2 kadencja, 55 posiedzenie, 1 dzień (12.07.1995)
10 punkt porządku dziennego:
Interpelacje i zapytania.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej Wojciech Kuźmierkiewicz:
Temat jest bardzo obszerny, pytań bardzo dużo. Myślę, że wszystkich, których nie usatysfakcjonuję odpowiedzią, bardzo chętnie zaproszę na spotkanie w ministerstwie zdrowia, żebyśmy mogli dokładnie ten temat przedyskutować.
Zacznę od pytań zgłoszonych w kolejności. Pan poseł Balicki wypowiedział komentarz na temat zakupów centralnych, dokonywanych przez ministerstwo zdrowia. Zakupy te nie pokrywają potrzeb w 100%. Są to zakupy uzupełniające, realizowane wspólnie z wojewodami, którzy dokonują ich u siebie w województwie. Istotnie, taki zakup dokonywany drogą przetargową trwa dość długo. Zwykle pojawiają się niestety odwołania i to przedłuża całą procedurę.
Jeśli chodzi o bardzo ważne pytanie, to tak naprędce trudno odpowiedzieć, aczkolwiek się postaram. Otóż pan poseł pyta, jaka kwota powinna być przeznaczona w budżecie w 1996 r. na leki, aby takich sytuacji, o których posłowie dzisiaj mówią, nie było. Krótko: 31%, 21%, 17% - to jest przyrost w ostatnich 3 latach w budżecie państwa, jeśli chodzi o leki; że on nie równoważy potrzeb, to widzimy. Owocuje to - tu też było pytanie na ten temat - ogromnym zadłużeniem budżetu wobec aptek. Zadłużeniem, które w gruncie rzeczy trwa od 3 lat i w tej chwili sięga kwoty 5 bln zł, przy 13-bilionowym budżecie całego roku. Jest to kwota ogromna i trudna. Na to pytanie można by było odpowiedzieć w ten sposób, że jeśli chcemy w przyszłym roku utrzymać finansowanie leków na tym poziomie, jaki jest w tej chwili, to winno się brać pod uwagę zadłużenie, które narosło przez 3 lata. Jak to jest możliwe, trudno mi odpowiedzieć.
Ile procent przeznacza się na leki w lecznictwie zamkniętym? Mówiłem o kwocie, którą przeznaczamy wyłącznie na leki w lecznictwie otwartym, ambulatoryjnym. Na leki w lecznictwie zamkniętym przeznaczamy ok. 1/4 (może trochę więcej) kwoty, która przeznaczana jest na lecznictwo otwarte. Przypomnę, że w lecznictwie otwartym jest to 13 bln zł. Ile procent na leki przeznacza szpital? Otóż jeżeli odnieść to do całości budżetu szpitala, łącznie z płacami, to jest to ok. 10-13%. Jeśli popatrzeć na udział tych leków w wydatkach rzeczowych szpitala, jest to ok. 30-35%. Takie są zresztą mniej więcej procentowe wydatki na leki w szpitalach w państwach o dochodzie podobnym do naszego.
Jaka jest konsumpcja leków, pyta pan poseł Balicki. Jak wygląda ona w Polsce na tle innych krajów europejskich? Bardzo krótko odpowiadając - materiał na ten temat mogę zainteresowanym dostarczyć - konsumpcja leków w Polsce, liczona w jednostkach DDD, od 1989 r. zmalała. To są jedyne jednostki, które pozwalają liczyć właściwie, nie uwzględniając ceny, lecz uwzględniając ilość podawanego leku: DDD, czyli dzienna dawka podawana, określona dawka w ciągu jednego dnia dla chorego. Ten poziom konsumpcji w Polsce kształtuje się o 15% poniżej poziomu np. Węgier, 20% poniżej poziomu konsumpcji leków w krajach skandynawskich, należących do oszczędnie gospodarujących albo mało konsumujących, jeśli idzie o leki.
Pan poseł Balicki i pan poseł Wierchowicz mówili o tym, że nasze działania w zakresie m.in. receptariusza (nie poruszam wszystkich działań, które podejmujemy zarówno w lecznictwie szpitalnym, jak też otwartym) nie są skuteczne, są zbyt wolne, nie obejmują całego kraju. Otóż jest to niezwykle trudne zagadnienie. Możemy natychmiast powiedzieć: za 3 miesiące mają być receptariusze. I one będą, ale nie będą funkcjonowały, bo receptariusz jest formą, którą zespół szpitala musi zaakceptować i zechcieć stosować. Oczywiście zarządzający w tym szpitalu musi spowodować to, że komitet terapeutyczny - bo tak się nazywają powoływane w szpitalach zespoły zajmujące się tym - będzie funkcjonował, będzie sprawdzał, co zrobił do tej pory, będzie sprawdzał, czy lekarze szpitala stosują się do jego ustaleń, będzie chciał spotykać się z lekarzami, aby dyskutować na temat zawartości receptariusza, bo receptariusz musi się zmieniać.
W ubiegłych latach takie receptariusze jako rozmaite listy leków rekomendowanych funkcjonowały. Ale na czym polega to funkcjonowanie? Otóż pyta się ordynatora, jakie leki są stosowane, ile się wydaje, pisze się receptariusz, który później leży na półce. To niczemu nie służy. Receptariusz jest pewną ideą, pewnym systemem, którego trzeba się nauczyć. Prowadzimy w tej chwili działania zakrojone na szeroką skalę. Szczęśliwie bardzo wielu lekarzy, nie tylko zarządzających, którzy poznali ten system, jest jego gorącymi zwolennikami. Ci lekarze spontanicznie organizują spotkania dla kolegów, wyjaśniając, czym jest receptariusz, żeby nie traktować go wyłącznie jako - jak nazwał to pan poseł, bo tak to pewnie usłyszał od lekarzy - biurokratycznej metody oszczędzania. Otóż nie. Bez tego nigdy, przy nie wiem jak wielkim budżecie, nie potrafimy dobrze leczyć pacjentów. Dlatego nie możemy się zbytnio spieszyć. Wielu w ochronie zdrowia chciałoby wprowadzić receptariusz już dzisiaj. W tej chwili minister zdrowia zwraca się do wojewodów z zapytaniem, ile szpitali (w procentach) ma receptariusz. Myślę, że to jest bardzo wysoki procent: 80-90%. Ale w niektórych województwach, niestety, rzeczywiście - jak powiedział poseł Balicki - nie zostało to wprowadzone. Chcemy jednak wiedzieć, czy to funkcjonuje, bo nie jest kwestią samo wprowadzenie. I to jest bardzo trudne. Trzeba przekonać lekarzy do pewnego samoograniczenia, samodyscypliny, jeśli chodzi o ordynację lekarską. Tak jest w krajach bardzo dobrze zarządzanych, bogatszych. A więc czy rząd nie wykorzystuje swojej władzy, aby wdrożyć te receptury siłą? Otóż powiem, że z wielką niechęcią chciałby wprowadzać biurokratyczne zasady, że coś trzeba szybko administracyjnie zrobić, bo chcemy się wykazać, że mamy receptariusz, który nie będzie funkcjonował. Tego się po prostu bardzo boję. W tej chwili jednak sytuacja jest znacznie lepsza.
Pan poseł Wierchowicz mówi o nieskuteczności działania. Mówiliśmy o zielonych receptach - mówił o tym również pan poseł. Otóż zielone recepty są analizowane przez nadzór farmaceutyczny - przez lekarzy pracujących w wydziale zdrowia, ale przede wszystkim przez lekarzy zatrudnianych przez nadzór farmaceutyczny - pod względem prawidłowości wystawiania tej recepty, tak jak to określa przepis ustawy. Niestety, tu trzeba przyznać, że ciągle jeszcze, nie tylko w społeczeństwie, ale i wśród lekarzy, instytucja zielonych recept nie jest zbyt dobrze znana. Czytając to, co lekarz ordynuje na zielonej recepcie, można mieć przekonanie, że ta zielona recepta absolutnie nie jest wykorzystywana zgodnie z jej przeznaczeniem, a więc z wypisywaniem obywatelom leków skutecznych, ważnych dla zdrowia. Zapisywane są np. leki wydawane bez recept. Zupełnie niepotrzebnie wydawane są pieniądze. Na to zwracamy uwagę. Zdarza się, niestety bardzo rzadko, że lekarze, którzy tak postępują, pociągani są do odpowiedzialności. Systematycznie, mniej więcej raz do roku robimy taką analizę. Zalecamy lekarzom wojewódzkim stałą kontrolę w zakładach opieki zdrowotnej, tam, gdzie kierownik może szybko sięgnąć po bloczek z zielonymi receptami i stwierdzić, co tam zostało wypisane. Pan poseł Wierchowicz pytał, jak wygląda refundacja zielonych recept. Otóż zielone recepty są, tak jak inne recepty, realizowane w różnych województwach w różnym czasie, zależnie od zadłużenia, jakie występuje w danym województwie. Średnio w tej chwili, przy zadłużeniu, o którym powiedziałem, jest to ok. 3 miesięcy. Mniej więcej w tym czasie są realizowane zielone recepty. Odmowa honorowania zielonych recept przez apteki. Przyznam, że nie znam takich sytuacji, aczkolwiek jeżeli mają one miejsce, to tylko wtedy, kiedy apteka jest poinformowana, że ten i ten lek czy artykuł sanitarny nie będzie przez wojewodę refundowany. Jeżeli pan poseł mógłby mi dostarczyć konkretny przykład, to postaram się wyjaśnić sprawę. Już kończę...
(Przewodnictwo w obradach obejmuje wicemarszałek Sejmu Aleksander Małachowski)
Przebieg posiedzenia