Poprzedni dokument Następny dokument

1 kadencja, 43 posiedzenie, 2 dzień - Poseł Władysław Reichelt

1 kadencja, 43 posiedzenie, 2 dzień (30.04.1993)


1 punkt porządku dziennego:
Informacja rządu o polityce zagranicznej Polski.


Poseł Władysław Reichelt:

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Cieszy mnie, że w przeciwieństwie do poprzedniego pańskiego wystąpienia obecne exposé poświęcił pan sprawie gospodarki i jej promocji. Właśnie w tym wystąpieniu padły słowa: ˝Nie trzeba na tej sali osobno wykazywać, że polityka zagraniczna musi wspierać długofalowe cele gospodarcze. Czy jednak jest odwrotnie? Czy polityka gospodarcza państwa wspiera politykę zagraniczną?˝ Jako liberał odpowiadam, że polityka gospodarcza wspiera politykę zagraniczną, a ta ostatnia ma promować naszą gospodarkę na zewnątrz, poza granicami naszego kraju. Postaram się to wykazać w moim wystąpieniu.

    Od czasu zmiany władzy, zmian ustrojowych w Polsce, mijają prawie 4 lata. W tym samym czasie na arenie politycznej świata nastąpiły znaczące przesunięcia. Upadła marksistowska utopia w Rosji, nastąpiło połączenie obu państw niemieckich, Europa dąży do zjednoczenia. Stanowi to wyzwanie dla polityków, pojawia się konieczność nowego spojrzenia na europejski układ sił oraz potrzeba wyciągnięcia odpowiednich wniosków dla nas, dla Polski. Jest to następny egzamin po zdobyciu władzy, który nadal weryfikuje umiejętności tych, którzy chcą rządzić. Przecież wszyscy zdajemy sobie sprawę z interesującego, szczególnego miejsca Polski na politycznej mapie Europy. Właśnie to miejsce geopolityczne naszego kraju wskazuje nam współczesny kierunek polityki zagranicznej. Polska zdecydowanie musi szukać sojuszy bliżej istniejących granic. Przecież Polska to koniec kontynentalnego leja, brama wiodąca na tereny Rosji. Dla NATO jesteśmy jednym z wielu bastionów obrony, dla Rosji też nie jesteśmy obojętni z wojskowego punktu widzenia. Ale, patrząc od strony gospodarczej, Rosja i byłe republiki radzieckie to wielki przyszłościowy rynek zbytu towarów i eksportu technologii, wielki rezerwuar nowych możliwości. Przecież kiedyś te kraje uporządkują swoje sprawy wewnętrzne i trzeba już teraz być na to przygotowanym. Francja i Niemcy prowadzą tam wspólne inwestycje, ale czemu bez nas? Podział sąsiadów Polski na sojuszników i wrogów już się dokonał. Przeraża fakt, że podział ten jest każdorazowo inny - w zależności od stronnictw czy partii politycznych, które go dokonują. Gest w kierunku EWG to dla jednych nic innego jak nowe zniewolenie, dla drugich znowu gest prorosyjski jest nie do przyjęcia.

    Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Klemens Metternich był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych dyplomatów wszechczasów. W 1815 r. w Wiedniu stworzył ład europejski, który z niewielkimi zmianami przetrwał 100 lat, do wybuchu pierwszej wojny światowej. Mówiono o nim: woźnica Europy, geniusz dyplomacji, wcielona logika. Nad jego systemem równowagi sił i postanowieniami traktatowymi pochylali się - i pochylają nadal - historycy i politycy. Wielki Metternich nie rozumiał jednak jednego - siły gospodarki w polityce. Dlatego niemal nie zauważył powstania Związku Celnego w 1834 r. i nie wprowadził do tego związku Austrii. Gdy w drugiej połowie ubiegłego wieku Bismarck, po zwycięstwach nad Austrią i Francją, zjednoczył Niemcy, okazało się, że znaczna część obszaru nowego państwa od dawna była już zjednoczona. Było to zjednoczenie gospodarcze, dokonujące się samoistnie w ramach Związku Celnego i na uboczu tych spraw, które emocjonowały świat polityczny i wysoką dyplomację. Dziś nie ma chyba wśród nas poważnego polityka, który ignorowałby rolę gospodarki w stosunkach międzynarodowych, jakkolwiek nasze własne, dotychczasowe doświadczenia w tej mierze są niewielkie. Przed wojną ani Piłsudski, ani żaden z ministrów spraw zagranicznych nie mieli należytego zrozumienia dla spraw gospodarki. Po wojnie natomiast rozpoczęły się rządy ideologii marksistowskiej, tworzącej najbardziej idealistyczną gospodarkę świata. Parametry ekonomiczne ustalano wtedy przy wysokich biurkach i niekoniecznie w gronie ekonomistów. Z prawdziwą ekonomią niewiele miało to wspólnego. Dziś należy przede wszystkim przyjąć do wiadomości fakt, że ambasadorem danego kraju nie jest ani genialny skrzypek, ani zespół pieśni i tańca, ani wybitny uczony zatrudniony na obcym uniwersytecie, ani nawet drużyna piłkarska sięgająca po najwyższe laury, jak do niedawna zwykliśmy uważać. Dziś prawdziwym ambasadorem jest towar: dobry jakościowo, odpowiednio promowany, tani i odpowiednio opakowany. Dziś dziecku Niemcy kojarzą się z mercedesem, Japonia z hondą, a mała Dania z klockami lego.

    Panie Ministrze! Wysoka Izbo! Materia polityki, nawet jeśli na chwilę oderwiemy się od realiów gospodarki, jest dziedziną wyjątkowo złożoną. Rozejmy nie są przestrzegane, umów się nie dotrzymuje, a wpływ najwyższych nawet autorytetów politycznych na rozwój wydarzeń jest minimalny lub żaden. Nie jest to jednocześnie doświadczenie nowe. Tak w dziejach bywało nieraz i tę lekcję Europa przerabiała wielokrotnie. Po rozejmach dochodziło do krwawych starć, po pokojach podpisywanych uroczyście i ogłaszanych jako wieczyste wybuchały wojny. Zobowiązania traktatowe stawały się pustą literą, a dokumenty rozmaitych układów międzynarodowych miały cenę papieru, na którym je spisano. Po traktacie pokojowym kończącym I wojnę światową Europa cieszyła się pokojem zaledwie przez 20 lat. Od II wojny światowej upłynęło już prawie 50 lat i mamy pokój, choć - jak wiadomo - stosunki między aliantami były po jej zakończeniu tak złe, że do żadnego traktatu pokojowego nie doszło. Teraz jest inna koncepcja współczesnej polityki zagranicznej. I w tę koncepcję musimy się wpisać, o czym mówił zresztą w swoim exposé pan minister Skubiszewski.

    Wysoka Izbo! Dziś wiemy, że niepodległość to nie tylko sprawa państwa. Państwo jest wtedy niepodległe, kiedy każdy jego obywatel jest niepodległy, wolny od obcej przemocy, biedy, bratniego wyzysku, rodaczej przemocy odbierającej wolność sumienia i myśli, wolny od strachu. W ludzkich nieidealnych stosunkach międzynarodowych szacunek budzi tylko siła. I będzie tak nawet wtedy, gdyby wszystkich pozbawić sił zbrojnych i przekazać je ONZ. Siłę zbrojną można stworzyć w ciągu kilku lat, a nawet można ją kupić na pniu. Najnowszy przykład z historii współczesnego świata to Kuwejt. Wystarczyło na opłacenie wejścia wojsk amerykańskich. A Jugosławia? Kto ma zapłacić za wejście 500 tys. żołnierzy, wystarczy 75. Kto ma za to zapłacić? Nie o taką więc siłę zbrojną tu chodzi. My, liberałowie, mamy na myśli siłę ekonomiczną i kulturalną narodu, która wymusza szacunek dla pracowitości i charakteru. Nam, Polakom, przez 200 lat nienawidzącym siły, zastraszonym bohaterstwem słabości, wydaje się cyniczny Anglik chwalący Niemców. Tymczasem ten Anglik reprezentuje matematyczny pogląd, że pracowitość Niemców jest większa niż Polaków, stąd ich szacunek dla nich. Polakom okazuje się pobłażanie dla ich słabości, osłodzone frazesowym podziwem dla bohaterstwa. Niepodległość jest równorzędnością siły. Naród, który żyje wśród narodów silnych bogactwem, a sam jest słaby biedą, choćby kunktatorstwem politycznym wyżebrał lub krwią przypłacił niepodległość, jeśli im nie dorówna zwiększonym wysiłkiem, pozostanie podległy silnym. Siła naszego narodu jest wypadkową wysiłku wszystkich Polaków, a w tej ekonomii narodowego wysiłku właśnie praca indywidualna każdego z nas ma swój sens i znaczenie. My, liberałowie...


Powrót Przebieg posiedzenia