3 kadencja, 82 posiedzenie, 3 dzień - Poseł Mariusz Kamiński

3 kadencja, 82 posiedzenie, 3 dzień (14.07.2000)


21 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie poselskiego projektu uchwały w sprawie powołania Komisji Śledczej dla sprawdzenia prawdziwości doniesień zawartych w tygodniku ˝Gazeta Polska˝ z dnia 8, 15 i 22 marca 2000 r. (nr 10, nr 11, nr 12), gdzie Aleksandrowi Kwaśniewskiemu stawiane są uwiarygodnione zarzuty działania na szkodę skarbu państwa oraz naruszenie prawa przy dysponowaniu finansowymi środkami publicznymi będącymi w gestii Urzędu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej w latach 1988-1990 (druk nr 1803).


Poseł Mariusz Kamiński:

    Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Przychodzi mi zabrać głos w niezwykle trudnej i ważnej debacie. Trudnej, bo bardzo łatwo jest odwrócić uwagę od istoty sprawy, którą Komisja Śledcza miałaby się zająć. Już słyszę głosy, jakie za chwilę padną z tej trybuny, o brutalnym początku kampanii wyborczej, już widzę rozdzierających szaty posłów opozycji, zarzucających nam cynizm, awanturnictwo i atak na majestat Rzeczpospolitej, który jakoby ma uosabiać obecny prezydent.

    (Głos z sali: Wizjoner.)

    Wiem, że będziecie chcieli nas zakrzyczeć, i wiem, jak bardzo ważne jest dla przyszłości demokracji w naszym kraju, aby wam się to nie udało. (Oklaski)

    W tej debacie nie chodzi bowiem o bieżącą walkę polityczną, ale o granicę bezkarności politycznej; o zerwanie niepisanego układu klasy politycznej, polegającego na tym, że pewnych spraw i osób się nie rusza, bo jeśli wy zaatakujecie naszą bardzo ważną osobę, to my ujawnimy waszą bardzo wstydliwą sprawę. Ten system wzajemnego szachowania się, trzymania na siebie haków, musi zostać przerwany. Nie może być w naszym kraju osób stojących ponad prawem. Nie mogą istnieć politycy nietykalni, niezależnie od tego, czy są z SLD, czy z AWS, czy są ministrami, czy prezydentami. (Oklaski)

    O tym właśnie tak naprawdę chcemy dziś dyskutować i nie damy sobie narzucić dyskusji o tym, że zbliżają się wybory. Termin tej debaty nie został wymyślony w gabinetach AWS, ale wymusiły go niezależne media, w tym wypadku ˝Gazeta Polska˝, która od wielu miesięcy publikuje dokumenty kompromitujące osobę pełniącą obowiązki prezydenta RP. (Oklaski)

    Wysoki Sejmie! Komisja Śledcza, którą chcemy powołać, miałaby za zadanie wyjaśnienie tego, co działo się w Komitecie ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej w okresie, gdy instytucją tą kierował Aleksander Kwaśniewski. Był to czas przełomu: koniec PRL - początek III Rzeczypospolitej; koniec realnego socjalizmu - początek wolnego rynku. Takie historyczne momenty przechodzenia od jednego systemu do drugiego sprzyjają wielkim, wspaniałym działaniom, których nie zabrakło w naszym kraju. Momenty te jednak, jak żadne inne, sprzyjają również wielkim nadużyciom i korupcji. Pamiętamy o aferach FOZZ, Art ˝B˝, alkoholowej, rublowej, kantorowej. Na tym tle należy rozpatrywać sytuację w Komitecie ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej.

    Wysoka Izbo! Aleksander Kwaśniewski pełnił funkcję przewodniczącego Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej od 23 października 1987 r. do 18 czerwca 1990 r. W jego dyspozycji znalazły się ogromne środki publiczne ulokowane w trzech funduszach: Państwowym Funduszu Młodzieży, Centralnym Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej i Centralnym Funduszu Turystyki i Wypoczynku. O tym, jak wielkie to były kwoty, niech zaświadczy stan konta Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku z 16 listopada 1989 r. Znajdowało się na nim 80 mln dolarów, 10 mld zł w gotówce i 30 mld zł w obligacjach. W tamtym czasie były to środki zawrotne, a moment polityczny dla Aleksandra Kwaśniewskiego szczególnie trudny.

    W tym miejscu trzeba przypomnieć, że rząd Tadeusza Mazowieckiego w pierwszym okresie jego działania tworzyli nie tylko ludzie o solidarnościowym rodowodzie, ale przedstawiciele partii starego reżimu: ZSL, SD i PZPR. Wśród PZPR-owskich notabli, oprócz takich ludzi jak Kiszczak czy Siwicki, rządowe stanowisko otrzymał również Kwaśniewski. Kiedy w styczniu 1990 r. rozwiązano PZPR, coraz powszechniejsze stawały się głosy żądające odwołania postkomunistów z pełnionych funkcji. Kwaśniewski zdawał sobie sprawę z tego, że jego legitymacja polityczna do pełnienia urzędu jest pod każdym względem wątpliwa, a perspektywa dymisji bliska. Stanął wówczas przed alternatywą: albo doczekać spokojnie do tego momentu, pozostawiając bieg spraw w komitecie urzędniczej rutynie, albo błyskawicznie zagospodarować bajońskie sumy zgodnie z interesem swojego środowiska. W świetle dokumentów ujawnionych w ostatnim czasie w środkach masowego przekazu nie ulega wątpliwości, że wybrał to drugie rozwiązanie.

    Wysoki Sejmie! Sytuacją w Komitecie do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej zajmowała się Najwyższa Izba Kontroli. Kontrola przeprowadzona w 1991 r. związana była z dokonywanymi w latach 1990-1991 procesami przekształceń własnościowych. Nie obejmowała ona niestety całokształtu działalności komitetu, ale pewien jej ważny aspekt. Zebrany przez NIK materiał pokazuje, w jaki sposób wyprowadzano z tej instytucji pieniądze i jak łamano prawo. Niewątpliwie z punktu widzenia komitetu najważniejszym z posiadanych funduszy był Centralny Fundusz Turystyki i Wypoczynku. To właśnie na jego koncie znajdowały się poważne środki dewizowe, jakże istotne w czasach szalejącej inflacji. Celem funduszu było udzielanie pożyczek podmiotom działającym w branży turystycznej.

    Pod koniec 1989 r. przewodniczący komitetu Kwaśniewski zwrócił się do ministra finansów z propozycją przekształcenia Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku w Bank Turystyki zorganizowany w formie spółki akcyjnej oraz o wyrażenie zgody na wniesienie do spółki środków funduszu. Odpowiedzi Kwaśniewskiemu udzielił wiceminister finansów Marek Dąbrowski. Cytuję za protokołem NIK: ˝Z treści omawianego pisma jednoznacznie wynika, że nie było ono formalną i pozytywną akceptacją wniosków Kwaśniewskiego, lecz wyrazem ogólnego poparcia oraz instruktażem co do procedury obowiązującej przy załatwianiu takich spraw. W piśmie Marka Dąbrowskiego znalazło się następujące zdanie: ˝Utworzony Bank Turystyki SA powinien przejąć należności i zobowiązania oraz środki Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku, co powinno być określone w ustawie likwidującej go˝˝. Innymi słowy Bank Turystyki tak, ale pieniądze z funduszu mogą przejść do niego dopiero wtedy, gdy Sejm przyjmie odpowiednią ustawę. To wymagało czasu, ale tego brakowało Kwaśniewskiemu.

    Już 20 lutego 1990 r. sporządzono akt notarialny spółki Bank Turystyczny. W imieniu skarbu państwa, który objął 25% udziałów, akt podpisał przewodniczący Kwaśniewski. Prezesem banku został najbliższy współpracownik Kwaśniewskiego, dyrektor Departamentu Ekonomicznego Komitetu do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej Stanisław Koman. Łączenie obu tych funkcji było złamaniem przepisów ustawy o pracownikach państwowych. Trudno o bardziej korupcjogenną i nieprzyzwoitą sytuację. Ten sam człowiek był wysokim urzędnikiem państwowym i prezesem banku żyjącego z funduszy tego urzędu. Tak ideę służby publicznej rozumiał przewodniczący Kwaśniewski.

    Wysoki Sejmie! Aleksandrowi Kwaśniewskiemu udało się zrealizować część planu - powstał Bank Turystyki. We władzach banku zasiedli jego ludzie. Dyrektor Koman nie był jedynym współpracownikiem Kwaśniewskiego, który się tam znalazł. Teraz trzeba było przystąpić do faktycznej likwidacji funduszu, nie czekając na ustawę. W myśl logiki, że urzędy możemy stracić, ale kontroli nad raz przejętymi pieniędzmi nigdy, 8 czerwca 1990 r., 10 dni przed odwołaniem Aleksandra Kwaśniewskiego z pełnionej funkcji, zebrało się walne zgromadzenie akcjonariuszy Banku Turystyki SA. Podjęło ono uchwałę w sprawie podwyższenia kapitału akcyjnego o ponad 800 mld zł. Zamierzano uczynić to poprzez emisję akcji serii B, które w całości miały być objęte przez skarb państwa i opłacone ze środków Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku w terminie jednego miesiąca. Jak pisze NIK: ˝Realizacja tych postanowień wymagałaby przeznaczenia na opłacenie nowych akcji wszystkich środków pieniężnych oraz należności, w tym również pozabilansowych, Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku˝. Kontrolerzy NIK wyrażali w związku z tym zdziwienie, że przedstawiciele komitetu przyjęli w imieniu skarbu państwa zobowiązanie bez pokrycia, bo przecież oznaczałoby to faktyczną likwidację funduszu, a tego bez ustawy uczynić nie mogli. To była jednak polityka faktów dokonanych i gdyby w międzyczasie nie odwołano Aleksandra Kwaśniewskiego, przeprowadziłby on tę operację do końca. Ponieważ akcje nie zostały opłacone w określonym terminie, uchwała nie została zrealizowana. Cała ta sprawa miała jednak dla komitetu poważne konsekwencje finansowe, sporządzono bowiem akt notarialny, od którego uiścić trzeba było opłatę skarbową i notarialną na łączną kwotę ok. 13 mld zł. Zgodnie z literą prawa opłatę tę powinien pokryć bank, w tym jednak wypadku prezes banku Koman przeprowadził negocjacje z dyrektorem ekonomicznym komitetu Komanem i ustalił, że kwotę tę pokryje oczywiście komitet.

    Aleksander Kwaśniewski konsekwentnie wyprowadzał pieniądze z komitetu. W ostatnim dniu jego urzędowania, 18 czerwca 1990 r., na konto Banku Turystyki wpłynęło 25 mln dolarów. Spieszono się tak bardzo, że nie zawarto umowy dotyczącej oprocentowania tej kwoty. W efekcie Bank Turystyki ulokował te środki w Banku Rozwoju Eksportu i do 31 grudnia 1990 r. uzyskał z tego powodu zysk w wysokości 2,5 mld zł. Zysk dla banku - strata dla funduszu i wymierna szkoda dla skarbu państwa.

    Wysoki Sejmie! NIK zajął się też innym ciekawym pomysłem na wyprowadzenie środków finansowych z komitetu i zasilanie nimi politycznych towarzyszy przewodniczącego Kwaśniewskiego. W grudniu 1989 r. Komitet do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej zawiązał spółkę ˝Juwentur˝ SA razem ze Związkiem Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Udział kapitałowy komitetu miał wynosić 500 mln zł, co stanowiło w chwili założenia spółki równowartość 100 tys. dolarów. Kilka miesięcy później w celu objęcia akcji ˝Juwenturu˝ dokonany zostaje przelew na konto tej spółki równowartości 100 tys. dolarów. Przewodniczący Kwaśniewski ˝nie zauważył˝ jednak, że w międzyczasie kurs dolara wzrósł o prawie 100%. W rzeczywistości przelano więc do spółki, w której prawie 90% głosów posiadał ZSMP, nie 500 mln zł, ale 945 mln zł, czyli o 445 mln zł więcej niż wynosiły zobowiązania. Sprawę tę wykryli półtora roku później kontrolerzy NIK. Gdyby nie ich dociekliwość, ta specyficzna nadpłata nie zostałaby zapewne nigdy dostrzeżona. Swoją drogą, jak byście państwo zareagowali, gdyby dzisiaj prezes Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu założył spółkę z jakąś organizacją polityczną, na przykład z Ligą Republikańską, i jeszcze ˝przez pomyłkę˝ wpłacił na jej konto kwotę dwukrotnie wyższą niż przewidywałaby to umowa. Czy nie uznalibyśmy wszyscy, że byłaby to sytuacja chora, że mielibyśmy do czynienia ze skandalem, który powinien być opisany na pierwszych stronach gazet? Czy nie padłyby absolutnie zasadne słowa o korupcji politycznej?

    Wysoki Sejmie! Wyniki kontroli, jaką przeprowadził NIK w 1991 r., były dla Aleksandra Kwaśniewskiego miażdżące. Sam zainteresowany składał w toku kontroli wyjaśnienia, jednak argumenty, jakie przedstawił w swojej obronie, zostały przez kontrolujących uznane za nielogiczne i niepoważne. 12 marca 1992 r. Najwyższa Izba Kontroli przesłała do Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie doniesienie o popełnieniu przestępstwa. W piśmie tym czytamy m.in.: Łącznie Centralny Fundusz Turystyki i Wypoczynku poniósł szkodę w kwocie 15 833 935 tys. zł plus niewliczone odsetki bankowe. Za te sprzeczne z prawem działania, w wyniku których powstały poważne straty skarbu państwa, odpowiedzialność ponoszą w szczególności Aleksander Kwaśniewski, który w okresie od 23 października 1987 do 18 czerwca 1990 r. był przewodniczącym Komitetu do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej, oraz Stanisław Koman, dyrektor Departamentu Ekonomicznego komitetu, który równocześnie był prezesem Banku Turystyki SA.

    Aleksander Kwaśniewski (dalej cytuję pismo do prokuratury) jako przewodniczący komitetu nie dopełnił obowiązku właściwego gospodarowania pozostającymi w jego dyspozycji środkami finansowymi Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku. Dopuścił do bezpodstawnego zapłacenia wyżej omówionych kosztów aktów notarialnych, jakie powinna ponieść spółka akcyjna Bank Turystyki, oraz do bezzasadnego przekazania na rzecz spółki akcyjnej Juventur kwoty 445 mln zł. Ponadto w sposób rażący przekroczył swoje uprawnienia, wyrażając zgodę (...) na przekazanie wolnych środków dewizowych na rachunek Banku Turystyki bez żadnych ograniczeń kwotowych i bez zawarcia umowy rachunku bankowego zabezpieczającej interesy Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku. W ten sposób działał na szkodę Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku, którym z mocy ustawy dysponował. (...)

    Zespół Pracy, Spraw Socjalnych i Zdrowia NIK na podstawie art. 246 § 2 Kodeksu postępowania karnego wnosi o wszczęcie postępowania karnego, jednocześnie informuje, że Aleksander Kwaśniewski jest posłem obecnej kadencji Sejmu RP.

    Wysoka Izbo! Po wpłynięciu tego doniesienia do prokuratury zaczynają się dziać rzeczy zadziwiające. Prokurator stawia zarzuty, ale tylko dyrektorowi Komanowi. Aleksander Kwaśniewski nie zostaje wezwany nawet w charakterze świadka. Prokurator z góry widocznie uznał, że wyjaśnienia byłego przewodniczącego komitetu nie mają żadnego znaczenia dla prowadzonego śledztwa. W toku śledztwa prokuratura potwierdziła prawdziwość faktów opisanych w protokołach NIK. Jeśli jednak fakty są prawdziwe, tym gorzej dla faktów. Śledztwo zostaje umorzone. W postanowieniu o umorzeniu śledztwa możemy przeczytać, że Stanisław Koman nie złamał prawa, ponieważ, jak napisano, był jedynie technicznym wykonawcą decyzji przewodniczącego komitetu. Skarb państwa nie poniósł strat, bo następcy Kwaśniewskiego dochodzą już utraconych przez komitet kwot i mają one być powiększone o należne odsetki. Stosując tę logikę prokuratora, należałoby zwolnić każdego złapanego złodzieja, jeśli złoży deklarację, że skradzione pieniądze odda i doliczy jeszcze odsetki za czas ich przetrzymywania.

    Dokument o umorzeniu śledztwa przez prokuraturę jest kpiną z poczucia praworządności, przyzwoitości i zdrowego rozsądku. To dzięki takim działaniom przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości wyrosła w naszym kraju kasta polityków uważających, że stoją ponad prawem. To właśnie takie sytuacje ugruntowują u przeważającej części Polaków przekonanie, że ludzie znajdujący się na szczytach władzy są bezkarni. Czy może być coś bardziej demoralizującego dla rozwoju demokracji w naszym kraju?

    Wszyscy mamy świeżo w pamięci sprawę szalejącego na drogach ministra Siwca. To cud, że ten bezmyślny człowiek nikogo nie zabił. Nie możemy się jednak dziwić, że w takiej atmosferze społecznej policjant nie wymierzył piratowi drogowemu kary. Przecież za kierownicą był minister. I to minister od Kwaśniewskiego. A takich ludzi prawo nie dotyczy.

    Wysoki Sejmie! Omówione przeze mnie fakty są szczegółowo opisane w dokumentach Najwyższej Izby Kontroli. Jak wspomniałem, NIK kontrolował tylko niektóre elementy funkcjonowania Komitetu do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej. Temat kontroli nie obejmował analizy bieżącej działalności komitetu, związanej z udzielananymi różnym podmiotom gospodarczym pożyczkami. E  »· BŦ¼ b í |¼ bٹ±■è±■É▄■ï±■w±¤~± To co działo się w instytucji kierowanej przez Aleksandra Kwaśniewskiego tak opisuje w wywiadzie dla ˝Gazety Polskiej˝ Michał Bidas, późniejszy szef UKFiT: Były to na ogół nisko oprocentowane pożyczki, które miały być zwrócone po wielu latach. Kompletnie nie wiadomo, na jakiej podstawie pożyczano te pieniądze. Proszę pamiętać, że był to okres głębokiego kryzysu gospodarczego, kiedy brakowało pieniędzy dosłownie na wszystko. Rozdzielanie po uważaniu, bez żadnych zasad i kryteriów, dziesiątek milionów dolarów było szczególnie oburzające.

    Ktoś może uznać, że są to słowa stronnicze, dlatego chciałbym w tym miejscu zacytować fragment notatki służbowej z 7 czerwca 1990 r., sporządzonej przez główną księgową komitetu i skierowanej do zastępcy przewodniczącego Kwaśniewskiego: Od stycznia do 30 kwietnia br. na polecenie Departamentu Ekonomicznego komitetu Bank Rozwoju Eksportu dokonał na tym rachunku rozchodowych operacji finansowych na kwotę 40 mln dolarów, z czego dotychczas niewyjaśnione operacje dotyczą 38 mln dolarów. Z posiadanych kopii zleceń Departamentu Ekonomicznego do Banku Rozwoju Eksportu nie wynikało, czy przekazane środki dewizowe do różnych podmiotów gospodarczych mają charakter dotacji czy też kredytów, ewentualnie sprzedaży.

    Ten dokument dowodzi, w jak straszliwym pośpiechu działała ekipa Kwaśniewskiego, przelewając na konta obdarowywanych spółek miliony dolarów z całkowitym pominięciem księgowości. Przyjrzyjmy się bliżej tym spółkom. Jest wśród nich oczywiście sztandarowa w tym okresie firma towarzyszy z PZPR ˝Interster˝, kierowana przez Rakowskiego i Sekułę. Kilka pożyczek otrzymały podmioty, które założyły towarzystwo ubezpieczeniowe ˝Polisa˝. Właścicielami akcji ˝Polisy˝ stali się później państwo Kwaśniewscy. Pamiętamy skandal, jaki wybuchł w związku z zatajeniem przez Aleksandra Kwaśniewskiego faktu posiadania tych akcji w swoim oświadczeniu majątkowym. Pamiętamy, jak akcje te na zasadach preferencyjnych rozprowadzone zostały w wąskim gronie kolegów z aparatu partyjnego. Jaki był związek między faktem udzielenia pożyczek firmom tworzącym ˝Polisę˝ a nabyciem akcji przez rodzinę Kwaśniewskich? Na to pytanie powinna odpowiedzieć Komisja Śledcza.

    Cytowany przeze mnie były szef UKFiT Michał Bidas twierdzi, że przy podejmowaniu decyzji o udzielaniu pożyczek nie obowiązywały żadne kryteria i zasady. Czy jednak ma rację? Sprawdźmy to na przykładzie spółki ˝Wawel - Italia˝. 22 lutego 1990 r. otrzymała ona pożyczkę w kwocie 1200 tys. dolarów. Jednak z rejestru handlowego wynika, że spółka ta powstała dopiero 5 kwietnia 1990 r. Jak można było udzielić tak ogromnej pożyczki podmiotowi, który formalnie nie istniał? Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem tej sytuacji jest fakt pełnienia funkcji szefa rady nadzorczej tej spółki przez byłego towarzysza z Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie. A zatem Michał Bidas nie miał racji. Kryteria były - kredyty dla swoich. (Oklaski) Ktoś może powiedzieć, że skoro udzielono kredytów, to przecież powinny one być spłacone, a skarb państwa powinien na tym jeszcze zyskać z tytułu oprocentowania. Nic bardziej złudnego. Za każdym razem pojawia się ten sam mechanizm, którego istotę opisuje i doskonale oddaje tytuł artykułu zamieszczonego 15 kwietnia 2000 r. w tygodniku ˝Polityka˝: ˝Druh Sobieradek, czyli jak państwowa pożyczka trafiła do prywatnych kieszeni˝.

    Pod koniec 1989 r. należące do ZHP Biuro Usług Turystycznych ˝Harctur˝ otrzymało z komitetu pożyczkę w wysokości 14 mln dolarów na budowę trzech hoteli. Kiedy pierwszy hotel zostaje oddany do użytku, ZHP nagle traci ochotę bycia jego właścicielem. Powstaje nowa spółka, w której harcerze mają tylko 20% udziałów. 60% akcji obejmuje osoba prywatna, nikomu nieznany obywatel włoski. Swój większościowy udział nabywa za kwotę 50 tys. dolarów. Za 50 tys. dolarów przejęto kontrolę nad interesem wartym 14 mln dolarów. Włoski figurant szybko znika, ˝odsprzedając˝ swe udziały rzeczywistym beneficjentom tej finansowej machinacji. Kim są ci ludzie, którzy uwłaszczyli się na tym wybudowanym za państwowe pieniądze przedsięwzięciu? Jeden z nich to były prezes ˝Harcturu˝, drugi w latach 80. był szefem ZSP, a w latach przełomu dyrektorem departamentu w Komitecie ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej. Niewątpliwie należał on do najbardziej zaufanych ludzi Aleksandra Kwaśniewskiego. Od wzięcia kredytu minęło 11 lat. Przez ten okres na konto ZHP nie wpłynęła z tego tytułu nawet złotówka. W 1995 r. SLD-owski minister finansów uznał, że kredyt jest niespłacalny. Zawarto ugodę, na mocy której 14 mln dolarów zamieniono na 18,5 mln... ale złotych, spłacane przez spółkę czerwonych hotelarzy przez 10 lat.

    ˝Polityka˝ kończy swój artykuł pytaniem. Dzisiaj już natomiast warto byłoby wiedzieć, dlaczego podatnik ma finansować fortunę zupełnie mu nieznanych osób fizycznych. Na to pytanie odpowiedzi może udzielić Komisja Śledcza.

    Wysoka Izbo! Nie ulega wątpliwości, że w okresie gdy Komitetem do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej kierował Aleksander Kwaśniewski, dochodziło do łamania prawa. Nie ulega również wątpliwości, że roztrwoniono ogromne środki publiczne. Celem prac Komisji Śledczej, o której powołanie wnosimy, byłoby określenie skali tych zjawisk. Komisja powinna również wyjaśnić rolę prokuratury w tej sprawie oraz rolę Ministerstwa Finansów, z którego strony całkowicie brakowało nadzoru nad sposobem dysponowania funduszami komitetu.

    Jestem przekonany, że jeśli posłowie wchodzący w skład komisji odrzucą względy polityczne, a skoncentrują się tylko na merytorycznej ocenie sprawy, to wniosek komisji może być tylko jeden - Aleksander Kwaśniewski powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. (Oklaski)

    Zapytacie państwo, po co to robić. Odpowiem krótko - w imię prawdy, choć wiem, jak łatwo ona przegrywa na tej sali. Dziękuję. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia