1 kadencja, 6 posiedzenie, 3 dzień (25.01.1992)
1, 2 i 3 punkt porządku dziennego:
1. Sprawozdanie Komisji Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów oraz Komisji Ustawodawczej o rządowych projektach ustaw:
1) o prowizorium budżetowym na okres od dnia 1 stycznia do dnia 31 marca 1992 r.;
2) o zasadach gospodarki finansowej państwa w 1992 r.;
3) o zmianie ustawy Prawo budżetowe oraz niektórych innych ustaw;
4) o podatku dochodowym od osób prawnych oraz o zmianie niektórych ustaw regulujących zasady opodatkowania.
Przedstawiony przez Komisję Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów projekt rezolucji w sprawie rozdysponowania wygospodarowanych w ustawie o prowizorium budżetowym na okres od dnia 1 stycznia do dnia 31 marca 1992 r. dodatkowych środków finansowych.
2. Sprawozdanie Komisji Polityki Społecznej oraz Komisji Ustawodawczej o rządowym projekcie ustawy o zmianie Kodeksu pracy oraz o zmianie niektórych innych ustaw.
3. Sprawozdanie Komisji Sprawiedliwości oraz Komisji Ustawodawczej o rządowym projekcie ustawy o zmianie niektórych przepisów prawa kar
Wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Andrzej Topiński:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Deficyt budżetowy, nad którym dziś debatujemy, nie jest problemem tego kwartału. Jest to problem, z którym rząd i Wysoka Izba będą się borykać w ciągu najbliższych miesięcy i lat. Debata, która ma miejsce w tych dniach, jest po prostu jakby pierwszym podejściem do tego problemu, który w tej chwili jest problemem strukturalnym gospodarki, problemem, którego nie rozwiązuje oczywiście to prowizorium. Z całą pewnością będą niezbędne dalsze trudne decyzje i dalsze kroki.
Gospodarka polska od lat znajduje się w pułapce zadłużeniowej związanej z długiem zagranicznym. Pułapka zadłużeniowa oznacza tyle, że coraz większą część dochodów budżetu państwa trzeba przeznaczać na obsługę tego zadłużenia. Obecnie wchodzimy w drugą jakby fazę, fazę pułapki zadłużenia wewnętrznego, i obsługa tego zadłużenia, obu tych zadłużeń, będzie powodowała w najbliższych latach to, że będzie nam brakowało środków na wypełnianie podstawowych funkcji państwa, na restrukturyzację gospodarki. Jest to pewien proces nieunikniony, który można przerwać tylko w ten sposób, że w perspektywie najbliższych kwartałów i lat stan finansów państwa zostanie zrównoważony. Jest to proces, który z całą pewnością będzie wymagał od rządu i od Wysokiej Izby podejmowania różnych decyzji, decyzji niebywale trudnych i niebywale kontrowersyjnych społecznie. Deficytu budżetowego, z którym mamy do czynienia obecnie, nie da się zlikwidować przy pomocy prostych i łatwych środków. To wszystko będą decyzje niezwykle trudne i z początkiem tych decyzji spotykamy się przy tym prowizorium. Jeżeli rząd ma podjąć aktywniejsze kroki w zakresie restrukturyzacji gospodarki, ożywienia gospodarki, jest oczywiste, że będzie potrzebował na to środków finansowych. Te środki finansowe mogą się znaleźć tylko wówczas, jeśli problemy deficytu budżetowego zostaną podjęte i będą stopniowo rozwiązywane.
Chcę wymienić, po prostu tytułem przykładów, ponieważ lista źródeł deficytu budżetowego jest oczywiście szalenie długa, tylko najbardziej trudne problemy. Na przykład w grudniu na każdą złotówkę wynagrodzeń w gospodarce przypadało ponad 70 groszy świadczeń społecznych. Jest problem, jak te ponad 70 groszy przypadających na każdą złotówkę wynagrodzeń można sfinansować. Mamy do czynienia z niezwykle głębokim niezbilansowaniem systemu ubezpieczeń społecznych. Dodam jeszcze, że z tych ponad 70 groszy świadczeń społecznych mniej niż połowa to są po prostu emerytury. Ten problem deficytu systemu świadczeń społecznych chciałbym Wysokiej Izbie zasygnalizować. Podobnie wygląda problem z finansowaniem służby zdrowia. Wiele było o tym mowy w tej Izbie. Są to problemy, z którymi w sposób nieunikniony przyjdzie gospodarce i Sejmowi zmierzyć się w najbliższych latach.
Wysoka Izbo! W pracach i w dyskusji nad prowizorium budżetowym pokazane były także pewne możliwości, moim zdaniem złudne, rozwiązania tego dylematu braku środków budżetowych prostymi metodami. W szczególności Klub Parlamentarny Konfederacji Polski Niepodległej zgłaszał pewne propozycje rozwiązania tego dylematu dwiema metodami, wydawałoby się prostymi: pierwszą - przez zwiększenie podaży pieniądza, drugą - przez wykorzystanie rezerw zagranicznych. Chciałbym się trochę bardziej szczegółowo do tego odnieść.
Wczoraj pan poseł Lewandowski, zdaje się, powiedział zdecydowanie, że recesję w gospodarce mamy dlatego, że jest za mało pieniądza. To przekonanie nie ma uzasadnienia w liczbach. W roku 1991 mieliśmy do czynienia z niewątpliwym spadkiem produkcji przemysłowej, z recesją. Produkcja przemysłowa spadła o około 14%, natomiast podaż pieniądza w kategoriach realnych, po odliczeniu inflacji, wzrosła o 2%, a zatem trudno obwiniać ilość pieniądza - która wzrosła - o spowodowanie spadku produkcji. Gdyby było tak, że ilość pieniądza także spadła w tym stopniu, w jakim spadła produkcja, owszem, można by było taką hipotezę postawić. Natomiast ilość pieniądza w 1991 roku wzrosła mimo spadku produkcji, a zatem na jednostkę wyprodukowanego dobra pieniądza było więcej. Podobnie wzrosła ilość kredytów. Mówię - w kategoriach realnych. Nie zamykając zatem dyskusji na temat, jaka ilość pieniądza jest właściwa, z całą pewnością w świetle wyników 1991 roku nie można powiedzieć, że ilość pieniądza była źródłem spadku produkcji, z którym mieliśmy do czynienia.
Jaka ilość pieniądza jest właściwa? Pieniądz ma to do siebie, i w tym sensie zgadzam się z panem posłem Lewandowskim, że gospodarka potrzebuje pieniędzy. To jest natura pieniądza. Każdy podmiot gospodarczy, każda osoba fizyczna potrzebuje pieniędzy, jest to zrozumiałe. Ale żeby była zapewniona równowaga pieniężna w gospodarce, to ta ilość pieniądza, która może być w sposób rozsądny przeznaczona na zaspokojenie potrzeb tych, którzy pieniędzy potrzebują, musi być zrównoważona ilością pieniędzy, którą inni zechcą zaoszczędzić. I to jest podstawowa zasada równowagi pieniężnej. W roku 1991 mieliśmy do czynienia z bardzo wysoką skłonnością do oszczędzania, wprawdzie spadającą w poszczególnych kwartałach, w poszczególnych miesiącach, ale nadal wysoką. W efekcie w IV kwartale ub.r. nastąpił wzrost podaży pieniądza o około 20 bln. Zakładamy w naszych prognozach pieniężnych na I kwartał br. większą podaż pieniądza, do ok. 23-25 bln, mimo że czynnik sezonowy nakazywałby raczej zakładać mniejszą podaż pieniądza niż miało to miejsce w IV kwartale. Jest to pewne założenie ryzykowne, ale jeszcze mieszczące się w pewnej, że tak powiem, logice gospodarki pieniężnej. KPN proponuje, aby te 20 bln zł, o które wzrosła podaż pieniądza w IV kwartale, podwoić do 40 bln. Musiałoby to oznaczać, że podmioty gospodarcze, przedsiębiorstwa bądź ludność zechcą te 40 bln zaoszczędzić ze swoich dochodów. To jest po prostu nieprawdopodobne założenie. My zakładamy co prawda pewien wzrost skłonności do oszczędzania, jak podkreślam optymistycznie, ale w sposób umiarkowany. Jest mało prawdopodobne, aby w I kwartale ktokolwiek ze swoich dochodów, a dochody nie będą wysokie, zechciał zaoszczędzić dwukrotnie więcej, niż oszczędził w kwartale poprzednim. Stąd sądzę, że ta propozycja 40 bln jest absolutnie nierealistyczna.
Jeśli chodzi o sprawę rezerw zagranicznych. Po moim wyjaśnieniu propozycja KPN została nieco uściślona, jak rozumiem, odnosi się ona dzisiaj nie do kwoty 6,5 bln rezerw całego systemu bankowego, tylko do 3 bln, które są w dyspozycji banku centralnego. Chcę powiedzieć trochę ściślej, dokładniej niż to mówiłem dwa dni temu, czemu te rezerwy służą.
Po pierwsze, te rezerwy służą zapewnieniu wymienialności polskiego złotego - o tym mówiłem. Narodowy Bank Polski jest zobowiązany sprzedawać każdemu importerowi - przez banki dewizowe - dewizy na import i skupować te dewizy od eksporterów. Jeżeli w banku centralnym nie byłoby rezerw, ta funkcja, rzecz jasna, nie mogłaby być wypełniana.
Drugą funkcją rezerw jest po prostu to, co wynika z nazwy ˝rezerwa˝ - są to środki przeznaczone na nieprzewidziane okoliczności. Jeżeli jakiś kraj nie posiada takich rezerw, nie może prowadzić swoich ekonomicznych relacji ze światem w sposób płynny.
Trzecia funkcja, szalenie ważna, to zapewnienie suwerenności ekonomicznej kraju. Jeżeli znaleźlibyśmy się w sytuacji, że nie byłoby rezerw, jeśli musielibyśmy korzystać z funduszu stabilizacyjnego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, to musielibyśmy uzgadniać określone kroki z tym funduszem nie na zasadzie pewnych porozumień rocznych czy kilkuletnich - musielibyśmy z nim konsultować pewne kroki szalenie krótkookresowe. Zaciągnięcie zobowiązań w Międzynarodowym Funduszu Walutowym z funduszu stabilizacyjnego oznaczałoby, że musielibyśmy całkowicie nasze bieżące postępowanie dostosować do warunków, które kredytodawcy by nam postawili.
Wreszcie pozbycie się tych rezerw uniemożliwiłoby także sfinalizowanie naszych rokowań z Klubem Londyńskim w sprawie redukcji zadłużenia, gdyż, jak wiadomo, warunkiem tej redukcji jest to, abyśmy mieli uzgodniony program gospodarczy z naszymi kredytodawcami. Czyli unikając jednej pułapki zadłużenia, pułapki zadłużenia wewnętrznego, zdecydowanie pogorszylibyśmy swoją sytuację w zakresie zmagania się z problemami zadłużenia zagranicznego.
I jeszcze jedna kwestia, która została zgłoszona na marginesie propozycji KPN: w jaki sposób finansować deficyt? Czy ten deficyt, który jest nieunikniony - choć z całą pewnością nikogo z nas nie cieszy - finansować poprzez zadłużenie się w banku komercyjnym czy w banku centralnym? To jest bardzo istotna kwestia, ale tutaj muszę użyć pewnej metafory, jako że rzecz dotyczy pewnych procesów pieniężnych, których wyjaśnianie zajęłoby więcej czasu. Proces tworzenia pieniądza w gospodarce to jest pewna procedura łańcuchowa, pewien proces jakby reakcji kontrolowanej, w której zasilanie przez bank centralny systemu pieniężnego powoduje, że ten pieniądz, który bank centralny wpuszcza do gospodarki, następnie jakby się w tej gospodarce mnoży. Można powiedzieć, że to jest coś takiego, jak problem drożdży i ciasta przy wypieku chleba, to znaczy wzrost tej masy pieniężnej jest regulowany przez dawkowanie tych drożdży, tego elementu, który powoduje, że ilość pieniądza w gospodarce rośnie w stopniu, w którym jest to możliwe. Pieniądze, które wypuszcza bank centralny pożyczając te pieniądze bądź to budżetowi, bądź systemowi bankowemu, spełniają funkcję drożdży. Te pieniądze później się mnożą w sposób już słabiej kontrolowany. Zatem propozycja, aby cały deficyt budżetowy i cały wzrost kredytu, jak to proponowała KPN, były finansowane przez kredyt banku centralnego, w systemie pieniężnym oznaczałaby w gruncie rzeczy propozycję, aby ten chleb upiec z drożdży. To jest po prostu niemożliwe. Ilość pieniądza, która powstałaby w gospodarce, gdyby Narodowy Bank Polski sfinansował w całości te 40 bln, o których mówi KPN, spowodowałaby faktyczny wzrost pieniądza nie o 40 bln, tylko o wielokrotność tej kwoty, prawdopodobnie o około 100 bln. Relacja pomiędzy pieniądzem emitowanym przez bank centralny a oczekiwaną masą pieniądza po prostu nie może być jak 1:1 i nigdy nie była. (Oklaski)
Przebieg posiedzenia