4 kadencja, 79 posiedzenie, 1 dzień - Poseł Adam Lipiński

4 kadencja, 79 posiedzenie, 1 dzień (14.07.2004)


5 i 6 punkt porządku dziennego:

5. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej oraz ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora (druk nr 2989).
6. Pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej (druk nr 3003).


Poseł Adam Lipiński:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Umieszczenie w porządku obrad Sejmu punktu dotyczącego zmiany ordynacji wyborczej przyjąłem oczywiście z dużą satysfakcją i nadzieją. Chodziło mianowicie o projekt PiS dotyczący wprowadzenia systemu mieszanego, czyli tzw. spersonalizowanego systemu proporcjonalnego. Przyjąłem to z nadzieją, ponieważ sądziłem, że po kilkunastu czy kilku miesiącach, które minęły od naszej ostatniej debaty na ten temat, sytuacja polityczna i poglądy elit politycznych uległy w tej kwestii zmianie. Niestety, wysłuchawszy głosów przedstawicieli SLD i Platformy Obywatelskiej, czyli najbardziej prominentnych przedstawicieli systemu proporcjonalnego i większościowego, stwierdzam, że nadzieja ta była bezpodstawna. Skąd się ona brała? Otóż, po pierwsze, brała się z tego, że mimo zapowiedzi zwolenników rozwiązań większościowych, nie przedstawili oni żadnego projektu ordynacji. Dlaczego? Trudno powiedzieć. Przewodniczący Donald Tusk na tej sali ponad pół roku temu gorąco apelował do posłów innych ugrupowań o podjęcie inicjatywy PO, którą to partia miała przedstawić w najbliższym czasie, tak by ordynacja mogła obowiązywać przed kolejnymi wyborami do parlamentu krajowego. Tymczasem żadnej inicjatywy ani projektu w tej kwestii nie ma. Słyszałem o akcji zbierania podpisów pod referendum dotyczącym wprowadzenia w Polsce systemu większościowego. Niemniej, jeżeli cała akcja miałaby się opierać na tym, to przynajmniej w ciągu roku nie moglibyśmy się spodziewać przyjęcia nowej ordynacji. Stąd też wybory do kolejnego parlamentu muszą być oparte na ordynacji, która obecnie obowiązuje, czyli ordynacji czysto proporcjonalnej, której wrogiem śmiertelnym jest właśnie Platforma Obywatelska. Z drugiej strony zwolennicy rozwiązań czysto proporcjonalnych są w wyraźnej, taką miałem nadzieję przynajmniej, defensywie intelektualnej, politycznej, merytorycznej, a przede wszystkim sondażowej, i myślałem, że są mniej impregnowani na nowe pomysły wyborcze i bardziej skłonni do eksperymentowania, skoro system, który obecnie obowiązuje, tak się z nimi okrutnie obszedł. Niestety, jeszcze raz powtórzę, widzę, że przedstawiciele obu klubów nie zmienili w tej kwestii zdania.

    W takim razie pozwolę sobie na kilka słów polemiki z tym, co zostało tutaj powiedziane i co zostało powiedziane ponad pół roku temu. Ja sądzę, że ta dyskusja będzie w Polsce jeszcze dosyć długo trwała. My będziemy konsekwentnie stali na stanowisku, że system mieszany jest najlepszym rozwiązaniem dla Polski, biorąc pod uwagę konieczność pewnej sanacji klasy politycznej, systemu politycznego w Polsce z jednej strony i, z drugiej strony, mając pełną świadomość, że model czysto większościowy jest modelem dla Polski niebezpiecznym, który może zdekomponować nie tylko scenę polityczną, klasę polityczną, ale także może zdekomponować system partyjny w Polsce.

    W dyskusji pół roku temu wskazywałem na kilka nieporozumień, które funkcjonują w debacie na temat systemu wyborczego. Pokazywałem, że system większościowy wcale nie musi automatycznie dyscyplinować sceny politycznej - to był jeden z głównych argumentów rzeczników rozwiązań większościowych. Przedstawiałem doświadczenia parlamentarne Włoch po zmianie ordynacji w 1993 r. Przypomnę, że tam wprowadzono, właśnie żeby dokonać głębokiej sanacji systemu politycznego, 475 okręgów jednomandatowych i tylko 155 posłów wybiera się według systemu proporcjonalnego. Mówiłem o szeregu innych nieporozumień. Dzisiaj chciałbym się skoncentrować na kilku podstawowych mitach czy zakłamaniach, które wokół tej debaty funkcjonują.

    Otóż istnieje taki mit, że system może być stabilny nawet wtedy, gdy nie jest akceptowalny. Zwolennicy modelu większościowego atakują ordynację proporcjonalną, a także mieszaną, za to, że w imię zachowania zasady sprawiedliwego wyboru reprezentacji parlamentarnej gubią podstawową funkcję wyborów, jaką jest wyłonienie stabilnego i skutecznego rządu. I to w niektórych wypadkach jest oczywiście słuszne. Jest jednak jeszcze jedna, zasadnicza funkcja wyboru, mianowicie zapewnienie legitymizacji elit rządzących, szczególnie istotna w państwach wychodzących z totalitaryzmu. I tutaj z pewnością elementy systemu proporcjonalnego mogą okazać się bardziej użyteczne. Według podstawowej propozycji dotyczącej JOW-ów - ja się tu opieram na propozycji stowarzyszenia na rzecz okręgów jednomandatowych, a nie propozycji Platformy Obywatelskiej, bo tej jeszcze nie widzieliśmy - wybory odbywałyby się w 460 okręgach jednomandatowych, przy czym zakłada się tam, że możliwość zgłaszania kandydata mieliby obywatele - grupy od 10 do 15 osób - nie istniałyby progi wyborcze, natomiast wygrywałby ten kandydat, który w jednej turze uzyskałby największą liczbę głosów. Oznaczałoby to możliwość wprowadzenia do parlamentu kandydatów, którzy mieliby poparcie kilku procent lokalnej społeczności. Trudno tutaj mówić o tym, że taki system jest systemem, który legitymizuje klasę polityczną. Oczywiście przy tego typu rozwiązaniu, przy kontestowaniu różnych rozwiązań rządowych ataki na klasę polityczną będą się zwiększały i autorytet Sejmu może też, po kilku miesiącach czy kilku latach funkcjonowania takiego systemu, gwałtownie się załamać.

    Kolejnym mitem jest to, że personalizacja mobilizuje - chodzi o to, że system spersonalizowanego wyboru musi mobilizować wyborców. Z pewnością zwolennicy systemów większościowych słusznie wytykają modelowi proporcjonalnemu długotrwałość tworzenia koalicji gabinetowych, uprzywilejowanie partii obrotowych...

    Przepraszam, ale jestem chory i muszę się troszeczkę wspomagać wodą.

    ...a więc zarzucają modelowi proporcjonalnemu uprzywilejowanie tzw. partii obrotowych, czyli małych ugrupowań, które są nadreprezentowane w rządzie i często decydują, jaki układ polityczny będzie miał większość. Tymczasem model większościowy, omijając różnorakie rafy wyborów proporcjonalnych - i to jest jego zdecydowaną zaletą, my tę zaletę doceniamy i dlatego wprowadzamy elementy większościowe - zapewnia także eliminację z realnej polityki formacji ekstremalnych, partii resentymentów społecznych. Czy jednak jest tak, że model czysto większościowy, bardziej personalizując wybory, daje społeczeństwu większy komfort współuczestniczenia w kształtowaniu władzy politycznej? Otóż niekoniecznie. Wybory czysto większościowe powodują na ogół obniżenie frekwencji wyborczej, i to znaczne, bo w porównaniu z modelem proporcjonalnym o około 10%. Okazuje się, że w gąszczu ofert wyborczych często bardziej wyraziste okazują się szyldy partyjne, zważywszy, że jest ich tylko kilka, niż twarze nawet bardzo aktywnych kandydatów, którzy masowo zalewają lokalny rynek polityczny.

    Kolejnym mitem jest to, że system większościowy prowadzi do odmłodzenia klasy politycznej. Padał taki argument, czytałem artykuł prof. Jadwigi Staniszkis, która chwaliła model większościowy, mówiąc, że promuje on środowiska młodej prawicy, absolwentów różnych szkół, liderów itd., tymczasem model inny, w tym wypadku także mieszany, paraliżuje działalność tego typu środowisk. Nie jest to też prawda. Ja przypomnę, że przy modelu większościowym bardzo mały odsetek kobiet dostaje się do parlamentu. Praktyka polityczna ostatnich lat wskazuje też, że gdyby nie mocna pozycja central partyjnych, ludzie bardzo młodzi nie mieliby większej szansy, żeby się do parlamentu dostać, ponieważ, po pierwsze, nie mają należytej pozycji w lokalnej społeczności, po drugie, nie dysponują odpowiednimi funduszami. Tylko wykreowanie takich ludzi i stworzenie pewnego parasola ochronnego przez centrale partyjne daje możliwość tym ludziom zafunkcjonowania na scenie politycznej. Ja podejrzewam, że młodzi ludzie w tej Izbie, gdyby się zorientowali, że będą musieli kandydować z okręgów większościowych, nie byliby takimi gorącymi zwolennikami tego typu rozwiązań.

    I w końcu ostatnim mitem, który bardzo mocno jest eksponowany w debacie na temat systemu wyborczego, jest mit własnego okręgu, z własnym posłem. System czysto większościowy, o którym tu mówił kolega z Platformy Obywatelskiej, przy niestabilnej scenie politycznej i chwiejnych nastrojach społecznych może paradoksalnie wzmocnić poczucie wyalienowania obywatela z życia publicznego. Proszę wziąć pod uwagę fakt, iż w modelu większościowym dany okręg, a więc także dana społeczność lokalna jest reprezentowana tylko przez jednego parlamentarzystę. Co to oznacza? To oznacza, że nawet gdybyśmy przyjęli wybory dwuturowe, dany okręg reprezentuje ktoś, kto nie tylko wyraża czy powinien wyrażać interesy tego okręgu, ale także reprezentuje konkretne poglądy czy konkretną formację polityczną. Czy w tej sytuacji na przykład zwolennik Samoobrony pójdzie do posła o poglądach liberalnych z prośbą o interwencję na przykład w sprawie rzekomych nadużyć w prywatyzacji lokalnego przedsiębiorstwa bądź też przedstawiciel PiS będzie uznawał posła proweniencji postpezetpeerowskiej za swojego przedstawiciela? Otóż nie. W momencie, w którym wprowadzamy system mieszany, poza posłami lokalnymi mamy także posłów z okręgu wojewódzkiego. Stąd też w tej sytuacji jest możliwość wyboru tego parlamentarzysty, który mógłby reprezentować, rozmawiać czy kontaktować się z lokalnym środowiskiem, które ma wykrystalizowany pogląd na świat czy poglądy ideowe.

    Skoro więc model proporcjonalny poddawany jest powszechnej krytyce, jest oczekiwanie na działania prawne, które doprowadzą do sanacji życia publicznego i politycznego, skoro system większościowy ma szereg wad i może doprowadzić do głębokiej dekompozycji systemu partyjnego w Polsce, jedynym z punktu widzenia Prawa i Sprawiedliwości rozwiązaniem jest model mieszany, czyli spersonalizowany system proporcjonalny. Prawo i Sprawiedliwość oczywiście popiera to rozwiązanie, popiera od wielu lat, tak że nie jesteśmy tutaj formacją, która w ostatniej chwili zmienia w tej kwestii stanowisko. Popieramy także propozycję dotyczącą utraty mandatu przez posła lub senatora skazanego prawomocnym wyrokiem sądu orzeczonym za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Popieramy również propozycję zawartą w druku nr 3003 dotyczącą likwidacji nieistniejących w innych państwach Unii Europejskiej przywilejów wyborczych dla mniejszości narodowych - o tym mówił poseł, który był przedstawicielem wnioskodawców. Klub Parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość popiera dwa projekty ustaw i trzy rozwiązania tam zawarte. Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia