest oczywiste, że chociaż przemawiam formalnie i faktycznie w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości, projekt ten jest wspierany przez dużo szerszy krąg polityczny i społeczny utożsamiający się z polskim obozem patriotycznym. Inicjatywa obywatelska, której wniosek Sejm równolegle rozpatruje, a który przedstawił pan prezydent Kropiwnicki, wsparta ponad milionem podpisów obywateli, jest tu głównym motorem. Nasza rola jest rolą wspierającą.

    Trzeba też koniecznie przypomnieć - bo to jest być może w tej sprawie jedna z rzeczy ważniejszych - jednoznaczne stanowisko Episkopatu Polski, mówiąc o konieczności przywrócenia Święta Trzech Króli jako dnia wolnego od pracy. Ale nie jest też rzeczą drugorzędną to, że ponad 70% obywateli polskich we wszystkich badaniach powtarza: tak, to święto musi być przywrócone, bo zostało nam zrabowane. I taka jest skala wyzwania, jakie stanęło dzisiaj przed Sejmem - stosunek do Święta Trzech Króli, tak jak w sposób nieporównanie bardziej zasadniczy stosunek do ochrony życia, stał się dzisiaj symbolem modernizacji i rozwoju Polski w zgodzie z naszymi wartościami religijnymi i narodowymi.

    Przez ostatnie 20 lat starano się dokonywać tej modernizacji, utrzymując jak najwięcej elementów wywodzących się z systemu komunistycznego. Dzisiaj nadszedł kres tej polityki. W sprawie Święta Trzech Króli jak w soczewce skupia się wiele błędów, zaniechań, a także nieprawd, tak charakterystycznych dla ubiegłego dwudziestolecia. Święto Trzech Króli jako dzień wolny od pracy było przez wieki częścią polskiego ładu społecznego. W wymiarze państwowym zostało zlikwidowane jako jedna z wielu represji wymierzonych w naród polski i w społeczność katolicką. Rzeczywiście, często przywoływane porównanie dobrze pokazuje istotę rzeczy, ono padało na tej sali, ale powtórzę je: to, co Józef Piłsudski przywrócił na progu niepodległości II Rzeczypospolitej, to Władysław Gomułka, reprezentujący PRL, odebrał. I tak pozostało po dzień dzisiejszy. Dlaczego? Dlaczego tak pozostało? Nie wyjaśniają tego racje gospodarcze, a do ideowo-politycznych jakoś nikt nie chce się przyznać.

    Istotą sporu, Wysoka Izbo, w moim głębokim przekonaniu nie jest wcale sprawa dnia wolnego od pracy, istotą sporu jest polityka społeczna i to, według jakich wartości ma być ona kształtowana. A polityka społeczna od początku tzw. transformacji ustrojowej była najbardziej zawikłaną dziedziną naszego życia politycznego. Symbolizowały ją kuroniówki, miliony bezradnych emerytów i olbrzymie poczucie niesprawiedliwości społecznej.

    Powstająca w 1918 r. wolna Polska, biedna i zewsząd zagrożona, stworzyła jedno z najnowocześniejszych ustawodawstw społecznych ówczesnego świata. Święto Trzech Króli jako dzień wolny od pracy było wówczas częścią tego systemu. Od roku 1989 powtarza się, że nie stać nas i nie stać Polski na sprawiedliwość społeczną, tak jak nie stać nas na dzień wolny od pracy w Święto Trzech Króli.

    Chcę bardzo jasno stwierdzić, że moja wypowiedź nie jest adresowana przeciwko komukolwiek ani jakiejkolwiek sile politycznej reprezentowanej na tej sali. Wszystkie siły polityczne reprezentowane w Sejmie w jakiś sposób są odpowiedzialne za obecną sytuację, gdyż wszystkie, chociaż w różnym stopniu, przez ostatnie 20 lat za nią odpowiadały. Oczywiście inna jest odpowiedzialność sił dokonujących tzw. reformy Balcerowicza, która tworzy fundamenty obecnego systemu, a inna odpowiedzialność ciąży na tych, którzy nie brali w tym udziału lub wręcz się temu sprzeciwiali. Ale może - i można tak słusznie powiedzieć, a ja należę do tej właśnie grupy polityków, którzy się temu sprzeciwiali - sprzeciwialiśmy się zbyt słabo, że naszego głosu nie było słychać i koledzy z SdRP, PSL-u, koledzy z innych formacji, którzy siedzieli wówczas na tej sali, gdy uchwalali plan Balcerowicza i dalej idące za tym konsekwencje, nie słyszeli głosów sprzeciwu. Ale słyszeli głos pana Jeffreya Sachsa i jego uczniów, którzy twierdzili, że po gospodarce dotychczasowej nie wolno zostawić kamienia na kamieniu. Tak mówiono w roku 1989. Opcja zerowa - mówiono wówczas - jest warunkiem zbudowania zdrowej gospodarki. Z pewnością są tutaj wśród państwa tacy, którzy pamiętają wypowiedzi pana ministra Tadeusza Syryjczyka, bardzo porządnego człowieka zresztą - ale właśnie tak mówił: nie trzeba zostawiać kamienia na kamieniu po gospodarce, którą wówczas odziedziczyliśmy. Swoją drogą czy państwo nie sądzicie, że jest szczególny paradoks tej sytuacji, że ci sami politycy, którzy domagali się opcji zerowej, zniszczenia gospodarstw rolnych, wyprzedaży majątku narodowego za złotówkę, wydrenowania z zapasów obywateli miliardów dolarów, którzy doprowadzili do bezrobocia sięgającego 18%, nigdy nie zgodzili się na opcję zerową tam, gdzie ona była naprawdę konieczna: w służbach specjalnych, w aparacie bezpieczeństwa, w dostępie do najwyższych urzędów ludzi ze zbrodniczego aparatu sowieckiego. Zniszczyć gospodarkę - tak, na to była powszechna, niestety, wówczas zgoda, ale tknąć gwarantów władzy komunistycznej to zbrodnia, zagrożenie bezpieczeństwa państwa, katastrofa narodowa. Ta nierównoprawność w podejściu do spadku po komunizmie w istocie oznaczała, że rachunek za komunizm zapłacić mają dotychczasowi poddani, a korzyści uzyskać dotychczasowi władcy.

    W sposób szczególny widać to także dzisiaj, gdy przedstawiciele korporacji Lewiatan, o której była tutaj już mowa, związku przedsiębiorców, w którym przecież dominują byli członkowie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - ci ludzie gromkim głosem domagają się utrzymania szczególnych obciążeń pracowniczych, podając zresztą nieprawdziwe dane co do stanu faktycznego, zarówno jeśli chodzi o ilość dni wolnych od pracy, jak i o finansowe konsekwencje z tym związane dla przedsiębiorców, dla budżetu państwa. Do tego jeszcze wrócę. W pełni zgadzam się z wyliczeniem, które zostało tutaj przedstawione, i krytyką tego problemu, jaką przedstawił tutaj pan prezydent Kropiwnicki. Ale istotą kwestii jest utrzymanie głęboko niesprawiedliwych i nieracjonalnych mechanizmów gospodarczych, w tym zwłaszcza dotyczących sfery socjalnej i praw pracowniczych.

    Pan poseł Arkadiusz Rybicki z Platformy Obywatelskiej podczas poprzedniej debaty nad tą kwestią uznał za właściwe stwierdzenie, że Platforma Obywatelska buduje państwo solidarne - to fragment, cytat z tej wypowiedzi - a przywrócenie dnia wolnego od pracy w Święto Trzech Króli utrudni realizację tego zamysłu. Nic bardziej fałszywego, nic bardziej niezgodnego z prawdą. Państwo solidarne budował rząd Jarosława Kaczyńskiego, a przed nim rząd Jana Olszewskiego. Na 20 lat, jakie minęły od roku 1989, realne działania na rzecz budowy silnego, solidarnego państwa Polaków trwały zaledwie 20 miesięcy, mniej niż 0,1 tego okresu. Nie czas teraz na dokonywanie całościowego bilansu i nie mam zamiaru go dokonywać - myślę zresztą, że przyjdzie jeszcze taki moment, w którym Sejm Rzeczypospolitej udzieli mi głosu, by szerzej zrelacjonować działania i zaniechania, jakich ofiarą padła Polska w ciągu ostatnich 20 lat, ale sądzę, że dzisiaj, gdy słyszę, że Polski nie stać na to, by Święto Trzech Króli było znowu wolne od pracy, trzeba przypomnieć, na co Polskę pod rządami ludzi tak mówiących było stać. A było stać na wielki rabunek polskich finansów - pamiętacie państwo sprawę Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego - było stać na aferę kartoflaną, alkoholową, rublową, niszczące Skarb Państwa fikcyjnymi operacjami finansowymi, było stać na narodowe fundusze inwestycyjne, ustawę uchwaloną tu, w tej Izbie, w biały dzień, w wyniku której wydano blisko 10% polskiego majątku narodowego na łup hochsztaplerów. Nie mówię tego - znowu chcę się zastrzec - przeciwko którejkolwiek z pań i któremukolwiek z panów posłów, którzy wówczas tę ustawę uchwalali mimo zdecydowanych sprzeciwów, mimo wskazania, do czego ona doprowadzi. Ale chcę przypomnieć, co na ten temat napisali przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli. A taka była ich ocena działania narodowych funduszy inwestycyjnych: Udział w programie NFI nie przyniósł znacznych korzyści ekonomicznych obywatelom, osiągnęły je natomiast firmy zarządzające majątkiem narodowych funduszy inwestycyjnych. I ta definicja sytuacji jest uprzykładowiona w całym raporcie bardzo dogłębną analizą pokazującą, jak miliardy złotych zostały ukradzione, zmarnotrawione, a Polacy zostali doprowadzeni poprzez te fundusze do ruiny. Później nastąpiła wyprzedaż banków, PZU, hut, stoczni. Tak wyglądały skutki eksperymentów przeprowadzanych na narodzie. I na to było Polskę stać, a dokładnie było stać tę część elity, która uważała, że może prowadzić taką gospodarkę. Dziś dochodzimy do kresu tego eksperymentu. Trzeba się zatrzymać i naprawić to, co zniszczono. Ci, którzy w tamtych czasach tak chętnie szermowali słowami pana Jeffrey˝a Sachsa, gdy usprawiedliwiał rabunek polskich finansów i polskiego majątku, niech posłuchają go dzisiaj, gdy, przerażony skutkami, wskazuje drogę wyjścia. A mówi on dzisiaj tak: Rządy nie mogą oszczędzać środków na finansowanie wielkich inwestycji infrastrukturalnych. Takie programy dadzą pracę i dochody przez całe lata. Dofinansowywane muszą być przez władze i programy lokalne, i infrastruktura. Najlepszym modelem jest gospodarka mieszana, w której nie tylko rynek, ale i władze biorą na siebie odpowiedzialność za otoczenie, w jakim żyją obywatele, troszczą się o biednych, o infrastrukturę. Rządy biorą na siebie odpowiedzialność za ochronę zdrowia, podstawową infrastrukturę, oświatę, co w efekcie prowadzi do równiejszego podziału dochodu, a jednocześnie skuteczniej rozwiązuje problemy ochrony środowiska. Tyle Jeffrey Sachs 20 lat po eksperymencie roku 1989.

    Częścią nowego podejścia do modelu gospodarczego musi być zmiana stosunku do pracowników, do pracobiorców. Przez 50 lat systemu komunistycznego słyszeliśmy, że jesteśmy krajem na dorobku i musimy więcej pracować, więc nie stać nas na nic, ale tych, którzy kupowali w sklepach za żółtymi firankami, było stać. W 20 lat po tej wielkiej zmianie 1989 r. słyszymy wciąż to samo. Co więcej, często powtarzają to ci sami ludzie, którzy niegdyś przemocą wtłaczali nam zasady marksizmu-leninizmu. Ale i wtedy, i dzisiaj mówią to samo, cała władza dla nas, cała praca dla was. Tymczasem Polacy są jednym z najbardziej pracowitych narodów w Europie, a co więcej, narodem, którego pracownicy poświęcają pracy najwięcej czasu w Unii Europejskiej. Wbrew danym przytaczanym w tej sprawie przez przedstawicieli konfederacji pracodawców Lewiatan, a także, niestety, przez przedstawicieli Platformy Obywatelskiej nie jest prawdą, że jesteśmy jednym z czterech narodów Unii Europejskiej o największej liczbie dni wolnych od pracy. A co ważniejsze, jeżeli spojrzymy nie tylko na dni wolne od pracy, lecz i na efektywny czas pracy, to okaże się, że obywatele 14 państw, krajów Unii Europejskiej pracują niepomiernie krócej niż Polacy. Krócej pracują Słowacy, krócej pracują Hiszpanie, Duńczycy, Francuzi, krócej pracują Niemcy, Belgowie, Anglicy, Włosi i Szwedzi i, co więcej, te różnice są tak ogromne, że dodanie 8 godzin wynikających z przywrócenia wolnego dnia w Święto Trzech Króli nic nie zmieni. Warto przyjrzeć się tym różnicom, bowiem ta Izba dotychczas nie słyszała nigdy i nigdy nie przedstawiono Wysokiej Izbie solidnego wyliczenia pokazującego, jak wyglądają sprawy socjalne w innych krajach Unii Europejskiej, a jak wyglądają w Polsce. I okaże się, że różnice, które dzielą traktowanie pracowników we Francji, Danii czy w Niemczech od tego, jak podchodzi się do pracobiorców w Polsce, są rzędu lat świetlnych.

    Wysoka Izbo! Francuzi pracują rocznie, jeżeli przeliczyć cały czas pracy, o 32 dni krócej niż Polacy, Niemcy pracują krócej o 33 dni, Hiszpanie o 46 dni, a Duńczycy o 50 dni krócej niż Polacy, nawet Słowacy pracują 4 dni krócej od Polaków, podobnie Anglicy, a my dzisiaj mówimy o 8 godzinach, o jednym dniu pracy. To zestawienie potwierdza dane i wyniki badań przytoczone w ekspertyzie biura ekspertyz sejmowych. Nie ma żadnego dowodu - napisano tam - wskazującego na to, że skrócenie czasu pracy w Polsce o 8 godzin przyniesie negatywne skutki dla wzrostu gospodarczego i budżetu państwa. Wyniki badań nie potwierdziły obaw, że na skutek skrócenia czasu pracy może nastąpić obniżenie produkcji, zahamowanie procesu rozwoju gospodarczego. Nie te czynniki, Wysoka Izbo, a kieruję to w szczególności do Platformy Obywatelskiej, będą decydowały o tym, czy Polska uratuje się w czasie obecnego kryzysu, czy też nie, tylko decyzje rządu, które, niestety, przychodzą zbyt późno, bo przez większość tego czasu chciano uprawiać propagandę sukcesu, by mieć lepsze wyniki wyborcze. Badania dotyczące wpływu skracania czasu pracy na wielkość PKB, przeprowadzone w Holandii, Belgii, Francji, Wielkiej Brytanii i w Niemczech pokazują, że w istocie przy zmniejszeniu czasu pracy o 8 godzin rocznie nie nastąpi zauważalna zmiana wielkości PKB, a krótszy czas pracy można kompensować zmianą organizacji pracy lub wzrostem zatrudnienia. Z tych ekspertyz sejmowych wynika, że wyliczenia, na które powołują się przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, są stanowczo zawyżone. I to jest stwierdzenie zawarte w tej ekspertyzie. Bardzo byłoby interesujące, gdyby przedstawiciele Platformy przedstawili, na jakich danych oparli się, tak iż zasłużyli na tak miażdżącą i jednoznaczną krytykę ze strony ekspertów sejmowych, ludzi cieszących się przez lata opinią obiektywnych.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Zdaję sobie sprawę z tego, że szczegółowość przytaczanych danych i wyliczeń może wydawać się nużąca, rzecz jednak w tym - jak już mówiłem - że nigdy kwestia rzeczywistego stanu spraw socjalnych w Polsce nie była w tej Izbie obiektywnie przedstawiana. Mieliśmy przez lata do czynienia z działaniami propagandowymi, w których środowisko i strona pracowników, pracobiorców były lekceważone. Obiektywne w tej sprawie dane przedstawiał pan poseł Szwed, pani poseł Rafalska, pan poseł Cymański. Było szereg pojedynczych głosów, które niestety nie były brane pod uwagę. Zapewne działo się tak dlatego, iż obawiano się, że przedstawienie tego stanu rzeczy może zagrozić modelowi gospodarczemu, który był uważany za świętość nie do tknięcia, ale dzisiaj ten model bez względu na to wali się na naszych oczach i żadne zaklęcia go nie uratują. Trzeba wrócić do twardych realiów, a te oznaczają, że pracownik, pracobiorca jest przynajmniej tyle samo warty co pracodawca i dalsza bezkarna eksploatacja pracowników nic nie da, jest ślepą uliczką. Te twarde realia mówią także, że niewidzialna ręka rynku zbyt często okazywała się ręką hochsztaplera i że zwłaszcza w czasach kryzysu żaden rząd narodowy nie może uchylić się od odpowiedzialności za majątek narodowy, którego przecież integralną częścią jest nasza praca.

    Jeżeli rząd gotów jest dopłacać firmom za wysyłanie pracowników na tzw. postojowe, i to nawet w skali roku, to tym bardziej roztropne jest przywrócenie ładu społecznego, zmniejszając w ten sposób napięcia i konflikty. Nie wolno bowiem lekceważyć potencjalnych napięć wynikających z trwałego, chociaż na razie utajonego, stanu konfliktu, w jaki uwikłane jest państwo polskie na skutek odrzucania tradycyjnych wartości i tradycyjnego porządku społecznego.

    Uroczystość Trzech Króli w Kościele katolickim jest, jak wiadomo, związana z obowiązkiem uczestniczenia w mszy świętej. Mimo zniesienia dnia wolnego od pracy Polacy w ten dzień masowo przez całe te pięćdziesiąt lat uczestniczą w mszy świętej, chodzą do kościoła. Państwo komunistyczne gotowe było doprowadzić do konfliktu społecznego, byleby tylko doprowadzić do laicyzacji społecznej. Konfliktu, jak wiemy, nie uniknięto. Laicyzacji nie osiągnięto.

    Trzeba więc przestrzec Platformę Obywatelską przed kontynuacją tej formuły, bo skutek będzie taki sam. Upierając się przy pracy w Święto Trzech Króli, świadomie wytwarza się i utrzymuje konflikt światopoglądowo-społeczny, w którym państwo przeciwstawione jest dominującej większości narodu. Jest to sytuacja patologiczna, utrudniająca proces modernizacji społeczno-gospodarczej, a zwłaszcza groźna w obliczu kryzysu finansowego i jego konsekwencji.

    Sytuacja ta przypomina, że dla części elit rządzących wciąż ważne są tradycje walki z Kościołem katolickim, religią i ładem społecznym wyrastającym z katolicyzmu. Nie istnieją żadne racje uzasadniające kontynuację tego stanu rzeczy. Nie ma bowiem żadnego powodu, by godzić się na dyskryminację 90% narodu polskiego.

    Za nieporozumienie więc uznaję słowa pana premiera Tuska opublikowane 18 września 2008 r. na łamach pisma ˝Dziennik˝, iż wprawdzie nie zgodzi się na dzień wolny od pracy w Święto Trzech Króli, ale można wprowadzić dzień wolny niezwiązany z konkretną datą dla świąt różnych wyznań.

    (Głos z sali: Dobre!)

    Będzie miał pan jeszcze lepsze.

    Tę samą tezę lansował wówczas pan marszałek Komorowski, stwierdzając, że przywrócenie wolnego dnia w dzień Święta Trzech Króli dla wyznawców innych kościołów nie rozwiązuje ich problemu świętowania. Marzy mi się - mówił dalej pan marszałek - aby był jeden dzień świąteczny do wyboru. (Oklaski) A mnie się marzy, żeby na tej sali nie tylko posłowie, ale i rządzący nie kpili z religii i tradycji narodowej. (Gwar na sali, oklaski)

    (Poseł Ryszard Zbrzyzny: Trzeba słuchać mądrych ludzi.)

    Może więc w całej tej sprawie nie chodzi o wzrost dochodu narodowego, lecz o to, by mniejszym kosztem pracodawców utrzymać ich dochody, by niczego nie zmieniać i trwać, chociaż Titanic nie tylko przecieka, ale już tonie.

    (Głos z sali: Niech się pan nie boi.)

    Trzeba też spytać się, dlaczego rząd za żadną cenę nie chce skorzystać z pomocy i wsparcia, z siły witalnej tkwiącej w polskiej tradycji narodowej i w ładzie zakorzenionym w katolickiej nauce społecznej.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chcę wierzyć, że zarówno te okrzyki...

    (Poseł Ryszard Zbrzyzny: Akceptujące.)

    ...jak i domniemania, które można stąd wysnuć, są nieprawdziwe. Chcę wierzyć, że i ci posłowie, i ci przedstawiciele władz najwyższych zagalopowali się w swych wypowiedziach i dzisiaj, dziesięć miesięcy po tamtej debacie, zmienią zdanie i wraz z całą Platformą Obywatelską wesprą tę ustawę. Przecież każdy z nas osobiście odpowiada za swoje decyzje i w przyszłości zapewne nikt nie będzie znał nazw dzisiejszych partii, ale nazwiska wielu z państwa pozostaną w ludzkiej pamięci na dobre i na złe.

    Na koniec chcę powiedzieć, że jest oczywiste, iż musimy dalece zmienić model gospodarowania w Polsce. Dobrze by było, gdyby tę zmianę rozpocząć od powrotu do polskiej tradycji i do polskich wartości, a przede wszystkim od powrotu do szacunku dla pracownika i od przywrócenia zasad sprawiedliwości społecznej.

    Raz jeszcze proszę Wysoką Izbę o przekazanie projektu ustawy do komisji celem dalszych prac legislacyjnych. Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia