3 kadencja, 110 posiedzenie, 2 dzień - Poseł Piotr Ikonowicz

3 kadencja, 110 posiedzenie, 2 dzień (06.06.2001)


9 i 10 punkt porządku dziennego:

9. Informacja ministra spraw zagranicznych o podstawowych kierunkach polityki zagranicznej Polski.
10. Informacja rządu o stanie negocjacji Polski z Unią Europejską.


Poseł Piotr Ikonowicz:

    Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! W 1989 r. Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych ogłosiło, że następna dekada będzie dekadą prawa międzynarodowego. Dzisiaj brzmi to jak paradoks. Wiemy, że w świecie jednobiegunowym, świecie, w którym jest tylko jedno mocarstwo, prawo międzynarodowe straciło olbrzymią część swojego znaczenia i zaczęto się posługiwać w stosunkach międzynarodowych nową kategorią, kategorią społeczności międzynarodowej. Jest to kategoria bardzo słabo zdefiniowana, żeby nie powiedzieć: wcale, a oznacza ona ni mniej, ni więcej, tylko narzucene woli silniejszego. Oczywiście hegemonem w polityce międzynarodowej są dzisiaj Stany Zjednoczone, które jako wielkie mocarstwo przypisują sobie prawo do określania, co jest moralne, a co nie jest moralne w stosunkach międzynarodowych. O tym, że odwoływanie się do praw człowieka przy narzucanie swojej woli przez jedyne na świecie mocarstwo nie jest szczere, a jest raczej faryzeuszostwem, dowodzą choćby stosunki amerykańsko-saudyjskie, amerykańsko-chińskie czy amerykańsko-afgańskie. W związku z tym bardzo wielu prawników, specjalistów od prawa międzynarodowego, bardzo wiele państw, bardzo wiele rządów i bardzo wiele ruchów społecznych na świecie upomina się o przywrócenie znaczenia prawa międzynarodowego, prawa, które pozwala małym i średnim państwom odgrywać rolę partnera, inicjatora i regulatora międzynarodowych stosunków dyplomatycznych, gospodarczych i społecznych. Polska jako państwo nie największe powinna być zainteresowana włączeniem się w ten nurt, który doprowadzi do nowego ładu międzynarodowego, opartego nie na enigmatycznej moralności, której jedynym interpretatorem jest jedyne na świecie supermocarstwo, a na regułach, których podstawą jest owszem moralność, ale regułach prawa międzynarodowego. Mówimy tutaj dzisiaj bardzo wiele o integracji europejskiej, mówimy o tym, że należy używać wspólnego języka i trzymać się wspólnej linii, kiedy się mówi o tych sprawach, w imię polskiej racji stanu. I nie sposób się z tym nie zgodzić. Problem polega tylko na tym, a podnosiło to kilku mówców, że po to, żeby taką linię wypracować, musi się na ten temat odbyć szczera, otwarta i nieskrępowana dyskusja.

    Jest kilka kwestii, których ta dyskusja nie rozstrzyga i których tak naprawdę nie sposób znaleźć nawet w bardzo ciekawym wystąpieniu ministra spraw zagranicznych. Pierwsza zasadnicza kwestia to jest kwestia pytania o to, jak wielka powinna być nieustępliwość polskiego rządu w domaganiu się partnerskich zasad przyjęcia do Unii Europejskiej; innymi słowy, w jakim stopniu formalne przyjęcie Polski w poczet członków Unii Europejskiej będzie sukcesem, jeżeli zgodzimy się na okresy przejściowe, jeżeli zgodzimy się na ograniczenia i jeżeli zgodzimy się na status członka drugiej czy trzeciej kategorii, w jakim stopniu należy za takim wątpliwym sukcesem politycznym gonić, a w jakim ponosić pewne koszty polityczne - dodajmy: również wyborcze - nieustępliwej postawy. I tu w tej chwili będzie się weryfikować wiarygodność stwierdzeń co do tego, jak bardzo chcemy, aby integracja europejska stała się korzyścią nie tylko dla polityków, którzy będą mogli zwołać konferencję prasową i ogłosić: oto my, oto nasza ekipa załatwiła nam członkostwo w Unii Europejskiej, ale aby przełożyło się to też na sytuację polskiego społeczeństwa. Bo rozmawiając o polityce zagranicznej, bardzo często zapominamy, że ona ma olbrzymie i wciąż rosnące znaczenie dla sytuacji socjalnej i ekonomicznej obywateli. Zapominamy o tym, że okres przejściowy na przemieszczanie się siły roboczej w sytuacji, w której nasz rynek już jest dawno otwarty na artykuły Unii Europejskiej, oznacza wzrost bezrobocia i brak możliwości rozładowania rosnących napięć społecznych. Zapominamy o tym, że nieprzystosowanie polskich struktur gospodarczych, niezmniejszenie trzecioświatowego rozwarstwienia i kontrastów społecznych powoduje, że rośnie liczba naszych obywateli, którzy w sposób naturalny będą uciekali z Polski, ponieważ tutaj już dawno stracili szansę przetrwania, ponieważ zostali wykluczeni ze społeczeństwa i z obiegu gospodarczego. Tych ludzi będzie tym więcej, im bardziej niesprawiedliwy będzie podział dochodu narodowego. Jedną z nauk państw Unii Europejskiej jest progresywny system podatkowy, progresywny podatek dochodowy, który pozwala napełnić budżet państwa pieniędzmi, które są potrzebne do wyrównywania szans. Drugą z tych nauk jest rola państwa. Nie jest prawdą, że w krajach Unii Europejskiej państwo wycofuje się ze sfery gospodarczej, a tym bardziej nie jest prawdą, że w krajach Unii Europejskiej państwo zrezygnowało ze swoich funkcji socjalnych. Jeżeli w tych trzech fragmentach: podatkowym, socjalnym i regulacyjno-ekonomicznym przystosujemy polski sposób rządzenia do zasad rządzących w krajach Unii Europejskiej, wówczas liczba osób zdesperowanych, zrozpaczonych, gotowych wyjechać za chlebem do krajów Unii Europejskiej, kiedy tylko otworzy się granica, obniży się, a problem okresu przejściowego na przemieszczanie się siły roboczej stanie się nieaktualny.

    Chcę również zapytać w tym miejscu przedstawicieli Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jak się zachowają po przejęciu władzy. Jest to zasadnicze pytanie. Otóż czy właśnie ten sukces, jakim ma być przybliżenie daty, przesłoni im konieczność twardych negocjacji w takich sprawach, jak Wspólna Polityka Rolna, jak fundusze strukturalne, jak sprzedaż ziemi i przepływ siły roboczej, czy też, tak czy inaczej, zgodzą się również narazić na krytykę - krytykę przede wszystkim państw Unii Europejskiej, z którymi jest to twardy spór, i krytykę tej przyszłej opozycji - i będą kontynuowali i nasilali kurs twardy, kurs podmiotowy, kurs suwerenny. Bo istotą suwerenności jest oczywiście to, o jak wielu sprawach będziemy w stanie decydować, kiedy staniemy się już członkiem Unii Europejskiej. Im bardziej dzisiaj w negocjacjach ulegać będziemy naciskom na okresy przejściowe w obszarach dla nas wrażliwych, takich jak sektor stalowy, jak sektor energetyczny, jak problem rynku pracy, tym mniej będziemy suwerenni, będąc członkiem Unii. Bo suwerenność to dobrobyt obywateli, bo suwerenność to państwo, które panuje nad sytuacją socjalną, to państwo, które panuje nad własną gospodarką i który jeszcze posiada jakąś własność, tak jak wiele krajów Unii Europejskiej.

    Wzywam więc, aby nie poddawać się gorączce wyborczej, ale jednocześnie żeby właśnie w okresie wyborczym wszyscy ci, którzy gotowi są przejąć odpowiedzialność za państwo i kontynuować te trudne negocjacje, odważyli się powiedzieć, gdzie jest granica ustępstw, bo to musimy na tej sali ustalić.


Powrót Przebieg posiedzenia