1 kadencja, 12 posiedzenie, 3 dzień (04.04.1992)
7 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie projektu ustawy budżetowej na 1992 r. i założeń polityki pieniężnej na 1992 r.
Prezes Narodowego Banku Polskiego Hanna Gronkiewicz-Waltz:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Przyznam, że dość skrzętnie notowałam wszystkie uwagi tutaj, zarówno wypowiedziane przez przedstawicieli klubów, jak również potem przez posłów w wystąpieniach indywidualnych, dlatego chciałabym w miarę możliwości, nie wiem, może jako debiutantka, dość dokładnie odpowiedzieć.
Po pierwsze, znaczna część przedstawicieli klubów twierdziła, że jestem monetarystką. Jeden z posłów powiedział, że nawet skrajną. Z kolei przedstawiciele klubu Kongresu i klubu Unii Demokratycznej uważali, że przyrost podaży pieniądza jest zbyt duży i polityka pieniężna rozluźniona. Te opinie, w moim odczuciu, potwierdziły wybór, jakiego dokonaliśmy, tzn. zachowanie polityki trudnego pieniądza, lecz nie traktowanej w sposób dogmatyczny.
Jeśli chodzi o problem określenia podaży pieniądza, podnoszono tu wątpliwości z różnych stron. W dyskusji został podniesiony problem, dlaczego jest tylko 6% - pan poseł Goryszewski - natomiast pan poseł Dąbrowski uważał, że te 6% jest to za dużo. Dlatego pragnę poinformować, że do założeń polityki pieniężnej, które panie i panowie otrzymali, dołączone zostały bardzo szczegółowe objaśnienia, w których prezentujemy przesłanki, jakimi kierował się NBP, szacując popyt na pieniądz w gospodarce w warunkach założonej 45% inflacji oraz ukształtowania się produktu krajowego brutto na poziomie roku ubiegłego.
Ja jednak - bardzo krótko - powtórzę, bo rozumiem, że może nie wszyscy mieli czas je przeczytać. Otóż na podstawie różnych analiz co do zmian szybkości obiegu pieniądza złotówkowego w przeszłości przyjęte zostało, że w br. średnioroczna szybkość tego obiegu nie zmieni się w stosunku do ub. r. Pozwoliło to na tej podstawie wyszacować średnioroczny poziom tego agregatu oraz uwzględniając, że sezonowo w II półroczu przyrost podaży pieniądza jest większy (tak jest zawsze, ponieważ jest wzrost dochodów rolnictwa z tytułu skupu płodów rolnych). I w związku z tym otrzymaliśmy wysokość 92 bln zł, a dodając do tego... I tu pan poseł Dąbrowski nie dodał, stąd to nieporozumienie. Tam jest taka tabelka, jeśli ją się uważnie przeczyta, to widać, że myśmy do tego dodali przyrost również rezerw dewizowych, ponad 30 bln w tym roku, bo w poprzednim roku był spadek, i to daje sumę 127 bln. Gdyby, że tak powiem, uważniej była przeczytana tabelka, to byłoby wiadomo, że mówimy o dwóch zupełnie różnych sumach.
Jest wyraźnie powiedziane w założeniach polityki pieniężnej, że 127 bln zł to jest maksimum. To znaczy że jeśli będzie ruch cen większy, to my będziemy to obniżać. To jest górna granica. To jest jedna sprawa.
Druga sprawa. Oczywiście, to utrzymanie się rzeczywistego przyrostu podaży pieniądza w gospodarce na poziomie zaplanowanym nie oznacza automatycznie, że inflacja wyniesie 45%, a spadek produktu globalnego będzie zahamowany. Może bowiem w ramach tych granic zdarzyć się inna sytuacja. Jeśliby, na przykład, nie było polityki restrukturyzacyjnej ani polityki antyrecesyjnej rządu, to wtedy producenci będą sobie rekompensować wzrostem cen spadek produkcji. I taka sytuacja była właśnie w roku ubiegłym, kiedy zakładano wzrost cen o 32% i o 12% wzrost produkcji, przy przyroście podaży pieniądza o ok. 85 bln zł. Okazało się jednak w roku ubiegłym, że podaż pieniądza wzrosła nieznacznie ponad 90 bln, ale inflacja wyniosła 70% i spadek produktu globalnego - 8%. Dlatego w założeniach na ten rok, w moim wystąpieniu zostało wyraźnie podkreślone wczoraj, że w warunkach ograniczonego przyrostu podaży pieniądza szczególnie ważne są źródła jego kreowania. A więc po pierwsze, wyważenie proporcji między potrzebami budżetu na sfinansowanie deficytu przez system bankowy a koniecznością sfinansowania procesów gospodarczych przez banki. Po drugie, w warunkach ograniczonych możliwości kredytowania gospodarki należy wspierać kredytem te działy i procesy, które będą powodować przełamanie recesji. A więc politykę restrukturyzacyjną, no i rolnictwo. Zatem w żadnym wypadku prezentowane przeze mnie założenia nie oznaczają prowadzenia polityki podsycania inflacji, bo to wszystko zależy, jakie będą w środku te wzajemne relacje. I my cały czas będziemy nad sytuacją panować. Jeżeli będzie sytuacja taka, że to wychodzi, to wtedy ograniczymy podaż pieniądza. To zależy. My mamy instrumenty takie, jak limity kredytowe z miesiąca na miesiąc. To jest prognoza na cały rok. Natomiast gdyby pewne rzeczy w trakcie okazały się inne, to my nad tym panujemy. I to jakoś nie zostało zupełnie zrozumiane. Jesteśmy w stanie zapanować, jesteśmy w stanie tak doskonale zapanować, że będzie inflacja zmniejszona do 15%. Tylko po co? Po to, żeby wszystko stanęło, żeby nie było dochodów do budżetu? To znaczy kwestia panowania tutaj ze strony banku centralnego istnieje, tylko chodzi o to, żeby nie zapanować w ten sposób, żeby gospodarka w ogóle upadła.
To byłyby może takie najważniejsze kwestie, jeśli chodzi o tę podaż pieniądza, bo każdy, w zależności od klubu, który reprezentował, uważał, że jest go albo za mało, albo za dużo.
Jeśli chodzi o politykę pieniężną a politykę gospodarczą i fiskalną rządu. Otóż w świetle podniesionego bodajże przez pana posła Gadomskiego zarzutu, że, porównując materiał rządowy i NBP doszedł do wniosku, iż nastąpiła zamiana ról i że bank centralny jest mniej wymagający, wydaje mi się, że to jest jakieś nieporozumienie. Mianowicie to jest kwestia podejścia do sposobu i zakresu finansowania sektora rządowego przez bank centralny. Otóż w roku ubiegłym, kiedy był inny rząd, było aż 32 bln zł zadłużenia sektora rządowego w systemie bankowym. Mało tego - NBP sfinansował tę kwotę w wysokości 18,5 bln, co oznacza, że 60% deficytu budżetowego było w zeszłym roku finansowane bezpośrednio przez wzrost pieniądza gotówkowego, nie przez bony, tak jak teraz. Teraz już nie ma finansowania gotówkowego, do czego był zmuszony w poprzednim roku NBP, kiedy zmieniono mu we wrześniu i w grudniu w sposób taki przymusowy, że tak powiem, ustawę. I to typowy pieniądz gotówkowy na to poszedł, a nie bony, które są oprocentowane. Tak że to nie jest prawda.
W pozostałych 40% finansowanie deficytu budżetowego przez system bankowy wiązało się z częściowym ograniczeniem przez banki akcji kredytowej dla gospodarki. Natomiast na rok bieżący zakładamy, że NBP sfinansuje deficyt budżetowy do wysokości tylko 30%, czyli mniej niż w zeszłym roku, planowanej wielkości deficytu. I co do formy tego finansowania: będą to tylko i wyłącznie bony skarbowe, czyli papiery, które są oprocentowane. Ja nie lubię tego określenia ˝pusty pieniądz˝, bo to nie jest do końca prawda, ale nie będzie już tak, że rząd miał otwarty rachunek w banku centralnym. Tak że tu było nieporozumienie.
Poza tym bank centralny zamierza w przyszłości jeszcze bardziej ograniczyć zakup bonów skarbowych i skoncentrować się na operacjach bonami skarbowymi na wtórnym rynku. Jest to naszą ambicją. To jest bardzo trudne, ale musimy stworzyć ten wtórny rynek obrotu, bo od tego zależy, jak gdyby, możliwość kupowania bonów przez inne podmioty i funkcjonowania rzeczywiście wtórnego rynku tych bonów skarbowych.
Myślę więc, że podejście NBP do problemu finansowania budżetu jest podejściem wyważonym, zmieniającym na pozytywne pewne zachowania z roku poprzedniego. Jednocześnie, rozumiejąc sytuację rządu, zdecydowaliśmy się, że te 52 bln wykreuje system bankowy, a 20 bln - to jest górna granica, jeśli będzie coś działo się z pieniądzem, zmniejszymy to - stanowić będzie bezpośredni zakup przez bank centralny bonów skarbowych od skarbu państwa.
Druga rzecz. Zarzucono tutaj brak zależności między polityką kursową a polityką pieniężną. Też, o ile pamiętam, mówił o tym pan poseł Gadomski. Jest to niezrozumienie, dlatego że sprawy zarówno polityki kursowej, jak i polityki pieniężnej wpływają na bilans płatniczy, który określa stopień wypłacalności danego kraju w rozliczeniach z zagranicą. Twarda polityka pieniężna przez kontrolowanie dochodów krajowych oznacza zachętę dla eksporterów do wzrostu eksportu, gdyż przy twardej polityce występuje bariera popytu na rynku krajowym. Kiedy jednak, z uwagi na inflację, opłacalność eksportu w latach 1990-1991 obniżyła się, został wtedy wprowadzony mechanizm kroczącej dewaluacji złotego. I to są powiązane ze sobą instrumenty. Na tym polega ta dewaluacja. Tylko w pewnym stopniu, co prawda, wyrównuje eksporterom wzrost kosztów z tytułu inflacji, ale ma to jednocześnie stanowić zachętę dla eksporterów do szukania wzrostu opłacalności eksportu.
Natomiast czy jest coś nietypowego, jeśli chodzi o kredyt refinansowy, czy jest on jakimś ciałem obcym w gospodarce rynkowej? Otóż nie jest. Muszę państwu powiedzieć, że po wojnie w wielu krajach, zanim doszli tam do kredytu redyskontowego czy do kredytu lombardowego, który jest tym naturalnym kredytem zastawnym, stosowano tylko kredyt refinansowy. W szczególności, jak pamiętam, miało to miejsce we Włoszech. Poza tym kredyty redyskontowy i lombardowy są szczególnymi typami kredytu refinansowego. Tak więc nie jest prawdą, że w ogóle nie korzysta się z kredytu refinansowego w gospodarce rynkowej i tutaj nasze oddziaływania na banki wcale nie polegają na odmiennej instrumentacji.
Natomiast jeśli chodzi o kredyt refinansowy, to kilka osób podnosiło kwestię tego kredytu przeznaczonego na restrukturyzację. Otóż powiedziałam, że udzielanie go odbywać się będzie w ramach polityki trudnego pieniądza. To nie znaczy, że my jakiś dodatkowy pieniądz wykreujemy i damy kredyt refinansowy. Wszystko musi być w ramach tej polityki. Mówiłam tylko o formach, i stąd może nieporozumienie. Zatem bank centralny nie da większej kwoty kredytów refinansowych niż to jest niezbędne z punktu widzenia tej polityki trudnego pieniądza.
Jeśli chodzi o rząd i jego zamierzenia restrukuryzacji gospodarki, to finansowanie realizacji tego programu będzie musiało się odbywać głównie w oparciu o źródła zagraniczne, niemniej NBP będzie dysponował pewną rezerwą środków na ten cel.
Jeśli chodzi o procedury układowe. Proszę Państwa! To jest jakieś nieporozumienie, że my chcemy coś bankom z góry narzucać. Otóż Bank Światowy, rozmawiałam już z panem Hume'm na ten temat, ma bardzo interesujące propozycje, jeśli chodzi o oddłużanie i niewątpliwie banki handlowe będą tym bezpośrednio zainteresowane, bank centralny zaś, który sprawuje nadzór, oczywiście musi wiedzieć, jak to będzie wyglądać.
Mamy propozycje dotyczące kapitalizowania banków handlowych, jednakże jest to materiał poufny i ja tego nie udostępnię. Jest tam cały program restrukturyzacji długów, rozplątania tej pętli między przedsiębiorstwami a bankami, z tym że nas to w ogóle nie interesuje od strony przedsiębiorstw, natomiast interesuje nas od strony banku.
To może najważniejsze kwestie.
Wielokrotnie się pojawiała, szczególnie z lewej strony sali, zasada dodatniej stopy procentowej, jako coś, co, że tak powiem, niszczy gospodarkę. Otóż trzeba wziąć pod uwagę, że stopa procentowa jest kształtowana na rynku międzybankowym. W związku z tym jej podstawą jest koszt pozyskania pieniądza przez banki, co w bankach przy obecnej inflacji oznacza, że terminowe depozyty pieniężne ludności - przecież musimy ludności dać te oprocentowania od depozytów, żeby trzymała oszczędności w złotówkach - są oprocentowane między 32 a 46%, a nawet wyżej. W związku z powyższym stopa od kredytów, których NBP udziela bankom, też musi to uwzględniać, bo inaczej z czego banki będą płacić oprocentowanie ludziom, którzy trzymają depozyty w złotówkach? I dlatego przy tak wysokiej inflacji i związanym z tym wysokim kosztem pozyskania depozytów przez banki skala oprocentowania kredytów też, niestety, musi być wysoka.
Wysuwanie koncepcji zastąpienia wysokiej stopy procentowej, która jest efektem inflacji, koncepcją waloryzacji zadłużenia kredytowego indeksem inflacji, przez co zmniejszy się odsetkowe koszty obsługi kredytów, jest nie do przyjęcia. Dlaczego? Dlatego, że kredytobiorca tylko w początkowym okresie płaci mniej, potem natomiast, jeżeli baza rośnie, płaci coraz więcej. W związku z tym to nie jest tak korzystne, jakby się wydawało.
Nie chcę już państwa tutaj zanudzać, badałam to dokładnie jeszcze gdy byłam zatrudniona w NIK. Otóż zgodnie odrzucono tam w ogóle koncepcję rewaloryzacji kredytów, ponieważ ona powoduje, że z czasem dłużnik jest coraz bardziej obciążony. To jest kwestia tylko dokładnego wyliczenia. To tak często brzmi: waloryzujmy, a niech stopa oprocentowania nie będzie wysoka. W sumie to jest niekorzystne również dla dłużnika. Oceniając więc oba warianty z punktu widzenia banków należy podkreślić, że generalne zastosowanie waloryzacji spowodowałoby bardzo szybką utratę bieżącej płynności banków, w związku z tym banki nie mogłyby obsługiwać depozytów ludności, a do tego nie możemy dopuścić, chyba że chcemy z powrotem dolaryzacji gospodarki, żeby ludzie przestali przynosić złotówki do banku i oszczędzali w dolarach. Do tego dopuścić nie możemy. Tak że to są naczynia połączone. To nie jest kwestia wyboru.
Ciekawe, że w tych opracowaniach, które tam czytałam, nie było nic na temat depozytów. Było zupełnie oderwane uregulowanie kwestii rewaloryzacji kredytów. Natomiast gdzie może istnieć taka zasada? Ta zasada funkcjonuje w budownictwie mieszkaniowym, proszę zwrócić na to uwagę, bo i część odsetek ulega tam kapitalizacji, i budżet wyrównuje wtedy bankom różnicę w poziomie odsetek, ale ktoś musi bankom wyrównać tę cenę kredytu. I druga rzecz, straty poniesione właśnie z tytułu tej kapitalizacji musi jakiś podmiot wyrównać i dlatego też nie możemy odstąpić od tego typu, że tak powiem, działań.
Poruszona była kwestia kursu walutowego, który powinien pobudzać eksport. To są rzeczy dość podstawowe, bo bank centralny jest głównym jak gdyby podmiotem w naszym systemie prawnym, który ustala ten kurs walutowy przy współdziałaniu z pozostałymi dwoma podmiotami: ministrem finansów i ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą. Otóż polityka kursu walutowego powinna być elementem stabilizacji gospodarczej. Przedsiębiorstwa mogą tylko wtedy prognozować swoje działania w dłuższym czasie, co jednocześnie wpływa na ich efektywność, jeśli kurs walutowy jest tym elementem stabilizacji. Co to oznacza? Otóż w tej chwili jest przyjęta krocząca dewaluacja, państwo wiedzą, co jeden miesiąc o 1,8% względem koszyka walut. Eksporterzy w związku z tym chronieni są przez dewaluację, która postępuje, oni to przyjęli z zadowoleniem, jak wiemy, natomiast ja jestem przeciwna szybkiej dewaluacji tylko po to, żeby eksporterzy mieli komfort psychiczny, zwłaszcza że te osoby, które eksportują, bardzo często mają dużo produktów z importu. I w związku z tym koszty z tytułu dewaluacji rosną znacznie szybciej niż wpływy eksportowe, ponieważ przy imporcie są jeszcze obciążenia celne. Dlatego tutaj argumenty nawołujące do tego, żeby szybciej zmieniać, bo wtedy będzie eksport, nie są, w moim odczuciu, argumentami rozważnymi. To musi być czynione spokojnie, konieczne jest długie planowanie i pewna stabilizacja gospodarcza.
Polityka kursowa musi być więc też elementem realizacji bilansu płatniczego i poziom rezerw dewizowych, który jest wyznacznikiem tego bilansu, zmienia się nie tylko z tytułu salda handlu zagranicznego, ale również obrotów kapitałowych.
A co oznacza ostra dewaluacja? Ostra dewaluacja waluty oznacza zniechęcanie inwestorów zagranicznych do inwestowania u nas, gdyż jest związana z olbrzymim ryzykiem kursowym. Jeśli jest kraj, który ma zbyt duże ryzyko kursowe, to nie przyciąga on inwestorów, których, nie oszukujmy się, jednak potrzebujemy. W związku z tym w założeniach polityki pieniężnej jest przepis o tej kroczącej dewaluacji.
Padło pytanie o to, czy może być wyższe finansowanie deficytu przez system bankowy. Rozumiem, że jeśli państwo życzyliby sobie wyższego deficytu, to ktoś musi to sfinansować. Otóż nie! Więcej niż 52 bln deficytu, nawet jeśli będzie taki wypadek przy pracy, czego absolutnie nie życzę rządowi, system bankowy nie sfinansuje. Kwota 52 bln zł deficytu to jest górna granica tego, co możemy próbować sfinansować.
Przypominam też państwu, że w takiej sytuacji źródłem sfinansowania wyższego deficytu muszą być, przynajmniej teoretycznie, jakieś kredyty zagraniczne czy obligacje dla obywateli, natomiast już nie system bankowy. Są kraje, np. Republika Federalna Niemiec, w których w ogóle jest zakaz finansowania deficytu przez bank centralny. Oni w tej chwili mają 20 bln deficytu w markach i tylko finansują go kredytem komercyjnym, to znaczy płacą normalne odsetki. Tak że i my uwzględniamy te rozwiązania.
Czy Narodowy Bank Polski może udzielać bankom gwarancji i czy będzie współdziałał z bankami? Bank centralny jest bankiem banków, gwarancja jest formą jak gdyby kredytu, bank udzielający gwarancji musi mieć przygotowane pieniądze. W związku z tym NBP w sposób bezpośredni gwarancji udzielać nie może. Natomiast będziemy poszukiwać, w jaki sposób - może w formie konsorcjów - sprawić, aby te pieniądze, które czekają za granicą, w jakiś sposób udało się ściągnąć.
Co do afer gospodarczych pan poseł, nie wiem, czy jest już, kilkakrotnie na ten temat mówił, otóż ja nie jestem prokuratorem - może nawet pan prezydent czasami demonizował, że tak powiem, moje zdolności w tym zakresie - aczkolwiek wydaje mi się, że zostały podjęte pewne działania. Chodzi mianowicie o zajęcie 75 mln dolarów, które jest nam winien - poprzez Bank Handlowo-Kredytowy - nasz dłużnik w Izraelu. Podpisałam gwarancje na 4 mln dolarów po to, żeby zaaresztować te 75 mln dolarów, żeby ten majątek wydobyć. Przecież bank centralny ma bardzo wysoką wierzytelność w BHK - 5,5 bln zł; policzmy, jaka to jest część budżetu. Tak więc będziemy robić wszystko, żeby te pieniądze wydobyć.
Kolejna rzecz, już zbliżam się do końca, proszę się nie niepokoić. Otóż jeśli chodzi o rolnictwo... Już nic więcej, nic ponad to, co pan prezes już powiedział, nie powiem, przykro mi. To znaczy tak: możemy oferować zwolnienie z limitu kredytowego 500 mld i odroczenie spłaty kredytu udzielonego przez NPB BGŻ - 200 mld. Razem daje to 700 mld, więcej nie ma.
Rolnicy wygrali rzecz, co do której, przyznam się, mam mieszane uczucia. Rezerwy obowiązkowe, państwo 2 dni temu uchwalili, że na stałe idą na fundusz rolnictwa. Przecież to jest ponad 2 bln, jeśli pamiętam, w tym roku. Co roku będziecie państwo potentatami, nie wiem - chyba inne gałęzie przemysłu będą do państwa chodzić po pożyczki z tych rezerw obowiązkowych. Gdyby to było w odwrotnej kolejności, to i tych 700 mld byśmy nie dali. Państwo stajecie się bogaczami przez to oprocentowanie rezerw, naprawdę, proszę to policzyć, ile to będzie w następnych latach. Mam nadzieję, że nowe Prawo bankowe jakiś kompromis wypracuje, tak nie może być. Nie po to banki walczyły o rezerwy obowiązkowe, żeby oddać je do budżetu, bo na rolnictwo, to znaczy do budżetu. NBP natomiast nigdy się nie zobowiązywał, również ja w czasie przesłuchań, że będzie dopłacać do kredytów. To jest sprawa budżetu.
Na koniec chcę powiedzieć kilka słów, ponieważ nie będę miała możności przedstawić tego Wysokiej Izbie, tylko ewentualnie w poszczególnych klubach albo też w prasie, na temat koncepcji banku centralnego. Otóż jaką mamy wizję, ja, i nie tylko ja, również wiceprezesi, jeśli chodzi o bank centralny? Proszę państwa, w ramach państw EWG istnieje cała gama modeli banków centralnych. Skrajne przypadki to z jednej strony bank angielski, który jest uzależniony od ministra skarbu i któremu co roku parlament uchwala emisje, i z drugiej - bank całkowicie niezależny od rządu, jakim jest Bundesbank. Ale nikt nie pamięta - dostarczę ustawy, dzisiaj ich nie wzięłam - gdzie jest napisane expressis verbis w ustawie o Bundesbanku, że bank ten ma współdziałać z polityką gospodarczą rządu. Jest tak napisane w ustawie, jednakże z możliwością odmowy wykonania instrukcji rządu; prawie in extenso to przetłumaczyłam, chociaż nie przyniosłam ustawy.
W związku z tym nie jest prawdą, co próbuje się mówić, co padało z tej trybuny, o jakiejś abstrakcyjnej niezależności banku centralnego. Podam przykład z ostatnich lat. Bundesbank przy jednoczeniu Niemiec, proszę państwa, czy był niezależny, jeśli chodzi o unię monetarną w tym sensie, że była to bardzo niekorzystna unia w danym momencie, czy prezes banku centralnego zgadzał się z premierem Kohlem? Nie zgadzał się, ale jednak unia została dokonana, czyli są sytuacje polityczne, w których nawet najbardziej w Europie niezależny bank poddaje się jakimś działaniom.
Oczywiście, to są wyjątkowe sytuacje. Jeśli my będziemy tak współdziałać, to także w sposób wyjątkowy. Natomiast nie dajmy się, przepraszam może za wyrażenie, zwariować, że jest taki model, w którym bank jest niezależny. To samo odnosi się do Systemu Rezerw Federalnych w Stanach Zjednoczonych. Przecież w końcu prezydenci, a nie szef banku obiecują, jaka będzie stopa podatkowa, jaka kredytowa i co chcą za pomocą tych stóp spowodować.
Tak więc uważam, że niezależność banku centralnego powinna mieć miejsce, ale nie w sposób dogmatyczny, natomiast to, co powiedzieli zarówno pan poseł Gadomski, jak i pan poseł Dąbrowski to dogmat po prostu, coś, co w praktyce w ogóle nie istnieje; mówię to z całą odpowiedzialnością, bo badałam, jaka jest w tej mierze praktyka.
Proszę zwrócić uwagę, jeśli chodzi o projekt Europejskiego Banku Centralnego, jakie tam są rozbieżności. Projekt idzie w kierunku Bundesbanku, ja też będę w tym kierunku szła. Powinien być niezależny bank - co do tego nie ma, że tak powiem, rozbieżności - natomiast chodzi o to, jak do tego dojść w określonej sytuacji, w określonej rzeczywistości gospodarczo-politycznej. I proszę zwrócić uwagę, Anglia czy inne kraje nie chcą przyjąć tego projektu i on do tej pory nie jest uchwalony, chociaż jest już całkowicie napisany.
Natomiast jeśli chodzi z kolei o drugą argumentację, że bank centralny może coś dać. To padało i z prawej, i z lewej strony. Bank centralny nic nie może dać. To znaczy przedstawicielom drugiej koncepcji chcę odpowiedzieć, że bank centralny nie jest od kreowania polityki gospodarczej, od tego jest rząd, a bank jest tym podmiotem, który trzyma kasę i jest tylko bankiem banków. W związku z tym nie udziela bezpośrednio kredytów, udziela tylko kredytu redyskontowego, lombardowego oraz - w określonych sytuacjach - refinansowego, i to tylko w ten sposób możne działać.
W związku z tym jeśli będzie restrukturyzacja, to podmioty i dziedziny nią objęte musi wybierać rząd, a bank tylko stwierdzi, czy są na to środki czy nie. Nie może bank centralny kreować podaży pieniądza pod dyktando rządu i nie będzie tego robił. Wyraźnie powiedziałam, że 52 bln zł to jest na ten rok górna granica. W związku z tym nasze decyzje są suwerenne i w tym sensie jesteśmy niezależni, bo są one oparte na naszych analizach, na analizach departamentu polityki pieniężnej, nowo utworzonego departamentu analiz, połączonego z zakładem pieniądza, gdzie będą te analizy opracowywane; chcę wzmocnić ten departament, żeby tam rzeczywiście jak najwięcej ludzi pracowało i żeby nasze własne, a nie podpowiadane przez rząd lub, w niektórych przypadkach, przez posłów, ekspertyzy opracowywać. I to jest generalnie, w dużym skrócie, koncepcja banku, który mam zamiar budować. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia