4 kadencja, 22 posiedzenie, 2 dzień - Poseł Zbigniew Kuźmiuk

4 kadencja, 22 posiedzenie, 2 dzień (23.05.2002)


29 i 30 punkt porządku dziennego:

29. Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o Narodowym Banku Polskim (druk nr 450).
30. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o Narodowym Banku Polskim (druk nr 449).


Poseł Zbigniew Kuźmiuk:

    Panie Marszałku! Panie Ministrze! Panie Prezesie! Wysoka Izbo! Mam zaszczyt zaprezentować stanowisko Klubu Parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego w sprawie dwóch projektów ustaw: rządowego, umieszczonego w druku nr 450 i poselskiego - posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego i Unii Pracy - zawartego w druku nr 449. Z oczywistych powodów skoncentruję się przede wszystkim na projekcie przedstawionym przez posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego i Unii Pracy. Na początku przedstawię jednak pewną ocenę polityki pieniężnej prowadzonej przez Narodowy Bank Polski i Radę Polityki Pieniężnej.

    Głównym powodem trwającej dyskusji o polityce pieniężnej w wydaniu obecnej RPP jest fakt, że daleko odbiega ona w swych parametrach i środkach od standardów europejskich. Gdyby w Polsce podstawowe, realne stopy procentowe utrzymane były na poziomie innych krajów, nie byłoby dyskusji o obecnych regulacjach dotyczących banku centralnego. Wszędzie bowiem standardem normalności jest to, że polityka pieniężna niezależnych banków centralnych służy realizacji całej polityki gospodarczej państwa i jest jego częścią składową. W Polsce tego stanu, niestety, nie udało się osiągnąć. Teraz kilka ocen dotychczasowej polityki.

    Po pierwsze, jeden z zasadniczych zarzutów stawianych RPP dotyczy nieelastyczności działania w stosunku do zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej. Na przykład prowadzona od trzech lat polityka zwalczania inflacji przez absorpcję znaczącej części pieniądza bankowego przez bank centralny straciła obecnie rację bytu ze względu na załamanie się popytu wewnętrznego. Skutkiem tego stał się spadek zapotrzebowania na dobra wytwarzane przez przemysł, pogłębiony znaczną aprecjacją złotówki. W warunkach ograniczenia popytu, a zwłaszcza załamania się działalności inwestycyjnej wywołanego absurdalnie wysokimi kosztami złotowych kredytów, przedsiębiorstwa zmuszone zostały do ograniczenia produkcji. Odczuła to dotkliwie nie tylko wytwórczość oparta na kapitale krajowym, ale w równym stopniu zagraniczni inwestorzy bezpośredni.

    Po drugie, nie znajdzie się żadnego uzasadnienia teoretycznego ani powodów wynikających ze specyfiki naszej gospodarki, które przemawiałyby za tym, że w Polsce musiały być stosowane realne stopy procentowe na rekordowym poziomie w całej gospodarce światowej. Jest to tym bardziej nieuzasadnione, gdy uwzględni się, że zjawiska inflacyjne ciągle są u nas pod wpływem czynników kosztowo-podażowych, a więc podwyżek cenotwórczych stawek VAT i akcyzy, zmian importowanych cen paliw i zależnej od pogody podaży produktów rolnych, a nie popytowych, na które mogłaby oddziaływać stopa procentowa. W takich warunkach wysoka stopa procentowa może oddziaływać na gospodarkę tylko destrukcyjnie, co wyraziście dokumentuje obecna rzeczywistość gospodarcza i finansowa kraju z widocznym widmem poważnego kryzysu.

    Po trzecie, w wyniku dotychczasowych poczynań RPP w sektorze bankowym gromadzi się nadmiar pieniądza. Z powodu braku możliwości ulokowania go w gospodarce trafia on do banku centralnego, gdzie jest zamrażany. Banki nie są więc w stanie rozwijać działalności kredytowej odpowiednio do posiadanych środków. Występuje także wyjątkowo niski poziom kredytowania przedsiębiorstw i całej gospodarki. Na rynku kredytowym powstało swoiste błędne koło. Przedsiębiorstwa nie mogą poprawić swojej sytuacji finansowej bez pozyskania nowych kredytów, oprocentowanych na poziomie dającym szansę spłaty z osiąganych dochodów. Z kolei banki nie są skłonne do udzielania kredytów, bo przedsiębiorstwa mają trudną sytuację finansową. Paradoksalnie, głównym źródłem finansowania bieżącej działalności gospodarczej nie są kredyty bankowe, lecz wysoki stan zobowiązań wobec dostawców. Nie jest to zjawisko normalne, a jego przejawem są rozległe zatory płatnicze paraliżujące polską gospodarkę. Udział kredytów bankowych w finansowaniu środków obrotowych wynosi zaledwie 17%, podczas gdy zobowiązania wobec dostawców stanowią blisko 50%. W krajach zachodnich proporcje są dokładnie odwrotne. Z kolei w przypadku działalności inwestycyjnej udział kredytów i innych środków pożyczkowych w finansowaniu nakładów inwestycyjnych stanowi w Polsce zaledwie 18%, podczas gdy w innych krajach kształtuje się w granicach 70-80%. Bez dostępu do kredytów o cywilizowanym oprocentowaniu nie jest możliwe podejmowanie działalności inwestycyjnej.

    Po czwarte. Niejako ubocznym, ale groźnym skutkiem dla bilansu płatniczego kraju, takiej polityki pieniężnej jest poważny wzrost prywatnego zadłużenia zagranicznego, z tego względu, że kredyty zagraniczne są znacznie tańsze niż zaciągane w złotych. Załdużenie zagraniczne banków, firm i innych prywatnych jednostek gospodarczych w ostatnich 4 latach wzrosło aż o 26 mld dolarów i osiągnęło ponad 40 mld dolarów na koniec ubiegłego roku. Zadłużenie prywatne stanowi już 58% całego zadłużenia zagranicznego kraju, w 1997 r. tylko 29%.

    Nie można zapominać, że bilans płatniczy kraju jest jeden. Państwo musi dysponować w wystarczających rozmiarach walutami obcymi, aby zarówno taki dłużnik, jak budżet państwa, jak i każdy prywatny, mógł je kupić za złote i spłacić zobowiązania zagraniczne. Ale oprócz tego potrzebne są waluty na finansowanie bieżącego importu, na coraz większe kwotowo transfery dochodów firm z kapitałem zagranicznym itd.

    Po piąte. W warunkach dużego deficytu na rachunku bieżących obrotów bilansu płatniczego i wysokich stóp procentowych RPP podjęła 12 kwietnia 2000 r. decyzję o uwolnieniu kursu złotego. Decyzja ta była przedwczesna. Uwolnienie kursu złotego powinno być bowiem poprzedzone doprowadzeniem realnych stóp procentowych do poziomu innych państw oraz wyłączeniem z rynku przez gromadzenie na specjalnym rachunku walutowym jednorazowych wpływów zagranicznych ze sprzedaży aktywów skarbu państwa. Nie zrobiono tego, co sprawiło, że obecny rynkowy kurs złotego nie ma za wiele wspólnego ze stanem naszej gospodarki, nie mówiąc nawet o jej potrzebach. O jego poziomie decydują inwestorzy zagraniczni, a głównie fundusze inwestycyjne i spekulacyjne. W wyniku wysokich wewnętrznych stóp procentowych rentowność lokowanych pieniędzy w różne instrumenty finansowe jest bardzo wysoka. Takiego zarobku jak w Polsce nie osiągną one nigdzie w Europie, stąd nasz złoty dla kapitału spekulacyjnego stał się walutą wyjątkowo atrakcyjną. Mówiąc wprost, złoty jest obecnie najbardziej spekulacyjną walutą Europy, natomiast dla naszej gospodarki nadwartościowy złoty skutecznie niszczy naszych najlepszych eksporterów. W takiej sytuacji obniżka stóp procentowych spowodowałaby zmniejszenie wysokich zysków inwestorów zagranicznych, do których zdążyli się przyzwyczaić i szybko nie pogodzą się z ich ograniczeniem. Stąd nie bez powodu ich przedstawiciele - analitycy różnych banków zagranicznych, którzy dominują medialnie w ocenach różnych zdarzeń gospodarczych, oraz innych instytucji - robią wszystko, aby polityka wysokich realnych stóp procentowych nie uległa zmianie, aby ta zmiana nie była wielka.

    Można odnieść wrażenie, że gwarancją utrzymania dotychczasowego kursu tej polityki jest dla nich obecny skład personalny RPP, którego członkowie pochodzą z nadania poprzedniej opcji politycznej i prezydenta. Z tego zapewne wynikają ostre reakcje na próby krytyki dotychczasowej polityki pieniężnej czy nieśmiałe propozycje poszerzenia składu RPP (zamach na niezależność, próba upolitycznienia tego gremium itp. stwierdzenia). Tym ostrym reakcjom wtóruje również, niestety, część polskich posłów i polskich polityków. Nie bez powodu częstym argumentem za niepodejmowaniem takiej czy innej decyzji gospodarczej, a nawet personalnej, jest to, że źle ją ocenią rynki finansowe. W tłumaczeniu na normalny język oznacza to, że decyzja taka nie spodoba się zagranicznemu kapitałowi spekulacyjnemu, który, jak uczy doświadczenie innych państw, po pewnym czasie sam jest detonatorem kryzysu finansowego. (Oklaski)

    Po szóste. Bez obniżania realnych stóp banku centralnego do normalnego dla krajów rozwiniętych poziomu, rozkręcona spirala kryzysu nie zostanie powstrzymana. Przedsiębiorstwa nie będą miały szans na odzyskanie zdolności rozwojowych ze wszystkimi negatywnymi skutkami dla gospodarki i finansów państwa.

    Po siódme. RPP uzasadnia brak możliwości głębszej obniżki podstawowych stóp procentowych niebezpieczeństwem dalszego spadku oprocentowania lokat bankowych, co wywoła osłabienie skłonności do oszczędzania. Argumenty takie nie mają wiele wspólnego z polską rzeczywistością. Sektor bankowy gromadzi ok. 80% wszystkich oszczędności krajowych, reszta lokowana jest w funduszach emerytalnych, ubezpieczeniach itd. W krajach zachodnich udział systemu bankowego w oszczędnościach ogółem nie przekracza 50%, ku czemu dąży i polski system. Na skutek istniejącej nadpłynności banki wyraźnie nie są zainteresowane podwyższaniem oprocentowania lokat. Zresztą nie za wiele by to dało. Podstawą powiększania oszczędności jest zawsze poziom i dynamika realnych dochodów ludności. Jeśli dochody te nie rosną, albo maleją, jak to jest w przypadku Polski, to nawet przy bardzo wysokim oprocentowaniu lokat bankowych ludność dla obrony osiągniętego poziomu konsumpcji w pierwszej kolejności ogranicza swoje oszczędności. Jest to elementarz wiedzy tych wszystkich, którzy praktycznie, a nie teoretycznie zajmują się polityką pieniężną.

    Wzrost oszczędności jako źródło finansowania jest z oczywistych względów ważny w polityce długookresowej. W Polsce jednak obecnie problem nie tkwi w braku oszczędności, ale w możliwości ich zamiany w inwestycje wskutek wspomnianej bariery stóp procentowych. Przykładowo, w ubiegłym roku oszczędności wzrosły aż o 14%, a inwestycje w gospodarce zmniejszyły się realnie o ponad 10%.

    Jak wiadomo, jeżeli stopa oprocentowania oszczędności przewyższa wysoko stopę zwrotu z kapitału zaangażowanego w działalność gospodarczą, działa wówczas antyrozwojowo. W krajach o unormowanych i odpowiednio zsynchronizowanych parametrach finansowych przeciętna stopa zwrotu kapitału zaanagżowana w działalność gospodarczą jest zazwyczaj wyższa o 3 pkt. procentowe od przeciętnego oprocentowania terminowych lokat bankowych. Gdyby było inaczej, nikt nie zajmowałby się niosącą przecież ryzyko działalnością gospodarczą. W Polsce jest odwrotnie i to w skrajnym wydaniu. Na koniec 2001 r. zbiorowość przedsiębiorstw o zatrudnieniu powyżej 49 osób uzyskała ujemną rentowność netto w wysokości 0,3%. Oznacza to, że przeciętny zwrot na kapitale zaangażowany w działalność gospodarczą jest ujemny, podczas gdy bankowa lokata terminowa zapewniała zwrot ulokowanego kapitału przeciętnie na poziomie powyżej 9%.

    Po ósme. Trudno się zgodzić również z opinią RPP, że banki wolą angażować swoje środki w bony i obligacje skarbowe, zamiast kredyty dla przedsiębiorstw, co jest przyczyną ich wysokiego oprocentowania. Jest to argumentacja oderwana od realiów polskiej gospodarki. Wysoka cena kredytów oraz słaba reakcja banków na obniżki stóp NBP wywołana jest przede wszystkim pogarszającą się kondycją ekonomiczną przedsiębiorstw, wzrostem tzw. złych kredytów i koniecznością tworzenia na nie coraz większych rezerw. Podnosi to znacznie koszty, a zarazem i marżę bankową. W tych warunkach potrzeby pożyczkowe budżetu nie konkurują z kredytowaniem przedsiębiorstw i ludności. Za ubiegły rok 62% wartości skarbowych papierów wartościowych było w posiadaniu inwestorów niebankowych. A zatem nie banki decydują o zakupach tych papierów. Papiery emitowane przez skarb państwa stanowią jedynie 13% aktywów banków komercyjnych. Z uwagi na wspomnianą wysoką nadpłynność sektora bankowego możliwość zakupu papierów skarbowych jest wyjątkową okazją zagospodarowania przez banki nadwyżki środków, a nie konkurencją dla działalności kredytowej.

    Po dziewiąte. Tak więc w sytuacji, w jakiej znajduje się nasza gospodarka, zmiany w polityce pieniężnej nie mogą być już odwlekane. Ostatnie posiedzenia RPP nie są oznaką tych zmian. W dalszym ciągu utrzymywane są realne stopy procentowe na najwyższym w Europie poziomie. Obniżenie podstawowych stóp procentowych do normalnego europejskiego poziomu, a więc 1-2% ponad inflację, i urealnienie kursu złotego jest nakazem chwili. Gdyby takie parametry pieniężne obowiązywały dzisiaj, to zapoczątkowałyby pozytywne procesy w gospodarce, których pierwsze efekty byłyby widoczne za ok. 1 roku, a pełniejsze - za 2 lata. Każdy miesiąc zwłoki oddala nas od tej szansy. Jeśli to nie nastąpi, to wszelkie działania rządu na rzecz poprawy sytuacji gospodarczej, budżetu państwa, rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw, wzrostu inwestycji, zmniejszenia bezrobocia, nie przyniosą spodziewanych wyników. Gospodarka będzie tkwić w marazmie i kryzysie gospodarczym.

    Przewodniczący RPP wielokrotnie publicznie ogłasza, że największym wsparciem polityki gospodarczej rządu przez RPP jest dalsza redukcja inflacji. Należy w związku z tym zwrócić uwagę na oczywistość, że niski poziom inflacji można ustabilizować tylko na mocnych fundamentach gospodarki. Osiągnięty rezultat (3,6% w ubiegłym roku i dalej spadająca inflacja) jest skutkiem załamania się działalności gospodarczej przedsiębiorstw, ograniczenia inwestycji, popytu wewnętrznego, w rezultacie wzrostu bezrobocia oraz poważnego przewartościowania złotego. Mówiąc wprost, nie można redukować inflacji na pobojowisku gospodarczym, ani na nierealnych parametrach pieniężnych. Zawsze największym zagrożeniem dla równowagi finansowej i wybuchu inflacji jest stagnacja i kryzys gospodarczy oraz płynący z tego odruch buntu społecznego, czego jesteśmy bardzo bliscy.

    Głęboka redukcja stóp procentowych jest także konieczna dla zwiększenia skuteczności samej polityki pieniężnej. Oddziaływanie banku centralnego na banki komercyjne - zgodnie z celami polityki pieniężnej i gospodarczej państwa - nie jest praktycznie możliwe w warunkach wysokiej nadpłynności sektora bankowego. W krajach zachodnich banki komercyjne na skutek dużego zaangażowania w działalność kredytową znajdują się w stanie ciągłego niedoboru środków własnych i są refinansowane przez banki centralne. W takich warunkach banki komercyjne mocno reagują na każdą zmianę stóp procentowych banku centralnego. Przez to skuteczność polityki pieniężnej jest bardzo duża. U nas tak nie jest, czego zapewne nie są świadomi obecni kreatorzy polityki pieniężnej.

    Ograniczenie nadpłynności sektora bankowego możliwe jest jedynie poprzez znaczną redukcję podstawowych realnych stóp procentowych. Większość członków RPP nie ma świadomości tego. Trudno się temu dziwić. Poza kilkoma wyjątkami większość członków RPP nie ma żadnego doświadczenia bankowego. Tylko jedna osoba pracowała w banku centralnym, dwie osoby mają wykształcenie i doświadczenie prawnicze, nie spełniają nawet kryteriów kwalifikacyjnych, określonych w ustawie o NBP. Dominują osoby, które swą wiedzę o polityce pieniężnej, jak i wypowiadane sądy o gospodarce opierają na podstawowej literaturze ekonomicznej. Przez to polityka pieniężna nie ma przełożenia na sprawy mikrogospodarki.

    W procesie podejmowania przez RPP decyzji dotyczących zmiany stóp procentowych brakuje odpowiedzi na pytania, jakie wywoła to skutki dla inwestycji, dla przedsiębiorstw, jaki będzie miało wpływ na wzrost PKB, na działalność kredytową banków, kształtowanie kursu walutowego, na eksport i import, poziom zadłużenia zagranicznego kraju itp. RPP ustawiła się w wygodnej pozycji - wystarczy mówić ˝nie˝ i nie trzeba tego tłumaczyć. To nie jej sprawa, że dochodzi do rujnowania gospodarki. Nikt przecież nie zarzuci RPP, że szkodzi walucie narodowej, bo złotówka jest mocna, a więc pozornie i medialnie wszystko jest w porządku. Jeśli nie zostanie uzupełniony obecny skład RPP - co zakłada się w projekcie ustawy o NBP zgłoszonym przez posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego i Unii Pracy - o nowe, bardziej kompetentne osoby rozumiejące pragmatyczne mechanizmy pieniężne i inne złożone uwarunkowania na szczeblu mikrogospodarki, to nie będzie możliwa nieodzowna zmiana dotychczasowej polityki pieniężnej.

    Polskie Stronnictwo Ludowe opowiada się za skierowaniem obu projektów ustaw do Komisji Finansów Publicznych. Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia