2 kadencja, 67 posiedzenie, 3 dzień (15.12.1995)
17 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o bibliotekach (druk nr 1208).
Poseł Jan Budkiewicz:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Kultura ma dzisiaj w naszym porządku obrad swoje umowne 5 minut. Niestety, tylko tyle. Dlaczego tak skromnie określam ten czas? Oto proste wyliczenie. W obecnej kadencji Sejmu uchwaliliśmy około 150 ustaw, a wśród nich tylko jedną - prawo autorskie - odnoszącą się do twórców kultury. Przytłaczają nas wszystkich problemy gospodarcze, społeczne lub lobbystyczne, wśród których znaczenia, powinności i potrzeb kultury nie dostrzegamy. Mało tego, sami spychamy kulturę na margines. Z porządku obrad Wysokiej Izby już dwa razy spadało pierwsze czytanie projektów ustaw o bibliotekach i muzeach (pierwsze czytanie projektu ustawy o muzeach dzisiaj spadnie chyba po raz trzeci). A i dziś wprowadzono debatę o bibliotekach w czasie symbolicznego gaszenia świec, o czym też świadczy obecność na sali.
Mówimy często o kulturze, niestety, koniunkturalnie, frazesami, i na tym koniec. Czy należy się dziwić niektórym samorządom, że likwidują biblioteki publiczne, bo pieniędzy na kulturę - i nie tylko na kulturę - wciąż jest mało i nowych książek kupić nie ma za co? Czy należy się dziwić, że tych przypadków będzie jeszcze więcej? Usługi poligraficzne i papier są już drogie, a ich ceny skoczą jeszcze w górę, minister finansów bowiem obiecał już za kilkanaście miesięcy obłożyć książki VAT, i to w sytuacji, kiedy Ministerstwo Kultury i Sztuki uznało ochronę książki i czytelnictwa za swoją największą troskę. ˝I pójdą do nieba książek dusze˝ - jak wyśpiewali w ostatnią niedzielę, 9 grudnia, artyści kabaretu Olgi Lipińskiej.
Wysoka Izbo! Ponad 4 lata trwały dyskusje i spory o to, jaki kształt winna mieć ustawa o bibliotekach. Przeprowadzone zostały bardzo szerokie konsultacje. Miałem okazję w nich uczestniczyć w imieniu Federacji Związków Zawodowych Pracowników Kultury i Sztuki, w której są zrzeszeni bibliotekarze z całego kraju. Z upoważnienia OPZZ negocjowałem też Kartę gwarancji socjalnych dla obywateli w dziedzinie kultury, w której sprawy książki, poligrafii, bibliotek i czytelnictwa zajmują miejsce szczególne. Konsultowałem wreszcie projekt ustawy z burmistrzami i wójtami woj. olsztyńskiego, mojego okręgu poselskiego. Dlatego z przekonaniem mogę dzisiaj powiedzieć, iż dobrze się stało, że do laski marszałkowskiej wpłynęła nowa ustawa o bibliotekach.
Brak aktualnej podstawy prawnej był jednym z powodów strat, jakie poniosło w ostatnich latach czytelnictwo i bibliotekarstwo. Jeszcze w 1988 r. było w Polsce 10 248 bibliotek publicznych, a w 1994 r. - 9558, czyli już o 690 mniej. Punktów bibliotecznych w 1988 r. było 22 891, a w 1994 r. - 4981, co oznacza, że zlikwidowanych zostało 17 910. W woj. olsztyńskim, na przykład, liczba punktów bibliotecznych zmniejszyła się z 940 do 247, czyli o 693. Tymczasem w rozproszonym systemie osadniczym punkty biblioteczne były często jedynym sposobem dostępu do książki.
Drastycznie spadło także zaopatrzenie w nowości. Zakup książek na 100 mieszkańców wynosił w Polsce w 1988 r. 18,6 woluminów, natomiast w 1993 już tylko 7,8. W 1988 r. na 100 mieszkańców kraju 20,8% było czytelnikami bibliotek publicznych, a w 1993 - 17,3%, tzn. o 3,5% mniej, czyli o 1300 tys. osób. Dlatego tak ważne jest, czy i w jaki sposób ustawa spełni rolę w mądrym kształtowaniu i rozwijaniu placówek, stanowiących podstawowe ogniwo w edukacji pozaszkolnej, a także fundament systemu informacyjnego.
W przedstawionym projekcie ustawy na podkreślenie zasługuje utrzymanie bezpłatnego udostępniania zbiorów przez biblioteki, próba określenia celów i założeń ogólnokrajowej sieci bibliotecznej, wprowadzenie pojęcia Narodowego Zasobu Bibliotecznego i zasad jego ochrony. Są to zapisy o charakterze fundamentalnym, pod którymi klub Sojuszu Lewicy Demokratycznej podpisuje się bez zastrzeżeń.
Pozytywnie należy też ocenić fakt, iż w przeciwieństwie do złych obyczajów większości resortów Ministerstwo Kultury i Sztuki razem z projektem ustawy przygotowało zarządzenia wykonawcze, które precyzują codzienne stosowanie przepisów. To chwalebna praktyka. Odnosi się ona także do ustawy o muzeach i organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej.
Wysoka Izbo! Mamy oczywiście i uwagi krytyczne do projektu ustawy. Dotyczą one m.in. następujących zagadnień.
W projekcie nie znalazło się zdecydowane określenie woli państwa w zakresie organizowania, utrzymywania i funkcjonowania bibliotek. Nie uwzględniono także sposobów wymuszających tę wolę na innych podmiotach (np. samorządach czy osobach prawnych).
Uważamy, że rozdz. 7 powinien zostać rozszerzony o zapis mówiący: ˝Utrzymanie bibliotek publicznych stanowi obligatoryjny obowiązek gmin˝.
Ustawa nie stwarza skutecznej ochrony prawnej przed likwidacją czy łączeniem bibliotek z innymi instytucjami. Szanując prawo organów założycielskich (głównie samorządów) do decydowania o działalności bibliotek, należy jednak określić warunki, nie tylko formalne, ale i merytoryczne, po których zaistnieniu można dopiero coś łączyć czy likwidować, bo przepisy art. 5 ust. 5-7 projektu ustawy są zabiegiem czysto formalnym. Likwidacja biblioteki jest tylko kwestią czasu, a jeśli np. nastąpiło wcześniejsze jej połączenie z domem kultury, to zgodnie z postanowieniem ust. 8 tego artykułu nawet te wymogi formalne nie mają zastosowania.
Enigmatycznie zapisana jest rola ministra kultury i sztuki (art. 11) jako koordynatora sieci bibliotek w skali państwa. Nie posiada ten urząd żadnej egzekutywy ani instrumentów finansowych do prowadzenia rzeczowej, światłej polityki wydawniczej, czytelniczej i upowszechnieniowej.
Także zapis określający sieć bibliotek publicznych jest za mało precyzyjny. Dlatego należałoby zmienić brzmienie ust. 2 w art. 16 w rozdz. 7 następująco:
˝Do bibliotek publicznych zalicza się:
1) wojewódzkie biblioteki publiczne, których organizatorami są wojewodowie,
2) komunalne biblioteki publiczne, których organizatorami są rady gmin˝.
Dużo gorzej niż w starej ustawie z 1968 r. zdefiniowano zadania wojewódzkich bibliotek publicznych oraz relacje między nimi a pozostałymi bibliotekami publicznymi. Nie wiadomo, czemu na plan pierwszy jako cel istnienia wojewódzkich bibliotek publicznych wysunięto badanie stanu i stopnia zaspokojenia potrzeb czytelniczych (art. 18 ust. 1 pkt 1). Prawda jest taka, że powołano je przede wszystkim po to, by mieć duże biblioteki z bogatymi księgozbiorami, jakich nie ma w gminach i nie będzie ewentualnie w powiatach, biblioteki, w których są też zbiory informacji, jakich tworzyć się nie opłaca w każdej jednostce podziału terytorialnego. WBP to wreszcie główne zaplecze edukacyjne regionów, dostępne dla każdego mieszkańca miast czy gmin. Środowisko bibliotekarskie uważa, że biblioteki wojewódzkie z tzw. starych województw, regionalne, należy włączyć do Narodowego Zasobu Bibliotecznego (rozdz. 6) dysponują one bowiem bogatymi, często unikatowymi księgozbiorami.
Wątpliwości budzi pozbawienie bibliotek wojewódzkich uprawnień do otrzymywania egzemplarza obowiązkowego. Wprowadzenie pośrednictwa Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy w pozyskiwaniu książek z odległego regionu wprowadzić może tylko utrudnienia, a nawet bałagan. Lepszym i skuteczniejszym rozwiązaniem byłoby wpisanie bibliotek wojewódzkich na listę placówek uprawnionych do otrzymywania regionalnego egzemplarza obowiązkowego.
Brakuje zapisów poddających funkcjonowanie bibliotek kontroli społecznej. Art. 9 nie uwzględnia w całości tego problemu. Znaczenie społecznej kontroli jest chyba sprawą oczywistą.
W projekcie ustawy brakuje też zapisów o potrzebie i organizacji systemu biblioteczno-informacyjnego, określenia mechanizmów lub chociaż zachęt do uczestnictwa w tym systemie, a przecież w wielu ośrodkach kraju istnieją lub powstają systemy biblioteczno-informacyjne, regionalne, lokalne, w których uczestniczą uczelnie, instytucje oświatowe, biblioteki, przedsiębiorstwa, itd., co dowodzi, że przepisy ustawy w dniu jej wejścia w życie mogą być spóźnione, a nawet nieaktualne.
Pomniejszona została rola Biblioteki Narodowej wobec innych bibliotek, zwłaszcza publicznych. Art. 14 proponuje Bibliotece Narodowej ˝udział w koordynowaniu i doskonaleniu działalności bibliotek˝. Co to znaczy: udział? Biblioteka Narodowa, i tylko ona, posiada specjalistów, zasoby i organizacje pozwalające na doskonalenie pracy bibliotek, wdrażanie nowości w tej pracy, opracowywanie analiz i raportów, podejmowanie inicjatyw wobec Ministerstwa Kultury i Sztuki, wobec rządu. W takich rozmiarach, a nie jakimś udziale, należałoby widzieć jej rolę wobec bibliotekarstwa, zwłaszcza publicznego.
Bardzo wątpliwy jest rozdz. 4 projektu ustawy. Tak usytuowana Krajowa Rada Biblioteczna zapewne nie będzie mieć żadnego znaczenia. Przypisywanie jej, organowi opiniodawczemu i doradczemu, funkcji koordynatora pozyskującego środki pozabudżetowe wydaje się nieporozumieniem.
Panie Posłanki! Panowie Posłowie! Podkreślając raz jeszcze znaczenie i potrzebę uchwalenia nowoczesnej regulacji o bibliotekach, komplementarnej z ustawą o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, w imieniu Klubu Parlamentarnego SLD wnoszę o skierowanie projektu ustawy o bibliotekach do Komisji Kultury i Środków Przekazu oraz do Komisji Ustawodawczej. Komisje niewątpliwie uwzględnią uwagi i wnioski zasygnalizowane w debacie, dzięki czemu jakość ustawy spełni oczekiwania bibliotekarzy, a zwłaszcza czytelników - ludzi, którzy rozumieją sens stwierdzenia Leszka Kołakowskiego, że ˝kultura chroni człowieka przed nim samym˝. Nie chroni bowiem człowieka komiksowa, agresywna telewizja, nie chronią partie i politycy nienawiści, ˝mercedesowi˝ duszpasterze, a nawet prominentni podobno ludzie sztuki, czego jaskrawym przykładem jest opublikowane w ˝Tygodniku Solidarność˝ poetyckie zdanie wieszcza demokracji pana Rymkiewicza: ˝pies was je...˝. Wysoka Izbo! Przepraszam za cytat z pisaniny autora, który chciałby jednocześnie, by jego nazwisko było widoczne na półkach bibliotek - bibliotek, których wielotysięczną grupę pracowników po prostu skreślił, stwierdzając, że Polska ich nie potrzebuje (bo głosowali na Kwaśniewskiego).
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Na wstępie powiedziałem, że kultura ma obecnie w Sejmie swoje umowne 5 minut. Oby ten krótki czas przyniósł wymierny pożytek. Decyzja chronienia człowieka przed nim samym leży także w gestii Wysokiej Izby. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia