2 kadencja, 43 posiedzenie, 3 dzień (17.02.1995)
16 punkt porządku dziennego:
Informacja prezesa Rady Ministrów w sprawie przejmowania szeregu kluczowych, z punktu widzenia kształtowania polskiej opinii publicznej, tytułów prasowych tak regionalnych, jak i krajowych przez obcy kapitał (kapitał zagraniczny).
Poseł Konrad Napierała:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Dzisiejsza dyskusja jest poniekąd takim żalem nad rozlanym mlekiem, bo coś się stało i, prawdę powiedziawszy, wszyscy co do tego jesteśmy zgodni, niewiele się da zmienić. Jak do tego doszło, o tym mówili już moi poprzednicy. Podczas likwidacji RSW zostały popełnione pewne błędy, choć zrobiono też wiele dobrego - tego nie będziemy kwestionować. Rozbicie monopolu RSW było koniecznością, służyło również temu, żeby powstał nowy ład informacyjny. Ten ład informacyjny powstał, ale nie jest on, powiedziałbym, dobry - ba, na pewno jest niedoskonały i pozostawia wiele do życzenia. A o tym, że został tak ukształtowany, zadecydowało, jak sądzę, wiele czynników. Z racji moich funkcji zawodowych w tamtym czasie przyglądałem się temu bliżej. I powiedziałbym, że wpłynęła na to polityka rządowej Komisji Likwidacyjnej RSW Prasa-Książka-Ruch, która miała dosyć partykularną koncepcję podziału majątku likwidowanej firmy między frakcje polityczne, żeby każdy coś tam dostał. W jakimś sensie było to działanie racjonalne, ale było też w tym dużo naiwności.
Pamiętam, jak jeden z członków Komisji Likwidacyjnej - przy czym zaznaczam, że jestem z Poznania - mówił mi i moim kolegom z jednej z gazet: Proszę bardzo, zakładajcie spółdzielnię, spółkę z kapitałem zagranicznym, tylko pod jednym warunkiem - żeby nie był to kapitał z obszaru niemieckojęzycznego. I akurat ta gazeta znalazła się częściowo w rękach udziałowcy niemieckojęzycznego. Ale nie o to chodzi. Stało się, to co się stało.
Pytania o konsekwencje są ważne z tego powodu, że ta struktura własności jest nadal płynna. I trzeba przyglądać się uważnie doświadczeniom innych państw. W Stanach Zjednoczonych, gdzie w porę dostrzeżono, jakie zagrożenie dla mediów, dla rynku mediów stanowi koncentracja własności w prasie, zdążyła ona spowodować upadek wielu tytułów, dziesiątków tysięcy małych i większych gazet. Po prostu koncentracja ta spowodowała to, że właściciele byli zainteresowani tym, aby na rynku funkcjonowała tylko jedna gazeta. Zmniejszało to koszty, zwiększało wpływy z reklam. I obecnie np. w Stanach Zjednoczonych w ogromnych aglomeracjach mamy po jednym tytule, po jednym dzienniku. Jeśli dzisiaj jestem za tym, żeby temu problemowi się przyjrzeć i ewentualnie w jakiś sposób temu przeciwdziałać, to właśnie głównie w imię interesu prasy regionalnej. W wielu miastach mamy po kilka dzienników i trzeba zadbać o to, żeby te tytuły nie upadły w wyniku koncentracji, w wyniku działalności monopolistycznej. Ta różnorodność prasy gwarantuje na dłuższą metę różnorodność opinii, prezentowanie różnorodnych, odmiennych opcji, także politycznych. I w tym kierunku, sądzę, powinny pójść również działania Sejmu. Mniej ubolewałbym nad tym, że kapitał zagraniczny tu wszedł i jest, a bardziej skoncentrował się na tym, żeby nie był on taki wszechpotężny i po prostu nie dyktował nam warunków. Mamy o tyle ułatwione zadanie, że w różnych krajach europejskich są rozwiązania, które rzeczywiście zapobiegają tej nadmiernej koncentracji własności.
Wnioski na przyszłość. Oczywiście zgadzam się, że tutaj musimy zachować spokój, zachować umiar. Musimy wszędzie podkreślać, że Polska jest państwem prawa, że nie ma mowy o jakichś rewolucyjnych zmianach. Ale wnioski trzeba wyciągać, tym bardziej że mamy przed sobą kilka ważnych decyzji. Trzeba np. zdecydować, co zrobić z ˝Ruchem˝, z siecią dystrybucji; to jest ogromny, skomplikowany problem, również polityczny. Co zrobić z Polską Agencją Prasową: czy ją skomercjalizować, do czego niektórzy nawołują, czy jednak utrzymać jakiś wpływ państwa? Ja akurat się opowiadam za tym drugim wariantem. Jest dalsze pytanie: Jak kształtować rynek mediów, szczególnie jeśli chodzi o telewizję - w jakim zakresie zgodzić się na wejście tam obcego kapitału w dalszych fazach? Czy doświadczenia z rynku prasowego nie powinny nas tu skłaniać do pewnej wstrzemięźliwości? Jest oczywiście pytanie o dziennik ˝Rzeczpospolita˝. Jest to dziennik doskonały, ale sytuacja, która w tej chwili powstała, jest bardzo dziwna, i trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to pismo sprywatyzować, czy rzeczywiście rząd może mieć jakiś wpływ na to, jak ono funkcjonuje. Jestem oczywiście za tym, by polską prasę, polskich wydawców wspomagać, choć może w mniejszym stopniu niż to zrobiono w wypadku ˝Wiadomości Kulturalnych˝, tak by z budżetu nie finansować bardzo ryzykownego przedsięwzięcia, bez szans na powodzenie. Ale są w Polsce tytuły polskich wydawców, którzy obecnie, na skutek właśnie takiej dumpingowej polityki wielu zagranicznych wydawców, znalazły się w trudnej sytuacji. Warto by chyba się zastanowić, jak im pomóc. Są też w świecie sprawdzone metody udzielania takiej pomocy i nikt tam nie woła, że to jest niedopuszczalne, że to psuje opinię za granicą.
Ale na dokładniejsze omówienie tych kwestii trzeba mieć trochę więcej czasu. Te 5 minut przeznaczonych na wystąpienie nie pozwala na bardziej szczegółowe refleksje. Myślę, że Komisja Kultury i Środków Przekazu ma tu ogromne pole do popisu, pod jednym wszak warunkiem - że otworzy się na środowiska dziennikarskie, czego do tej pory nie dostrzegam w pracach tej komisji. Mówię to z tej trybuny, mówiłem to również podczas posiedzeń komisji, bo tylko wspólnym wysiłkiem możemy temu przeciwdziałać. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia