Ñdana i na szczęście do tej pory niekwestionowana -3 kadencja, 53 posiedzenie, 1 dzień (02.07.1999)
1 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie:
1) rządowych projektów ustaw o:
- podatku dochodowym od osób fizycznych (druk nr 1193),
- podatku dochodowym od osób prawnych (druk nr 1192),
- zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym (druk nr 1190);
2) poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (druk nr 736).
Poseł Wojciech Frank:
Panie Marszałku! Panie Premierze! Wysoka Izbo! Tak się składa, że dzisiejsza debata podatkowa zbiega się w czasie z pracami komisji sejmowych nad sprawozdaniem z wykonania budżetu za rok 1998, co w sposób znakomity daje tło do dyskusji, jakie powinny być podatki w najbliższych dwóch latach - dające szanse rozwoju rodzimych firm, poprawy kondycji ekonomicznej polskich rodzin z jednej strony, a z drugiej strony gwarantujących stabilizację finansów publicznych na poziomie budżetu państwa. Pomimo wielu cierpkich słów ze strony opozycji chciałbym podkreślić, że nie zapominamy w tym miejscu o nadal trwającym kryzysie finansów rodzinnych, szczególnie rodzin utrzymujących się z pracy najemnej, a tych w Polsce jest zdecydowana większość. To nieprawda, że nie pamiętamy przy propozycjach podatkowych właśnie o tych najniżej zarabiających. Chcę podkreślić, że wynik tej mizerii ekonomicznej polskiej rodziny to nie jest pokłosie rządów tej koalicji, to nie jest pokłosie nawet ostatnich 9 lat, to jest pokłosie 45 lat tej bezsensownej gospodarki, którą w Polsce prowadziliśmy.
Osobnym a zarazem bolesnym problemem jest poziom dochodów pracowników sfery budżetowej. Trudno mówić tutaj o należytym tempie wzrostu poziomu życia tych grup zawodowych. W dzisiejszej debacie bardzo często grano na uczuciach, podkreślając i wymieniając właśnie te grupy jako te, wobec których propozycje podatkowe nie wychodzą naprzeciw. To prawda, ale jestem o tym przekonany, że mówienie o podatkach ma jeszcze drugą stronę, tzn. możliwe czy spodziewane wpływy do budżetu państwa i możliwości tego budżetu państwa. Wysoka efektywność gospodarowania wydatkami i dobrze określone cele wydatków budżetów tak państwa, jak i samorządów są wprost proporcjonalne do możliwości zmniejszenia dochodów głównie budżetu państwa, a co za tym idzie zmniejszenia obciążeń fiskalnych zarówno na poziomie podatków bezpośrednich, jak i pośrednich. To pierwsza diagnoza, dlaczego w Polsce podatki są aż tak wysokie.
Druga odnosi się do niejasnych przepisów podatkowych, pełnych luk i niedomówień, pozostawiających nieograniczone pole interpretacyjne dla urzędników skarbowych i urzędników kontroli skarbowej. Te nieograniczone możliwości nadinterpretacji przepisów prawa stanowionego owocują arogancją pracowników tych urzędów, wzrastającą hegemonią urzędniczą, posuniętą tak daleko, że król polskiej satyry, jakim jest Jan Pietrzak, nie ośmielił się dworować z urzędników skarbowych, którzy gotowi są ścigać podatnika za niedopłatę 36 zł, narażając go jednocześnie na wysokie koszty sądowe. I, panie premierze, w tym miejscu muszę powiedzieć, że i ten projekt ustawy nie niesie tutaj wiele nowin. Zwracam uwagę na art. 6 projektu ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.
Zmniejszenie obciążeń podatkowych byłoby niewątpliwie możliwe, gdyby zmniejszono znacznie rozmiary szarej strefy poprzez skuteczny system ścigania przestępstw karnych skarbowych, którymi w wielu krajach europejskich zajmuje się policja skarbowa. To trzeci punkt diagnozy, jak obniżyć podatki nie zmniejszając wpływów do budżetu państwa. Jednak te rozwiązania winny być elementem komplementarnych działań legislacyjnych w stosunku do dziś omawianych.
Oba projekty zmian, tak z druku nr 1192, jak i nr 1193, trudno nazwać projektem reformy systemu podatkowego, zawierają one bowiem wiele przepisów dotychczas regulowanych aktami wykonawczymi do ustaw, przeniesionych do tekstów projektów bez zmian, choć byłyby pożądane, a wynikają po prostu z zapisów konstytucji.
Jeśli za celowe, jak najbardziej słuszne uznać należy zmniejszenie stawek podatku dochodowego od osób prawnych corocznie o dwa punkty procentowe, to pozostawienie stawki na niezmienionym poziomie - 19% - dla osób fizycznych w roku 2000 nie znajduje uzasadnienia. W toku prac Komisji Finansów Publicznych będę zwolennikiem tego, aby to zmienić. Ośmielam się postawić tezę, że, zachowując pozostałe propozycje stawek, poprzez bardziej radykalne likwidowanie szarej strefy, racjonalizację wydatków publicznych itp. można obniżyć stawkę związaną z pierwszym progiem podatkowym do 18% już w roku 2000.
Wiele mówiono i wiele słów krytycznych wypowiedziano na temat wprowadzenia tzw. ulgi prorodzinnej, która faktycznie, trzeba przyznać obiektywnie, w roku 2000 będzie nader skromna. Chcę jednak zwrócić uwagę na fakt, że jest to novum w systemie podatkowym, które wprowadza właśnie ta koalicja. Jestem głęboko przekonany, że pomimo już określonego w projekcie ustawy zwiększenia ulg prorodzinnych w roku 2001, w dalszych latach - mam nadzieję, że przy udziale tej koalicji - progresja tej ulgi będzie większa. A więc zwracamy się w stronę najuboższych, tych, którym w życiu najtrudniej sobie poradzić.
Panie Marszałku! Panie Premierze! Wysoka Izbo! W uzasadnieniu do projektu ustawy z druku nr 1193 oraz w licznych wypowiedziach polityków podnosi się ten aspekt, że budżet państwa zaoszczędzi na likwidacji tzw. dużej i małej ulgi budowlanej, zapominając, że ilość mieszkań oddanych do użytku w pierwszym kwartale tego roku jest najmniejsza od roku 1990, a w obliczu podwyżki VAT na materiały budowlane staniemy wobec poważnego kryzysu mieszkaniowego. Dobrze, że usłyszeliśmy dzisiaj z ust pana premiera Balcerowicza, iż jest przygotowany kompleksowy projekt polityki mieszkaniowej. Ale też byłoby dobrze, panie premierze, gdyby Wysoka Izba jak najszybciej mogła ten projekt poznać - może wtedy również mnie przekonano by, że likwidacja ulgi budowlanej jest celowa. Na razie jednak na bardzo praktycznym przykładzie chciałbym wykazać, że likwidacja ulgi budowlanej przyniesie odwrotne skutki do zamierzonych, a więc że zmniejszą się wpływy do budżetu.
Jeśli inwestor zlecający wykonanie robót murarskich o wartości 20 tys. zł skorzysta z ulgi budowlanej, nie odprowadzi do budżetu około 3800 zł. Natomiast firma - zatrudniona na pewno w sposób legalny, bo przecież przy korzystaniu z ulg trzeba wykazać się fakturami - zapłaci 7% VAT, tj. około 1308 zł, i podatek dochodowy - 19%; zakładam najniższy próg - czyli 3551 zł, odprowadzi więc łącznie do budżetu państwa 4859 zł. Po likwidacji ulgi inwestor nie będzie zainteresowany otrzymaniem rachunku, zaproponuje za wykonanie usługi kwotę 17 tys. zł, a nie 20 tys. zł, zaoszczędzając 3 tys. zł - wykonawca zaoszczędzi około 1860 zł. Obrót zostanie ewidentnie ukryty. Podatnik nie odliczy kwoty 3800 zł, ale zaoszczędzi na cenie usługi, natomiast wykonawca na podatku VAT oraz podatku dochodowym. Jednym słowem, wzrost szarej strefy w zakresie usług budowlanych jest więcej niż pewny. Trudno tu zaiste podzielić optymizm pana Dubno, rzecznika prasowego Ministerstwa Finansów, prezentowany w artykule ˝Po ulgach szara strefa˝ (˝Gazeta Wyborcza˝ z 29 czerwca), który stwierdził, iż szara strefa obejmuje co najwyżej budowy realizowane systemem gospodarczym, a te zdaniem rzecznika stanowią margines. Zaprzeczają temu dane statystyczne, z których jasno wynika, że na 75 tys. oddanych mieszkań w 1998 r. aż 37 tys. to budownictwo indywidualne i trudno przecenić korzyści płynące z tego faktu dla gospodarki mieszkaniowej. Podobne skutki, jak w przypadku ulg budowlanych, a nawet dalej idące, bo będą to ujemne skutki społeczne, wywoła z pewnością likwidacja ulg dla zakładów pracy chronionej, których idea w dużej mierze oparta została na zapisanej w preambule do ustawy o zatrudnieniu i rehabilitacji zawodowej osób niepełnosprawnych z maja 1991 r. zasadzie, uznającej potrzebę realizacji równości szans osób niepełnosprawnych w społeczeństwie oraz tworzenia polityki zatrudnienia tych osób, mając na celu rehabilitację zawodową i społeczną. Proponowane zmiany jednym aktem prawnym przekreślają tę szansę, gdyż mimo propozycji zwiększenia pomocy podmiotowej dla osób niepełnosprawnych w całkowity sposób likwidują system zachęt dla przedsiębiorców, jeśli chodzi o tworzenie miejsc pracy dla tej grupy społecznej.
Sądzę, panie premierze, że pomimo zdarzających się patologii w systemie rozliczeń podatkowych przez zakłady pracy chronionej, a chcę powiedzieć, że i w zakładach pracy niechronionej patologie się zdarzają, trudno byłoby z powodu zdarzających się wypadków na drodze zamykać drogę, raczej drogę się przebudowuje, niż ją zamyka, ewidentnie próbujemy, moim zdaniem, wylać dziecko z kąpielą. Wszelkie zmiany, a zwłaszcza tak fundamentalne, jak zmiany preferencji podatkowych, powinny być rozpatrzone wyłącznie w kontekście ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, a nie w pakiecie ustaw podatkowych. Przyłączę się w tym miejscu do głosów osób niepełnosprawnych, że: próba wprowadzenia tak drastycznych decyzji w tak nagłym trybie i bez poważnej analizy wszystkich jej skutków jest niedopuszczalna. Aby sytuację zakładów pracy chronionej doprowadzić do oczekiwanych tak przez Ministerstwo Finansów jak i zainteresowanych, należy moim zdaniem zanalizować i rozważyć zmiany w ulgach dotyczących podatków lokalnych i niepodatkowych należności budżetowych wraz z ewentualnymi nowelizacjami dotyczącymi podatku VAT, jednocześnie zwiększając wymagania stawiane zakładom pracy chronionej zarówno w okresie uzyskiwania statusu, jak i później. Takie propozycje zostały wypracowane przez Komitet Obrony Zakładów Pracy Chronionej. Czasami warto i trzeba wsłuchiwać się w głosy społeczeństwa, które nie zostało pozbawione daru podpowiadania dobrych pomysłów.
Co do zaś jasności i klarowności całej konstrukcji aktów prawnych, a jedno z założeń było takie, aby uprościć system podatkowy, to z bólem i ja muszę stwierdzić, że raczej dla przeciętnego obywatela tego państwa system ten nie będzie jednak uproszczony. Moja konkluzja o charakterze ogólnym jest taka, czy koniecznie w tych dwóch projektach ustaw należało zajmować się amortyzacją. Myślę, że amortyzacja mogłaby być przedmiotem osobnego aktu prawnego, spowodowałoby to prozaiczne odchudzenie tych aktów prawnych w sensie objętościowym i merytorycznym.
Reasumując mógłbym stwierdzić, że nie wszystko złoto co się świeci. Dalsze prace Wysokiej Izby w szczegółach uwidocznią braki i pomyłki, które zawarto w propozycjach podatkowych, a które należy bezwzględnie zmienić i poprawić. Podatki to delikatna materia, którą obrabiać trzeba z dużą dozą rozsądku i wrażliwości społecznej, czego nam wszystkim, panie i panowie posłowie, życzę. Dziękuję bardzo.
Przebieg posiedzenia