2 kadencja, Zgromadzenie Narodowe (23.09.1994)
2 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie projektów Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej wniesionych przez:
- Komisję Konstytucyjną Senatu I kadencji;
- Klub Parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz koła parlamentarne: Unii Pracy, Mniejszości Niemieckiej, Partii Rencistów i Emerytów ˝Nadzieja˝ oraz posłów nie zrzeszonych;
- Klub Parlamentarny Konfederacji Polski Niepodległej;
- posłów i senatorów Klubu Parlamentarnego Unii Demokratycznej;
- posłów i senatorów Sojuszu Lewicy Demokratycznej;
- prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej;
- grupę obywateli.
Senator Stefan Pastuszka:
Panie Marszałku! Wysokie Izby! Sądzę, że mottem dzisiejszej debaty mogą być następujące słowa słynnego republikanina angielskiego z XVII w., przeciwnika dyktatury Cromwella i absolutnej monarchii Stuartów, który tak powiedział: ˝Nie poszukujmy doskonałości, dobrze wiedząc, że nie ma jej wśród ludzi. Poszukujmy jednak takiej ludzkiej konstytucji, której wady byłyby najmniejsze lub najbardziej zasługujące na wyrozumiałość.˝ Jestem przekonany, że jeżeli będziemy się kierować tą dewizą, będziemy w stanie uchwalić konstytucję, którą naród zatwierdzi w referendum, co będzie wyrazem udzielenia jej akceptacji moralnej. Wszyscy mamy poczucie odpowiedzialności historycznej ciążącej na naszych barkach. Różnią nas poglądy polityczne, przekonania ideologiczne. Łączy nas dążenie do opracowania konstytucji.
Chciałbym w tym miejscu ustosunkować się do dwóch ważnych kwestii. Wszystkie w zasadzie przemówienia klubowe i prezentacje projektów konstytucji zawierały w sobie odwołania do historii. Pozwolę sobie ustosunkować się do wypowiedzi nieobecnego tu pana posła Leszka Moczulskiego, który - jako wytrawny historyk - ma zapewne poczucie odpowiedzialności za znajomość historii i jej prezentację przed kamerami. Nie można bowiem budować demokracji na konstytucji, która de facto była antydemokratyczna. Mam na uwadze konstytucję kwietniową. Nieprawdą jest, co powiedział pan poseł Leszek Moczulski, iż ta konstytucja zasadzała się na ideałach zgodnych z wiekową tradycją narodu polskiego, na tradycji chrześcijańskiej. Co prawda w dwóch artykułach są sformułowania odwołujące się do Boga. W art. 2 ust. 2, kiedy to mówi się, że jest prezydent odpowiedzialny przed Bogiem i historią, oraz w artykule następnym, gdzie się mówi, że prezydent składa przysięgę przed wszechwiedzącym Bogiem i Trójcą Św. Dalej nie ma już takich odwołań. Chcę tu powiedzieć, że prawdą jest, iż Kościół katolicki w specjalnym liście episkopatu zaprotestował przeciwko konstytucji kwietniowej, bo ta konstytucja ubezwłasnowolniała obywateli, choć miała na uwadze dobro państwa.
My, ludowcy, na pewno nie możemy zaakceptować takiej sytuacji z lat trzydziestych, kiedy to w Boże Ciało wywożono dzieci do lasu, by nie szły do kościoła. Musimy mieć tego świadomość. Mówię o tym dlatego, że nie wolno nam traktować historii w sposób instrumentalny. Nie możemy tworzyć państwa demokratycznego opierając się na konstytucji, która dawała sankcje prawną budowaniu obozu w Berezie Kartuskiej i wynikała pośrednio z wyborów brzeskich.
Aspekt następny. Nie mogę się zgodzić absolutnie z poglądem pana Leszka Moczulskiego, iż w konstytucji nie powinna być ostro zarysowana zasada podziału władzy. Musi być ostro zarysowana, bo w przeciwnym razie będzie stanowiła element manipulacji i źródło dyktatury bądź rządów autorytarnych. A rządy autorytarne i dyktatura nie odpowiadają duchowi narodu polskiego. Mam tu tekst tamtej konstytucji, zapewne wiarygodny przedruk wydania międzywojennego, albowiem poprzedzony został wstępem prezydenta RP Ryszarda Kaczorowskiego i opatrzony posłowiem Leszka Moczulskiego - szkoda, że nie ma teraz na sali pana posła Leszka Moczulskiego. Sądzę, że pan poseł zajrzy do tej konstytucji i w następnej debacie weźmie pod uwagę jej dekalog i następne rozdziały.
Problem dalszy. Stoimy przed bardzo ważkim dylematem - wolność a władza. Jaki ma być zakres wolności, upodmiotowienia obywateli i jaki ma być zakres władzy? Nam, ludowcom, odpowiada bardziej taka władza, gdzie jest silny i sprawny rząd, a jednocześnie taki, który w pełni akceptuje ogólne odczucia społeczne. Wydaje mi się, że słuszna jest nasza idea, mająca wieloletnią tradycję, by samorząd, stanowiący de facto szkołę wychowania obywatelskiego i patriotycznego oraz umiejętnego gospodarzenia, znalazł swoje upodmiotowienie. W naszym odczuciu to upodmiotowienie można znaleźć w Senacie, będącym w znacznym zakresie emanacją różnego rodzaju samorządów. Mam na myśli samorząd terytorialny, gospodarczy, związki zawodowe i organizacje wyższej użyteczności. Tak pojęta wyższa Izba byłaby bardzo czułym i newralgicznym punktem, miejscem kształtowania się elity politycznej. Zdajemy sobie zapewne wszyscy sprawę, iż obecnie w życiu politycznym odczuwa się pewien niedosyt elity politycznej. Jest to swoisty paradoks historii. W latach 1918-1921, kiedy powstawała konstytucja marcowa, mieliśmy wielu wybitnych, wspaniałych parlamentarzystów.
Nie będę może prezentował kompetencji Senatu. Tylko chciałbym podkreślić - i tu podzielam pogląd mojego szacownego kolegi Jerzego Jaskierni - iż Senat w obecnej konstrukcji nie w pełni spełnia swoją rolę. Należy wzmocnić jego kompetencje. Natomiast nie podzielałbym poglądu, że Senat jest niepotrzebny. Mamy przecież świadomość, że jeśli na pewną myśl spojrzy się z drugiej strony, to można dostrzec jej słabe punkty. Wyższa Izba Samorządowa (tak rozumiany Senat) zwiększyłaby zakres upodmiotowienia samorządów. Byłaby elementem rozwinięcia i wzbogacenia zasady podziału władzy. Stanowiłaby istotny instrument kształtowania nowoczesnego społeczeństwa. Wreszcie, co jest nie bez znaczenia, ułatwiałaby proces adaptacji ustrojowej, zbliżałaby obywatela do państwa. Musimy mieć świadomość, i zapewne mamy, iż część społeczeństwa ma negatywny stosunek do państwa. Ciąży tu historia dawna i niedawna. Pewna część obywateli patrzy na państwo przez pryzmat pracy urzędnika, policjanta itp.
Jeszcze - już muszę zapewne kończyć - jedna refleksja. Byłbym bardzo ostrożny w stwierdzaniu, iż dany projekt może być alternatywny w stosunku do innych. Wydaje mi się, że nikt nie ma prawa moralnego, a być może i politycznego, mówić, iż milion podpisów to już jest akceptacja, no bo wtedy musielibyśmy interpretować wyniki wyborów. Nie tędy droga. Konstytucja będzie wynikiem zbiorowej mądrości. Wydaje mi się, że jest tu jeszcze jedna ważna sprawa, mianowicie problem preambuły. Preambuła wbrew pozorom jest tu bardzo ważnym elementem, bo w niej znajdzie się zapewne odpowiedź na pytanie: czy konstytucja ma być tylko aktem normatywnym, czy również czynnikiem wychowującym społeczeństwo i zbliżającym je do konstytucji? Wyrażam głębokie przekonanie, iż w czasie debaty nad konstytucją zarówno w podkomisjach, w Komisji Konstytucyjnej, jak i na tej sali, będzie coraz więcej elementów zbieżnych. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia