3 kadencja, 5 posiedzenie, 2 dzień - Poseł Leszek Miller

3 kadencja, 5 posiedzenie, 2 dzień (12.12.1997)


14 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu między Stolicą Apostolską i Rzecząpospolitą Polską (druk nr 30).


Poseł Leszek Miller:

    Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! W czasach młodego i drapieżnego kapitalizmu, kiedy świat - pełen niesprawiedliwości społecznej, kipiący wyzyskiem i krzywdą ludzką (Oklaski) - otwierał się na idee socjalistyczne, powstawał konflikt między rodzącym się lewicowym ruchem robotniczym a Kościołem katolickim. Miał on swoje rzeczywiste źródła, ale też od początku naznaczony był paradoksem. Oto zarówno bowiem myśl socjalistyczna, jak i społeczna nauka Kościoła wyrastały z podobnego podłoża moralnego - z woli nadania ludzkiej twarzy niesprawiedliwemu ustrojowi społecznemu. Utarł się jednak stereotyp wzajemnej niechęci, z trudem przezwyciężany przez całe stulecie. Dziś, u progu XXI w., warto zadać pytanie, czy taki stereotyp ma nadal uzasadnienie? Uważam, że nie ma, świat się bowiem zmienia, a wraz z nim zmienia się także Kościół i zmienia się lewica.

    Jan Paweł II w głośnym wywiadzie dla Jana Gawrońskiego mówił: ˝Z pewnością dzisiejszy kapitalizm nie jest taki jak za Leona XIII. On się zmienił, a jest to w znacznej części rezultatem myśli socjalistycznej. Dzisiejszy kapitalizm jest odmienny, wprowadził zabezpieczenia społeczne, dzięki działalności związków zawodowych wprowadził politykę społeczną, jest kontrolowany przez państwo i przez związki zawodowe˝.

    Nauka społeczna Kościoła bliska jest tezom socjaldemokratycznym: uznaje prymat pracy nad kapitałem, opowiada się za sprawiedliwością społeczną, prawem do pracy i do uczciwej zapłaty, prawem do nauki i do godnego życia.

    Kościół nie tylko się zmienił. Potrafił również przyznać się u progu trzeciego tysiąclecia do własnych historycznych błędów, podobnie jak czyni to lewica w stosunku do swojej przeszłości. Stosy płonące w czasach inkwizycji są, jak powiedział Jan Paweł II, winą, za którą należy prosić o przebaczenie. Kościół odrzuca nietolerancję jako grzech - oświadcza kardynał Ratzinger, watykański prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Papież potępia krucjaty i krwawe prześladowania hugenotów. Biskupi francuscy przepraszają za swój biernie akceptujący stosunek do rządów Vichy. Papież walczy z antysemityzmem, przyznając, że przez wieki miał on podstawy w mylnej interpretacji Ewangelii. Biskupi niemieccy rozważają krytycznie bierność swoich poprzedników wobec reżimu hitlerowskiego.

    Po dwóch wiekach umacniania się kultury laickiej Kościół, jak mówi cytowany już kardynał Ratzinger, może wypełnić swoją misję jedynie, jeśli nie sprawia wrażenia, że ˝chce umacniać władzę tylko jednej określonej siły˝. Warto, by w polskim Sejmie i w czasie tej debaty słowa te zostały dobrze usłyszane i zapamiętane.

    Polska współczesna lewica ostatecznie i nieodwołalnie odrzuciła antyreligijność i programową ateizację społeczeństwa. Odrzucamy hasło: religia jest opium dla ludu. Potępiamy stosowane w przeszłości praktyki ideologicznej i politycznej walki z Kościołem. Potępiamy ograniczenia praw i swobód ludzi wierzących. Dostrzegamy, szanujemy i akceptujemy rolę religii w życiu polskiego społeczeństwa. Wiele polskich rodzin, które opierają swoją życiową drogę na wierze, znajduje w niej wzory postępowania, źródła siły i moralnej równowagi.

    Podtrzymywanie przez prawicę stereoptypu stawiającego w opozycji lewicowość i wiarę nie ma racji bytu. Jest jedynie rozpaczliwą próbą zatrzymania czasu. W dzisiejszym świecie podziały polityczne nie powinny mieć związku z wyznawanym światopoglądem. Niestety, w Polsce ta ważna zasada jest codziennie negowana. Podział na występującą w obronie wiary prawicę i walczącą z Kościołem lewicę można wywoływać tylko wtedy, gdy religię i Kościół chce się wykorzystać do walki politycznej, walki, która nie ma przyszłości. (Oklaski)

    Wysoka Izbo! Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej w tegorocznej debacie konstytucyjnej głosował za rozwiązaniem, które umożliwia regulację sytuacji prawnej Kościoła katolickiego także, oprócz ustaw wewnętrznych, umową międzynarodową. SLD nie jest zatem przeciwny konkordatowej formule regulowania stosunków państwa polskiego ze Stolicą Apostolską. Zgłaszamy jednak poważne zastrzeżenia do przepisów przedłożonego konkordatu. Nasz spór nie jest opowiedzeniem się za czy przeciw religii, za czy przeciw Kościołowi. Jest sporem o charakter państwa, zakres praw i wolności obywatelskich, poszanowanie praw mniejszości.

    To są poważne, a nie wydumane problemy. Polska jest bowiem dobrem wspólnym, a więc dobrem wszystkich obywateli. Uważamy, że tolerancja jest wartością, a każdy obywatel ma prawo do swoich poglądów, swojej wiary lub bezwyznaniowości. Państwo zaś, właśnie jako dobro wspólne, powinno zachowywać wobec postaw światopoglądowych swoich obywateli pełną neutralność, nie dzieląc ich na lepszych i gorszych. Takiego kształtu życia publicznego i takiego charakteru państwa bronimy, szukając dróg porozumienia ponad podziałami w tych ważnych dla wszystkich sprawach. Konkordat jako umowa międzynarodowa od momentu jego ratyfikacji stanie się obowiązującym prawem dla wszystkich obywateli, dlatego też ma szczególne znaczenie prawne, polityczne i społeczne.

    Sojusz Lewicy Demokratycznej, oceniając treść, znaczenie i przyszłe skutki konkordatu, czyni to ze szczególną uwagą. Daliśmy jej dowody, poszukując takich zabezpieczeń prawnych i politycznych, które miały sprawić, by umowa ta zawsze służyła dobru wspólnemu Polaków, nie stwarzała możliwości nadużyć interpretacyjnych i trwale regulowała stosunki z Watykanem.

    Ratyfikacja konkordatu nie została doprowadzona do końca w poprzedniej kadencji Sejmu. Warto jednak uświadomić sobie, jakie były tego przyczyny. Umowa konkordatowa została przygotowana przez rząd koalicji partii solidarnościowych. Zredagowano ją pośpiesznie, w tajemnicy przed społeczeństwem, bez konsultacji z parlamentem. Podpisana została przez rząd, który wcześniej utracił zaufanie Sejmu, i to na wniosek ˝Solidarności˝. Był to więc rząd po dymisji, mający upoważnienie tylko do bieżącego administrowania krajem, nie zaś do podejmowania decyzji o strategicznym znaczeniu. Konkordat został więc obciążony politycznym grzechem pierworodnym.

    (Głosy z sali: Ooo...)

    Rząd koalicji SLD-PSL przesłał go do parlamentu. Rząd ten starał się podjąć dialog ze Stolicą Apostolską, aby wyjaśnić wątpliwości co do postanowień i interpretacji konkordatu. Te wątpliwości, jak wykazywały badania opinii publicznej, były wyrażane przez większość społeczeństwa. Dialog okazał się niestety niemożliwy aż do wyborów prezydenckich. Wcześniej, a więc przez pierwsze 2 lata rządów koalicji SLD-PSL, Ministerstwo Spraw Zagranicznych było resortem prezydenckim, a nie rządowym. Ówczesny prezydent rozmów w sprawie interpretacji konkordatu nie chciał, a więc ich nie było. Dopiero po przegranej wyborczej Lecha Wałęsy rząd mógł przystąpić do rozmów ze Stolicą Apostolską. Wynegocjowano deklarację interpretującą i wyjaśniającą niejasne przepisy umowy konkordatowej. Negocjacje te były więc możliwe i trwały jeden rok, a nie 14 lat, jak chociażby negocjacje w sprawie zmiany konkordatu włoskiego.

    Sojusz Lewicy Demokratycznej konsekwentnie głosił zasadę: najpierw konstytucja, potem konkordat. Deklaracja rządu została przyjęta w kilkanaście dni po uchwaleniu konstytucji, bez oczekiwania na referendum. Niezwłocznie zostały też przesłane do Sejmu tzw. ustawy okołokonkordatowe. Twierdzenia o 4-letniej blokadzie konkordatu, które słyszymy dziś także na tej sali, są niezgodne z rzeczywistością.

    Wysoka Izbo! Rząd Jerzego Buzka nie dołączył do dokumentu ratyfikacyjnego deklaracji z 15 kwietnia 1997 r., wynegocjowanej ze Stolicą Apostolską przez gabinet premiera Cimoszewicza. Nie załączona deklaracja jest dokumentem o wielkiej doniosłości. Daje wykładnię niezależności i autonomiczności państwa i Kościoła. Zapewnia różnowiercom i ateistom prawo pochowania na cmentarzu katolickim. Zatwierdza prawo narzeczonych do wyboru religijnej i świeckiej formy zawarcia małżeństwa. Wyraźnie potwierdza swobodę udziału w szkolnej i przedszkolnej nauce religii. Uzależnia od ustawy państwowej wynagradzanie katechetów. Potwierdza dobrowolność korzystania z posług religijnych w zakładach penitencjarnych, opieki zdrowotnej i społecznej. Deklaracja wyraźnie ustala, że mieszana komisja państwowo-kościelna do spraw finansowych kościoła ma opiniować odpowiednie regulacje prawne, a nie decydować o nich. Bez tego zapisu można argumentować, że to ustalenia mieszanej komisji są ostateczne. Dołączenie deklaracji do tekstu ustawy ratyfikacyjnej jako jej integralnej części leży zatem w interesie obywateli. Będą oni mogli powoływać się na jej bardzo precyzyjne przepisy przy sporach z organami państwowymi, a także z instytucjami kościelnymi. Dotyczy to zarówno katolików, jak i niekatolików. Jedni i drudzy mogliby odwoływać się do deklaracji, jeżeli ich dzieci natrafią na trudności w uczęszczaniu lub nieuczęszczaniu na naukę religii. Przypomnę tutaj istotny spór dotyczący nauki religii w przedszkolach. Sojusz Lewicy Demokratycznej zawsze uważał, że nauka religii w przedszkolach powinna być wprowadzona przy precyzyjnym ustaleniu dolnej granicy wieku - chodzi o tzw. klasy zerowe. Podopieczni zakładów opieki społecznej będą mogli powoływać się na nią zarówno gdy zakład nie zapewnia im opieki duszpasterskiej, jak i wtedy, gdy faktycznie zmusza do udziału w praktykach religijnych. Deklaracja akcentuje także konieczność zachowania reguł konstytucyjnych przy interpretacji konkordatu.

    Pan minister Geremek zauważył słusznie, że deklaracja ma swoją moc prawną zgodnie z konwencją wiedeńską, ale, panie ministrze, ocena deklaracji z punktu widzenia prawa międzynarodowego, w tym konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów, nie jest tutaj decydująca. Istotne jest to, że dla nadania deklaracji charakteru obowiązującej części polskiego prawa wewnętrznego musi ona stanowić ogłoszoną w Dzienniku Ustaw część integralną ustawy ratyfikacyjnej. Chciałbym pana zapytać, dlaczego rząd Jerzego Buzka nie traktuje tej deklaracji jako integralnego załącznika do ustawy ratyfikacyjnej? Jakie motywy powodują, że zrezygnowaliście z tego sposobu, który zaproponował rząd Włodzimierza Cimoszewicza?

    (Głos z sali: Ale kto to powiedział?)

    Chciałbym z całą mocą powiedzieć, że jeśli deklaracja nie będzie ogłoszona w Dzienniku Ustaw wraz z ustawą ratyfikacyjną, jako jej integralna część, jako integralny załącznik, obywatele i instytucje nie będą mogli skutecznie powoływać się na nią wobec sądów, Trybunału Konstytucyjnego i administracji państwowej. Trudno jest zrozumieć zaiste, dlaczego rząd chce pozbawić obywateli takich możliwości. Wyłączenie deklaracji z projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu jako integralnej jej części odczytujemy jako akt złej woli i zmarnotrawienie długotrwałego wysiłku władz polskich i watykańskich. Najpierw sposób podpisania konkordatu, a teraz wycofanie uzgodnionej z Watykanem deklaracji przez kolejny solidarnościowy rząd godzą w powagę władz i interes obywateli. (Oklaski)

    Wysoka Izbo! Po uchwaleniu nowej konstytucji, wynegocjowaniu ze Stolicą Apostolską wspomnianej już deklaracji rządu polskiego, a także po uchwaleniu tzw. ustaw okołokonkordatowych mogły zaistnieć warunki sprzyjające ratyfikacji konkordatu w poprzedniej kadencji Sejmu. Osobiście dawałem temu publicznie wyraz, licząc na zaistnienie wszystkich tych warunków. Tak się nie stało. Tryb procedury ratyfikacyjnej zaprezentowany przez rząd premiera Buzka jest - co chciałem z naciskiem podkreślić - regresem w stosunku do sytuacji z poprzedniej kadencji Sejmu. Rząd nie przedkłada deklaracji z kwietnia br. jako integralnej części ustawy ratyfikacyjnej. Nie przedkłada stosownych ustaw okołokonkordatowych, w tym przede wszystkim ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty. Dodatkowo w uzasadnieniu projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu rząd podaje nieprawdziwą informację, że ratyfikacja nie pociąga za sobą obciążenia budżetu. Z tych względów - dlatego, że dostrzegamy istotny regres w stosunku do procedur, które miały miejsce już w poprzedniej kadencji Sejmu - Sojusz Lewicy Demokratycznej nie może postąpić inaczej, jak tylko wnioskować o odrzucenie projektu ustawy o ratyfikacji konkordatu w pierwszym czytaniu. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia