2 kadencja, 43 posiedzenie, 3 dzień - Sekretarz Stanu w Ministerstwie Finansów Krzysztof Kalicki

2 kadencja, 43 posiedzenie, 3 dzień (17.02.1995)


18 punkt porządku dziennego:
Informacja rządu o powodach wzrostu inflacji, a zwłaszcza wysokiego wzrostu cen podstawowych produktów żywnościowych w ostatnim kwartale ubiegłego roku i w styczniu roku bieżącego.


Sekretarz Stanu w Ministerstwie Finansów Krzysztof Kalicki:

    Otóż znany profesor amerykański, gdy tłumaczył przyczyny inflacji, to zawsze mówił, że z inflacją jest tak jak z ciążą - nie zachodzi się w nią samemu. Inaczej mówiąc, wskazywał, że może być bardzo wiele czynników presji inflacyjnej, ale tym elementem, który decyduje o możliwości pojawienia się zjawisk inflacyjnych, jest pieniądz w gospodarce. Jeżeli tego pieniądza, proszę państwa, w gospodarce nie ma w nadmiarze, to nie ma problemu. Nie chciałbym być posądzony o monetaryzm, bo to z monetaryzmem nie ma nic wspólnego, do monetaryzmu jeszcze tu daleko, bo mówię o wielu czynnikach tworzących inflację, a o pieniądzu tylko jako o czynniku decydującym o możliwości pojawienia się zjawiska inflacji. Nie mówię tak jak monetaryści, choć osobiście tezy o tym, że pieniądz jest jedyną przyczyną inflacji, nie uważałbym za ciężki zarzut. Chciałbym jednak na tę różnicę wskazać.

    Proszę państwa, co się działo w roku 1994? Na pewne liczby trzeba by spojrzeć w sposób obiektywny. Otóż podaż pieniądza w roku 1994 wzrosła o 37,8% przy inflacji na poziomie 29,5%. Chcę zwrócić również uwagę na to, że znacząca część tej podaży pieniądza została wykreowana w ostatnim dniu grudnia - prawie 25 bln zł wpłynęło dodatkowo do gospodarki, z banku centralnego do systemu bankowego. I ten pieniądz, proszę państwa - nie ma na to siły - musiał doprowadzić do pewnych efektów inflacyjnych. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że Wysoka Izba przyjmowała, że ilość pieniędzy na 31 grudnia 1994 r. - takie były założenia polityki pieniężnej - wyniesie 747 bln zł; w rzeczywistości wyniosła już 31 grudnia, czyli na samym progu roku 1995, 773 bln zł, czyli ogółem wzrosła o 3,5% ponad to, co było planowane na koniec roku, jako punkt startu do polityki pieniężnej w roku 1995. Ilość pieniądza krajowego wzrosła zatem o 4,8%. Tak że dla mnie, dla osoby, która zajmuje się tymi zagadnieniami, nie jest niczym dziwnym to, że ta ilość pieniądza mogła spowodować wystąpienie pewnych zjawisk, tej presji inflacyjnej - w końcu nasza gospodarka ciągle jest w trakcie transformacji. Powstają różne napięcia, więc ta ilość pieniądza praktycznie pozwoliła wyzwolić się owej presji inflacyjnej i przerodzić się w rzeczywisty wzrost cen.

    Chciałbym również zwrócić uwagę na to, że jeżeli mówimy o płacach, to w grudniu wzrosły one o 12%. To jest drugi element, którego nie wolno lekceważyć.

    (Poseł Ryszard Bugaj: W całym roku.)

    No, ale nie możemy brać pod uwagę całego roku. Jeżeli państwo nas pytają, dlaczego inflacja w styczniu była wyższa, to musimy wskazać na dwa ogromnie ważne czynniki. Pierwszy czynnik to jest ta lawina pieniądza - przecież to jest szok pieniężny dla gospodarki. Drugi czynnik to jest oczywiście wzrost płac w grudniu. Chcę państwa uspokoić, choć może to też nie jest dobra wiadomość, że w styczniu - jest to zjawisko sezonowe - płace spadły, bo tych premii, nagród, które są wypłacane w grudniu, po prostu w styczniu już nie ma; a zatem ten czynnik prawdopodobnie w lutym nie będzie ważył.

    Kolejny element, który musimy brać pod uwagę, to jest pewne zjawisko strukturalne, które stanowi wyzwanie dla polityki pieniężnej (nie chcę, żeby państwo tak to odebrali, że polemizuję tutaj z bankiem centralnym, on też bowiem stoi przed bardzo dużym wyzwaniem). Otóż chodzi o to, że w zeszłym roku prawie 90 bln zł - konkretnie 88 bln zł - tego przyrostu podaży pieniądza zostało wykreowane z przyrostu rezerw dewizowych, natomiast finansowanie deficytu budżetu państwa w sektorze bankowym wyniosło tylko 50 bln zł. Zresztą, jak państwo wiedzą, mniejszy deficyt budżetowy od razu wskazuje, że - jeżeli państwo wolą to tak odbierać - nie rząd, albo może, powiedzmy sobie, nie budżet był czynnikiem kreującym tak naprawdę podaż pieniądza i dopuszczającym zjawiska inflacyjne. Można się spierać o politykę gospodarczą, o takie czy inne elementy (co zresztą państwo tu, w tej sali robią), niemniej jednak trzeba pamiętać o tym, że za ten wysoki poziom rezerw dewizowych, za ten wzrost rezerw o 2,5 mld dolarów trzeba było zapłacić. I - nie jest to tylko moja opinia, ale również opinia innych ekspertów - to nas kosztowało mniej więcej 8% inflacji. Tak oni to wyliczają. Gdyby to była prawda, proszę państwa, to znaczy, że można było skończyć rok, zrealizowawszy politykę pieniężną zgodnie z założeniami, z inflacją 22-23%, tak jak było planowane. Chciałbym więc, żeby państwo w miarę obiektywnie starali się wyważyć te fakty i te czynniki.

    Kolejna sprawa, o której tutaj państwo mówili, to styczniowy budżet. Otóż na szczęście budżet w styczniu zamknął się nadwyżką. Wyniosła ona 450 mln zł, czyli 4,5 bln starych złotych. Nie oznacza to, że akurat tak dobrze zaczął się rok dla budżetu. Tam były takie elementy, jak prywatyzacja Banku Przemysłowo-Handlowego, ˝zagrało˝ inne przesunięcie VAT. W każdym razie znowu nie budżet tworzył pieniądz w styczniu. Natomiast proszę zwrócić uwagę na to, co się dzieje - to jest to szczęście i nieszczęście - otóż sektor bankowy tylko w styczniu skupił 513 mln dolarów. Do połowy lutego skupił 700, tzn. do gospodarki ponownie wpłynęło prawie 20 bln zł. I bez operacji otwartego rynku, realizowanych przez bank centralny, nie dałoby się uniknąć tego kolejnego szoku związanego z podażą pieniądza.

    Przepraszam, że się koncentruję na zjawiskach pieniężnych, a nie na kwestii wzrostu cen żywności. Uważam, że z pewnością z tej strony była niewątpliwa presja: susza, spadek produkcji. To oczywiście wywierało zdecydowaną presję na wzrost cen, ale ten wzrost cen, w mojej opinii, nie mógłby się dokonać, gdyby nie było wyraźnego bodźca do niego, jakby ukonstytuowanego przez wzrost podaży pieniądza.

    Padał zarzut protekcjonizmu. Otóż chciałbym zwrócić uwagę przede wszystkim na fakt, że w 1995 r. obniżono podatek graniczny. Rząd zdecydował się - i parlament to zatwierdził - na obniżenie podatku granicznego. Poza tym zmniejszona zostaje efektywna stawka celna: z 11,8% do 9,3%. Do tego, z innych czynników, dochodzi oczywiście ostatnia decyzja dotycząca obniżenia tempa pełzającego wzrostu kursu walutowego, a to właśnie nie oznacza protekcji, wprost przeciwnie, dopuszcza się większą konkurencję i większy dopływ towarów zagranicznych, wyzwalając oczywiście tendencje konkurencyjne.

    Podnoszony był czynnik prywatyzacji. W roku 1994, jak i w 1995 r. generalnie udział gospodarki prywatnej rośnie. Gospodarka, jeśli chodzi o strukturę własnościową, nie cofnęła się, wprost przeciwnie, idzie naprzód i właściwie z każdym miesiącem udział sektora prywatnego jest większy.

    Pan poseł Bugaj dosyć lekceważąco wyrażał się o oczekiwaniach inflacyjnych.

    (Poseł Ryszard Bugaj: Nie lekceważąco.)

    Odniosłem wrażenie, że zarzucał pan nam, iż wyrażamy zaniepokojenie różnymi oświadczeniami dotyczącymi wzrostu inflacji. Oczekiwania inflacyjne to jest taki sam czynnik inflacjogenny jak inne. Proszę pamiętać, że jeszcze w sierpniu 1994 r. mnóstwo różnych instytutów (nie będę ich wymieniał) zapowiadało inflację rzędu 36%, 34%. Sam bank centralny - w każdym razie prasa donosiła, jakoby takie oświadczenia składał - mówił o inflacji 32-procentowej, wynoszącej ponad 30%.

    (Poseł Jan Król: Na 31 grudnia.)

    Nie, grudzień do grudnia, panie pośle, to jest 29,5%. To zupełnie inna baza. Tam mówiono o inflacji liczonej grudzień do grudnia.

    To wszystko wyzwala oczekiwanie inflacyjne. Państwo, którzy być może mają do czynienia z przedsiębiorstwami i z bankami, z ubezpieczeniami, wiedzą, jak się planuje wydatki. Co dzisiaj banki - z powodu atmosfery wątpliwości w odniesieniu do wzrostu cen, z powodu kwestionowania cen - wpisują do swoich planów gospodarczych (przecież takowe sporządzają)? Starają się w nich uwzględnić wyższe założenia inflacyjne, niż te, które chcielibyśmy (rząd, państwo) zrealizować. To już tworzy pewien mechanizm. Na czym się w takim wypadku banki i przedsiębiorstwa opierają? Zwykle na tych właśnie oczekiwaniach, podbijanych przez prasę. Prasa podaje: 22%, 24%. Czasami są to samosprawdzające się prognozy. Na ile ten czynnik jest ważny, to zależy od tego, czy inne fundamentalne czynniki są pod kontrolą.

    Co do drugiej uwagi pana posła Bugaja, zgadzam się. Mam na myśli ten szok spowodowany podażą pieniądza. To potwierdzam: Grudniowy wzrost płac o 12% przy inflacji bodajże 2,4% to jest również olbrzymi szok płacowy. Pamiętajmy jednak, że ten czynnik wygasa.

    Chciałbym też, żebyście państwo o inflacji nie myśleli jako o zjawisku występującym w jakimś momencie. Inflacja zgodnie z definicją to jest długookresowy wzrost cen. Jeżeli mamy zbieg różnych czynników w grudniu, które odbijają się na styczniu, to nie należy tego od razu ekstrapolować na kolejne miesiące. Już wiemy, że w lutym inflacja będzie zdecydowanie mniejsza. O ile mniejsza, zobaczymy, nie chciałbym uprzedzać faktów. Inflacja jest zjawiskiem ex post. Czasem odnoszę wrażenie, iż panuje deterministyczne myślenie o inflacji, czyli przeświadczenie, że jeżeli albo rząd, albo bank centralny coś założy, to tak się musi stać.

    Mamy gospodarkę mało otwartą. Ale nie zależymy tylko od siebie, zależymy również od tego, co się dzieje w naszym otoczeniu gospodarczym. Jeżeli stopy procentowe np. w Stanach Zjednoczonych (nie chcę przeceniać tego czynnika) są podnoszone, ma to również wpływ na przepływy kapitału, a te z kolei rzutują na przepływy rezerw.

    Pan poseł Bugaj pyta, dlaczego Rodlauer powiedział o l,5% deficytu. Naprawdę nie wiem, panie pośle. W liście intencyjnym, który z pewnością będzie przesłany komisji budżetowej, nigdzie takiego, jak pamiętam, założenia nie ma; wprost przeciwnie, trzymamy się dokładnie tego, co uchwalił parlament. Również w polityce pieniężnej są te same elementy, które zostały przedstawione przez bank centralny. Jeżeli są jakieś odchylenia, to są to odchylenia dotyczące cyfr po przecinku, wynikające ze znajomości pewnych faktów, które zaistniały w styczniu i w połowie lutego. Dlatego chciałbym powiedzieć, że kryteriami ilościowymi, które rząd przyjmuje w liście intencyjnym, są: deficyt budżetowy, zadłużenie netto budżetu państwa w sektorze bankowym, wzrost aktywów krajowych netto, wzrost aktywów zagranicznych netto i oczywiście liczba gwarancji.

    Teraz problem, czy inflacja jest natury kosztowej, czy popytowej. Muszę powiedzieć, że na ten temat napisano wiele tomów i nikt nie wie dokładnie - nie ma tu zgody - czy inflacja jest kosztowa, czy popytowa. Jest to po prostu ex post dokonywana miara cen. Jak powiedziałem, można się zgodzić nawet co do tego, że jest wiele czynników, niemniej jednak tym czynnikiem decydującym jest ilość pieniądza.

    Teraz dewaluacja, bo taki problem też został podniesiony - chodziłoby tu o zwolnienie tempa pełzającej dewaluacji. Było skierowane do mnie pytanie, czy zmieniłem zdanie w tej kwestii. Otóż przypominam, że cały czas twierdziliśmy, iż byłoby to działanie pożądane; w sierpniu też byliśmy za obniżeniem tempa pełzającej dewaluacji i za obniżeniem stóp procentowych - za tymi dwoma elementami jednocześnie. Rząd w dalszym ciągu obstaje za tymi dwoma elementami. Oczywiście działania odnoszące się do jednego z nich nie są w gestii rządu, tylko w kompetencjach banku centralnego. Liczymy na to, że w ślad za obniżeniem tempa dewaluacji nastąpi również obniżenie tzw. głównych stóp procentowych banku centralnego. W sytuacji kiedy mieliśmy lekki szok w styczniu, to nasze domaganie się natychmiastowego obniżenia stóp procentowych straciło na intensywności, chociaż w mojej opinii obniżenie o 2-3% stóp procentowych banku centralnego - refinansowej, redyskontowej i lombardowej - nie miałoby żadnego wpływu (wbrew temu, co czasami się twierdzi) na spadek popytu na pieniądz. To jest, wydaje mi się, nieprawdziwe.

    Pan poseł Czajka mówił, że to potrzeby fiskusa napędzają inflację. Właśnie chciałem udowodnić, że nie potrzeby fiskusa - przynajmniej w roku 1994 i na początku roku 1995 potrzeby fiskusa nie napędzały inflacji, dlatego że deficyt był zdecydowanie mniejszy od zakładanego, udział monetyzacji długu skarbowego był mniejszy. Ta sama teza jest również prawdziwa w odniesieniu do stycznia.

    Jeżeli chodzi o podwyższenie ceny energii jako źródła inflacji, to równie dobrze można postawić przewrotną tezę, że niepodwyższanie cen energii będzie wpływało na zwiększenie inflacji. Proszę zwrócić uwagę, że cena jest elementem - przepraszam, że o takich kwestiach mówię - który kształtuje popyt i podaż. Zbyt niskie ceny będą wpływały na wzrost popytu na energię, co oczywiście nie będzie skłaniało podmiotów gospodarczych do oszczędności. Chcę też nadmienić, że ceny energii nie rosną w Polsce szybciej niż inflacja. Przede wszystkim rząd, jeżeli chodzi o cenę energii, trzyma się harmonogramu podwyżek. W zeszłym roku inflacja była wyższa, więc ceny energii relatywnie spadły, a w tym roku trzymamy się dokładnie harmonogramu podwyżek. Ich bezpośredniego związku z inflacją trudno byłoby się dopatrzyć.

    Podzielam poglądy pana posła Eysymontta, który mówił o konieczności obniżenia inflacji. Uważam, że jeżeli chcemy poważnie myśleć o wejściu do Europy, to oczywiście z inflacją dwucyfrową nie mamy najmniejszej szansy. Myślę, że premier Kołodko niczego innego - czy z trybuny sejmowej, czy w innych okolicznościach - nie głosi. Ten cel - walka z inflacją - leży w naszym wspólnym interesie, w interesie kraju.

    Czy prowadzimy politykę protekcjonistyczną - na to już właściwie odpowiedziałem. Odchodzimy od podatku granicznego, obniżamy efektywne bariery celne, obniżamy tempo deprecjacji waluty krajowej.

    Finansowanie przez budżet sfery socjalnej. Uważamy, że rozwiązanie problemu ubezpieczeń społecznych w Polsce będzie miało wpływ na rozwiązanie problemu deficytu budżetowego, przynajmniej w znaczącej części. Rząd dosyć wyraźnie i wielokrotnie podkreślał, że celem jest dokonanie reformy systemu ubezpieczeń społecznych. Rozumiem, że nad tym toczą się prace, o ile wiem, koncepcja, pakiet, który wyznaczałby ramy prawne, czy projekty regulacji w tej dziedzinie miały być przedstawione w czerwcu albo w lipcu tego roku.

    Pan poseł Zysk mówił o kwestii inflacji. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, jeśli chodzi o inflację - ponieważ zgłoszono zarzut, że rzeczywista ścieżka inflacji jest inna od prognozowanej - to właśnie tym się różni prognoza od rzeczywistości, że często następują odchylenia. Jak powiedziałem, inflacja jest zjawiskiem następującym ex post. Było pytanie: Czy rząd mógł przewidzieć wyższą inflację? Nie mógł, ponieważ nie zakładaliśmy wystąpienia szoku cenowego. Nie wiemy również, jaki jest wpływ denominacji na zaokrąglanie cen. Jest wiele czynników, które wywołały ten szok wzrostu cen w styczniu. Nie mogliśmy też zakładać opóźnienia, jeśli chodzi o obniżenie wysokości stóp procentowych, w odniesieniu do polityki pieniężnej.

    Na tym zakończę wypowiedź, bo zdaje się, że bardzo długo mówię, panie marszałku.

    (Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Józef Zych)


Powrót Przebieg posiedzenia