Poprzedni dokument Następny dokument

3 kadencja, 114 posiedzenie, 4 dzień - Poseł Marcin Libicki

3 kadencja, 114 posiedzenie, 4 dzień (27.07.2001)


68 punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie z działalności Najwyższej Izby Kontroli w 2000 roku (druk nr 3054) wraz z opinią Komisji do Spraw Kontroli Państwowej (druk nr 3227).


Poseł Marcin Libicki:

    Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Najwyższa Izba Kontroli, jak tu wiele osób mówiło, cieszy się zaufaniem społecznym. Na to zaufanie społeczne pracowała długie lata. To jest instytucja o długiej tradycji. W II Rzeczypospolitej, kiedy polski rząd znalazł się na obczyźnie w czasie II wojny, jedną z instytucji bardzo prędko odtworzonych była też Najwyższa Izba Kontroli. Ocena Najwyższej Izby Kontroli jest pozytywna. Również ocena klubu Prawo i Sprawiedliwość jest pozytywna. Poprzemy w głosowaniu sprawozdanie Najwyższej Izby Kontroli.

    Natomiast niezależnie od tej pozytywnej oceny trzeba wspomnieć o pewnych potknięciach. Jednak sprawa kontroli w ZUS nie jest tą kartą w działalności Najwyższej Izby Kontroli, która zasługiwałaby na szczególną pochwałę. To nie było fortunne, że kontrola trwała długo, że na temat jej wyników były sprzeczne informacje, że były przecieki, ciągle się mówiło, że kontrola jest zakończona, a trzeba przygotować sprawozdanie. Również muszę powiedzieć, że informacja o liście przekazanym przez prezesa Uczkiewicza, krytyczna wobec ministra Szyszki czy wobec ministerstwa, którym on raczej kierował, raczej tak to trzeba powiedzieć, w którym się mówiło, że Najwyższa Izba Kontroli powzięła przypuszczenia od jakiegoś informatora itd., ale że to właściwie jeszcze niczego nie dowodzi.

    (Poseł Stanisław Stec: I mamy jedno ministerstwo mniej.)

    Jeżeli nawet należy i Najwyższa Izba Kontroli powinna się kierować różnymi tego rodzaju wskazówkami, to jednak przekazywanie do opinii publicznej tego typu informacji, a to było przekazane do opinii publicznej, było bardzo niefortunne. Muszę powiedzieć, że był to element czegoś, co w Polsce dzisiaj bardzo często występuje, mianowicie ciągłego udzielenia do mediów informacji przez ludzi, których stanowisko powinno jednak dystansować od tego typu praktyk. My widzimy to na co dzień - sędziowie w prowadzonych sprawach, prokuratorzy w prowadzonych sprawach, adwokaci w sprawach, którymi się zajmują, wszyscy ciągle udzielają informacji mediom zanim zapadną wyroki, zanim zostaną podjęte decyzje. To nie jest fortunne, to obniża autorytet instytucji, co do których uważamy, że powinny absolutnie zachowywać zupełną bezstronność i być właśnie apolityczne. Muszę powiedzieć, że tak samo sprawa ujawnienia uchwały, która była powzięta na temat absolutorium dla rządu: rano jeden projekt uchwały już przeciekł do mediów i były komentarze, po południu była sprawa innego projektu uchwały. To nie jest dobre dla budowania autorytetu NIK. NIK prowadził ogromną ilość spraw, a ja przytaczam tu kilka bardzo znanych przypadków. Nie mowy o żadnej dyskwalifikacji pracy NIK, ale po prostu jeżeli wszyscy chwalimy i to chwalenie wyrazi się w odpowiednim głosowaniu, to jednak trzeba wspomnieć i o pewnych mankamentach. Na dobro NIK trzeba zaliczyć szybką kontrolę sprawy domniemanego finansowania kampanii prezydenckiej przez Orlen. To było bardzo ważne. Jeżeli jest publicznie postawiony tak ciężki zarzut, to to, że NIK się tym zajął i bardzo sprawnie i szybko rzecz wyjaśnił, nie stwierdzając, żeby zarzuty były słuszne, było bardzo pozytywne. Obserwujemy ogromne rozrastanie się obszarów kontrolnych. Już parę osób przedtem mówiło, zresztą również pan prezes Jezierski o tym wspominał, o tej ogromnej ilości informacji, o tej ogromnej ilości kontroli NIK, informacji, które przekazywał itd. Tu padały, mówił o tym pan prezes, a także to wynikało ze sprawozdania, które dostaliśmy, ogromne liczby - 4 tys. kontroli, 1163 - w samorządach, 160 informacji dla Sejmu, 254 kontrole doraźne. Jest kwestia, czy to rozrastanie się obszarów zainteresowań kontrolnych NIK nie obniża autorytetu. Mówiono o tym w dyskusji, że właściwie kontrola się odbywa, NIK coś tam wytyka, NIK odchodzi i właściwie nic z tego nie wynika. Jeżeli się nie skonstatuje konkretnej sprawy karnej, korupcyjnej, a, jak pan prezes też wspomniał, obserwuje się obszary korupcjogenne, ale na konkretne dowody korupcji nie sposób wskazać, to wtedy ten autorytet maleje, i to nie autorytet społeczny, ale autorytet tych instytucji, które z natury podlegają kontroli. Jeżeli kontrola staje się czymś niemal codziennym, to wtedy ona przestaje być czymś, czego się trzeba ˝bać˝. Kontrolowany lub potencjalny kontrolowany przestaje się przejmować ˝zagrożeniem kontrolą NIK˝. Myślę, że to nie jest dobre zjawisko. To jest dzisiaj pewna tendencja szczególnie państw demokratycznych, w których jest ogólny spadek zaufania do instytucji, w związku z czym chce się ciągle powoływać nowe instytucje kontrolne lub tym już istniejącym narzucać coraz więcej nowych zadań. Jednak gdyby w tych instytucjach, które z urzędu podlegają kontroli, były skuteczne kontrole wewnętrzne - a są one przecież czymś zupełnie naturalnym; naturalne jest to, że przełożony kontroluje podwładnego, urzędnik wyższego szczebla kontroluje tych szczebla niższego - gdyby to było skuteczne, wówczas kontrole NIK mogłyby się ograniczyć w istotny sposób do tych miejsc, w których wydawałoby się, że instytucje z powodu takich czy innych układów wewnętrznych nie mogą sobie poradzić z problem. Myślę, że gdyby było więcej zaufania społecznego - ale to już jest kwestia, że tak powiem, cywilizacyjna - wówczas NIK mógłby ograniczyć zakres swoich zainteresowań, co by bardzo dobrze przysłużyło się jego autorytetowi i w efekcie tym kontrolom, które by wykonywał.


Powrót Przebieg posiedzenia