1 kadencja, 12 posiedzenie, 3 dzień - Prezes Rady Ministrów Jan Olszewski

1 kadencja, 12 posiedzenie, 3 dzień (04.04.1992)


7 punkt porządku dziennego:
Pierwsze czytanie projektu ustawy budżetowej na 1992 r. i założeń polityki pieniężnej na 1992 r.


Prezes Rady Ministrów Jan Olszewski:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Ta dyskusja była niewątpliwie dla rządu bardzo przykra. Usłyszeliśmy wiele ocen, w naszym przekonaniu - niesprawiedliwych. Usłyszeliśmy wiele zarzutów, w naszym przekonaniu - mało zasadnych. W jednym jednak punkcie muszę tę dyskusję ocenić jako sukces rządu. Jeszcze parę tygodni temu ta sala bardzo ostro dzieliła się, jeśli chodzi o stosunek do programu rządowego. Dzieliła się na zwolenników ożywienia gospodarczego, zwolenników polityki antyrecesyjnej i przeciwników, zdecydowanych przeciwników, którzy zarzucali rządowi nieodpowiedzialne kroki w zakresie polityki gospodarczej, mogące doprowadzić do zachwiania równowagi w gospodarce. I oto wczoraj przedstawiciele tych ugrupowań, przemawiając w imieniu klubów, swoich klubów, panowie posłowie Jerzy Osiatyński i Witold Gadomski, zaatakowali stanowisko rządu i budżet za to, że jest za mało antyrecesyjny. Odnotowuję tę zmianę postawy z wielką satysfakcją. (Oklaski)

    Wysoka Izbo! Są w tej debacie, oczywiście, dla rządu i mniej optymistyczne wątki. Było tu szereg wystąpień z którymi rząd, mimo że każdy rząd musi się przecież liczyć z krytyką i to ostrą krytyką, to jest obowiązek opozycji, tak jak obowiązkiem rządu jest każdą krytykę, nawet bardzo ostrą, traktować rzeczowo i z powagą, było szereg wystąpień, których ja jednak nawet w tych bardzo szeroko zakreślonych granicach zmieścić nie mogę. Jest to może tym bardziej dla rządu zaskakujące, że jakby prezentuje pewien sposób myślenia, który na tej sali nie powinien panować.

    Przytoczę tutaj może - tylko jako przykład, bo takiego rodzaju głosów było więcej - wystąpienie pani posłanki Barbary Czyż, która powiedziała, że ten projekt budżetu to jest wyrok śmierci dla Polski. Ja rozumiem pewną retorykę, prawa sali sejmowej, ale myślę, że powinniśmy jednak przyjmować pewien zakres odpowiedzialności za stopień i za formę krytyki.

    Mnie nie chodzi jednak o sformułowania, ale o pewną zademonstrowaną postawę, postawę, powiedziałbym, wielkiego humanitaryzmu wobec społeczeństwa i wielkiej surowości wobec rządu. Ja nie jestem, oczywiście, przeciwnikiem postawy humanitarnej, ale jeżeli mówi się - zasadnie mówi się - że rząd nie zapewnił wystarczających środków na to, aby sprawnie działały szpitale, że rząd nie dostarczył środków, aby każdy mógł otrzymać w aptece lekarstwa po odpowiednio niskiej cenie, albo nawet, jeśli jest uprawniony, za darmo, że rząd nie zapewnia w wystarczającym stopniu opieki osobom bezradnym, to to wszystko prawda, zgoda, tylko przecież wiemy, w jakich warunkach to się dzieje. I jeżeli zamiast wskazania środków, wskazania źródeł, z których rząd ma wziąć środki potrzebne do naprawienia tej niewątpliwie złej sytuacji społecznej, powiada się tak, jak mówi pani posłanka: nie zamierzam wyręczać rządu w wyszukiwaniu źródeł pokrycia wydatków, od tego są w rządzie fachowcy, to ja muszę powiedzieć, że to jest demonstrowanie pewnej postawy, która, jak sięgam pamięcią, obowiązywała w tym kraju przez czterdzieści parę lat. (Oklaski)

    Tak, Wysoka Izbo, rozumowano m.in. w Komitecie Centralnym PZPR. Jak była wola polityczna, że ma coś być, to wtedy zlecało się fachowcom w rządzie, żeby znaleźli na to środki. I oni szukali, a jak już nie mogli znaleźć, to po prostu mieli środek ostateczny - drukowali pieniądze. I w ten sposób doszliśmy do tego punktu, w którym jesteśmy m.in. dzisiaj. I ciągle zmagamy się ze skutkami tej polityki.

    Otóż ten rząd fachowców lub niefachowców, można to różnie oceniać, nie będzie wykonywał takich dyrektyw i takiej woli politycznej, nawet gdyby została ona przejawiona i gdyby uzyskała, nie daj Boże, na tej sali większość. Nie sądzę, żeby uzyskała, żeby były na to szanse, ale dla jasności muszę to powiedzieć. I bardzo bym apelował do niektórych, podkreślam, do niektórych posłów, abyśmy na tę salę, na której obraduje przedstawicielstwo narodowe wybrane w wolnych wyborach, pierwszy polski Sejm po półwieku, nie przenosili obyczajów z zupełnie innej epoki i innego politycznego środowiska. (Oklaski)

    Poza tym z większością wystąpień poselskich mogę się w pełni zgodzić. Ma rację pan poseł Pietrzyk, kiedy mówi, że sport otrzymał za mało pieniędzy w tym budżecie, ma rację pan poseł Braun, kiedy mówi to samo o kulturze, ma w szczególności rację pan poseł Pawelec, kiedy mówi o przemyśle obronnym. To wszystko prawda. Prawie wszystkie dziedziny życia społecznego w Polsce, prawie wszystkie grupy społeczne otrzymały za mało. Nie tyle prawie wszystkie, ile wszystkie otrzymały za mało, bo takie są środki do podziału i więcej nie ma. I trzeba je było podzielić w taki sposób, aby zaspokoić te najpilniejsze, bezwzględnie konieczne potrzeby, i tylko te. Być może nawet i w tym zakresie nie wszędzie, jak w wypadku przemysłu obronnego, uda się takie środki znaleźć. Taka jest twarda prawda tego budżetu i inna ona nie będzie.

    Byłoby może wygodne politycznie i moralnie, gdybym podzielił to stanowisko, które było akcentowane w niektórych wystąpieniach poselskich, wiążące ten budżet z nazwiskiem jednego ministra, ministra, który z tytułu swojej pełnionej w rządzie funkcji jest rzeczywiście technicznie odpowiedzialny za przygotowanie budżetu. To byłoby dla rządu, dla mnie osobiście, wygodne, ale to byłoby stanowisko fałszywe. Za ten budżet odpowiada cały rząd i odpowiadam ja jako jego premier. Nie może być co do tego żadnej wątpliwości, że jest to nasze stanowisko. I jeżeli tutaj pojawiły się sugestie, że w tym zakresie coś zostało narzucone, że czemuś ulegaliśmy, to, po pierwsze, muszę powiedzieć, że ta nieprzekraczalna bariera 5% dochodu narodowego brutto jako dopuszczalnego deficytu - była przez ten rząd przyjęta jako żelazna zasada jeszcze wtedy, kiedy przygotowaliśmy zasady budżetowe, kiedy inna osoba pełniła funkcję ministra finansów w tym rządzie. (Wesołość na sali) I to jest nasze stanowisko. Proszę się nie śmiać, to jest nasze stanowisko, o które obecnie minister finansów walczył z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, aby uzyskać jego potwierdzenie. I uzyskał.

    Chciałbym jeszcze dodać, jeżeli to wywołuje jakieś wątpliwości czy wesołość, że firmując ten budżet, przyjmując za niego odpowiedzialność, mogę państwa poinformować, że niezależnie od tego, w czyich oczach to jest zasługą, a w czyich hańbą, ja urzędnikiem ani Banku Światowego, ani Międzynarodowego Funduszu Walutowego nigdy nie byłem. (Oklaski)

    Wiem, że ten budżet jest dla społeczeństwa budżetem bardzo surowym. Wiem, że niewątpliwie społecznie uzasadnione potrzeby wielu grup społecznych, jeszcze raz powtarzam, zostają ograniczone. Mam w szczególności na myśli tę wielką grupę naszego społeczeństwa, jaką są rolnicy. Wieś dostaje w tym budżecie bardzo mało, ponieważ w tym roku takie są możliwości. I tylko w takich granicach wyraża się przyjęta przez ten rząd, uznana polityka ochraniania naszego rolnictwa, i w takich formach, w jakich to tylko jest możliwe. Ale jeżeli - rozumiem krytykę tego budżetu ze strony ugrupowań ludowych, to jest nie tylko ich prawo, to jest ich obowiązek - ale jeżeli ten budżet zostaje zaatakowany przez przedstawiciela ugrupowania, które z walki z cenami gwarantowanymi uczyniło niejako sztandar swojego programu ekonomicznego, które zawsze uważało, że wieś jest niesłusznie uprzywilejowana i że trzeba te przywileje jej cofnąć, i o to bardzo konsekwentnie, zawsze to ugrupowanie walczyło, a teraz jego przedstawiciel atakuje ten budżet i rząd za to, że nie uwzględnił wystarczająco interesów rolnictwa, to muszę spytać, co to jest? (Oklaski) Zwłaszcza jeżeli poprzedniego dnia, w rezultacie bardziej kameralnych rozmów, słyszymy od przedstawicieli tego samego ugrupowania, że budżet stwarza warunki do porozumienia, daleko idącego porozumienia, że możemy na tym gruncie współdziałać politycznie. (Oklaski) A następnego dnia słyszę, że to jest budżet, który narusza zasady zdrowego rozsądku, że to jest budżet, który dowodzi, że rząd się bawi ze społeczeństwem w ciuciubabkę, powtarzam słowa pana posła Gadomskiego, które zanotowałem. (Oklaski) To muszę spytać, czy to jest rodzaj schizofrenii politycznej? (Oklaski, wesołość na sali) Czy to jest rodzaj towarzyskiej zabawy, towarzysko-politycznej zabawy w koalicje małe, duże i średnie? (Długotrwałe oklaski)

    Ten rząd jest otwarty, otwarty na dialog, zawsze to deklarowałem, z wszystkimi siłami politycznymi na tej sali, z wszystkimi siłami proreformatorskimi, demokratycznymi. Powtarzam tę formułę, powtarzałem ją uparcie, a dzisiaj muszę jeszcze przypomnieć jedno ograniczenie, które wprowadziłem na samym początku, w jednym z moich pierwszych wystąpień - otwarty na dialog z wszystkimi poważnymi ugrupowaniami na tej sali. (Oklaski)

    Proszę państwa, Wysoka Izbo, to jest bardzo trudny budżet, trudny nie tylko dla rządu, także trudny dla parlamentu, bo wszyscy odpowiadamy za gospodarkę tego kraju, za jej los. Odpowiadamy za to, co się stanie w tym roku, który, jak sądzę, słusznie został oceniony przez pana ministra finansów jako rok przełomowy z każdego punktu widzenia, bo albo zakończy się on katastrofą, albo pozwoli nam wyjść na prostą. (Oklaski) I dlatego konieczne jest, abyśmy wszyscy podchodzili do tej sprawy poważnie, bardzo poważnie, bo to jest poważna sprawa, bo to jest sprawa przyszłości Polski. Dziękuję bardzo. (Długotrwałe oklaski)


Powrót Przebieg posiedzenia