2 kadencja, 22 posiedzenie, 2 dzień (10.06.1994)
13 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie:
1) rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy Kodeks pracy oraz o zmianie niektórych innych ustaw;
2) rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy Kodeks pracy oraz o zmianie niektórych ustaw.
Poseł Jerzy Kossakowski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Nie mamy dziś prawa pracy dostosowanego do realiów społecznych i gospodarczych. Obowiązujący od blisko 20 lat Kodeks pracy, mimo kilkunastu zmian i nowelizacji, jest dokumentem historycznym, prawem innej epoki. Dziś potrzebne jest prawo, które będzie częścią konstytucji gospodarczej kraju. Prawo, które zlikwiduje dysproporcje pomiędzy tym co jest, czyli uregulowaniami państwo-przedsiębiorstwa, a tym czego nie ma, czyli uregulowaniami pracodawca-pracobiorca. W związku z tym mam kilka uwag o charakterze generalnym.
Po pierwsze, zdecydować należy, czy prawo pracy ma być rozproszone w wielu aktach prawnych, czy też skupione w jednym Kodeksie pracy. Za pierwszym rozwiązaniem przemawia różna specyfika relacji pracodawca-pracobiorca w różnych gałęziach gospodarki. Za drugim, prawna przejrzystość i większa skuteczność stosowania prawa, możliwość wyeliminowania nadużyć, nad- i niedointerpretacji.
Jestem zwolennikiem drugiego rozwiązania. Kodeks pracy powinien określać wszystkie podstawowe zasady regulacji prawa pracy i obejmować wszystkie obszary, w których występuje relacja pracodawca-pracownik. Zdecydowanie należy unikać nadmiernej delegacji regulacji prawnych w sferę innych branżowych i resortowych aktów prawnych. Specyfikę poszczególnych działów gospodarki uwzględniać mogą układy zbiorowe, których zasady zawierania znajdują się w kodeksie.
Po drugie, pomimo niewątpliwych osiągnięć nasz system gospodarczy trudno nazwać ustabilizowanym. W systemie tym brak też stabilizacji prawnej zarówno w relacji państwo-pracodawcy niepaństwowi, jak i w relacjach pracodawca-pracobiorca. W obydwu tych wypadkach druga strona jest słabsza. W pierwszym - wciąż centralistyczne państwo i dość zachłanny budżet nie stwarzają przedsiębiorstwom stabilnych warunków rozwoju. W drugim - pracodawcy rekompensują sobie krzywdy doznane od państwa na pracobiorcach. W rezultacie pracobiorcy, nie posiadając skutecznych prawnych mechanizmów obrony, sięgają po jedyny, ich zdaniem, skuteczny, choć najczęściej prawnie nieuzasadniony środek, czyli strajk.
Nie można na drodze prawnej nakazać pracodawcom, by kochali swoich pracowników i zawsze uwzględniali ich interesy. Notabene, na tej sali wśród posłów pracodawców - i to nie zawsze z jednej strony sali - padały i padają deklaracje, na pytanie o obecność związków zawodowych w ich przedsiębiorstwach:˝ po moim trupie˝. To symptomatyczne.
Przedsiębiorcy muszą przekonać się, że organizacje pracowników są im potrzebne, tak jak związkom zawodowym potrzebne są reprezentatywne organizacje pracodawców. Wspólnym interesem jest dobra kondycja ekonomiczna przedsiębiorstwa. Pozostałe interesy są realnie bądź pozornie rozbieżne. Kodeks pracy może poszerzać pole tzw. wspólnoty tam, gdzie to jest możliwe. Tam gdzie to niemożliwe, musi określać także reguły rozwiązywania konfliktów, które zminimalizują ich koszty. Pamiętać należy o tym, że w sytuacji wciąż utrzymującej się kilkunastoprocentowej stopy bezrobocia oraz niedoświadczenia związków zawodowych w funkcjonowaniu w realiach gospodarki rynkowej, pracobiorcy są niewątpliwie słabszą stroną układu. Dlatego też kodeks określając prawa i obowiązki pracodawców i pracobiorców musi przede wszystkim dla tych ostatnich stanowić podstawowe pracownicze i socjalne gwarancje egzystencji.
Generalnie - żadne inne regulacje prawne nie mogą być dla pracownika mniej korzystne.
Po trzecie, z projektu znowelizowanego kodeksu usunięto całkowicie słusznie ideologiczny wypełniacz. Nie do końca usunięto jednak określenia wartościujące. Zwracają na to uwagę zarówno pracodawcy, jak i związkowcy, choć w różnych miejscach i z różnymi intencjami. Sprecyzowane więc muszą zostać określenia typu: ˝słuszne wynagrodzenie˝ i ˝odpowiedzialne negocjacje˝. Kodeks musi być prawem precyzyjnym, o ściśle ograniczonej możliwości interpretacji jego przepisów.
Po czwarte, integralną częścią kodeksu są, co należy z zadowoleniem podkreślić, zapisy dotyczące układów zbiorowych pracy. Zapisy te muszą z jednej strony dość precyzyjnie określić reguły gry, czyli zasady negocjacji, funkcjonowania i wypowiadania układów, z drugiej zaś - powinny umożliwiać stronom jak najbardziej swobodne, choć ograniczone kodeksem tzw. minimum negocjowania wzajemnych obowiązków i uprawnień.
Projektodawcy nowelizacji kodeksu przedstawili propozycję zróżnicowania płaszczyzn zawierania układów zbiorowych, na przykład branżowych, ale też i regionalnych. Trzeba pamiętać o tym, że spowoduje to określone konsekwencje prawne i nie tylko prawne. Pierwszą będzie zapewne konieczność wydania dużej liczby aktów wykonawczych, co znów w większym stopniu uzależni strony od decyzji władz państwowych i zwiększy możliwość różnych interpretacji ustawy. Pamiętać trzeba także o tym, że nie wszędzie istnieją w pełni ukształtowane podmioty, które mogłyby stać się stroną negocjacji. O ile więc po stronie pracobiorców można precyzyjnie określić stronę uprawnioną do negocjacji, czyli związki zawodowe, o tyle pod hasłem pracodawca ukrywa się w projekcie i państwo, i przedsiębiorcy prywatni, i (w zamierzeniu) samorządy lokalne, i bliżej niezidentyfikowane krajowe podmioty gospodarcze.
Po piąte, kodeks winien eliminować patologie występujące na rynku pracy. Musi więc obejmować wszystkie obszary, na których występuje relacja pracodawca- pracobiorca, a nie tylko te, gdzie występuje umowa o pracę. Z jednej więc strony powinien określać podstawowe uprawnienia pracownicze osób zatrudnionych na podstawie mianowania, z drugiej zaś wkraczać w sferę krótkoterminowych umów pracodawcy z pracobiorcą. W tym drugim przypadku występuje ostatnio szczególnie wiele zjawisk patologicznych. Wysokie bezrobocie, a więc sytuacja obiektywnie korzystna dla pracodawców, skłania wielu z nich do ograniczania zatrudnienia pracowników na podstawie umowy o pracę na rzecz umów-zleceń, które praktycznie nie dają pracownikowi żadnej ochrony prawnej i socjalnej. Pozostawienie tej sfery poza zakresem zainteresowania kodeksu podważa sens innych regulacji w zakresie prawa pracy. O tym twórcy projektu zdają się zapominać.
Po szóste wreszcie, interesy pracodawcy i pracobiorcy są rozbieżne na wielu płaszczyznach. Pracodawca, szczególnie przy postępującej demonopolizacji wielu gałęzi gospodarki, zainteresowany jest przede wszystkim wynikami ekonomicznymi swojego konkretnego przedsiębiorstwa. Pracobiorcę postrzega tylko jako pracownika tego przedsiębiorstwa potrzebnego w danej chwili, jako osobę, której koszty zatrudnienia trzeba zminimalizować. Pracobiorca ma inną optykę. Dla niego liczy się z jednej strony stabilność zatrudnienia, czego nie należy utożsamiać z pracą w tym samym przedsiębiorstwie, oraz wysokość uposażenia i dostępne świadczenia socjalne. Z drugiej strony pracownik widzi swoją pracę w perspektywie wieloletniej - swego rozwoju zawodowego i intelektualnego, a także stabilizacji w okresie poprodukcyjnym, czyli godnej emerytury.
Wydaje mi się, że ten element ciągłości stażu pracy i wynikających z niego uprawnień jest niedoceniany przez projektodawców ustawy, a powinien on być jedną z zasad konstytuujących nowe prawo pracy.
Celem nadrzędnym jest stabilny rozwój gospodarki i podnoszenie poziomu życia społeczeństwa. Nie uzyska się tego na pewno kosztem ograniczania uprawnień pracowniczych, obniżania realnych płac i korzystania ze straszaka bezrobocia. Takie działania mogą przynieść efekt doraźny. Proponowane zmiany uwzględniają prorynkową ewolucję naszego kraju.
Wnoszę o skierowanie projektu do komisji. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia