4 kadencja, 73 posiedzenie, 4 dzień (19.04.2004)
52 punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach rodzinnych (druki nr 2658 i 2857).
Poseł Tadeusz Cymański:
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Nie było tych pytań zbyt wiele, ale są znaczące. Cieszę się też, że przysłuchuje się naszej dyskusji obdarzony wielkim szacunkiem marszałek Zych, bo sprawa nie jest błaha. Z wypowiedzi wynikało, że nie wszyscy, pomimo iż staraliśmy się bardzo, zrozumieli istotę problemu czy sytuacji, która powstała. Otóż, jako posłowie, którzy mają w ręku cały czas regulamin, wnioskodawcy mieli świadomość, że w sytuacji takiej, kiedy komisja rekomenduje odrzucenie, nie ma możliwości składania poprawek. Myśmy tę świadomość mieli. Co więcej, nawet w trakcie dyskusji pytaliśmy o to panów. Mówiono nam, że nie można składać poprawek. Dlatego, proszę to podkreślenie bardzo mocno przyjąć, licząc się z taką możliwością, że Sejm może wniosku o odrzucenie nie przyjąć, czyli projekt będzie dalej, mówiąc takim językiem, żył, będzie dalej istniał, co będzie oznaczało, że Sejm nakazuje ponownie nad tym samym projektem się pochylić, z tą myślą, w tej wierze i w najlepszej intencji pracowaliśmy nad tym wnioskiem i złożyliśmy autopoprawkę, która czyniła ten projekt po prostu lepszym. I przekazaliśmy to na ręce najgodniejsze, najlepsze, w przekonaniu, pana marszałka.
Oczywiście nie mamy tu pretensji czy żalu, bo moment zgłoszenia był rzeczywiście w czasie, kiedy nie można było tego zgłaszać, w trakcie rozpatrywania. Ale jest pytanie, które pozostaje i ma cechy nie tylko doraźne, na dziś, co do tej sprawy, ale również na przyszłość: Czy w sytuacji, kiedy Wysoka Izba wniosku o odrzucenie nie przyjęła i projekt ponownie przesłała do komisji, w ślad za tym nie powinna pójść ta autopoprawka, zgodnie z domniemaną, ale oczywistą, wolą wnioskodawców? Przynajmniej w rozmowie co do tego była pewna zgoda, zresztą pan marszałek mógł to zrobić i też by nikt pretensji nie miał - jeśli chodzi o ten wniosek, na początku komisji, może by nie doszło do sytuacji, do której doszło. To jedna kwestia, bardzo ważna; i co do związanych z nią okoliczności podniesionych przez panią Krystynę Skowrońską odpowiadam.
Druga kwestia to problem brutalnej siły. Wiadomo, mówi się, że większość może praktycznie wszystko. Jest jednak pytanie, kierowane do pana marszałka, ale też i do mnie: Jeżeli się w Sejmie rozpoczyna działanie komisji, która ma ponownie rozpatrzyć dany projekt ustawy, to czy w takiej sytuacji można uznać za prawidłowe, właściwe, za prawne, że pierwszy wniosek to jest wniosek o odrzucenie, bez dyskusji, bez debaty, bez poprawek, które chcą posłowie przedstawić? To są pytania o ogromnej wadze. Ktoś powie: Po co teatr, my i tak - posłużę się tu używanym językiem - to uwalimy czy załatwimy, tego nie dopuścimy; wtedy się tworzy dyskusja, a na końcu, tak czy inaczej, większość jest przeciw i też sprawa pada. Ale jest jednak inaczej. Jest jednak dyskusja, jest możliwość wypowiedzi, udział obserwatorów, opinii publicznej przez media. Jest inaczej. Tutaj miała miejsce sytuacja o tyle, użyliśmy słowa ˝skandaliczna˝, ale całkowicie precedensowa, że praktycznie na początku przegłosowano wniosek o odrzucenie projektu. Można by się przy odrobinie krytycznego spojrzenia dopatrzeć również nieposzanowania parlamentu; bo parlament, jego autorytet jest tu zdecydowanie ponad komisją. Jeżeli Wysoka Izba daje coś komisji, to teraz może zapytać: Co wyście zrobili z naszą wolą; odbiliście piłeczkę z powrotem? Jaka była analiza, jakie były pytania? Nie jest tajemnicą, że kluczowe osoby z komisji, w tym kierownictwo, miało tę naszą autopoprawkę w ręku, o tym żeśmy dyskutowali. Co niestety przydaje całej sprawie złego znaczenia. Ale to jest istota.
Pani poseł Skowrońska pyta, jaki był powód, jakie było uzasadnienie odmowy pani Murynowicz. Nie chciałbym tego powtarzać. Było to pytanie, dlaczego mówimy: nie. Ale to w swojej wcześniejszej wypowiedzi już ująłem. Wydaje się, że w odróżnieniu od spraw sądowych czy prywatnych, w parlamencie poseł, który mówi w merytorycznej kwestii: nie, czy komisja, która mówi: nie, powinni jednak sformułować argumenty i uzasadnienie odmowy, słuszne czy niesłuszne, ale jednak powinno być. Tak jak w przypadku decyzji odmownych w administracji, kiedy się je uzasadnia, łącznie z poinformowaniem o możliwości odwołania.
Jak został złamany tryb procedowania? Jest to kwestia - patrzę tutaj na trochę na reakcje, na twarze, czy jeśli chodzi o te wątpliwości, jest tu trochę naszej racji - że my nie wymyślamy, nie kombinujemy, ale chcemy rzeczywiście, żeby tego dociec.
Dlaczego nie dostarczono tego projektu? Już powiedziałem. Można było, ale tego obowiązku, zgodnie z tym, co wcześniej myślałem, nie było. Dlatego też postaram się przekazać na piśmie odpowiedź pani poseł Marianowskiej; być może łącznie z wnioskiem do marszałka, żeby to przeanalizować, z myślą o przyszłości.
Kwestia, czy uniemożliwiono procedowanie nad tą ustawą. W praktyce tak to odbieraliśmy, oznaczało to... Właściwie i dzisiaj tutaj, ku zdziwieniu wielu, na dobrą sprawę odbywa się kadłubowa, cząstkowa, emocjonalnie może wypływająca z potrzeby, dyskusja, która mogła i powinna się odbyć. Cieszy mnie jako posła sprawozdawcę wypowiedź pani poseł Banach, która mówi, że rząd miał jednak te wątpliwości, że jednak uważa, cytuję, że trzeba było dać szansę dyskusji. Ale, mówiąc bez kąśliwości, jeśli trzeba było dać, to ta refleksja się wydaje spóźniona, a wtedy była bardzo łagodna, chyba dopiero zaczynała kwilić, bo pani poseł się wstrzymała od głosu, a powinna głos o dyskusję poprzeć. Wydaje się, że bez żadnej satysfakcji to głosowanie się odbyło, i czuło się - jeżeli mówię tu przynajmniej o motywach czy o atmosferze - że jest coś w tej całej chwili niezdrowego. Bo tutaj ujawniły się bardzo duże różnice. Ale, jak mówi pan minister, należało rękawice zmierzyć, jak Gołota, czy szpady, i ostrą dyskusję przeprowadzić.
Dyskusji nie należy się obawiać; wszak to jest sól demokracji. I mam nadzieję, że w przyszłości wnioski z tego wypływające wyciągniemy wszyscy. Cieszą głosy tych posłów, i za nie dziękuję jako poseł sprawozdawca, którzy chociaż nastrój był tak ciężki, jednak generalnie w tonie bardziej refleksyjnym mówili o tym, że dla dobrych ludzkich spraw, pomimo i na przekór - niezależnie od tego, czy wybory, czy się dzielą, czy borówki, czy poziomki - trzeba o tym rozmawiać. Myślę, że jest to najbardziej cenny i optymistyczny akcent w tej bardzo trudnej chwili. Chcę wierzyć, że uda nam się przynajmniej złagodzić te bardzo ciężkie skutki. Nie odnoszę się do merytorycznych spraw, bo to nie moja rola i chyba bym jej nadużył, panie marszałku, gdybym zaczął dyskutować; choć pan minister też trochę pociągnął po argumentach za ustawą i przeciw ustawie.
Chciałbym tu jeszcze przedstawić jedną uwagę, jeśli pan marszałek pozwoli. Otóż rzeczywiście przekazaliśmy wadliwą ustawę. Tworzyliśmy ją najpierw sami, później korzystając z pomocy bardzo młodego prawnika. Jest to szersze pytanie na temat sposobu tworzenia prawa w Sejmie. Mnie osobiście jest bliska idea wygłaszana przez wiele autorytetów, w tym również rzecznika, że posłowie powinni dobrze diagnozować problem, cel, natomiast jednak legislacja powinna być domeną prawników. I nie jest mi wstyd, i nie wstydzę się tego, że zrobiliśmy duży błąd. Tam w ogóle był taki dziwny zapis, bo chodziło nie o art. 8, tylko o ust. 8 w art. 4. Ale skutek był fatalny. Najciemniej pod latarnią. Przyznaliśmy się; ale mówiliśmy tutaj głośno, publicznie, że to jest już inna ustawa, inny projekt, i ta informacja powinna była dotrzeć do świadomości uczestników. I gdyby była jeszcze dobra wola, gdyby była taka chęć, bo chęć jest kluczowa, wszystko byśmy mogli mieć, gdyby nam się chciało chcieć. Tego chcenia nie było i mamy to, co mamy; sytuacja jest dość trudna. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia