1 kadencja, 40 posiedzenie, 1 dzień - Poseł Mariusz Wesołowski

1 kadencja, 40 posiedzenie, 1 dzień (18.03.1993)


5 punkt porządku dziennego:
Rządowe założenia polityki mieszkaniowej państwa (druk nr 772).


Poseł Mariusz Wesołowski:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Chciałbym odnieść się do kilku elementów przedłożonego nam projektu założeń polityki mieszkaniowej. Pewne rzeczy pominę, ponieważ powiedziano tu dużo, choć w różnym tonie.

    Przede wszystkim na początku chciałbym stwierdzić, że uważam, iż w pewnych sytuacjach nadzwyczajnych uprawnione jest sięganie po środki nadzwyczajne. Otóż dla mnie sytuacja w budownictwie mieszkaniowym, w ogóle w mieszkalnictwie - choć nie lubię słowa ˝mieszkalnictwo˝, ale użyję go - jest nadzwyczajna i stanowi podstawę do zastosowania w niektórych przypadkach takich środków. Te środki nadzwyczajne widziałbym przede wszystkim w obszarze działania społeczności lokalnej, w obszarze działania samorządów. Wbrew temu, co niektórzy z moich kolegów tu wcześniej mówili, o ledwie dyszących gminach, to właśnie gminy dzisiaj są w większości znacznie lepiej sytuowane aniżeli na przykład budżet państwa (co nie oznacza, że są bardzo dobrze sytuowane). Gminy też mogą dysponować środkami niepieniężnymi, istotnie wzmacniającymi możliwość rozwoju budownictwa, istotnie wpływającymi na obniżenie kosztów tegoż budownictwa i te rezerwy należałoby wykorzystać. Wykorzystać w sposób instytucjonalny. Można tu się odnieść do przedwojennych ustaw o rozbudowie miast z lat: 1922, 1925 i 1927, które to ustawy nakładały na gminy obowiązki w tym zakresie. Pozostawiały im nie dobrowolność, lecz obowiązki. Każdorazowo problem mieszkaniowy, oprócz pewnych struktur zorganizowania centralnego, jest przede wszystkim problemem społeczności lokalnej. Ten problem występuje tu i teraz, w każdym mieście, w każdej gminie w określonych warunkach. Jest to sprawa chociażby na przykład - można to rozważyć - funduszu gruntów, ale jest to również sprawa choćby możliwości emisji papierów wartościowych przez gminy. Może być tu zresztą wiele innych rozwiązań.

    Dlaczego o tym mówię? Dzisiaj - jest to zrozumiałe - gminy niemalże nie mając obciążenia związanego z zabezpieczeniem potrzeb mieszkaniowych, chociażby jeśli chodzi o grunty, sprzedając je na przetargach powodują istotne zwiększenie kosztów gruntów budowlanych. Bardzo istotne zwiększenie kosztów. W niektórych znanych mi sytuacjach koszt gruntu sięga wręcz 25% kosztów budowy m2 mieszkania. Jest to rzecz, która musi zostać zahamowana.

    Wiąże się z tym jeszcze inny problem - problem uzbrojenia i problem nie występujący w tej chwili w polskim prawodawstwie, a szkoda, monopoli naturalnych. Praktyka, w której zakład energetyczny każe postawić transformator, doprowadzić linie, a on je później przejmie i będzie dostarczał prąd, jest dalej nie do przyjęcia. Podaję to jako przykład, bo dotyczy to nie tylko zakładów energetycznych. Otóż nie jest tak, że jeżeli chcę sprzedawać benzynę kierowcom, to ci kierowcy mają mi wybudować stację benzynową. Nie. Ja ją muszę wybudować i dopiero wtedy uzyskuję możliwość sprzedawania tej benzyny. Tu musi również zadziałać prawo, które będzie nakazywało monopolistom naturalnym zabezpieczenie na własny koszt niezbędnych urządzeń i dostępności do mediów, którymi dysponują. Owszem, mają prawo to wliczyć w bilansie globalnym w cenę dostarczanej energii. W globalnym bilansie. To są monopole naturalne.

    Następną sprawą jest wykorzystanie rezerw w istniejących zasobach mieszkaniowych. Jest to nierozerwalnie związane z prawem lokalowym, ale wiąże się to z koniecznością zmian również i podatkowych, stosunków własnościowych i sposobów zarządzania zasobami mieszkaniowymi. Prawo lokalowe musi jasno określać obowiązki stron, zarówno wynajmującej, jak i tej, która wynajmuje lokale. Myślę - nawet nie myślę, a jestem pewien - że wykorzystanie tych rezerw, o tym stanowią liczby, może i powinno dać efekt w postaci co najmniej trzyletniej wielkości budowanych mieszkań. Tylko niewątpliwie trzeba tu sięgnąć również do sfery podatkowej, trzeba sięgnąć do możliwości ułatwiania i zachęcania wręcz do racjonalizacji wykorzystania rezerw. Podam taki przykład. W jednej ze znanych mi spółdzielni - jest to typowy przykład, nie mówię o budownictwie komunalnym, gdzie są jeszcze większe rezerwy - podliczenie sumy tzw. emek, czyli teoretycznej liczby mieszkańców, to jest 35 tys. ˝m˝, a wykorzystanie tego jest 27,5. Rezerwy są. Te rezerwy są niemałe. Trzeba absolutnie w jak najszybszym czasie doprowadzić do tego, ażeby były one uruchamiane.

    Podkreślę również to, co w materiale jest powiedziane, spotkałem się bowiem z zarzutami, że ten projekt przede wszystkim zakłada, iż Polacy będą mieszkać w mieszkaniach własnościowych. Nie. Ci, którzy tak twierdzą, nie przeczytali tego materiału dokładnie, choć zgadzam się z tym, że być może za słabo jest to podkreślone. Większość Polaków będzie mieszkać w mieszkaniach wynajmowanych. Jest to sprawa zasadnicza, chociażby dla mobilności ludzkiej. Jest to konieczne. Tutaj tylko przypominam krytykom, że ten element jest podkreślony, choć może właśnie za słabo.

    Budownictwo jako koło zamachowe. Tak, oczywiście, budownictwo może się stać takim kołem zamachowym. Pod jednym wszakże warunkiem - że nie będzie działało w strukturach dotychczas istniejących, że nie będzie działało w systemie tak marnotrawnym, jakim jest dzisiejszy system z monopolem spółdzielczości, którą przed chwilą pan poseł Białobrzewski z jednej strony tak gloryfikował, twierdząc, że to jest zamach na strukturę spółdzielczą i chęć zniszczenia jej, a z drugiej strony mówił, że kiedyś spółdzielczość oznaczała wspólne i skuteczne rozwiązywanie problemów. Tak, chodzi o to, że kiedyś prawdziwa spółdzielczość taką była. Dzisiejsza spółdzielczość mieszkaniowa nie jest żadną spółdzielczością z prawdziwego zdarzenia. Jest tworem stricte socjalistycznym, tak dostosowanym pod nazwą spółdzielni do systemu socjalistycznego, jak mało który twór, i nie ma to nic wspólnego z prawdziwą spółdzielczością.

    Oczywiście, są zaszłości. Jest niewątpliwie te słynne 5 mln książeczek, są premie gwarancyjne. Myślę, że są możliwości - i że takie decyzje zapadną - wypłacania premii na całość wydatków mieszkaniowych, nie zaś na ograniczony pakiet, tak jak dotychczas. Myślę, że takie decyzje rząd podejmie, i to szybko. Takie możliwości są.

    Rewaloryzacja. Chciałbym państwu zwrócić uwagę na jedną rzecz. Otóż w projekcie powszechnej prywatyzacji, który dzisiaj Wysoka Izba raczyła odrzucić, była propozycja, ażeby część środków z narodowych funduszy inwestycyjnych - taka poprawka została przyjęta - przeznaczyć na rewaloryzację książeczek mieszkaniowych. To bardzo trudna technicznie operacja, ale myślę, że nie niewykonalna. Otóż panowie i po lewej, i po prawej stronie sali ten projekt odrzucili. Był to jeden z elementów, który mógł temu służyć. Odrzuciliście to zgodnie (Głosy z sali: I środek też.), tak lewica, jak i część prawej strony. Mieliście państwo w tym zdecydowany udział. Nie wiem, jak się mają czyny do głoszonych przez was haseł.

    (Poseł Anna Bańkowska: Bez podsumowań.)

    Pan poseł Kaleta mówi, że program chce wprowadzić pełny rynek do budownictwa mieszkaniowego i że w obecnej sytuacji społecznej, finansowej i dochodowej jest to niemożliwe. Dwa zdania później stawia zarzut, że oto rząd buduje nowe struktury centralne, gąszcz przepisów, gąszcz prawa. Trzeba się na coś zdecydować: albo rynek, który nigdzie na świecie nie jest obudowany strukturami, albo struktury, które świadczą o zbiurokratyzowaniu. Jedno albo drugie, panie profesorze.

    Jakie stawiam wnioski? Oczywiście wnoszę o uchwalenie tych założeń. Wnoszę o przekazanie tekstu tych założeń nie do Komisji Polityki Przestrzennej, Budowlanej i Mieszkaniowej, tylko do Komisji Nadzwyczajnej, którą Sejm powołał, a jedynie nie skonkretyzował jej składu. Obawiam się, że jeżeli rozpoczniemy procedurę w komisji w sposób klasyczny, nie doprowadzi to w najbliższym czasie do konkretnych efektów, będzie odwlekało uchwalenie założeń i będzie powodowało, że będziemy w dalszym ciągu dreptać w miejscu. (Oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia