2 kadencja, 51 posiedzenie, 3 dzień - Prezes Rady Ministrów Józef Oleksy

2 kadencja, 51 posiedzenie, 3 dzień (09.06.1995)


11 punkt porządku dziennego:
Informacja prezesa Rady Ministrów o stanie realizacji zamierzeń programowych rządu.


Prezes Rady Ministrów Józef Oleksy:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Nie jestem w stanie w sposób odpowiedzialny odnieść się do wszystkich uwag, które tu zostały sformułowane, bo potrzebna byłaby do tego przerwa i dobra analiza porównawcza różnych wypowiedzi, zwłaszcza że dość często przewijały się sprzeczności pomiędzy różnymi typami argumentów przedstawianych w celu oceny informacji rządu i postulujących na tle tej informacji różne formy zachowań i działań rządu. Wszystkie te uwagi będą przeze mnie przeanalizowane. Nie mogę się zobowiązać, rzecz jasna, że ponownie tu po głębszej analizie tych uwag wystąpię, zwłaszcza przed okresem wakacyjnym, tym bardziej że przecież wczorajsza informacja była informacją na prośbę rządu, i - jak we wczorajszych komentarzach niektórych posłów wyczytałem - rząd nie był proszony o tę informację, a więc trochę natrętnie wystąpiłem wczoraj, uznając, że jest potrzeba uzupełnienia pewnej luki informacyjnej, bo i w tej Izbie, szanowni państwo, i na zewnątrz tej Izby rząd odnotowywał z niepokojem brak wiedzy o podstawowych decyzjach, które podejmował przez ostatni czas. Jeśli zważyć na dobro sprawy, musiało to niepokoić i nadal będzie niepokoić, bo również w tych objawach niezadowolenia społecznego, którego w najmniejszym stopniu nikt nie chce bagatelizować, z ogromnym zatrwożeniem stwierdzam i stwierdzamy, że nie ma wiedzy o decyzjach rządu obowiązujących nawet już i kilka miesięcy. To nie jest dobry stan i - od skrajnej opozycji do koalicji - chyba się zgodzimy, że nie jest to zdrowa sytuacja, jeżeli w społeczeństwie, w grupach pracowniczych, w zakładach i środowiskach nie ma podstawowej wiedzy o tym, co rząd czyni w sprawach ważnych dla tych właśnie grup obywateli. A jednocześnie rząd jest pod frontalnym atakiem i opozycji, i niezadowolonej części społeczeństwa, i związków zawodowych za to, że nie czyni czegoś, co właśnie czyni. Musimy więc uniknąć tu trochę schizofrenicznej sytuacji, polegającej na tym, że my będziemy pracować, przygotowywać decyzje, podejmować je - w lepszej czy gorszej koncepcji programowej, to jest inna sprawa - a nikt o tym nie będzie wiedział i przyczyniać się to będzie do pogłębiania społecznej frustracji i niezadowolenia. Wszyscy możemy zrozumieć źródła społecznej frustracji i niezadowolenia biorące się z rzeczywiście nie rozwiązanych problemów. Ale jeśli ta frustracja ma narastać jeszcze dlatego, że nie ma wiedzy o tych działaniach dla rozwiązywania poszczególnych kwestii, to dobrze na pewno nie jest, i myślę, że to jest niesporna teza.

    Następna sprawa. Niektórzy koledzy posłowie, jeśli mogę tak powiedzieć - i pan poseł Bugaj - wyolbrzymili te dwie króciutkie wzmianki w moim wczorajszym wystąpieniu będące apelem do mass mediów, a bardziej życzeniem, by w pełniejszy sposób informacja o decyzjach rządu docierała do społeczeństwa. Usiłowano to traktować jako krytykę mass mediów. Wczoraj nawet usłyszałem, że to konflikt między rządem a mass mediami. Chcę to zdementować, zdezawuować i powiedzieć, że i ja daleki jestem, i rząd daleki jest od tego, by nie uszanować niezależności pluralistycznych mass mediów. Rząd nie ma własnych mass mediów, i dobrze, jest osobny rynek informacyjny i prasowy. Natomiast jest wspólną w państwie sprawą, by mass media, pełniąc swoją funkcję wobec społeczeństwa - czasem nawet niekoniecznie będąc sympatykami danego rządu czy danej koalicji - mieściły się w pewnym minimum obiektywnej informacji i przekazu wiedzy potrzebnej dla zachowań ludzi, odczuć oraz samopoczucia ludzi w Polsce. Stwierdziliśmy, że bardzo często dominuje doraźność i sensacyjność. Tego nieraz nie ma w informacjach o pracach rządu - szereg z nich to informacje nudne, które bardzo żmudnie trzeba studiować, by dociec natury podejmowanych kroków. Ale musimy apelować o to, by jednak ten minimalny przekaz był, żeby się nie spotykać właśnie z sytuacjami, gdy coś już dawno jest zaawansowane, a ludzie pytają, kiedy będzie sprawa podjęta. I to jest jedyny apel do środków masowego przekazu.

    Staramy się w ramach tak zwanej polityki informacyjnej mnożyć ofertę informacyjną dla mass mediów: i w formie briefingów, i przed posiedzeniami Rady Ministrów, i po posiedzeniach, i wedle indywidualnych programów realizowanych przez rząd, i wedle postaci rządu spotykających się z mass mediami. To, co po stronie rządu jest do zrobienia, będziemy robić coraz lepiej. Nie jest to jeszcze doskonałe, ale mass media będą mieć doskonaloną ofertę informacyjną. Będziemy tylko prosić i apelować, by możliwie szeroko z niej korzystać wtedy, kiedy nie ma podejrzenia o to, że rząd chce propagandy, że chce przechwałek własnych, że chce jakichś wyrazów uznania, bo wtedy przecież decydują same mass media. Chodzi mi tylko o przekaz informacji i interpretację w trudniejszych sprawach, Wysoka Izbo. My stwierdzamy również w dialogu z partnerami społecznymi ogromny stopień niezrozumienia wielu trudnych reform w Polsce. No i teraz pytanie: czy to jest tylko misja rządu w procesie transformacji? Nie. To jest misja posłów, to jest misja partii politycznych, całego układu demokratycznego i mass mediów. Chcę uniknąć jakiegokolwiek posądzenia o skłonność do natrętnego dydaktyzmu, tak krytykowanego - i słusznie - w przeszłości, ale odrobina interpretacji, nawet podpowiedzi co do sposobu rozumienia trudnych decyzji w przemianach polskich, myślę, że jest społeczeństwu, zdezorientowanemu, nieraz potrzebna - i wspólna to nasza sprawa.

    Chcę podziękować panu posłowi Ikonowiczowi za oświadczenie, iż PPS nie życzy źle rządowi, bo nie życzy źle społeczeństwu. Odpowiada mi taka formuła. Co innego ostry spór i atak o rozwiązania merytoryczne i rozbieżności w tych sprawach i w dochodzeniu do rozwiązań, a co innego formułowanie na oczach nieraz właśnie nie zorientowanych ludzi frontalnej krytyki, byle zaszkodzić rządowi. To jest sprawa rozumienia tego dialogu i krytycyzmu w opozycyjności, ale ja opowiadam się za formułą pana posła Ikonowicza, że jeżeli temu rządowi się nie powiedzie - a to jest siódmy rząd w krótkim czasie - to cóż za radość czy satysfakcja opozycyji z tego, że kolejne rządy będą się zmieniać i problemy nie będą rozwiązywane. A o porządne rozwiązywanie spraw Polski musi nam chodzić, bo jesteśmy wszyscy wybrani przez społeczeństwo do ról tu pełnionych. (Oklaski)

    Chcę odpowiedzieć panu posłowi Ikonowiczowi, żeby był spokojny o generalną inspekcję celną. Stanowisko tego rządu nie jest inne niż poprzedniego.

    Nie podzieliłbym opinii, że miały miejsce ustępstwa wobec prawicy opozycyjnej i prezydenta, które - zażegnując konflikty na górze - zrodziły konflikty na dole. Myślę, że nie ma takiej współzależności. Konflikty na górze w Polsce mają swoją tradycję i retorykę. Konflikty na dole są głębszą sprawą i ściśle się wiążą z naturą transformacji. Myślę też, że nie można podzielić do końca opinii pana posła Ikonowicza, że w gospodarce idzie nieźle, w państwie idzie źle, a to dlatego, że stan gospodarki jest, na dłuższą zwłaszcza metę, ściśle związany ze stanem spraw w kraju. Oby tylko sprawy stanu gospodarki nie były instrumentem w rozstrzyganiu politycznych konfliktów w kraju, ale - podkreślam - w gospodarce idzie rzeczywiście nieźle i nie wyobrażam sobie, by ktoś miał być z tego powodu niezadowolony i formułować krytykę pod adresem rządu. Umiemy czasem zrobić bilans tego, co idzie nieźle, i nie po to, żeby komuś przydać chwały, ale po to, żeby wzajemnie może coś zbilansować pozytywnie w Polsce, bo każda następna ekipa będzie bazować na tym, co zrobiły poprzednie. Ta ciągłość jest nie do zanegowania.

    Pan poseł Januła zapłodnił mnie do wielu możliwych tu uwag (Wesołość na sali),ale powstrzymam się od ich wypowiedzenia z braku czasu. Nie zgodzę się tylko z panem posłem, że ten rząd nie ma strategicznego programu. Pan poseł zapewne jest bardzo zajęty pracą społeczną i poselską i nie ma kiedy przeczytać różnych dokumentów programowych. Nie chodzi tylko o moje exposé i ˝Strategię dla Polski˝, ale zwłaszcza o ten harmonogram, do sporządzenia którego pan poseł wzywa (i nie tylko pan poseł Januła). Otóż, proszę państwa, harmonogram realizacyjny ten rząd przyjął wyjątkowo precyzyjny, po żmudnym rozpisywaniu natury spraw na okresy kalendarzowe i fazy dochodzenia do rozwiązań. Został ten harmonogram udostępniony opinii publicznej i dziwię się, że dziś wraca pytanie, kiedy rząd przedstawi konkretny harmonogram. Odpowiadam: Dawno to uczynił. Proszę tylko o łaskawe jego przeczytanie. (Oklaski) I nie podzielam opinii pana posła Januły, że rząd działa ˝od ściany do ściany˝. Gdyby tak działał, to potłukłby się już niewąsko w ostatnim czasie z racji złożoności spraw. Mówi pan, że od wyborów do wyborów - ta optyka jest mi bardzo daleka; że ma niejasny charakter programowy, że brak jest programu stabilizacji, programu bezpieczeństwa obywateli - nie zgadzam się z tymi zarzutami, chociaż być może zamierzenia rządu są na tyle ogólnie prezentowane, że brak czasu na głębszą lekturę różnych dokumentów rządowych może takie wrażenie powodować.

    Cieszę się, że pan poseł Eysymontt całkiem spokojnie wskazuje na sprawy, które są i moją troską. Panie pośle, ja też się martwię złożonością reformy systemu emerytalnego i tym, jak to będzie przebiegało. Nie jestem tu w żadnym stopniu zarozumiały, brak mi też owego poczucia pewności siebie, wynikającego z niepodważalnego przekonania, że rząd to już dobrze skonkretyzował, że to już na pewno jest ten wymiar, który go doprowadzi do ostatecznych ustaleń. Nie, te 3-miesięczne konsultacjie rząd traktuje naprawdę jak konsultacje. I zakładam, że ten program może być zmieniony w 90% właśnie w wyniku konsultacji. A jeśli się martwię, to tym, czy wszyscy zechcą potraktować te konsultacje jak konsultacje rzeczywiste, potrzebne z racji wagi tej sprawy, czy też będzie to ogólna recenzja, będą to ogólne oceny, formułowane wyrywkowo, pod dane spotkanie, pod dany nastrój chwili. Byłoby strasznie, gdyby te konsultacje tak właśnie przebiegały, bo wtedy rząd może się znaleźć w tym samym punkcie, w którym był w momencie ich ogłaszania, z tymi samymi dylematami, o których rozwiązaniu konsultacje nie pomogłyby przesądzić.

    Chcę uspokoić pana posła Eysymontta, że pan Marek Pol jest człowiekiem bardzo rzeczowym i konsekwentnym. Nie trzeba też jeszcze obawiać się o reformę centrum.

    (Poseł Ryszard Bugaj: Jeszcze czy w ogóle?)

    Myślę, że najpóźniej 20 czerwca - mówię o zamierzeniach rządowych - Rada Ministrów ponownie będzie rozpatrywać nową wersję. Tamta wywołała kontrowersje, przyznam, że nawet większe, niż się spodziewałem. Niemniej istnieje niekwestionowana determinacja, nie tylko przecież z mojej strony, co do tego, że nowa wersja tej reformy centrum, nie odchodząc zbytnio od zasadniczego sensu merytorycznego tego przedsięwzięcia, musi zaowocować decyzjami, tak aby od 1 stycznia 1996 r. ta reforma mogła być wprowadzona. Bo podzielam wszystkie uwagi i zarzuty, że zbyt długo wypracowujemy koncepcję np. skarbu państwa czy określenia gestii właścicielskiej w stosunku do prywatyzowanych przedsiębiorstw; są to uwagi słusznie nas popędzające.

    Chcę też uspokoić pana posła Eysymontta, że jeśli chodzi o ˝konstruktywność opozycji˝ - jeśli użyłem tego określenia - to już w momencie, kiedy go użyłem, naszła mnie refleksja, czy to nie będzie źle odebrane. Bynajmniej nie lokuję tego określenia w czasach zaprzeszłych, a rozumiałem przez nie jedynie, powiedziałbym, rzeczywiście konstruktywną opozycję, czyli mniej więcej taką w pańskim wydaniu, panie pośle Eysymontt (Oklaski) - jeżeli wolno mi w ogóle tak to cieniować.

    Jeszcze kilka słów odnośnie do wypowiedzi pana posła Eysymontta. Tak, ja mam również wrażenie nadmiaru słusznych celów. Tylko w takim właśnie czasie żyjemy, kiedy te cele, ich priorytetowy charakter jest narzucany i podpowiadany z różnych miejsc całego układu społecznego, choć być może rząd powinien podejść do nich bardziej rygorystycznie i część z tych 7 priorytetowych celów odrzucić i uznać, że jedynie dwa z nich są rzeczywiście priorytetowe. Co nam wówczas zostanie? Rozwój gospodarczy, prywatyzacja, demokracja itd. Jesteśmy chyba jednak w naszym kraju w tej fazie rozwoju, w której te cele trzeba określać szerzej, bo one są współzależne. Później powstaje kwestia konsekwencji w ich priorytetowym traktowaniu. Chcę też pana uspokoić, jeżeli słowa mają tu jakieś znaczenie, że użycie określenia ˝stabilizacja systemu podatkowego˝ nie likwiduje tych uzasadnionych ekonomicznie oczekiwań, które mówią o tendencji do obniżania obciążeń podatkowych podmiotów gospodarczych. Użyłem określenia ˝stabilizacja˝ nie w sensie jakichś stawek czy progów, lecz w sensie stabilizacji w postaci ordynacji podatkowej, która - mam nadzieję - jeszcze w czerwcu będzie Wysokiej Izbie udostępniona jako zestawienie trwałych zasad prowadzenia polityki podatkowej przy horyzoncie bardziej odległym niż horyzont jednorocznego budżetu. To jest bowiem ta największa uciążliwość - oprócz wysokości obciążeń podatkowych - że jednoroczny horyzont budżetowy jest granicą ustalania obciążeń podatkowych. Trzeba to zmienić i dlatego jakąś stabilizację, jak uważam, wniesie ordynacja podatkowa publicznie znana.

    Pan poseł Gąsienica-Makowski nazwał moje wczorajsze wystąpienie bardziej posłaniem do związków zawodowych. Chcę panu przypomnieć, że tam są tylko dwa akapity dotyczące związków zawodowych - myślę, że całkiem na czasie z racji spiętrzenia problemów społecznych i pewnego zaognienia nastrojów. Nie ośmieliłbym się w Wysokiej Izbie występować z przemówieniem, które miałoby adresata wyłącznie gdzie indziej. Miało różnych adresatów, i nie do związków zawodowych było adresowane w pierwszej kolejności.

    Niepotrzebnie też pan poseł Gąsienica-Makowski dopatruje się w moim wystąpieniu poszukiwania winnych inflacji wśród rolników i dziennikarzy. To jakieś nie sprecyzowane myślenie zaciążyło na tej ocenie. Wyraźnie przedstawiłem, jak rząd rozumie źródła inflacji, które z nich jak ocenia, i zapowiedziałem dostępny przecież po posiedzeniu Rady Ministrów i opinii publicznej przedstawiony pakiet działań antyinflacyjnych. Powiem więcej, to jest pakiet dwuczęściowy: przedsięwzięć w horyzoncie 1995 r. - szybkich, mających wpłynąć jeszcze na poziom inflacji w tym roku, i przedsięwzięć o horyzoncie bardziej odległym, które wymagają już dziś podjęcia, by w następnym okresie można się było spodziewać jakichś efektów.

    Nie podzieliłbym też opinii, że takie czy inne dyskusje o polityce pieniężnej czy kursowej bądź jakieś akcentowane publicznie różnice poglądów między ministrem finansów a Narodowym Bankiem Polskim powodują dramatyczne obniżenie prestiżu Polski za granicą. Chcę pana posła Gąsienicę-Makowskiego poinformować - mówiłem o tym zresztą wczoraj - że Polska mimo różnych wewnętrznych sporów ma ostatnio całkiem dobre notowania w gospodarczych środowiskach międzynarodowych. Widać takie sytuacje nie wpływają na ranking, na opinię o zdolności i wiarygodności kredytowej Polski, na gotowość do inwestowania w naszym kraju. Z tego się też razem powinniśmy, jak sądzę, cieszyć.

    Pan poseł Gąsienica-Makowski ubolewał również nad tym, że nie było konkretów, że to było bardzo ogólne. Trudno mi z takimi opiniami polemizować. Mam przy sobie to wystąpienie, wszyscy państwo je również macie - mogę tylko zachęcać do ponownego wczytania się, a znajdziecie państwo bardzo dużo może nawet męczącej lektury, niezwykle jednak konkretnej. Panie pośle - zwracam się do pana posła Gąsienicy-Makowskiego - być może było tam dużo retoryki, ale chyba nie było ˝pływania po tematach˝. Może było trochę za mało spójności między różnymi wątkami, ale - przypominam - mówiłem i tak bardzo długo. Można wydłużać taką informację.

    Nie podzielam opinii, że o rządzie jest za dużo informacji w telewizji. Pan poseł Bugaj też mi wytknął, jakoby premiera było za dużo...

    (Poseł Ryszard Bugaj: W telewizji?)

    (Głos z sali: To opinia posła Bugaja.)

    W telewizji! Jeżdżąc po kraju, nabieram innego przekonania. Powiem zresztą w mojej bezgranicznej skromności, panie pośle, że w najmniejszym stopniu nie chodzi o pokazywanie premiera czy ministrów; to zresztą jest przeżytek i to nie działa na ludzi. Natomiast jeżeli miałbym o coś apelować ponownie do mass mediów - podkreślam: tylko apelować - to o to, żeby nie ludzi i ceremonialne posiedzenia i spotkania pokazywać, ale by więcej przedstawiać dylematów i różnych stron trudnych spraw polskich. Tego troszkę mam niedosyt. Myślę, że gdybyśmy podyskutowali, panie pośle, tobym dowiódł panu, jak to jest z tą mnogą obecnością premiera w mass mediach.

    (Poseł Ryszard Bugaj: Pod warunkiem, że teza nie jest przesadzona.)

    Czy to było powtórzenie exposé? Nie odniosę się do tego.

    Chcę być rzetelny. Pani poseł Kraus podpowiada wiele rzeczowych kwestii, które są przedmiotem naszego zainteresowania. Nie bagatelizujemy tych obaw, które w pani wystąpieniu zostały wyartykułowane. Myślę, że jest zasadny postulat, by (za jakiś czas, rzecz jasna) rząd był zobowiązany przedstawić raport - ten rząd bądź następny - o stanie gospodarki i państwa do 2000 r. Chciałbym na ten postulat patrzeć bardzo odpowiedzialnie, bo na ogół raporty o stanie państwa polskiego powstawały na przełomie okresów działania ekip, w wyniku jakiegoś konfliktu, rozliczeń takich czy innych, w emocjonalnej atmosferze. To nie jest zapewne to, o co pani poseł chodzi. I mnie, i większości Izby zależy, żeby - niekoniecznie tylko w wydaniu rządu, choć na barki rządu trzeba złożyć to zadanie - rzetelnie, dla naszego własnego dobra i społecznej orientacji, uczciwie przedłożyć taki raport o stanie spraw państwa i gospodarki. Wtedy dyskusja publiczna o naszych polskich sprawach będzie lepiej skoncentrowana, niż kiedy ożywiają ją incydentalne okoliczności.

    Nie dążę do ograniczenia roli Sejmu - pani poseł sformułowała też taki zarzut. Chcę od razu wyjaśnić, Wysoka Izbo, te zarzuty zrodziły się wczoraj i jakiś czas temu, kiedy rząd parę zaledwie ustaw skierował w trybie pilnym. Po prostu chcemy uniknąć zarzutu Wysokiej Izby opóźnienia na ważnych odcinkach. I pan poseł Bugaj musi się zgodzić, czy chce, czy nie, że ustawa o komercjalizacji jest naprawdę bardzo spóźniona, z winy również tej koalicji.

    (Poseł Ryszard Bugaj: Też? A kto jeszcze jest winien?)

    Jest szereg spraw. Jestem tak samo krytyczny, panie pośle, że może bym pana prześcignął w wyliczaniu błędów rządu i opóźnień w jego pracy.

    (Poseł Jan Rulewski: Zacznijmy.)

    Pan by nie zdołał wymienić tego, co ja, być może, dokładniej bym wymienił, ale nie w tym przecież rzecz. (Oklaski) Dlatego chcę uczciwie powiedzieć, że żadnej złej intencji w tych działaniach rządu nie było. Chcieliśmy, wiedząc, że Sejm planuje wypoczynek (czego rząd dla siebie nie planuje), przed przerwą w pracy Sejmu skierować najbardziej zaległe sprawy, licząc, przyznam szczerze, na to, że może pilność pomoże, by jeszcze przed przerwą właśnie te sprawy przeprowadzić, bo niektóre mają horyzont obowiązywania nie taki odległy. Wiem, że jako marszałek również to krytykowałem, chcę się tylko odnieść do tego stwierdzenia kogoś z państwa, że jestem niekonsekwentny, bo jako marszałek uważałem za skandaliczne kierowanie projektów jako pilnych. Otóż, oświadczam, że nigdy niczego nie nazwałem w tej Izbie skandaliczną sprawą, bo takiego języka po prostu nie używam z zasady.

    Wracając do wypowiedzi pani poseł Janiny Kraus, jeśli chodzi o reprywatyzację, odpowiem, że z dużymi wahaniami rząd sformułował projekt ustawy reprywatyzacyjnej i on jest w Sejmie. Oczywiście, niezadowalający z różnych punktów widzenia dla byłych właścicieli, ale powiem, że rodzący zobowiązania i dotyczący skali, najostrożniej licząc, ok. 70 bln zł. Bardzo panią poseł proszę, by z zarzutów wobec rządu wykreślić to, co zrobiliśmy. W imię właśnie konsekwencji i pewnego poszanowania spraw z przeszłości i należnych roszczeń, ten rząd właśnie skierował do Sejmu ustawę o reprywatyzacji, której los znamy, bo akurat pani poseł jest równie długo w Sejmie, jak i ja.

    Pani poseł zechciała też powiedzieć, że moje wczorajsze wystąpienie niczego społeczeństwu nie wyjaśnia. Wysoka Izbo, to jest refleksja bardzo ważna. Nie jestem tak naiwny, by uważać, że jedno wystąpienie, zwłaszcza moje, coś może przełamać w społecznym rozumieniu wielu problemów. Sprawa, której pani dotyka, obliguje nas wszystkich. Czy my wszyscy będący w układzie politycznym demokratycznego państwa wystarczająco spełniamy obowiązek wyjaśniania społeczeństwu spraw jego dotyczących? Tę refleksję przyjmuję, choć nie mogę jej przyjąć wyłącznie w odniesieniu do rządu i do mojego wystąpienia, jednego incydentalnego wystąpienia rządowego. To już jest sprawa całego układu politycznego, czy społeczeństwo w wyborach - bo to się w wyborach przecież oceni - uzna, że również swoją rolę informacyjną spełnialiśmy.

    Pan poseł Ryszard Bugaj. Ucieszyłem się, bo tonacja jego wystąpienia była mniej więcej taka, że najgorzej nie jest, ale, takie odniosłem wrażenie, że lepiej byłoby, gdyby pan poseł rządził.

    (Minister - Szef Urzędu Rady Ministrów Marek Borowski: A nie chce rządzić.)

    Nawet to rozumiem. (Oklaski) To jest retoryka w opozycji uprawniona. Natomiast myślę, że niezależnie od tego nie będziemy się w tym doszukiwać chęci niepowodzenia po stronie rządu. Nie zrozumiałem pańskiego zarzutu, że koalicja i rząd mają zawłaszczający stosunek do państwa. To jest bardzo ciężki zarzut. Na szczęście trudny do udowodnienia i byłbym wdzięczny za sprecyzowanie, panie pośle, tego zarzut, bo to jest ustrojowe, systemowe postawienie sprawy.

    Bezrobocie - bardzo pan krótko skwitował - dramat nadal mimo poprawy. Może skoncentrujmy się zatem na tej poprawie, na tym, jak się ją udało uzyskać i jak dalej ją utrwalać, a nie na powtarzaniu tego, że to jest dramat. Jest to bowiem dramat od początku procesu transformacji w Polsce i nie zniknie, myślę, przez najbliższe kilkanaście lat - i to przy założeniu wysokiej koniunktury gospodarczej i dynamiki rozwoju.

    Padł zarzut, że im więcej ustaw o mieszkalnictwie, tym mniej mieszkań. To bardzo niesprawiedliwy zarzut, panie pośle, bo pan wie, że zerowa była infrastruktura prawna, jeśli chodzi o sprawy mieszkalnictwa, i co najpierw należało zrobić. Mam tu wykaz. Z braku czasu już nie będę panu przypominał, ile rząd tej koalicji - jeden i drugi - uczynił wraz z Izbą, by stworzyć wreszcie infrastrukturę prawną, ustawową w celu właściwego później transferu środków, by efektywnie je w systemie budownictwa mieszkaniowego spożytkować. Zachowajmy trochę obiektywizmu, bo tych aktów prawnych, które Izba przecież na wniosek kolejnych rządów przyjmowała, jest ponad 8. Dziś mamy już, można powiedzieć, system prawny, który może zapewni szczelność, jeśli chodzi o spożytkowanie środków, które tam będą i są kierowane.

    (Poseł Jan Rulewski: Ale nie ma pieniędzy.)

    Nie odpowiem panu, panie pośle, na pytanie, co rząd robi w celu przygotowania Polski do Unii Europejskiej, poza rytualnymi, jak pan powiedział, formułkami, bo czyni wiele, ale - powiem - dramatycznie za mało. Adresuję to do całej Izby i znowu do całego układu politycznego.

    Wysoka Izbo! I w społeczeństwie polskim, i wśród elit politycznych upływający czas, zbliżający nas do pełnego członkostwa w Unii Europejskiej, niewiele oznacza, jeśli chodzi o kumulowanie się wspólnych poglądów i gotowości do wspólnych działań na rzecz przygotowania polskich przedsiębiorstw, polskich systemów, polskich standardów do tego, co się zacznie po pełnym otwarciu, a na pewno po uzyskaniu pełnego członkostwa przez Polskę - zwłaszcza gdyby Polska, jak niektóre sygnały na to wskazują, miała nie mieć okresu przejściowego po uzyskaniu pełnego członkostwa. Ponieważ tę sprawę traktuję jako pański apel do nas wszystkich, nie będę w tej chwili na tym się koncentrował, bo i tak - po omówieniu zestawu działań, które rząd podejmuje - zakończyłbym stwierdzeniem, że to jest stanowczo za mało - zgodnie z pana oceną.

    Jaki jest wybór strategiczny rządu? Muszę pana odesłać, panie pośle, do dokumentów tego rządu. Odznacza się pan bardzo dużą kulturą i dyscypliną czytania - między innymi za to pana poważam - więc tym chętniej pana kieruję do lektury dokumentów rządowych. (Wesołość na sali) Nie podzielam też pańskiej opinii co do pełnej anarchii w prywatyzacji. Pan dobrze wie, panie pośle, że dyskusja o procesach prywatyzacyjnych w Polsce zatoczyła niejedno koło i niejednego sporu nie rozstrzygnęła. A rządy kolejne coś chciały realizować w tej mierze. Podejmuję każdą dyskusję z panem na te tematy i nie powiedziałbym, że będziemy się we wszystkim różnić, jeśli chodzi o uwagi krytyczne. Na pewno nie. Ale procesy muszą iść do przodu. Jeżeli dialog publiczny i polityczny nie rozstrzyga, nie pomaga rozstrzygać dylematów narodowo i strategicznie ważnych w państwie, no to - nawet ułomnie w niektórych aspektach - rząd mój będzie procesy prywatyzacyjne realizował i przyspieszał. A pan, panie pośle, jako uprawniona opozycja, będzie nas krytykował za to, co będziemy robić źle. Wierzę, że pan zechce nam podpowiadać rozwiązania optymalne.

    Pan poseł Bugaj zakwestionował sens konsultacji z opozycją, jeżeli się forsuje ważne sprawy jako pilne. Jeżeli to tak wygląda, to mnie to martwi i przepraszam; będę stanowczo ograniczał stosowanie tego trybu, który uniemożliwiałby włączanie się opozycji do dyskusji nad ważnymi sprawami, bo rzeczywiście jeżeliby miało nie być na to czasu, no to postulat o wspólnym dyskutowaniu trudnych spraw większego sensu by nie miał.

    Pan poseł Syryjczyk wygłosił druzgocące przemówienie, dla rządu wyniszczające psychologicznie (Wesołość na sali), i powiem, że w wielu punktach całkowicie nietrafne i niesprawiedliwe. Bowiem pan poseł Syryjczyk, z temperamentem właściwym partii długo w Polsce rządzącej w czasie procesu zmian i mającej dobre rozeznanie w sprawach Polski, de facto stwierdził, że ten rząd nic nie robi, że jest do niczego i że wszystko by się odmieniło, gdyby Unia Wolności doszła do władzy. No, myślę, że to jest zapowiedź krzepiąca.

    (Poseł Jan Lityński: W którym miejscu to powiedział?)

    (Poseł Jan Rulewski: Już od dawna nasze propozycje odrzucacie.)

    Ja interpretuję moje odczucia, tak że nie używam cytatów; odnoszę się do tego tak, jak to odczułem, a odczułem to tak, jak mówię. (Poruszenie na sali)

    Padło stwierdzenie, że koalicja w ogóle nie rządzi, że jest przy władzy, na stołkach, że ma miejsce rekomunizacja. No, znamy ten arsenał określeń. Myślę, że on na pewno oddaje uczciwe odczucia, jeśli chodzi o tę ocenę po stronie Unii Wolności, natomiast daleko mnie nie posuwa w poprawianiu działania rządu, bo jest to bardzo ogólna ocena - Polska traci czas, rząd właściwie tylko mówi, iż zrobił coś w każdej sprawie, w domyśle: to nieprawda, koalicja nie rządzi, chodzi o stołki, o skalę wpływów, a nie o rządzenie, zdolność składania obietnic, czek bez pokrycia sprzed wyborów. To jest właśnie ta stara teza opozycyjna...

    (Poseł Jan Rulewski: Stara, ale prawdziwa.)

    ...o tym, że koalicja zdradziła zapowiedzi przedwyborcze, że oszukała ludzi, że rządzi przeciwko ludziom, że, kierując się jakimiś dziwacznymi, aberracyjnymi intencjami, chce zniszczyć biednych ludzi w Polsce. No po co ta tonacja, szanowni koledzy posłowie, skoro naprawdę mogę tylko słownie zapewnić i udokumentować działaniami rządu, które wczoraj starałem się nieudolnie przedstawić, że naprawdę koalicja i mój rząd nie ma innych celów, jak rządzenie, a jeśli to robi nieudolnie, to zapewne zadziałają mechanizmy, które egzekwują odpowiedzialność.

    (Poseł Jan Rulewski: To prawda.)

    W związku z tym, że pan poseł Syryjczyk tak stanowczo nas ocenił, chcę zakwestionować przypisane rządowi rzekome intencje: pośredników, kupiectwo, które dopiero się kształtuje, rząd jakoby zamierzał obciążyć ceną za inflację czy uczynić kozłem ofiarnym. Pan poseł Syryjczyk stanął w obronie pośredników i kupiectwa niepotrzebnie, bo rząd nie ma żadnych okrutnych intencji w stosunku do klasy średniej i docenia wielką jej rolę w procesach przemian w Polsce. Panie pośle Syryjczyk, zapewniam pana, że rząd żadnej niechęci do warstwy średniej nie będzie wzbudzał, by pocieszyć biedną część społeczeństwa, i wcale nie dlatego, jak z pana wypowiedzi wynikało, że klasa średnia ma nomenklaturowy charakter, bo gdyby tak było, to pan by jej przecież nie bronił. (Wesołość na sali, oklaski)

    (Poseł Jan Rulewski: To bitwy o handel nie będzie?)

    Nie. Te więc lęki Unii Wolności o powrót przeszłości, które najwyraziściej wyakcentował pan poseł Syryjczyk, negując jakiekolwiek dokonania tego rządu... Nie mam już, ze względu na czas, możliwości, żeby panu przypomnieć, panie pośle - i nie chcę być schematyczny w odsyłaniu pana również do dokumentów urzędowych, które to pokazują - ale inwestycje rosną w Polsce dopiero od roku - o 7%. I także eksport - 40-procentowy - i jego dynamika też nie są od 1989 r. W innych sprawach również byśmy się pospierali, czy na pewno rządy tej koalicji nie mają rejestru rzeczywistych osiągnięć choćby w postaci dokonania takich czynności, które utrwaliły tendencje wzrostowe. A przecież głupi rząd mógł zniszczyć te, jakże cenne, tendencje w gospodarce. A więc przynajmniej poruszając się po tym minimum oceny, utrzymujmy te tonacje zbilansowanego spojrzenia. W przeciwnym razie po jakimś czasie sami nie będziemy wiedzieli, o co się spieramy.

    Nie wiem, dlaczego się pan martwi, że nie zanosi się na rychłe rozdanie bonów narodowych funduszy inwestycyjnych - według moich informacji właśnie rychło się na to zanosi. (Wesołość na sali, oklaski) Tak więc tu jest też rozbieżność. To prawda, że rząd musi wiedzieć, czego chce - jak pan słusznie mówi - i chcieć rządzić z poczuciem odpowiedzialności. Właśnie dokładnie uwypuklił pan intencje naszego rządu i sposób jego działania, za co panu serdecznie dziękuję (Wesołość na sali, oklaski)

    Kończąc, Wysoka Izbo, powiem, że już nie odniosę się do wystąpienia pana Aleksandra Kwaśniewskiego, ponieważ mogłoby to być poczytane jako nieszczerość mojej wczorajszej zapowiedzi, że rząd nie będzie uczestniczył w prezydenckiej kampanii wyborczej. A gdybym w tej chwili podzielił opinię Aleksandra Kwaśniewskiego, to takie posądzenie mogłoby się zrodzić. Zatem nie uczynię tego.

    Natomiast chcę zapewnić pana Janusza Piechocińskiego, że niepotrzebnie ulega przeświadczeniu o zadziwiającej nieporadności rządu, ponieważ gdyby bywał częściej na spotkaniach koalicyjnych i uczestniczył w dyskusjach, to miałby odwrotne przeświadczenie.

    I na tym poprzestaję. Proszę mi wybaczyć, że nie odnoszę się do koalicyjnych przemówień. Czynię to z poczucia poszanowania dla faktu, iż ocen publicznych dokonuje tu głównie przecież opozycja, a koalicja ma inne forum, gdzie może wyrażać swoje poczucie odpowiedzialności i określać lepsze metody realizowania programu.

    Kończąc, chcę, Wysoka Izbo, zapewnić, że kiedy prosiłem Prezydium Sejmu o możliwość przedstawienia wczoraj tej informacji, miałem świadomość, że nie jest możliwe przedstawienie pełnej informacji, zwłaszcza programowej. I nie o to szło. Chciałem zaledwie zaakcentować, że - na tle szumów informacyjnych i skróconego przekazu oraz niedocierania wielu informacji o sprawach nie dla chwały rządu eksponowanych, lecz dla dobrego zrozumienia się w Polsce - w tych sprawach naprawdę się coś dzieje. I nigdy nie będę przesądzał, dopóki będę premierem, czy coś ten rząd robił całkiem dobrze, bardzo dobrze czy tylko trochę dobrze, a może źle. To ocenia Wysoka Izba, społeczeństwo, obserwatorzy i niezależne mass media. W jednym wypadku jednak będę reagował - kiedy brak informacji o działaniach rządu jest źródłem ocen. I proszę Wysoką Izbę, by to prawo rządowi pozostawić. Dziękuję bardzo. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia