5 kadencja, 24 posiedzenie, 1 dzień - Poseł Tadeusz Cymański

5 kadencja, 24 posiedzenie, 1 dzień (06.09.2006)


4 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami prezentowanymi w środkach masowego komunikowania (druk nr 859).


Poseł Tadeusz Cymański:

    Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Przypadł mi w udziale zaszczyt - ale również bardzo odpowiedzialne zadanie - przedstawienia uzasadnienia do projektu ustawy o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami prezentowanymi w środkach masowego komunikowania. Zaszczyt zawsze dotyka posła, który sprawozdaje czy przedstawia, ale w tej sprawie podkreślam to szczególnie, ponieważ tak naprawdę projekt oznaczony numerem 859, projekt w sensie prawnym stricte poselski, bo pod nim są nazwiska posłów, w rzeczywistości jest projektem obywatelskim.

    Dlatego chciałbym zacząć od podziękowań dla wszystkich - użyję takiego słowa - ludzi dobrej woli, głównie rodziców, matek, ale nie tylko, bo także wychowawców, kapłanów, naukowców, ludzi, którzy zaniepokojeni kondycją moralną, emocjonalną swoich pociech, uczniów, wychowanków, widząc zjawisko zaniku i ograniczenia empatii, ograniczenia wrażliwości, wzrostu przemocy, agresji wśród dzieci, analizując to zjawisko, dopatrzyli się, że przyczyn jest wiele. Najważniejsza jest rodzina, dom, ale nie tylko: wpływ mają też zjawiska kulturowe, cywilizacyjne. Bardzo silnie na dzieci i młodzież oddziałują grupy rówieśnicze, koledzy, znajomi, środowisko bloku, klatki schodowej. Ale również wielkie, coraz większe znaczenie we współczesnym świecie mają środki masowego przekazu, treści medialne, głównie telewizja, ale dzisiaj potężną bronią i siłą jest Internet. Czujemy się bezradni, ponieważ rozwój techniki jest tak gwałtowny, że szanse i możliwości śledzenia, a tym bardziej kontrolowania tego praktycznie nie istnieją. Rodzice, jeżeli w ogóle próbują się tym zainteresować czy coś zrobić, też napotykają barierę niemożności.

    Z tych właśnie przyczyn, choć nie tylko, również z innych, które pokrótce przedstawię, ci ludzie sami podjęli inicjatywę. Skorzystali z możliwości, jakie daje demokracja. Teraz dużo o tym mówimy, ona daje szanse i możliwości obywatelom, indywidualnym ludziom, szczególnie ludziom dobrze zorganizowanym. Trud tych osób sprawił, że zebrano kilkaset tysięcy podpisów i przygotowano surowy projekt, który wpłynął do Sejmu przed kilku laty, jeszcze w poprzedniej kadencji. Sejm bardzo elegancko i rzetelnie przyjął ten wniosek i rozpoczął nad nim prace - prace w konsensusie. Brały w nich udział posłowie z różnych klubów. Żaden klub nie był przeciwny i nie podważył sensu pracy nad ustawą, która mogłaby przynajmniej ograniczyć obecność treści szkodliwych w mediach. Specjalnie do tego powołaną podkomisją kierowała pani poseł Mirosława Kątna z SLD w ubiegłej kadencji.

    Nasze prace zakończyliśmy przygotowanym do procedowania projektem, ale koniec kadencji sprawił, że z uwagi na pewne procedury i regulamin Sejmu nie mógł on być dalej przedmiotem obrad i jako taki musiał zostać przejęty przez posłów. Tak się stało i oto mamy dzisiaj przed sobą konkretny projekt, szansę pracy i uchwalenia prawa, które wpisałoby się w oczekiwania osób, które kiedyś ten trud i to staranie rozpoczęły. Wśród nich chciałbym wymienić panią Lucynę Podhalicz, panią Elżbietę Błońską-Grzesiak, pana Marka Bukałę oraz wielu innych. Z tego miejsca oddaję dla samej zasady, ale również przez uszanowanie ten głos i ten honor.

    Przechodząc do uzasadnienia projektu, chciałbym wyraźnie podkreślić, że tematyka, o której mówimy, a więc wpływ mediów, zwłaszcza telewizji, ale jak powiedziałem, nie tylko, na zachowania dzieci, to jest historia już wielu lat dyskusji, debat, między innymi w parlamencie. Nigdy nie udało się jednak doprowadzić do sytuacji, która by mogła w praktyce to bardzo negatywne zjawisko szkodzenia i wpływania na młodzież i dzieci ograniczyć. Były dyskusje, były uchwały sejmowe, były apele do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w tej sprawie, wszystko jednakowoż nie wpłynęło w sposób znaczący na poprawę jakości funkcjonowania mediów.

    Trzeba wyraźnie powiedzieć, że konkurencja, komercjalizacja rynku medialnego, ogromne pieniądze, które za nim stoją, sprawia, że w pościgu, w staraniach o oglądalność, o pozyskanie odbiorcy, o to, żeby ktoś kupił naszą gazetę, żeby zobaczył nasz program, żeby ta oglądalność była jak największa i żeby były dochody, przede wszystkim z reklam, to wszystko sprawia, że ślepa żądza zysku nie ma litości. Na ołtarzu pieniędzy kładzie się każde dobro, każdy interes, niestety, również ten najcenniejszy, najbardziej szlachetny, bezcenny, to jest interes najbardziej bezbronnych, właściwie chłonących świat dzieci i młodzieży.

    Trzeba tu powiedzieć, że w tej sprawie zabierali głos nie tylko posłowie, ale również wybitni przedstawiciele świata nauki, kultury. Chociażby przypomnę w tym miejscu dość dramatyczny list polskich reżyserów, m.in. Andrzeja Wajdy, pana Zanussiego, którzy apelowali, wskazywali nie tylko na obecność okrucieństwa, przemocy czy wulgarności, ale również na destrukcyjny wpływ na mentalność, na wychowanie dzieci programów typu ˝Big Brother˝. Może to i niezła zabawa, ale reżyserzy wskazywali, że odpowiedź na pytanie o skutki otrzymamy po latach, kiedy wielomilionowa, dzisiaj moralnie bezbronna widownia będzie zakładać rodziny, kiedy przyjdzie tym młodym ludziom przekazać wzorce. Wzorce, niestety, pozbawione ducha pracy i odpowiedzialności. Zabawa - wiem, że to może denerwować, pani poseł...

    (Poseł Izabela Jaruga-Nowacka: Prawa ręka radiofonii i telewizji...)

    O tym za chwilę.

    (Poseł Izabela Jaruga-Nowacka: My się z tym zgadzamy.)

    To świetnie. Myślę, że będziemy się zgadzać pomimo różnic w detalach, ale co do istoty - bardzo w to wierzę, z różnych innych względów. Zgoda, skuteczność oddziaływania, również organów nadzoru, w tym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w tym względzie była ograniczona. Również Rada Etyki Mediów zabierała głos w tych sprawach, dlatego że zabawa i rozrywka jest dodatkiem do życia, a nie odwrotnie, życie nie jest dodatkiem do zabawy. Dlatego trzeba pamiętać, że w przestrzeni medialnej musi być różna treść. Wolność musi być uszanowana, ale tam gdzie dochodzi do zderzenia wolności z innym interesem, a tym jest ochrona dzieci i młodzieży, nasza konstytucja i Trybunał Konstytucyjny w swoich orzeczeniach nie pozostawiają wątpliwości: granica wolności jest ograniczona przez inne dobro.

    Podstawowym kanonem, fundamentem, bazą tego przepisu, naszej pracy, naszego wniosku jest art. 72 konstytucji. Mówi on, że Rzeczpospolita szczególną ochroną otacza rodziny, dzieci i młodzież, w szczególności dzieci i młodzież chroni przed przemocą, wyzyskiem, okrucieństwem i demoralizacją.

    Jest znamienne, że wybitny konstytucjonalista profesor Winczorek w swoim komentarzu do konstytucji podkreśla, że w tym artykule użycie nazwy ˝Rzeczpospolita˝ - bo używamy różnych terminów, organa władzy, państwo - nie jest zabiegiem ozdobnym. Najwyższy ustawodawca, uchwalając konstytucję, wprowadził najświętsze słowo ˝Rzeczpospolita˝ po to, żeby podkreślić rangę tego przepisu. Przemawia przez to fakt, że nasze państwo całym swoim majestatem, całą siłą, wszystkimi środkami powinno chronić dzieci i młodzież przed zagrożeniami, o których wspomniałem. Z takiej perspektywy trzeba widzieć całą inicjatywę i całe nasze staranie. Chcę powiedzieć również, że w tym zakresie w przeszłości bardzo często przeciwnicy z dobrych, a może i niedobrych intencji, bo nie nam oceniać, nie chcemy negatywnie oceniać inspiracji i artykułowania argumentów, ale warto w tym miejscu, antycypując już w tej chwili głosy, które być może się odezwą i tym razem, które w sposób bardziej czy mniej poważny, czasami prześmiewczy szydziły i kpiły z tych, którzy próbowali tą tematyką się zajmować, jakie były w tej mierze argumenty podawane. Przede wszystkim pierwszy, może najbardziej perfidny i cyniczny argument - próba zarzucenia pośredniego inicjatorom, że zamiast zajmować się problemami bytowymi - przyznajmy szczerze, kluczowymi: praca, jedzenie, mieszkanie - zajmujemy się takimi głupstwami, że zacytuję, tego typu głosy były, one są zanotowane, tu w Sejmie w annałach może je odnaleźć, kpiono: uciekacie od prawdziwych problemów, głupstwami się przejmujecie - takie słowa słyszałem osobiście jeszcze w jednej i drugiej kadencji poprzednio. Nie jest to argumentacja i tematyka zamiast problemów gospodarczych, społecznych, socjalnych i innych. To jest po prostu owoc pewnej refleksji, że błędy gospodarcze, zaniedbania jednej, drugiej czy trzeciej, kolejnej ekipy może to być nadrabiane trudem i wysiłkiem milionów Polaków. Błędy i zaniedbania w tym zakresie, i zmarnowanie młodych ludzi, nie mówię o narkotykach, o alkoholu, ale o demoralizacji, o okrucieństwie - każdy, kto ma dzieci, a zwłaszcza ci najstarsi wychowawcy wiedzą, że bardzo ciężkie - praktycznie niemożliwe są, niestety, do naprawienia. I to dzisiaj trzeba wyraźnie powiedzieć, w chwili, kiedy statystyki biją na alarm, kiedy od czasu do czasu słyszymy w telewizji czy w radiu, że gdzieś kogoś ktoś pobił, że jest coraz więcej agresywności wśród dziewcząt, co jest zjawiskiem kulturowo nowym, widzimy też przedszkolaków, którzy potrafią bić się z zaciekłością. Agresja jest zjawiskiem naturalnym nie tylko w świecie przyrody, ale i wśród ludzi, ale te zjawiska dają do myślenia i kierują myśli ku przyczynom i źródłom tych rzeczy.

    Druga opinia, fundamentalna - podważamy samo założenie: to nieprawda, że wirtualna przemoc, okrucieństwo, hedonizm, wulgarność negatywnie wpływają na człowieka. Wręcz odwrotnie, była lansowana teoria katharsis, że im więcej krwi na ekranie, im więcej agresji zobaczę, nasycę się, napawam, to będę w życiu jak aniołek, będę cichy, elegancki, jak będę słyszał przekleństwa w telewizji. Tak, pani poseł, nie chcę być nieelegancki, podałbym nawet nazwiska, ale przez elegancję i grzeczność, żeby nie urazić jednego czy drugiego konkretnego ugrupowania, jakie poglądy były wyrażane. Tak było też w pewnym okresie nawet w nauce, ale niestety skompromitowana jest ta teoria i dzisiaj nauka, zwłaszcza badania, o których wspomniano, amerykańskie nie pozostawiają złudzeń, że jest odwrotnie i żeby było jasne, nawet ktoś, kto non stop ogląda zabijanie i ciągle zabija w komputerze, wcale nie musi być okrutnikiem, to nie jest to, że każdy będzie, ale szanse i korelacje statystyczne bardzo rosną. On ma większe szanse, niestety, być człowiekiem skrzywionym, być człowiekiem wypaczonym i wejść na drogę przestępstwa. Nawet porównuje się, według badań amerykańskich, że to przypomina palenie papierosów, że nie od razu będę niszczył, bił, czy przeklinał, po jakimś czasie i nie każdy, ale statystycznie więcej.

    (Poseł Izabela Jaruga-Nowacka: Bo był w dzieciństwie bity, panie pośle.)

    Pani jeszcze o innym, to może mieć jakiś związek przyczynowy, ale nie chcę w tym momencie prowadzić polemiki, ja podam argumenty.

    Następna sprawa to jest również kwestia niemożności, to, o czym wspominałem, mianowicie czy jest sens ograniczać, próbować walczyć z czymś, czego się nie da powstrzymać. Trond-Viggo, nie wiem, czy pani poseł pamięta, rzecznik praw dziecka z Norwegii, który przyjechał do Polski, był naszym gościem przed laty, mówił, jak oni próbują te rzeczy okiełznać, żalił się już wtedy na niemożność, na bezradność wobec Internetu. W Unii Europejskiej są poważne konferencje, co robić, jak działać, żeby jednak w tym zakresie coś zrobić. Również zarzut ideologiczny, to może dzisiaj jest na marginesie, że to ma związek prawica - lewica, lewica tradycyjnie: wolność, wolność, a prawicy przypisywane są inspiracje katolickie. Sądzę, że dzisiaj to się już nie odezwie. Dzisiaj mamy określoną rzeczywistość, mamy swoje obserwacje i myślę, że ta sprawa, ten problem powinien łączyć w parlamencie posłów wszystkich ugrupowań. Można spierać się o szczegóły, ale myślę, że co do konkluzji, że jest potrzeba pewnych uregulowań, tu się chyba wszyscy z tym zgodzimy, tym bardziej że dokumenty Unii Europejskiej, do której wstąpiliśmy, w tej mierze są dość czytelne. Traktat o telewizji nadgranicznej, również bardzo ważne przepisy, rekomendacja Rady Europejskiej, która zaleca wprowadzanie mechanizmów ochronnych w tej mierze dla poszczególnych krajów, są dla nas nie tylko inspiracją, ale pewną, myślę, też powinnością, żeby nasze regulacje spróbować dostosowywać do standardów ochrony dzieci i młodzieży już istniejących w krajach Unii Europejskich. Dla wielu to jest może szokujące odkrycie, bo Europa jawiła się dla niektórych jako miejsce, gdzie wszystko wolno. Nie, dzieci są chronione, są chronione również w tak trudnej, specyficznej tematyce jak właśnie media.

    Chciałbym w tym miejscu powiedzieć także o słabej skuteczności organów nadzoru, które już istniały. Tu pani poseł wspomniała. Proszę państwa, nie jest tajemnicą, to jest wszystko do sprawdzenia, przez ostatnich ładnych kilka lat były przypadki, kiedy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji korzystała z funkcji, które dają jej przepisy. Art. 18 mówi bardzo jasno, bardzo znamienna jest zresztą jego konstrukcja, mianowicie zakazuje się audycji, których treść może wywierać negatywny wpływ na dzieci i młodzież. Mówię o czasie ochronnym od godz. 6 rano do godz. 23. A więc sama przesłanka, że dana treść może negatywnie wpływać, powinna dla nadawców być sygnałem ochronnym. To bardzo charakterystyczne i ważne spostrzeżenie. Więc kwestia oceny, a u nas mamy do czynienia z kontrolą następną, nie ma cenzury wstępnej, że przed programem się bada programy, ale te skargi, te przypadki bardzo radykalnego pogwałcenia prawa, kiedy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła kary, zresztą nie tak bardzo aż dokuczliwe, bo 50 tys. zł dla prywatnego nadawcy to naprawdę nie jest kara. Proszę państwa, powiedzmy to głośno tutaj dzisiaj, niech się nikt nie obraża, ale zamiast pokory, zawstydzenia, uznania swojej winy i wyciągnięcia wniosków nadawcy za każdym razem podważali te werdykty i odwoływali się do sądu, powoływali się na opinie profesorów, którzy za pieniądze byli gotowi napisać, że to nie jest egzekucja, to dynamiczna scena z użyciem twardych narzędzi. Za pieniądze można wszystko. To smutne i mam żal o to, że nigdy nie doprowadzono do końca procesów, wszystkie kończyły się, proszę sprawdzić, ugodami. Ugoda to również element w prawie, ale trzeba uznać swoją winę, przeprosić, obiecać naprawę, czemu nie. Nie, za pieniądze wszystko można. To jest miejsce, to jest ustawa, to jest problem, gdzie zderzają się najbardziej żywotne racje moralne i argumenty ogromnej natury etycznej ze zjawiskiem pieniędzy i żądzy zysku, to jest najważniejsza chyba konkluzja, jaka z tego wynika.

    Proszę państwa, omawiając tę ustawę, nie chciałbym mówić zbyt szeroko. Powiem przede wszystkim o najważniejszych rzeczach. Na czym polega novum tej ustawy w odniesieniu do stanu ochrony już istniejącego? Pewne regulacje są w Kodeksie karnym, pewne, nawet bardzo istotne, po kolejnych nowelizacjach są w ustawie o radiofonii i telewizji, całkiem interesujące i ważne, które obejmują duży zakres. Ta ustawa jednakowoż, po pierwsze, jest pierwszym aktem prawnym, który sam w sobie mówi o tej problematyce, który traktuje całą przestrzeń medialną jako przestrzeń publiczną. Nie mówimy o prywatnej sferze życia, żeby było jasne. Projekt również jest wzorowany na rozwiązaniach z innych krajów. Tu korzystaliśmy z rozwiązań holenderskich, no, nie my może tylko ten komitet społeczny, który pracował nad tą ustawą, bo są to wzorce już ustawione. My się tego nie wstydzimy, proszę państwa. No nie można udawać też i nie można przypisywać sobie praw autorskich - mówimy to otwartym tekstem - i oddać prace. Zwłaszcza chodzi o ten społeczny nurt i zaangażowanie tych ludzi, którzy to właśnie tworzyli. Tak więc jest to kwestia przede wszystkim samoregulacji. Samoregulacji.

    Do tej ustawy będzie dodany załącznik, który również będzie na bazie już doświadczeń istniejących konsultowany z naukowcami. Tu przywołuję panią przewodniczącą Kątną, bardzo dużo spotkań było realizowanych w związku z tym. Mianowicie załącznik, który pozwoli nadawcy, twórcy czy materiału, czy programu, oznakować dany produkt, daną treść medialną. Po pierwsze, jakiego typu zagrożenie czy treść szkodliwa w tym może być, klasyfikacja, czy narkotyki, czy przemoc, czy demoralizacja, czy alkohol, bo różne mogą być te treści, i preferowany wiek, zalecenie, do jakiego wieku. Oczywiście dzieci rozwijają się w różnym czasie, czasami dziecko się rozwija szybciej, czasami później, ale jest to pewne rozwiązanie. Będzie mógł z tego korzystać każdy. Każdy będzie zobowiązany to wykonać. Natomiast Centrum Dobrych Mediów, bo to powoduje bardzo wiele emocji i uwag czy jest obiektem też pewnej krytyki, chcę powiedzieć, to jest organ, który nie będzie tego wykonywał. On będzie mógł doradzić, informować i będzie mógł...

    (Głos z sali: To po co ten organ?)

    Można zaproponować inne rozwiązania. Jesteśmy otwarci na dyskusję, czy jego umiejscowienie nie będzie dublować się już z istniejącym monitoringiem na przykład. Proszę państwa, to jest projekt ustawy. Ja prosiłbym o pozytywną krytykę czy propozycje, czy włączenie się. Najważniejszy jest sens i cel tej ustawy. Myślę, żeby to ocalić, żeby spór o tę kwestię nas nie podzielił czy nie wyzwolił negatywnych emocji.

    Ile to będzie kosztować? - niektórzy pytają. W Holandii np. takie centrum - mówili nam o tym eksperci - liczy 17 osób. Jeżeli to nie będzie realizować czy wykonywać ogromnej pracy, to jest to funkcja bardzo ograniczona - funkcja ograniczona jedynie do sytuacji, kiedy będą skargi czy protesty, jeżeli rodzice zakupią produkt, gdzie nie będzie oznaczenia. Albo zobaczą program, który nimi wstrząśnie i powiedzą: - To skandal! To jest niemożliwe! I wtedy będą mogli w tym centrum interweniować. Ale podkreślam, to jest projekt, to jest propozycja. Byłoby źle, gdybyśmy się na tym skupili ponad miarę. Pytanie zasadnicze jest następujące: czy jest ten problem w Polsce? I czy istnieje potrzeba regulacji, która by próbowała coś z tym zrobić? A pytanie, jak to zrobić, jest pytaniem wtórnym. Wykonamy to wspólnie w komisjach, dogadamy się w tej sprawie. Natomiast apeluję do zajęcia się tym, co tu jest najbardziej ważne i co chcemy chronić. Są dwa największe skarby każdego dzieciństwa czy dziecka - wyobraźnia i wrażliwość. Wrażliwość, bo to jest dzisiaj przedmiotem ochrony. Dlatego chcemy przypomnieć, że ta ustawa jest propozycją samoregulacji. Każdy nadawca, producent będzie mógł sam swój produkt oznaczyć odpowiednio i w przestrzeni publicznej umieścić. Rozwiązania zawarte w innych ustawach nie pozostają w naszym przekonaniu, wnioskodawców, w sprzeczności z proponowanymi tu rozwiązaniami.

    Jeśli chodzi o to, że do ustawy nie dołączono załącznika, to przypomnę, że w pierwotnej wersji wnioskujących był ten załącznik, jednak był on bardzo obszerny, przygotowany w sposób, powiedziałbym, naukowy, on jest w naszych zasobach. Myślę, że wejście w życie załącznika, który byłby systemem klasyfikacji, nie będzie wielkim problemem ani nie będzie wymagać zbyt długiego czasu.

    Reasumując, chciałbym, przedstawiając ten projekt Wysokiej Izbie, prosić i apelować, po pierwsze, o głęboką analizę wszystkich okoliczności, uwarunkowań, żeby zastanowić się nad tym, jak moglibyśmy spróbować ograniczyć bardzo negatywne zjawisko. Naukowcy to nawet oznaczają słowem desensytyzacja, czyli obniżanie progu wrażliwości. Mamy okazję zrobić to mądrze, mamy okazję zapobiec temu zjawisku, które niestety moim zdaniem i zdaniem wielu się poszerza. Bo zapytam w sposób dość dramatyczny: czy my musimy czekać w Polsce na naszego polskiego Roberta Steinhausera? Dlaczego wymieniam to niemieckie nazwisko? Bo Robert Steinhauser to był młody chłopiec, gimnazjalista w Erfurcie, który był w trudnej sytuacji, rozbita rodzina, nie szło mu w nauce, nie miał przyjaciół, tylko komputery, muzyka metalowa w swoim pokoju. Pewnego dnia do liceum im. Goethego w Erfurcie przyszedł z karabinem, z bronią i, jak by to powiedzieć, rozstrzelał radę pedagogiczną. W Bundestagu przerwano posiedzenie, flagi do połowy, wielka debata, wielkie analizy, wielkie śledztwo. I jakie wnioski? Mają zmianę ustaw, tak, w Niemczech już jest to penalizowane, karnie, np. gry komputerowe w zabijanie. Tam, gdzie jest taka demokracja i wolność. Czy my musimy się uczyć, czy nie możemy się uczyć na doświadczeniach, bardzo smutnych, bardzo gorzkich, innych krajów? Nie tylko, że możemy, powinniśmy. I to nie jest kwestia straszenia czy epatowania. To są pewne fakty, można się spierać, w jakim stopniu co wpływa. Ta ustawa w niczym nie ogranicza roli i znaczenia rodziców, w niczym. Nie jest żadnym zamachem na wolność, nie jest żadną próbą wskrzeszania cenzury. Jest szansą...

    (Poseł Ryszard Kalisz: Panie pośle, pan w to wierzy?)

    ...ma być pomocą i ma być jakąś metodą, jakąś propozycją ograniczenia negatywnego zjawiska - występowania w przestrzeni medialnej, w publicznej przestrzeni medialnej treści szkodliwych dla dzieci i młodzieży. To jest dobro bezcenne. Oglądamy, proszę państwa, często...

    (Poseł Ryszard Kalisz: Panie pośle, sam pan w to wierzy?)

    Już kończę. Panie pośle Kalisz, kończę, nie przerywajmy, bo temat jest wbrew pozorom bardzo poważny i powiedziałbym, że jest apolityczny. Apeluję: nie dotykajmy tego w tym momencie.

    (Głos z sali: Czego?)

    Wszyscy mamy dzieci. Tej polityki tutaj.

    (Głos z sali: Dotyczy dzieci?)

    Nie rozgrywajmy tej sprawy politycznie. Dzieci mamy wszyscy. Słuchajcie, bardzo proszę, nie róbmy też z tego widowiska, bo to są rzeczy bardzo smutne. Bardzo smutne, jeżeli chodzi o to, co się dzieje teraz z dziećmi, z młodzieżą. Jeśli ktoś nie wierzy, zachęcam, żeby porozmawiać z paniami, które pracują w przedszkolu, w szkole. Naprawdę warto zobaczyć, co się dzieje. Bo wpływ młodych jest taki, że ci z Torunia, którzy założyli wiadro nauczycielowi na głowę, to oni się obudzili tak naprawdę w prokuraturze i byli bardzo zdziwieni. Czego oni od nas chcą? Było fajnie, na luzie, nic się nie stało, o co tak naprawdę chodzi? Ci młodzi ludzie zostali przebudzeni, im się wydawało, że w szkole jest zabawa, jest luz blues, o co chodzi? Proszę państwa, to są też niestety skutki...

    (Poseł Ryszard Kalisz: Ha, ha, ha...)

    Panie pośle Kalisz, to można i na wesoło przedstawić, mnie luzu nie brakuje, ale poczucia odpowiedzialności też.

    Dlatego jeśli popatrzeć, już kończę, na filmy przyrodnicze, to można zobaczyć, świat przyrody pokazuje, jak dorosłe osobniki dbają i uczą i chronią młode. Są przykłady wstrząsające i piękne. A my jako homo sapiens na samym szczycie. Jak człowiek chroni? Wydaje się, że jeśli przyjrzeć się, jak niszczymy skarb dzieciństwa przez nieodpowiedzialne kreowanie wzorców chorych, przemocy, okrucieństwa...

    (Głos z sali: O!)

    ...przez kontakt dzieci właśnie z przemocą, to myślę, przepraszam, jeśli kogoś urażę, czasami taka myśl przychodzi, że może aż wstyd przed tym światem przyrody? Czy my jako ludzie zdajemy egzamin ze swojego, niewątpliwie, człowieczeństwa? I później się dzieje coś bardzo złego.

    Zakończę może trochę...

    (Głos z sali: Panie pośle...)

    ...w bardziej praktyczny sposób - już kończę - takim właśnie refleksyjnym trochę obrazem. Otóż w podziemnym przejściu kolejki w Trójmieście w ubiegłym roku zauważyłem taki napis, ktoś tak napisał lekkomyślnie młodą ręką: ˝Spalę was wszystkich. Dziewczynka z zapałkami.˝ Dość taki sobie tekst, ale możemy postawić sobie pytanie, proszę państwa, co się stało, że dziewczynka z zapałkami...

    (Poseł Izabela Jaruga-Nowacka: Zakazana.)

    ...która nas w młodości wzruszała do łez, że ten bardzo piękny, sentymentalny obraz dzisiaj stał się takim oto pomysłem, że ktoś w glanach, z papierosem w ręku, mówi: ˝Spalę was wszystkich. Dziewczynka z zapałkami˝. Niech ta scenka będzie inspiracją do ciekawej dyskusji, którą chciałbym usłyszeć, o którą apeluję i do której zachęcam, jeszcze raz przypominając, prosząc, żebyśmy uniknęli niepotrzebnych awantur i wycieczek natury politycznej. Niech troska o dzieci nas tutaj połączy. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

    (Głos z sali: Łączy nas ta sama troska.)


Powrót Przebieg posiedzenia