1 kadencja, 19 posiedzenie, 1 dzień - Poseł Janusz Lewandowski

1 kadencja, 19 posiedzenie, 1 dzień (01.07.1992)


2 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie poselskich projektów ustaw:
   1) o reprywatyzacji lub zadośćuczynieniu za mienie przejęte przez państwo lub pozostawione na terenach nie wchodzących w skład obecnego terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (druk nr 213);
   2) o reprywatyzacji (druk nr 269-A).


Poseł Janusz Lewandowski:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Podejmując z ogromnym opóźnieniem problem reprywatyzacji i zadośćuczynienia za majątki utracone po roku 1944, rozpoczynamy w realnym i najgłębszym sensie dekomunizację kraju, gdyż zło dawnego systemu tkwi najsilniej w strukturach gospodarczych, które zmienia się trudno, oraz w mentalności, która jest związana z tymi strukturami i którą zmienić jest najtrudniej.

    Reprywatyzacja w naszym kraju powinna być pojęta z jednego strony jako dzieło historycznego rozliczenia, dzieło zwrócone ku przeszłości, ale z drugiej jako dzieło ustrojowe otwierające nas ku przyszłości. Jest to konieczność moralna, jak i konieczność ustrojowa, gdyż od tego, jak podejdziemy do tej kwestii, zależeć będzie również zaufanie do praw własności w naszym kraju.

    Mnie się wydaje, że możemy przeprowadzić reprywatyzację tak, aby sprostać społecznym oczekiwaniom i odzyskać zmarnowany czas. Nie wydaje mi się, żeby do takiej konkluzji prowadziła decyzja Konfederacji Polski Niepodległej, aby odrzucić oba projekty, chociaż punkt wyjścia był wspólny, to znaczy i zmarnowaliśmy wiele czasu, i trzeba ten czas nadrobić. Jeżeli jednak odrzucimy oba projekty, to znowu zmarnujemy ileś tam miesięcy.

    Na jakich zasadach powinna opierać się, naszym zdaniem, rozsądna metoda reprywatyzacyjna w naszym kraju?

    Po pierwsze, trzeba przewidywać skutki, liczyć koszty z punktu widzenia całego społeczeństwa. Mówił o tym poseł Raj. Jest to zwykła powinność parlamentu, aby zajmując się wszelkim prawem, przewidywać skutki dla całego społeczeństwa, a nie tylko dla grupy bezpośrednio tym zainteresowanej.

    Wyłania się z tego jakiś problem polityczny, który w sposób bardzo oczywisty ujawnił się w latach 1991 i 1992. Mianowicie bardzo uwidoczniły się okrzepłe już interesy ludzi pokrzywdzonych. Są bardzo widoczne ich roszczenia i domaganie się zadośćuczynienia. Natomiast niezwykle rozproszony jest ten interes, który nazywamy ogólnym, ta racja większa. Niemniej jednak naszym obowiązkiem legislacyjnym pozostaje dostrzeżenie tej racji, która zawiera się w szybkich zmianach ustrojowych i w takim sposobie przeprowadzenia reprywatyzacji, aby nie szkodziło to szybkim zmianom ustrojowym.

    Po drugie, należy wykorzystać mądrość, funkcjonalność i doświadczenie praktyczne zawarte w tym, co zrobili już nasi sąsiedzi, a co poniekąd jest i naszym doświadczeniem, ponieważ historia wielokrotnie dokonywała zawirowania w prawach własności, my już trzykrotnie braliśmy się za reprywatyzację. Raz było to w latach sześćdziesiątych XIX w., ponownie w latach dwudziestych po pierwszej wojnie światowej i - co jest pewnego rodzaju paradoksem - ograniczona reprywatyzacja tuż po drugiej wojnie światowej. Ale mamy do skonsumowania doświadczenia własne i cudze. I one w sposób jednoznaczny podpowiadają, jak nie należy zabierać się do reprywatyzacji.

    I po trzecie, należy uszanować i docenić pracę już wykonaną. Przecież Senat zajmował się reprywatyzacją w 1990 r., rząd w 1991 r. Sejm nie dokończył pracy w 1991 r. Zlekceważenie tej pracy, wyobrażenie sobie, że można to rozpocząć od nowa, było słabością podejścia rządowego w 1992 r., bo przy całym szacunku dla intencji pana ministra Krzyżewskiego, ale zaczynając wszystko od początku i trochę lekceważąc pracę wcześniej wykonaną, nie zdołał jednak przekazać nam projektu do końca marca ani do końca istnienia minionego rządu i dlatego m. in. straciliśmy te kolejne pół roku.

    Sens inicjatywy poselskiej, którą tu popieram, polegałby na tym, aby wznowić właśnie prace tam, gdzie zostały przerwane, aby docenić fakt, iż ileś tam namysłu, ileś tam godzin pracy już w rozwiązywanie tego zagadnienia włożono i nie należy tego wysiłku zmarnować. Na tym polega sens inicjatywy poselskiej, którą tu nazwano projektem KLD, ale to jest projekt, pod którym podpisali się posłowie Unii Demokratycznej i Polskiego Programu Gospodarczego. I z tego zamysłu wyłania się projekt reprywatyzacji ograniczonej, tzn. takiej, która z jednej strony jest wykonalna technicznie, bo reprywatyzacja nie ograniczona, tak jak i lustracja nie ograniczona, nie jest zadaniem wykonalnym technicznie, a z drugiej, jest to projekt reprywatyzacji, która zawiera się w możliwościach finansowych tego państwa. I mamy za sobą mocne świadectwo właśnie naszych sąsiadów, iż można postąpić dwojako: albo zagrzebać się w chaos własnościowy, swego rodzaju ruchome piaski, które niezwykle zrażają wszystkich kupujących, gdyż każdy kupujący woli wiedzieć, czy kupuje coś na trwałe, czy nie, czy też instytucja właściciela, który chciałby kupić, się zmieni. Można się w to zagrzebać na lata, albo przeprowadzić energiczną, ale ograniczoną reprywatyzację.

    Zasady zostały tu wielokrotnie omówione, więc przypomnę je w wielkim skrócie.

    Nie wydaje mi się, że należy oprzeć się pokusie otwierania reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu. Będzie wystarczająco dużo pracy, jeżeli zajmiemy się ekscesami, przekroczeniami, nadużyciami prawa i przy nacjonalizacji przemysłu, i przy reformie rolnej. Nacjonalizacja była przeprowadzana na podstawie aktu bardzo pospiesznie przygotowanego. Ma wiele delegacji do przepisów wykonawczych, które nie nastąpiły, rekompensaty nie było, są to typowe nadużycia prawa, które się przydarzyły przy tej okazji. Chcielibyśmy jednak objąć tą regulacją zarówno mienie pozostawione poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej, czyli tzw. mienie zaburzańskie, jak i apteki. Były pomysły, aby obie te kategorie mienia objąć odrębnymi regulacjami. I wydaje nam się, że trzeba zrobić to raz a dobrze, z wyjątkiem gruntów warszawskich. Także poza nawiasem tej regulacji pozostają grunty warszawskie. Projekt, zapewne niezwykle kontrowersyjny, jest też przygotowywany.

    Osobami uprawnionymi według nas powinny być osoby fizyczne, a więc właściciele dawnego stanu prawnego lub ich spadkobiercy, ale obywatele polscy i osoby zamieszkałe w kraju. Z tym że chcielibyśmy stworzyć bodziec do zamieszkiwania w naszym kraju i tym obywatelom, którzy zechcą przybyć tu na stałe i osiedlić się, dać prawo do zgłaszania wniosków reprywatyzacyjnych. Opowiadamy się za postępowaniem administracyjnym, za scedowaniem tego zadania na zespoły przy wojewodach, za rocznym terminem składania wniosków i dokumentowania roszczeń.

    I wreszcie docieram do punktu, który zapewne nas podzieli w pracach w komisji, czyli jak rekompensować. Otóż opowiadamy się za rekompensatą w bonach kapitałowych, czyli za instrumentem finansowym, który nie blokuje prywatyzacji, gdyż odpowiada za niego skarb państwa. Można ten instrument finansowy wykorzystać w odniesieniu do swojej fabryki, gdzie ma się możliwość pierwokupu, jak i do innych składników majątkowych. Nie trzeba czekać na rozstrzygnięcie problemu prywatyzacji wielu podupadających polskich przedsiębiorstw.

    Opowiadamy się również za zwrotem w naturze, ale warunkowym, tam gdzie mienie jest nie zagospodarowane, tam gdzie je łatwo wyodrębnić, tam gdzie spółdzielnia wyraża zgodę, gdyż nie bagatelizujemy sprawy i nie damy się nabrać na żadne frazesy mówiące o tym, że zwrot w naturze jest prosty i że szybko, w jakiś magiczny sposób stworzy warstwę średnią, warstwę ludzi przedsiębiorczych w Polsce.

    Źle przeprowadzona restytucja naturalna hamuje reformę, każe czekać i niezwykle potęguje konflikty interesów, które już są widoczne w iluś tam setkach postępowań sądowych. Czyli od początku nie tworzymy iluzji łatwego zwrotu w naturze, gdyż wcale nie jest on łatwy i nie trzeba kolejnego naszego doświadczenia, żeby się o tym przekonać.

    Opowiadamy się również za świadczeniem zastępczym - jest to wzbogacenie projektu ustawy, który został państwu przedłożony, i jest to istotne wzbogacenie - ponad rekompensaty lub też zwrot w naturze.

    Wydaje mi się, że tego typu zasady przyjęte w tym projekcie obronią się w toku i dalszego myślenia o tym, i dalszej pracy, i dalszych doświadczeń praktycznych. Wiemy również, że dotykamy przy tej okazji jednego z najtrudniejszych elementów polskiej reformy, że niezwykle konfliktogenna będzie każda próba rozwiązania tego problemu i nie da się tego problemu rozwiązać w imię zasady: wszystko albo nic, na co próbuje nas namówić poseł Pruchno-Wróblewski. Tu trzeba znaleźć punkt równowagi między potrzebami dnia wczorajszego i potrzebami jutra, między prawami własności a potrzebami społeczeństwa dokonującego bolesnej reformy.

    Rzeczywiście przy tej okazji zdajemy kolejny egzamin na oczach świata, tu się również zgadzam z posłem Pruchno-Wróblewskim, ale wyciągam inne wnioski. Otóż ostatnią rzeczą, której świat oczekuje, jeżeli w ogóle to obserwuje, jest zagrzebanie się Polski w kolejny chaos własnościowy związany z nieograniczoną, bardzo szeroką reprywatyzacją. Jest to rzeczywiście egzamin z zaradności lub nieporadności w rozwiązywaniu naszych podstawowych problemów gospodarczych.

    Szanowni Państwo! Po II wojnie światowej właściwie nie ma rodziny na wschód od Łaby, która by nie doznała jakiegoś uszczerbku, czy majątkowego, czy moralnego, czy jakiegokolwiek innego. I oczywiście trzeba się nad tym pochylić, tworząc III Rzeczpospolitą, ale historię można jedynie rekompensować, w ograniczonym stopniu naprawiać; nie da się odwrócić biegu historii. (Oklaski)

    (Poseł Józef Oleksy: Panie Marszałku!)


Powrót Przebieg posiedzenia