3 kadencja, 83 posiedzenie, 3 dzień - Poseł Mariusz Kamiński

3 kadencja, 83 posiedzenie, 3 dzień (21.07.2000)


25 punkt porządku dziennego:
Debata nad poselskim projektem uchwały w sprawie powołania Komisji Śledczej dla sprawdzenia prawdziwości doniesień zawartych w tygodniku ˝Gazeta Polska˝ z dnia 8, 15 i 22 marca 2000 r. (nr 10, nr 11, nr 12), gdzie Aleksandrowi Kwaśniewskiemu stawiane są uwiarygodnione zarzuty działania na szkodę skarbu państwa oraz naruszenie prawa przy dysponowaniu finansowymi środkami publicznymi będącymi w gestii Urzędu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej w latach 1988-1990 (druk nr 1803).


Poseł Mariusz Kamiński:

    Bardzo przepraszam za tę chwilową niedyspozycję. Spodziewałem się, że debata ta będzie dramatyczna, ale nie przypuszczałem, że z tego typu elementami, zwłaszcza z moim udziałem. Przepraszam wszystkich państwa, także tych, którzy nas zapewne oglądają, za tę przerwę. (Oklaski)

    Przed przerwą, o którą poprosiłem, przypominałem część historii związanej z protokołami NIK, jakie powstały w 1991 r.; mówiłem o okolicznościach powołania Banku Turystyki. Przypomnę, że był to pomysł Aleksandra Kwaśniewskiego, pod koniec 1989 r. zwrócił się on do ministra finansów z propozycją, żeby fundusze, jakie są w jego dyspozycji, przekazać do Banku Turystyki, żeby to ten bank, a nie komitet, zajmował się dalej pożyczkami dla podmiotów gospodarczych działających w branży turystycznej. Odpowiedź z Ministerstwa Finansów była taka, że pomysł w zasadzie dobry, natomiast jego realizacja wymagałaby przyjęcia przez Sejm Rzeczypospolitej specjalnej ustawy. Wiadomo, że wymagałoby to czasu, zapadły już nawet pewne ustalenia, że tego typu ustawa o likwidacji funduszy celowych miała być opracowana przez rząd w ciągu roku 1990 i miałaby wejść w życie z dniem 1 stycznia 1991 r. Tak zresztą się też stało.

    Cóż na to Aleksander Kwaśniewski? Przyjął do wiadomości pismo ministra finansów, natomiast postanowił, że będzie robił swoje. Powstał Bank Turystyki. Do banku tego Aleksander Kwaśniewski skierował swoich zaufanych ludzi. Prezesem Banku Turystyki został dyrektor departamentu ekonomicznego komitetu pan Stanisław Koman, do władz banku weszli również wysocy urzędnicy komitetu z najbliższego otoczenia Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak wspomniałem, wyglądało to w ten sposób, że niezależnie od tego, iż środki te mogły być przekazane tylko na mocy ustawy, zaczęły one bardzo gwałtownie spływać do Banku Turystyki.

    Przystąpię do dalszego przypominania faktów. 8 czerwca, czyli na 10 dni przed odwołaniem Aleksandra Kwaśniewskiego z pełnionej funkcji, zebrało się walne zgromadzenie akcjonariuszy Banku Turystyki SA. Podjęło ono uchwałę w sprawie podwyższenia kapitału akcyjnego banku o 800 mld zł. Zamierzano to uczynić poprzez emisję akcji serii B, które w całości miał objąć skarb państwa; miały być one opłacone ze środków Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku. Od razu ustalono, że cała operacja odbędzie się w terminie miesiąca. Kiedy kontrolerzy NIK analizowali całą tę operację, wyrazili zdziwienie. Przytoczę: ˝Realizacja tych postanowień wymagałaby przeznaczenia na opłacenie nowych akcji wszystkich środków pieniężnych oraz należności, w tym pozabilansowych, Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku˝. Oznaczałoby to, że tak naprawdę fundusz zostałby zlikwidowany, i to bez ustawy.

    Wszystkie środki znajdujące się w dyspozycji miały być przekazane do tego banku, będącego pod pełną kontrolą Aleksandra Kwaśniewskiego. Kontrolerzy NIK wyrazili w związku z tym zdziwienie, że przedstawiciele komitetu na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy przyjęli w imieniu skarbu państwa zobowiązania bez pokrycia, bo przecież oznaczałoby to faktyczną likwidację funduszu, a tego bez ustawy uczynić oczywiście nie mogli.

    To była jednak polityka faktów dokonanych. Gdyby w tym czasie nie odwołano Aleksandra Kwaśniewskiego, przeprowadziłby on tę operację do końca. Ponieważ akcje nie zostały opłacone w określonym terminie, uchwała o podwyższeniu kapitału akcyjnego nie została zrealizowana. Cała ta sprawa miała jednak dla komitetu bardzo poważne konsekwencje finansowe. Sporządzono bowiem akt notarialny, od którego trzeba było uiścić opłatę skarbową i notarialną na kwotę ok. 13 mld zł. Zgodnie z literą prawa opłatę tę powinien pokryć bank, w tym jednak wypadku prezes banku Koman, jednocześnie dyrektor ekonomiczny komitetu, podjął decyzję, że kwotę pokryje komitet.

    Aleksander Kwaśniewski konsekwentnie wyprowadzał pieniądze z komitetu. W ostatnim dniu jego urzędowania, 18 czerwca 1990 r., na konto Banku Turystyki wpłynęło 25 mld dolarów. Spieszono się tak bardzo, że nie zawarto umowy dotyczącej oprocentowania tej kwoty. W efekcie Bank Turystyki ulokował te środki w Banku Rozwoju Eksportu i do końca roku tylko z tego tytułu odniósł zysk w wysokości 2,5 mld zł. Zysk dla banku, strata dla funduszu i wymierna szkoda dla skarbu państwa.

    Wysoki Sejmie! NIK zajął się również innym ciekawym pomysłem na wyprowadzanie środków finansowych z komitetu i zasilanie nimi politycznych towarzyszy przewodniczącego Kwaśniewskiego. W grudniu 1989 r. Komitet ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej zawiązał ze Związkiem Socjalistycznej Młodzieży Polskiej spółkę Juventur SA. Udział kapitałowy komitetu miał wynosić 500 mln zł, co stanowiło w chwili założenia spółki równowartość 100 tys. dolarów. Kilka miesięcy później w celu objęcia akcji Juventuru dokonano przelewu na konto tej spółki równowartości 100 tys. dolarów. Przewodniczący Kwaśniewski nie zauważył jednak, że w tym czasie kurs dolara wzrósł o ponad 100%. W rzeczywistości przelano więc do spółki, w której prawie 90% głosów posiadało ZSMP, nie 500 mln zł, ale 945 mln zł, czyli o 445 mln więcej niż wynosiły zobowiązania komitetu. Sprawę tę wykryli 1,5 roku później kontrolerzy NIK i gdyby nie ich dociekliwość, ta specyficzna nadpłata nie zostałaby zapewne nigdy dostrzeżona.

    Wysoki Sejmie! Wyniki kontroli, jaką przeprowadził NIK w 1991 r., były dla Aleksandra Kwaśniewskiego miażdżące. Sam zainteresowany składał w toku kontroli wyjaśnienia. Jednak argumenty, jakie przedstawił w swojej obronie, zostały przez kontrolujących uznane za nielogiczne i niepoważne. 12 marca 1992 r. Najwyższa Izba Kontroli przesłała do Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie doniesienie o popełnieniu przestępstwa. W piśmie tym, to ważny dokument, który będę cytował, czytamy m.in.: Łącznie Centralny Fundusz Turystyki i Wypoczynku poniósł szkodę w kwocie 15 mld 833 mln 935 tys. zł plus niewliczone odsetki bankowe.

    (Głos z sali: Niesamowite.)

    Za te sprzeczne z prawem działania, w wyniku których doszło do poważnych strat skarbu państwa, odpowiedzialność ponoszą w szczególności Aleksander Kwaśniewski, który w okresie od 23 października 1987 r. do 18 czerwca 1990 r. był przewodniczącym Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, oraz Stanisław Koman, dyrektor departamentu ekonomicznego Komitetu ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, który był równocześnie prezesem Banku Turystyki SA.

    Aleksander Kwaśniewski jako przewodniczący komitetu nie dopełnił obowiązku właściwego gospodarowania pozostającymi w jego dyspozycji środkami finansowymi Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku. Dopuścił do bezpodstawnego zapłacenia wyżej omówionych kosztów aktów notarialnych, jakie powinna ponieść spółka akcyjna Bank Turystyki, oraz do bezzasadnego przekazania na rzecz spółki akcyjnej Juventur kwoty 445 mln zł. Ponadto w sposób rażący przekroczył swoje uprawnienia, wyrażając zgodę na przekazanie wolnych środków dewizowych na rachunek Banku Turystyki bez żadnych ograniczeń kwotowych oraz bez zawarcia umowy rachunku bankowego zabezpieczającej interesy Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku. W ten sposób działał na szkodę Centralnego Funduszu Turystyki i Wypoczynku, którym z mocy ustawy dysponował.

    Zespół Pracy, Spraw Socjalnych i Zdrowia NIK na podstawie art. 256 § 2 Kodeksu postępowania karnego wnosi o wszczęcie postępowania karnego. Jednocześnie informuje, że Aleksander Kwaśniewski jest posłem obecnej kadencji Sejmu RP.

    Takie były konkluzje Najwyższej Izby Kontroli. Coś się wydarzyło. Stwierdzono łamanie prawa. Stwierdzono rażącą niegospodarność, a kontrola była tylko wycinkowa.

    (Głos z sali: ...w 1999 r.)

    Skierowano formalny wniosek, formalne doniesienie do Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie. Obejmowało ono dwie osoby: Aleksandra Kwaśniewskiego, jak zaznaczył NIK: posła objętego immunitetem, i dyrektora Departamentu Ekonomicznego, jednego z najbliższych współpracowników Aleksandra Kwaśniewskiego.

    (Głos z sali: Jak nazwisko?)

    Koman.

    Wysoka Izbo! Po wpłynięciu tego doniesienia do prokuratury zaczynają się dziać rzeczy zadziwiające. Prokurator stawia zarzuty, ale tylko dyrektorowi Komanowi. Aleksander Kwaśniewski nie zostaje wezwany do prokuratury nawet w charakterze świadka. Prokurator z góry uznał, że wyjaśnienia byłego przewodniczącego komitetu nie są istotne dla sprawy. W toku śledztwa prokuratura potwierdziła zasadność zarzutów postawionych przez NIK, potwierdziła prawdziwość faktów. Jednak jeśli fakty są prawdziwe, to tym gorzej dla faktów - taka była logika postępowania prokuratora w tej sprawie. W postanowieniu o umorzeniu śledztwa możemy przeczytać, że pan Stanisław Koman nie złamał prawa, ponieważ był, jak napisano, jedynie technicznym wykonawcą decyzji przewodniczącego komitetu. Skarb państwa nie poniósł strat, ponieważ następcy przewodniczącego Kwaśniewskiego już dochodzą utraconych przez komitet kwot i mają jeszcze być one powiększone o należne odsetki. Stosując tę logikę prokuratora, należałoby zwolnić w zasadzie każdego złapanego złodzieja, jeśli złoży on deklarację, że skradzione pieniądze odda i doliczy jeszcze odsetki za czas ich przetrzymywania. (Oklaski)

    Mimo słów posłów SLD jeszcze raz pragnę stwierdzić, że dokument prokuratury o umorzeniu śledztwa jest kpiną z poczucia praworządności, a także przyzwoitości i zdrowego rozsądku. To właśnie dzięki takim działaniom przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości wyrosła w naszym kraju kasta polityków uważających, że stoją ponad prawem, że są nietykalni. (Oklaski)

    Wysoki Sejmie! Omówione przeze mnie fakty są szczegółowo opisane w dokumentach Najwyższej Izby Kontroli. Jak wspomniałem, NIK kontrolowała tylko niektóre elementy funkcjonowania komitetu. Temat kontroli nie obejmował analizy bieżącej działalności, związanej z udzielanymi różnym podmiotom gospodarczym pożyczkami. To co się działo w tej instytucji w czasach, kiedy kierował nią Aleksander Kwaśniewski, tak opisuje w wywiadzie dla ˝Gazety Polskiej˝ Michał Bidas, późniejszy szef UKFiT: Były to na ogół nisko oprocentowane pożyczki, które miały być zwrócone po wielu latach. Kompletnie nie wiadomo, na jakiej podstawie pożyczano te pieniądze. Proszę pamiętać, że był to okres głębokiego kryzysu gospodarczego, kiedy brakowało pieniędzy dosłownie na wszystko. Rozdzielanie po uważaniu, bez żadnych zasad i kryteriów, dziesiątek milionów dolarów było szczególnie oburzające.

    Ktoś może uznać, że te słowa, wypowiedziane przez pana Michała Bidasa, następcę Aleksandra Kwaśniewskiego, są stronnicze i dlatego chciałbym zacytować fragment notatki służbowej, sporządzonej 7 czerwca 1990 r., czyli w okresie, kiedy instytucją tą kierował jeszcze Aleksander Kwaśniewski, notatki sporządzonej przez główną księgową tej instytucji i skierowanej do zastępcy Aleksandra Kwaśniewskiego, pana Glapa: ˝Od stycznia do 30 kwietnia br. na polecenie Departamentu Ekonomicznego Komitetu Bank Rozwoju Eksportu dokonał na tym rachunku rozchodowych operacji finansowych na kwotę ok. 40 mln dolarów, z czego dotychczas niewyjaśnione operacje dotyczą 38 mln dolarów. (...) Z posiadanych kopii zleceń Departamentu Ekonomicznego do Banku Rozwoju Eksportu nie wynikało, czy przekazane środki dewizowe do różnych podmiotów gospodarczych mają charakter dotacji czy też kredytów, ewentualnie sprzedaży˝.

    Ten dokument dowodzi, w jak straszliwym pośpiechu działała ekipa Kwaśniewskiego, przelewając na konta obdarowywanych spółek miliony dolarów z całkowitym pominięciem księgowości.

    Przyjrzyjmy się bliżej tym spółkom. Jest wśród nich oczywiście sztandarowa firma towarzyszy z byłej PZPR, firma Interster, kierowana przez panów Rakowskiego i Sekułę. Kilka pożyczek otrzymały podmioty, które założyły towarzystwo ubezpieczeniowe Polisa. Właścicielami akcji Polisy stali się później państwo Kwaśniewscy. Pamiętamy skandal, jaki wybuchł w związku z zatajeniem przez Aleksandra Kwaśniewskiego faktu posiadania tych akcji w swoim oświadczeniu majątkowym. Pamiętamy, jak akcje te na zasadach preferencyjnych rozprowadzone zostały w wąskim gronie kolegów z aparatu partyjnego. Jaki był związek między faktem udzielenia pożyczek firmom tworzącym Polisę a nabyciem akcji przez rodzinę Kwaśniewskich? Na to pytanie powinna odpowiedzieć Komisja Śledcza. (Oklaski)

    Cytowany przeze mnie były szef UKFiT-u pan Michał Bidas twierdzi, że przy udzielaniu pożyczek nie obowiązywały żadne zasady i kryteria. Czy ma jednak rację? Sprawdźmy to na przykładzie spółki Wawel-Italia. 22 lutego 1990 r. otrzymała ona pożyczkę w kwocie 1200 tys. dolarów. Jednak z rejestru handlowego wynika, że spółka ta powstała dopiero 5 kwietnia. Jak można było udzielić tak ogromnej pożyczki podmiotowi, który formalnie nie istniał? Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem tej sytuacji jest fakt pełnienia funkcji szefa rady nadzorczej tej spółki przez byłego towarzysza z Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie. A zatem Michał Bidas nie miał racji. Kryteria były - kredyty dla swoich. (Oklaski)

    Ktoś może powiedzieć, że skoro udzielano kredytów, to przecież powinny być one spłacane, a jeszcze skarb państwa powinien mieć zyski z tytułu oprocentowania. Nic bardziej złudnego. Za każdym razem pojawia się ten sam mechanizm, którego istotę doskonale oddaje tytuł artykułu zamieszczonego tym razem nie w ˝Gazecie Polskiej˝, ale w ˝Polityce˝, która chyba jest bliska panu prezydentowi Kwaśniewskiemu. Tytuł artykułu, który ukazał się 15 kwietnia tego roku: ˝Druh Sobieradek - jak państwowa pożyczka trafiła do prywatnej kieszeni˝.

    Pod koniec 1989 r. należąca do ZHP firma Biuro Usług Turystycznych ˝Harctur˝ otrzymała z komitetu pożyczkę w wysokości 14 mln dolarów na budowę trzech hoteli. Kiedy pierwszy hotel zostaje oddany do użytku, ZHP nagle traci ochotę bycia jego właścicielem. Powstaje nowa spółka, w której harcerze mają już tylko 20% udziałów, 60% akcji obejmuje osoba prywatna, nikomu nie znany obywatel włoski, który swój większościowy udział nabywa za kwotę 50 tys. dolarów. Za 50 tys. dolarów nabywa udział, przejmuje kontrolę nad interesem wartym 14 mln dolarów. Włoski figurant szybko znika, ˝odsprzedając˝ swe udziały rzeczywistym beneficjentom tej machinacji.

    Kim są ci ludzie, którzy uwłaszczyli się na tym wybudowanym za państwowe pieniądze przedsięwzięciu? Jeden z nich to były prezes Harcturu, drugi w latach osiemdziesiątych był szefem ZSP, a w latach przełomu dyrektorem departamentu w Komitecie ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, jednym z najbliższych współpracowników Aleksandra Kwaśniewskiego. Od wzięcia kredytu minęło 11 lat, przez ten okres na konto ZHP nie wpłynęła z tego tytułu nawet złotówka. W 1995 r. eseldowski minister finansów uznał, że kredyt jest niespłacalny. Zawarto ugodę, na mocy której 14 mln dolarów zamieniono na 18,5 mln zł. ˝Polityka˝ kończy swój artykuł pytaniem: Dzisiaj już natomiast warto byłoby wiedzieć, dlaczego podatnik ma finansować fortunę zupełnie mu nieznanych osób fizycznych? Na to pytanie może udzielić odpowiedzi Komisja Śledcza.

    Wysoka Izbo! Nie ulega wątpliwości, że w okresie gdy Komitetem ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej kierował Aleksander Kwaśniewski, dochodziło do łamania prawa. Nie ulega również wątpliwości, że roztrwoniono ogromne środki publiczne. Celem prac komisji śledczej, o której powołanie wnosimy, byłoby określenie skali tych zjawisk, ustalenie, co tak naprawdę się stało z kwotą 80 mln dolarów. Komisja powinna również wyjaśnić rolę prokuratury oraz rolę Ministerstwa Finansów, które wykazało całkowity brak nadzoru nad sposobem dysponowania funduszami komitetu.

    Jestem przekonany, to jest moje osobiste przekonanie, że jeśli posłowie wchodzący w skład komisji odrzucą względy polityczne, a skoncentrują się tylko na merytorycznej ocenie tej sprawy, to wniosek komisji może być tylko jeden: Aleksander Kwaśniewski powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. (Oklaski)

    Chciałbym krótko odpowiedzieć panu mecenasowi Wende, którego niezwykle szanuję. Panie mecenasie, pan sugeruje inną drogę. Sugeruje pan, że sprawą powinna zająć się prokuratura, prokurator generalny. Jak byście państwo zareagowali, gdybyśmy nagle któregoś dnia przeczytali gazety i z pierwszych stron dowiedzieli się, że minister Lech Kaczyński postanowił wszcząć postępowanie w sprawie obciążającej prezydenta RP? Czy słyszelibyście wszyscy ten straszliwy krzyk, jaki by się rozległ z tej strony, a pewnie i ze strony wielu kolegów pana mecenasa, dziennikarzy związanych z opcją bliską panu mecenasowi, na temat łamania apolityczności prokuratury, na temat łamania podstawowych zasad demokracji. My w tej komisji, jeżeli ona powstanie, nie będziemy mieli większości. AWS będzie w mniejszości. Komisja, zgodnie z ustawą, będzie odzwierciedlała skład parlamentu. My nie mamy większości w parlamencie. Uważamy jednak właśnie dlatego, że są prokuratorzy, którzy się po prostu boją - boją się podejmować takich spraw, są policjanci, którzy się boją wymierzyć mandat ministrowi, i to zwłaszcza ministrowi Aleksandra Kwaśniewskiego.Tę rolę powinniśmy wziąć na siebie my, posłowie Rzeczypospolitej. Nie wiem, jaki będzie efekt działania komisji, jeżeli ona powstanie, jeżeli państwo dopuścicie do tego, żeby ta komisja powstała. Ta komisja powinna zadać fundamentalne pytania.

    Fakty są przerażające, moim zdaniem, jednoznaczne. Może się mylę, choć są dokumenty, które pokazują, że to, co się działo w tamtym okresie, jest absolutnie przerażające. Że zmarnowano ogromne środki publiczne.

    (Głos z sali: Kończ już.)

    (Głos z sali: Tylko nie na ty, chamie.)

    (Głos z sali: Może pan marszałek uciszy.)

    Jeszcze tylko ostatnia kwestia. Nie jest skierowana do pana mecenasa Wendego, którego, jak podkreślam, szanuję niezwykle i którego przemówienie bardzo mi się podobało. Pańscy koledzy w ostatnich dniach zwrócili się do nas z apelem, abyśmy w imię, jak to określono, dobra wspólnego, w imię pewnych priorytetów związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej wycofali wniosek o powołanie komisji.

    W związku z tym apelem chciałbym zadać pytanie, jakiemu dobru wspólnemu ma służyć milczenie o nadużyciach wysokich urzędników państwowych? Może dobru wspólnemu tych urzędników i tych polityków, którzy myślą, że stoją ponad prawem? (Oklaski)

    Jeszcze jedno pytanie: co my chcemy wnieść do Europy? Przegniłe, skorumpowane państwo i zdemoralizowaną klasę polityczną? W imię tego mamy milczeć? Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia